piątek, 26 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 75

 Dwa dni przed Sylwestrem, nieco niespodziewanie, nieomal przed kolacją "wpadł" do Wojtków  Michał. Wpierw z pięć minut  stojąc w progu przepraszał, że "pozwolił sobie wpaść bez uprzedzenia", w końcu obrugany przez Wojtka, że  stoi w progu i tylko  zimno leci do mieszkania, wszedł, zmuszony  przez Martę zdjął kurtkę i buty,  założył "gościnne kapcie" i przepytany przez Martę "na okoliczność" co  mu zrobić  ciepłego do picia - wszedł w końcu głębiej do ... kuchni twierdząc, że on tylko na  moment a ich kuchnia jest super.

No to teraz powiedz co się stało, że  zamiast zatelefonować, sam w ten zimowy  czas do nas  wpadłeś- zapytała Marta - sadzając  go przy kuchennym stole i stawiając przed nim  kubek z gorącą  herbatą i talerzyk z błyszczącym od lukru pączkiem.  A teraz mów jakie  to hiobowe  wieści cię do nas przygnały - dodała siadając obok.  Pączek jest od Bliklego, możesz śmiało jeść, nie przytyjesz bo oni teraz coraz mniejsze te pączki pieką, jeszcze trochę i trzeba  będzie na nie  przez lupę spoglądać  by coś na  talerzyku zobaczyć. Jedyny constans to fakt, że nadal są nadziewane konfiturą  z róży, za którą osobiście przepadam - dodała. Ich wszystkie wypieki są coraz mniejsze, albo mi talerzyki do ciasta same w kredensie urosły. Ale ciasteczka  typu "krajanka" nadal są  smaczne, choć ich wielkość z jednego  "gryza" zamieniła  się na pół gryza. 

Za dwa dni Sylwester - zaczął Michał - i wpadliśmy z Alą na pomysł, że możemy go zrobić u siebie, bo dzieciaki są w hacjendzie teściów. To jeden  wariant. Drugi  wariant - dzieciaki z teściami zamkniemy w  warszawskim mieszkaniu a my poszalejemy w tym czasie w hacjendzie. Oczywiście prócz was chcemy również namówić Lenę z Andrzejem. I co o tym myślicie?  Rozumiem, że nie chcieliście jechać poza Warszawę "aż za Piaseczno", do obcych dla was ludzi no i właściwie to dobrze  się stało, bo pogoda była  wyraźnie nie samochodowo-wycieczkowa i pewnie byśmy dopiero wczoraj się stamtąd wykopali. Ale droga do teściów zawsze jest  pierwszej kolejności odśnieżania i odladzania, no a do nas macie nawet komunikację miejską. A w ramach poprawy kondycji można  dzielący nas dystans pokonać pieszo.

A gdzie teraz macie dzieciaki?- spytała Marta. No w hacjendzie - tam mają jedną choinkę ubraną w domu, drugą ubraną w ogrodzie i zastanawiamy się z  Alą czy ich nie  zostawić tam do końca  stycznia, bo tam są codziennie na świeżym powietrzu, bo szaleją  w ogrodzie. Teściowa,  w przeciwieństwie do Ali nie wpada  w rezonans gdy wracają do domu przemoczeni niemal do kości, tylko spokojnie ich przebiera, wsadza  ewentualnie pod  ciepły prysznic, poi czymś ciepłym  i dzieciaki  są szczęśliwe. I nie  chorują.

Teść cały czas wysila mózg jakim sposobem  przeprowadzić  się do Warszawy ale nadal mieć  tam azyl i tam mieszkać latem a w pozostałe miesiące jednak w Warszawie. Bo mu teraz coraz trudniej utrzymać wszystko "tak jak być powinno" bo  z wiekiem jakoś  coraz  więcej dolegliwości  człowieka napada. Ja  ciągle mu  mówię, że go podziwiam, bo wszak  już jest po siedemdziesiątce. A tak nawiasem - teść już zaplanował jak się urządzą w tym mieszkaniu, które przejął od  ciebie. I przy każdej okazji słucham litanii pochwalnej na twój temat - tak jakbym ja się nie orientował jaki ty jesteś Wojtusiu. 

A nasz  szef pytał się mnie jak ci idzie praca nad  doktoratem, więc mu powiedziałem, że chyba  dobrze, ale tak dokładnie to nie wiem, bo nie jestem twoim promotorem w tej materii, ale  sądzę, że raczej  wszystko jest dobrze, bo na nic nie narzekasz i o nic  się nie pytasz. Powiedziałem tylko, że wśród studentów masz opinię "nieczepliwego" i "sprawiedliwego", na co usłyszałem, że mam "szczęśliwą rękę" do wybierania  magistrantów. Więc mu tylko powiedziałem, że to nie ja wybieram sobie  wśród studentów tych, których pracę będę nadzorował, tylko to oni mnie wybierają, ja mogę albo się  zgodzić albo nie i znajdą kogoś innego. No ale to teraz  mało ważne - powiedzcie coś na temat Sylwestra- poprosił Michał.

 No to  - zaczęła Marta- ja optuję za  spotkaniem  u was w mieszkaniu. A żeby Ala nie sterczała z tej okazji zbyt długo przy garach skontaktuję  się  z nią i podzielimy się "pichceniem". Ona nie ma tuż obok takiego  "Wojtkowego taty", miłośnika pichcenia. Po prostu  część "papu" my zrobimy i do was przywieziemy.  Ojciec będzie w Sylwestra najprawdopodobniej u moich rodziców.  Albo u któregoś ze znajomych  Austriaków.  Moi rodzice twierdzą, że już wyrośli z zabaw sylwestrowych i najchętniej to posiedzą przed  telewizorem i obejrzą jakiś film, bo nie  chodzą do kina - wolą obejrzeć film we  własnych czterech ścianach. A wypożyczalnię mamy bardzo blisko i rodzice  stale  coś od  nich wypożyczają. Ja już się zaraziłam od nich oglądaniem filmów  we własnym  domu, dla mnie to jest genialny  wynalazek. I nie jest dla mnie istotne że to  nie najnowsze "jeszcze  ciepłe" filmy - często te "stare" są lepsze od  tych najnowszych. Bo teraz to ludzie  są już tak rozbestwieni, że film z ubiegłego roku to już jest "stary film". Poza tym odkąd do sal kinowych wparował popcorn i coca  cola a przed salą kinową można opchnąć michę   bigosu to po prostu przestałam bywać w kinie.  Ten "kawałek  amerykanizacji życia"   zupełnie mi nie odpowiada. Wolałabym "amerykanizację życia" w innych sprawach. W ogóle nie  ciągnie  mnie do Ameryki jako do miejsca , w którym chciałabym mieszkać. Owszem - z chęcią obejrzałabym np. Wielki Kanion i jeszcze kilka miejsc, ale nie chciałabym tam mieszkać- stwierdziła Marta. 

Mówisz tak jak moja matka - bierze z amerykańskiego sposobu  życia  tylko to co jej odpowiada i czeka niczym kania  dżdżu chwili gdy ojciec przestanie pracować, bo wtedy wrócą do Polski. Ojciec obiecał, że za dwa lata wrócą - już nawet rozgląda się za pośrednictwem swego przyjaciela za jakimś domem  tuż pod Warszawą- powiedział Michał. Ale ja  się do tego nie mieszam - to ich sprawa. Nie  chcę potem słuchać narzekań, że miał być raj a jest co najwyżej czyściec. Ostatnio słyszałem  coś o Konstancinie, a właściwie o jakimś zadupiu  należącym do gminy Konstancin. Są trochę na mnie obrażeni, bo powiedziałem, że ja im  niczego nie będę szukał bo zwyczajnie  jestem stale pod kreską  czasową  bo  gdy mam czas wolny od  zajęć służbowych to  jestem z  dziećmi i  żoną, którym też  się coś ode mnie  należy oprócz pieniędzy, bo jest różnica pomiędzy opieką nad  jednym  dzieckiem a nad trójką. 

Marciu- umiesz  piec?- spytał Michał. No trochę umiem, ale ponieważ jestem leniwa  i niezbyt "czasowa" piekę tylko to co nie zabiera dużo czasu. Poza tym to jestem rozbestwiona bo mam, pod  bokiem nieomal, piekarnię w której pieką pyszne placki drożdżowe i je kupuję, kroję je  "na  blaty", leciutko je nasączam  kawą z odrobiną alkoholu potem przekładam blaty różnymi masami  i mam coś a' la tort. Tyle tylko że nie okrągły ale prostokątny. Albo dwa małe, kwadratowe. Potem oblewam wierzch i boki czekoladą i na wierzchu daję jakieś kupne owoce kandyzowane. Albo świeże owoce oblewane czekoladą. Niewiele pracy a efekt smakowy jak należy, wizualny też niezły.  I robię różne "rolady" z gotowego ciasta do wypieków. I zawsze jakoś dziwnie  szybko nam te ciasta znikają. Zadzwoń do Andrzeja i  zapytaj się jak im rolada orzechowa smakowała, bo to też "ciasto samograj" i mogę to też na  Sylwestra  zrobić. Mam nawet jeszcze  dwie rolki ciasta w lodówce.A nadzienie  może być różne. Całkiem zabawny efekt daje wymieszanie oryginalnego cukru trzcinowego z cynamonem, posypanie nim płata ciasta i zwinięcie go, pokrojenie  w grube plastry i upieczenie. Proste, zero problemu z wykonaniem a smakuje.

A nauczyłabyś Alę takich "sztuczek"?- spytał Michał. No jasne, to nie są moje  wynalazki, wynalazłam to w sieci. To są te dobre  strony internetu- wujek Google wie wszystko! Wiesz, ja teraz-zaraz, jeszcze przy tobie zadzwonię do Ali. No dobrze - jak ci wygodniej, ale nie wiem czy  aby nie siedzi jeszcze u fryzjerki, bo wiem, że miała to w planie na dzisiejsze popołudnie i narzekała, że  nie rano. A ona wie, że jesteś u nas? - spytała  Marta. Wie, ja się zawsze spowiadam  dokąd danego dnia się wybieram- ona od  czasu tamtego wypadku jej męża ma lekkiego świra - jak mówi - bo chce wiedzieć gdzie ma mnie  szukać. Jest przekonana, że gdyby wiedziała gdzie go  szukać to pewnie by go wcześniej znaleźli i może by żył. Jego rodzice z kolei uważają, że może lepiej, że tego wypadku nie przeżył, bo czasem śmierć jest lepsza dla samego zainteresowanego niż ciężkie kalectwo.

Marta szybko wybrała numer Ali , która właśnie była  w drodze do domu, więc Marta powiedziała, że zatelefonuje za godzinę i pewnie Michał już wtedy będzie  w domu, bo zaraz od nich wychodzi i że ona z Wojtkiem cieszą się na  wspólnego Sylwestra i Michał za moment pojedzie do Andrzeja.

Marta, tak jak  się umówiła,  zatelefonowała nie  za godzinę ale za dwie godziny do Ali i  zaczęły konferencję odnośnie tego co się znajdzie na  stole. Na gorąco (bo gdy  się w nocy nie śpi to się jednak chce jeść) Marta obiecała, że zrobi mięsne kulki wielkości piłeczki pingpongowej, takie na raz do dzioba, do nich odsmażane  szare kluski i upiecze dwie różne rolady i zrobi fałszywy torcik, a na rolady i ten torcik to Ala dostanie przepis i będzie co niedzielę pasła tym dzieci i Michała. No dobra, a co ja w takim razie mam zrobić? - spytała Ala. Jakieś surówko-sałatki  i jakąś zupkę czystą by można ją pić z kubków. Może być barszcz czerwony- gotowiec jest ostatnio w butelkach i jest całkiem "pijalny" bo już go wypróbowałam na wigilii i wszystkim  smakował, zwłaszcza dlatego, że nie  wiedzieli że jest kupny. Nawet mój teść nie tropnął się, że to "gotowiec". Zresztą to całkiem udany produkt, a że jest dopiero wprowadzany na rynek to jeszcze jest naprawdę  dobry. A jaki będzie za pół roku to  się okaże - z reguły większość artykułów spożywczych jest bardzo dobra w pierwszym roku produkcji a później różnie to bywa.

Alusiu a ty znasz szare kluski? Masz na  myśli pyzy? -zapytała  Ala. Nie, to nie pyzy , to są kluski -kluski kładzione, robione  ze  surowych  kartofli z dodatkiem mąki kartoflanej. Można je  jeść zaraz po ugotowaniu i można je odsmażać - osobiście uważam, że odsmażane są sto razy lepsze. A ugotuję je w domu a u ciebie to je  tylko odsmażymy lub podgrzejemy na  blasze  w piekarniku. Masz dwie blachy do piekarnika  czy tylko jedną? Jedną. No to ja przywiozę do was drugą i na jednej będą podgrzewane w piekarniku kluski a na drugiej kotleciki.  Ala,  a nie porysuję ci podłogi gdy będę ci po chacie  łaziła  w  szpilkach? Bo już  chyba nie mam szpilek  z obcasem zakończonym skórą lub tworzywem. Nie ma problemu - mamy podłogi z terakoty bo tak  zarządził  w ubiegłym  roku Michał- wyglądają jak parkiet i wytrzymują dziecięce  pomysły typu jeżdżenie stołkiem po pokoju, lub samochodzikiem od którego "same odpadły" kółka  i sterczą jakieś metalowe bebechy.  Irka, zdominowana ilościowo przez ród męski robi to samo co oni.  Też ma  swoje samochodziki i też docieka co one  mają w środku. Efekt taki, że większość  samochodzików  wygląda jakby były koszmarnym snem mechanika  samochodowego, któremu pomyliły się ich  części. A Michał twierdzi, że to świetnie, że  dzieciaki  chcą wiedzieć   co samochód ma w środku.  

Pewnie tak - zgodziła  się Marta, ale rozumiem  cię w pełni. Ja jednak jeszcze nie  dojrzałam do posiadania  dzieci -lubię ciszę , spokój i sprzątanie to najwyżej raz  w tygodniu a nie co kilka  godzin bo ktoś nabałagani. Na  szczęście Wojtkowi też  się do prokreacji nie  spieszy. Ala, a co ty robiłaś z włosami u fryzjera?  Tylko je skróciłam - niestety były już zbyt długie i trzeba je  było przyciąć i nieco artystycznie zdegażować, żebym nie miała  szopy na głowie. A masz gdzieś jakąś dobrą fryzjerkę? Bo mnie też się fryzjer należy, a moja poszła na  urlop macierzyński a moje  włosy tego jakoś  nie  chcą uwzględnić i nadal  rosną. No mam, już od lat do niej chodzę - taki mały zakład  fryzjerski na  Widok a dziewczyna  ma na imię Kasia  i bardzo dobrze strzyże i umie  dobrać kształt strzyżenia  do  fizjonomii klientki, co jest jednak ostatnio  rzadkością samą w  sobie. I nie bierze  za to dwóch stów tylko poniżej  stówy. I nie  wciska ci do ucha stu propozycji co powinnaś zmienić w  swoim  wyglądzie. I jest w jednym  tygodniu przed południem a w następnym po południu. Trzeba  się  do niej zapisywać, bo ma sporo klientek.Dam ci do niej numer gdy u nas będziecie. Albo ci wyślę wiadomość jak  skończymy rozmawiać.

                                                                  c.d.n.