niedziela, 4 października 2020

Samo życie

 Obudził go natarczywy dźwięk dzwonka u drzwi wejściowych. Otworzył gwałtownie oczy, wciąż niezbyt przytomny. W pokoju panował półmrok. Rzucił dookoła wzrokiem- nie był pewien czy ten dzwonek słyszał naprawdę czy może  mu się tylko przyśnił. W kilka sekund później znów rozległ się dzwonek. Zerknął na zegarek- dochodziła godzina 23,00. Wstał z kanapy, na której nie wiedząc nawet kiedy zapadł w sen i pocierając zdrętwiały kark ruszył do drzwi wołając: już idę, idę! 

Otworzył drzwi nie zerkając  nawet w wizjer i wpadł w przerażenie - na wycieraczce stał jego sześcioletni synek w piżamce, ale z plecaczkiem na plecach i wypchaną plastikową reklamówką.  Wojtek rozejrzał się nadal niezbyt przytomny i zapytał: synuś, a gdzie mama?  Nie wiem- odpowiedział malec. Oszukała  mnie, powiedziała, że nigdzie nie wyjdzie, ale nie ma jej w domu,  to ja też wyszedłem.

Zdumiony Wojtek wciągnął dziecko do mieszkania a sam wyjrzał jeszcze na klatkę schodową by upewnić się, że dziecko przyszło samo, a nie z matką. Wrócił do mieszkania, pomógł dziecku pozbyć się plecaczka, sprawdził czy nie jest wychłodzony, wziął małego na ręce i poszedł z nim do pokoju. Posadził na kanapie, usiadł obok, przytulił.

No to teraz opowiedz mi co się stało- powiedział spokojnie, choć myśli kotłowały mu się w głowie. Dlaczego do mnie  nie zatelefonowałeś wpierw, przecież mogło mnie nie być w domu więc jakbyś wrócił z powrotem do mamy?  Nie wróciłbym, poszedłbym do babci Joli- wyjaśniło dziecko.   No ale do babci nie jest blisko, to w innej dzielnicy. Mógłbyś zabłądzić. I jakbyś tak wędrował po  mieście w piżamce? 

Mały sięgnął do zewnętrznej  kieszeni plecaczka i wyciągnął klucze - wziąłem klucze od domu, widzisz tato? Widzę synku, widzę. Zaczekaj, muszę zatelefonować do kogoś.

Podszedł do telefonu i wykręcił numer swego przyjaciela. Przepraszam cię, ale przyjedź do mnie natychmiast, to strasznie ważne i pilne. I weź ze sobą dyktafon.

Tata, ja chcę u ciebie  mieszkać, mama często zostawia mnie samego w domu na noc, a ja się boję.  Gdy idę  spać to mama jest, a potem budzę się w nocy i jej nie ma w domu.

Mówiłem mamie, że chcę u ciebie  mieszkać, ale mama powiedziała, że ty mieszkasz teraz z panią, która nie lubi dzieci. I że sąd postanowił, że mam  mieszkać z nią a nie z tobą, bo ty często wyjeżdżasz w delegacje. No ale gdy ty wyjedziesz to ja mógłbym wtedy spać u babci Joli albo babcia by tu spała ze mną,  perorował jak nakręcony. 

Wojtkowi z lekka pociemniało w oczach. Synku, przecież widzisz, że tu żadnej pani nie ma, mieszkam sam, a jeżeli kiedyś  jakaś pani tu zamieszka to będzie to taka pani, która będzie lubiła dzieci a  ciebie będzie kochała, nie tylko lubiła.

Rozmowę z dzieckiem przerwało przyjście przyjaciela Wojtka, który własnym kluczem otworzył  mieszkanie. Panowie wymienili się już dość dawno kluczami- przyjaźnili się od wielu lat.  Janek wszedł do pokoju i od progu rzucił- a już myślałem, że znów ci dysk wyskoczył. Cześć Misiu, dawno cię nie widziałem, urosłeś sporo - powiedział przytulając chłopca.  Wziąłeś sprzęt? - zapytał Wojtek. Tak mam przy sobie. Janek usiadł obok chłopca i zapytał : a czemu ty Misiu nie  śpisz w swoim łóżeczku a jesteś u taty? Mama cię tu  podprowadziła?  Mały zerknął  na swego tatę i z wyraźną dumą w głosie powiedział- nie, mamy nie ma w domu, mówiła, że  nigdzie nie wyjdzie, ale mnie oszukała i wyszła z domu. To ja też wyszedłem i poszedłem do taty. I zobacz wujek, mam nawet klucze do mieszkania i zamknąłem drzwi na dolny zamek. To dobrze zrobiłeś, że zamknąłeś je  na dolny zamek. A dzwoniłeś wpierw do taty, żeby sprawdzić czy jest w domu? Chłopczyk przecząco pokręcił głową i znacznie ciszej, już bez dumy w głosie  powiedział- nie,  nie telefonowałem, bo gdyby taty nie było poszedłbym sobie do babci Joli. Babcia zawsze jest w domu od wieczora do rana. Misiu, a ty często zostajesz sam w domu na noc? Mama ci mówi wieczorem, że wychodzi z domu? Raz mi powiedziała, ale strasznie długo płakałem i mama na mnie nakrzyczała, że jestem mazgaj, bo wszystkie dzieci zostają w nocy same w swoim domu i że ona przecież wychodzi tylko na kilka godzin, dwie lub trzy i wraca do domu. Więc mam spać a nie ryczeć.  Janek zerknął na zegarek - już północ, powinieneś Misiu już spać. Posłuchaj- myślę, że zrobimy tak - ja tu zostanę z Tobą, obaj pójdziemy spać, dasz tacie swoje klucze i tata pojedzie do mieszkania twojej mamy i tam na nią zaczeka. Bo przecież gdy mama wróci i cię nie znajdzie w łóżeczku to się strasznie zdenerwuje i zadzwoni po policję, żeby cię szukali. Jak chcesz to dosuniemy twoje łóżko do łóżka w którym ja będę spał i możesz mnie nawet trzymać za rękę. Powiedz mi tylko czy takie rozwiązanie ci odpowiada, czy nie będziesz się  bał zostać tu ze mną. Chłopczyk się uśmiechnął - nie musimy się trzymać za ręce, nie będę się bał spać  w swoim łóżku gdy ty wujku  będziesz spać w tym samym pokoju. A opowiesz mi coś na dobranoc? Opowiem, zapewnił go Janek. Ale  rozumiesz- taty nie będzie w domu, pójdzie do mieszkania  twojej mamy i tam na nią zaczeka. Więc jak się rano obudzisz to ja będę obok, a nie twój tata.

W piętnaście minut później chłopczyk słuchał opowieści o pewnej kociej rodzinie, a jego tata wędrował  do mieszkania swej byłej żony. W jego kieszeni spoczywał sprzęt do nagrywania rozmów, a on się zastanawiał co się stało, że ich miłość gdzieś uleciała w Kosmos a mały człowiek przez to wszystko cierpi.

Osiedle wyglądało jak zamarłe, w większości mieszkań już nie świeciły się światła. W głębi duszy podziwiał swe dziecko, że samo, o tak późnej porze odważyło się iść ulicami. Trochę się dziwił, że nikt małego nie widział, bo przecież tak na zdrowy rozum, to taki dzieciak wędrujący późnym wieczorem w piżamce, z plecaczkiem powinien kogoś zainteresować. Ale być może, że akurat  nikt tędy nie szedł, a być może, że  mały wędrował  " na skróty" przez podwórka i plac zabaw.

Tak jak się spodziewał Marzeny nie było w domu. Włączył telewizor, przejrzał kasety z filmami i jedną z nich wrzucił do magnetowidu. Po 10 minutach wyłączył bo oglądanie po raz "nasty" serii nagranych "dobranocek" nie działało na niego  dobrze. Z łóżeczka Michasia wziął poduszkę i położył się na wersalce. Był zmęczony, dzień wcześniej wrócił z zagranicy.  Rozmyślał,że właściwie to powinien wystąpić do sądu o odebranie  Marzenie opieki nad  synkiem. Jak będzie trzeba to nawet pracę zmieni, a może mama mu trochę początkowo pomoże nim się wszystko unormuje.

Około 3 nad ranem wróciła Marzena. Nim weszła do pokoju, w którym leżał na wersalce Wojtek poszła do łazienki i wzięła prysznic. Wchodząc do pokoju zapaliła światło i aż krzyknęła na widok Wojtka -  o Boże, co się stało? Michał chory? Wojtek przecząco pokręcił głową - nie , nie chory ale jest u mnie w mieszkaniu. To ty powiedz co tu się dzieje, że zostawiasz dziecko nocą samo i gdzieś buszujesz  niemal do świtu.

Ojej, wielkie mi co - nie było mnie trzy  godziny i tyle krzyku. Wszyscy rodzice zostawiają dzieci w tym wieku same w domu. A co, telefonował po ciebie? 

Wojtek zaciskając mocno pięści i powtarzając w myśli " spokój, spokój, nie daj się sprowokować" powiedział - nie, nie telefonował, po prostu sam do mnie przyszedł, w piżamce, z plecaczkiem i plastikową reklamówką , w której przyniósł zapasowe ubranie. A ciebie w domu nie ma od dawna, bo 3 godziny to ja tu siedzę. Sądzę, że powinnaś trochę odpocząć od opieki nad Michasiem, wezmę go na dwa tygodnie w góry. Wyjedziemy pewnie pojutrze. Bądź tak miła i albo mi teraz daj dla niego rzeczy na te dwa tygodnie, albo jutro będę musiał zrobić rajd po sklepach i coś mu dokupić.

No proszę, jaśnie pan raczy wziąć dziecko gdzieś na urlop. Nad morze, w góry czy na Mazury? Weź go, nie ma sprawy, zobacz jak to fajnie być stale z gnojkiem, któremu się  buzia nie zamyka i o wszystko się kłóci. A tak w ogóle, to nawet nie wiesz czy to twoje dziecko, czy może kogoś innego.

Słuchaj Marzena- doskonale wiem, że dziecko jest moje, a tego rodzaju wątpliwości mogłaś przedstawić w sądzie, zrobiliby badania genetyczne. Poza tym możesz się zrzec sądownie opieki nad nim, to żaden problem.

Oooo, na to nie licz, za dobre  alimenty mi płacisz. Szkoda ich tracić- roześmiała się głośno i pokazała Wojtkowi język. Idź do pokoju  małego i sam wybierz z szafy  to co uważasz, że mu będzie potrzebne. Nie jestem twoją służącą drogi tatusiu  Michasia.

Gdy Wojtek wybierał rzeczy dla dziecka stała w drzwiach i mamrotała - muszę pilnować żebyś mi czegoś  nie zwinął przy okazji. Potem na chwilę wyszła i wróciła z  niedużą walizką. No i weź jeszcze kalosze dla niego. Oooo, fajnie wreszcie odpocznę od smarkacza.

Wojtek cały czas milczał, bo bał się, że gdy się odezwie to skończy się to wszystko awanturą, a w jego  kieszeni  dyktafon cały czas wszystko nagrywał.

                                                  ciąg dalszy nastąpi


P.S.

I jak zwykle- dajcie  znak życia po przeczytaniu  ;) lub ;(