czwartek, 10 lipca 2014

Spotkanie - cz.IV

Joanna wróciła do domu nieco rozbita psychicznie. Rozstroiło ją to spotkanie po tylu
latach. Niespodziewanie powróciły emocje z tamtego okresu  i im uległa, choć bardzo
nadrabiała miną.
Teraz, stojąc pod prysznicem powracała myślą do tego spotkania. Faktycznie, było to
dziwne. Bardzo rzadko wspominała tamten romans, a jeśli już to na zasadzie  "było
miło lecz się skończyło". A tym razem wspomnienie... i jego główny bohater nagle się
zmaterializował. Widziała, że Witek też był tym spotkaniem  poruszony.
Świetnie wygląda, czas łagodnie się z nim obchodzi. Nic nie przytył, właściwie tylko
posiwiał. Nawet oczy ma tak samo intensywnie niebieskie, co w połączeniu z bardzo
ciemnymi  kiedyś włosami dawało ciekawy efekt wizualny. Ładny był z niego facet,
dziewczyny za nim szalały, a on jakby nie zdawał sobie z tego sprawy. Mógłby być
foto modelem.
Twierdził, że jego małżeństwo to dzieło przypadku - dziewczynie się pomyliły dni i
dziecko było w drodze, więc się ożenił.
Gdy przypadek zetknął Joannę z Witkiem dziecko miało już ze 3 lata, a małżeństwo
jego chyliło się gwałtownie ku upadkowi, bo Witek miał już kochankę, którą była
jedna z przyjaciółek jego żony. Ot, dość banalna sytuacja. Podobno nasze przyjaciółki
stają się z czasem bardzo bliskimi przyjaciółkami naszych mężów- tę mądrość Joanna
wyczytała  kiedyś w jakiejś gazecie, w kąciku porad dla złamanych serc.
Wcierając starannie balsam w skórę, zastanawiała się nad propozycją Witka. Nie bardzo
wyobrażała sobie stanie przed Witkiem w samych majtkach i staniku - z tamtej Joanny
sprzed lat niewiele  zostało. Od lat już  chodziła na plażę nie w kostiumie ale w cieniutkiej
plażowej sukience, podziwiając w duchu swe rówieśniczki a i starsze od siebie panie, które
bez oporu paradowały w skąpych kostiumach plażowych, eksponując swe mocno już
przekwitłe wdzięki. Chodziła co prawda na aerobik wodny, ale wszystkie panie miały dość
podobne kształty, wszystkie  były wyposażone w jednoczęściowe  kostiumy a poza  tym
nigdy wcześniej  się nie znały, więc nie było porównań  w stylu  "ależ ona utyła / zwiędła".
A jak widać Witek niezle pamiętał tamtą Joannę - szczupłą, czarnowłosą dziewczynę.
Zastanowiła się przez moment, jak on teraz prezentuje się bez ubrania - czy równie dobrze
jak w ciuchach? Nadal preferował sportowy styl ubierania się-golf, sweter, dżinsy.
Joanna uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze - dziś wyjątkowo była w spódnicy, ale
na następne spotkanie z Witkiem pójdzie jak zwykle...w dżinsach i adidasach, bluzce
z dużym dekoltem i kamizelce typu safari. Kamizelka świetnie tuszowała sylwetkę, bluzka
eksponowała całkiem jeszcze dobry dekolt. Ciekawe co sobie pomyśli?

Umówieni byli w Łazienkach przy Pałacu na Wodzie. Był to punkt do którego mieli dość
podobną odległość. Joanna zastanawiała się przez moment czy wziąć samochód, ale
doszła do wniosku, że znacznie praktyczniej będzie korzystać z komunikacji miejskiej,
bo parkowanie w okolicach centrum było tak osiągalne jak znalezienie samorodka złota
wielkości piłki tenisowej w opuszczonej od lat kopalni tegoż kruszcu.
Z tego wszystkiego przyjechała do parku  zbyt wcześnie  -  usiadła na  ławce nieco
oddalonej od Pałacu i obserwowała ludzi podchodzących pod pałacyk. W pewnej chwili
zauważyła, że Witek zmierza dość szybkim krokiem od strony wejścia przy Szwoleżerów.
On też zbyt wcześnie przyszedł. Ruszyła niespiesznie w stronę miejsca spotkania. Trzy
minuty pózniej znalazła się w objęciach Witka, który nie tylko ją bezceremonialnie objął
ale i wycałował.
Zauważył  zmianę stroju Joanny, stwierdził, że świetnie wygląda w dżinsach, zajrzał
bezczelnie w dekolt i objąwszy ją w talii zaproponował by wycieczkę zacząć od wypicia
kawy. Od wieków Joanna nie chodziła w męskich objęciach i była tym gestem wielce
zaskoczona.
Zamówili kawę i Witek zaczął się dopytywać dokąd pójdą lub pojadą. Joanna wymyśliła,
że najlepiej będzie jechać różnymi autobusami i po drodze, gdy Witka coś  bardziej
zainteresuje to wysiądą, obejrzą z bliska a potem znów pojadą gdzie indziej.
Po trzech godzinach jeżdżenia i dreptania Joanna stwierdziła, że właściwie jest to dobra
pora na obiad. Byli akurat na  Żoliborzu, więc ruszyli autobusem w przeciwny koniec
miasta, do Wilanowa. Przez cały czas  "wycieczki" Witek podziwiał jak bardzo zmieniła
się Warszawa. Twierdził, że niektórych miejsc nie rozpoznał by na fotografii. Joanna teraz
dopiero uświadomiła sobie, że 39 lat to jednak szmat czasu, że rzeczywiście miasto bardzo
się zmieniło. Ale chyba najbardziej w ciągu ostatniego dziesięciolecia.  Przy okazji Joanna
"odkryła", że niektórych nowych osiedli zupełnie nie zna, tworzyły one bowiem jakby
 odrębne miasteczko w mieście.
Witek był bardzo zdziwiony faktem powstania olbrzymiego osiedla mieszkaniowego właśnie
w Wilanowie. Osiedle było już w dużej  części zasiedlone, ale nadal trwała jego dalsza
rozbudowa. Zastanawiali się za ile lat to nowe osiedle "dojdzie" aż do Powsina.
Po obiedzie pojechali jeszcze na Ursynów, a stamtąd  do Konstancina. Konstancin był
bliski sercu Joanny. Po przerwaniu studiów ekonomicznych trafiła do pomaturalnej szkoły
rehabilitacji. Lubiła pracować z maluszkami, choć czasami płakały przez calutki czas
zabiegu. Ale najczęściej szybko następowała poprawa i to dawało wielką radość.
Konstancin też się zmienił,  w miejsce starych, przedwojennych willi nowi właściciele
budowali olbrzymie rezydencje , często wynajmując je pracownikom obcych ambasad.
Fakt, że Joanna skończyła studium rehabilitacji bardzo zdziwił Witka - gdy się żegnali
była jeszcze na  studiach ekonomicznych.
Jego zdziwienie bardzo rozbawiło Joannę - tłumaczyła mu ; "a skąd  miałeś wiedzieć?
Nie pisałeś, bo ci adresu swojego nie zostawiłam, a teraz nie pytałeś, bo to w końcu
mało ważne, od  lat już przecież nie pracuję. Jestem emerytką.
Jo, co z  tobą, ciągle nam przypominasz, że jesteśmy nadgryzieni zębem czasu, a tak
naprawdę ani ty, ani ja nie wyglądamy na staruszków. Spójrz, spokojnie wyglądasz ze
dwadzieścia lat młodziej niż to wskazuje metryka. Masz chyba jakieś kompleksy, a życie
zaczyna się  dopiero po sześćdziesiątce. Gdy do mnie przyjedziesz to będziemy szaleć.
Niezależnie od tego, w jakim terminie przyjedziesz. Zimą u mnie też jest ciekawie, choć
jak pamiętam ty nie lubisz zimy.
Jo, nic nie wiem o  twoim mężu - cały czas ten sam, czy może wymieniałaś modele na
lepsze? Jeśli nie wymieniałaś, to znaczy, że facet porządny i się kochacie. Wiesz,
chciałbym go poznać - sama powiedziałaś, że najciemniej jest pod latarnią. A tak
naprawdę chciałbym poznać faceta , którego wybrałaś na męża. Kiedy wyszłaś za mąż?
Jo, odpowiedz, proszę.
Joanna spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem - a co cię to właściwie obchodzi?
Wyszłam za niego rok po twoim wyjezdzie.
Czy się kochamy - nie wiem, ale jakoś ze sobą wytrzymujemy, a tak dokładnie to on, nie
wiem jakim cudem, ze mną wytrzymuje.
Chcesz go poznać? dziwna zachcianka, ale pomyślę nad tym. Jesteś jeszcze niemal
tydzień  w Warszawie, więc może do nas któregoś dnia wpadniesz.
Tylko będziesz musiał nieco panować nad swymi rękami, nie głaskać mnie co chwilę, nie
zaglądać mi w dekolt i nie gapić się w moje oczy niczym sroka w gnat. Przemyśl to, czy
dasz radę.
W tym momencie zadzwoniła  komórka Witka. Spojrzał na ekran, stwierdził, że to jego
córka i przeprosił Joannę, że musi porozmawiać.
Rozmawiał z nią po polsku - na zakończenie powiedział - Martusiu, spotkałem  swoją
dawną dziewczynę i jest szansa, że ci ją przedstawię, bo zaprosiłem ją do siebie. Niestety
nie przyjedzie  teraz ze mną, przyjedzie za jakiś czas.
Skończył rozmowę, a Joanna zaczęła się śmiać - no to wystraszyłeś córkę, tatuś
przywiezie z wyprawy swoją dawną dziewczynę. Pomyśli, że szykujesz dla niej macochę!
Oj, oberwie ci się, dorosłe dzieci nie mają za grosz zrozumienia dla swych starych rodziców
którzy nawiązują przyjaznie z płcią przeciwną.
Eee, przecież wie, że jeśli dawna z Polski to nie jakaś młoda siksa lecąca na forsę.
c.d.n.