sobota, 15 marca 2014

Ja go KOCHAM!!!!

Kocham, kocham i już!!!!- rozumiesz  mamo?!?!
Taki tekst wykrzyczała do swej matki Oluchna  kilka miesięcy przed maturą.
Ewa, mama Oluchny, popatrzyła na nią zimnym wzrokiem - "no to co, zdasz
maturę to porozmawiamy o twoich uczuciach. Skup się teraz na maturze, a
kochać go możesz nadal."
Oluchna wybuchnęła histerycznym szlochem. Łkając narzekała, że nikt jej
w tym domu nie rozumie.
Ewa patrzyła na córkę w milczeniu - była przyzwyczajona do takiej reakcji, jej
ukochana córeczka od maleńkiego wybuchała takim rozpaczliwym szlochem
ilekroć coś szło nie po jej myśli. Najlepiej było taki wybuch  żałości spokojnie
przeczekać, a potem z dziecięciem porozmawiać. Długo łudziła się, że mała
z tego wyrośnie, ale choć "mała" osiągnęła 175 cm wzrostu, z histerycznego
płaczu nie wyrosła.
Obiektem uczuć Oluchny był nieznany Ewie osobnik płci męskiej, uczeń szkoły
sportowej.Oluchna  opowiadała wciąż jaki  zdolny z niego koszykarz, co przy
niemal 2 metrach wzrostu było chyba, zdaniem Ewy, dość normalne.
Oluchna wciąż biegała na wszystkie mecze,w których grał obiekt jej uwielbienia.
Gdy "geniusz koszykówki" miał jakiś mecz wyjazdowy, rodzice stanowczo
sprzeciwili się, by córka pojechała w ślad za nim.
Oczywiście był płacz, wrzaski, że przecież już ukończyła 18 lat i jest pełnoletnia,
że niewiele mogą jej zabronić, ale w końcu przebolała zakaz.
Dziś Oluchna powiedziała Ewie, że nawet nie jest pewna czy zdawanie przez
nią matury ma jakikolwiek sens, bo ona chce wyjść za mąż za Sławka (wreszcie
padło imię idola), od razu mieć dzieci i wcale nie zamierza iść na studia, to po co
jej matura???
Ewę nieco przytkało, gdy usłyszała taką wiadomość - czuła jak jej serce zaczyna  bić  przyspieszonym rytmem, a krew uderza do głowy. Zachowując nieco nienaturalny
spokój podeszła do zlewu, puściła silny strumień zimnej wody i podstawiła pod niego
oba nadgarstki. Pomału wracała do równowagi. Przez tę smarkulę dostanę chyba
zawału - pomyślała.
Gdy Oluchna wreszcie przestała łkać, Ewa postanowiła przepytać ją o owego Sławka.
Okazało się, że Sławek orłem w szkole nie jest, przynajmniej jeśli idzie o program
ogólny. Jest od Oli dwa lata starszy, bo miał potknięcia- dogłębnie studiował wiedzę,
powtarzał ostatnią klasę podstawówki oraz przedostatnią klasę liceum- maturę miał
robić za rok i właśnie się zastanawiał, czy to mu się opłaca, skoro chce się zająć
tylko i wyłącznie sportem.
Wszystkie te wiadomości jeszcze bardziej zaniepokoiły Ewę . Zastanawiała się gdzie
popełniła błąd wychowawczy, że nagle jej dziecko doszczętnie zgłupiało. Ola była
jak dotąd bardzo dobrą uczennicą, każdy rok liceum kończyła świadectwem
z czerwonym paskiem. Nie szalała na  "imprezach" urządzanych przez klasowe
koleżanki, bo raz dostała do wypicia "coś", co w krótkim czasie wywołało torsje i
Oluchna telefonowała do domu, by ją zabrać spod bramy domu koleżanki. Od tej pory
nie brała udziału w tych klasowych imprezach, a Ewa wraz z mężem zastanawiali się
czy mają ten dziwny fakt gdzieś zgłosić. No ale skoro Oluchna nigdy więcej nie brała
udziału w tego rodzaju spotkaniach, sprawa wygasła śmiercią  naturalną.
Zbyt dużo czasu wolnego Oluchna nie miała, bowiem chodziła na poza lekcyjne kursy
niemieckiego i na lekcje rysunków. Nie była jeszcze zdecydowana czy ma  startować
na ASP czy na filologię angielską albo na lingwistykę stosowaną.
Perspektywa studiów na ASP najmniej się podobała rodzicom Oli, bo nie da się ukryć,
że Oluchna nie była wybitnie  utalentowana, ale Ewa uważała, że jak na współczesne
wypociny malarzy to "dzieła" Oluchny prezentowały się chyba dobrze, przynajmniej
bez trudu można było rozpoznać co jest namalowane a i kolory nie powodowały
nagłego szczękościsku ani  ślepoty. Co do pozostałych kierunków to nie miała żadnych
zastrzeżeń. Jej zdaniem kobieta powinna mieć taki zawód, by mogła go wykonywać
bez problemu na pół etatu, lub nie wychodząc z domu, gdy już zostanie matką.
Tego wieczoru Ewa postanowiła porozmawiac z córką poważnie- nie ma co chować
głowy w piasek, trzeba się z problemem zmierzyć.
Była bardzo ciekawa, gdzie to Oluchna  poznała Sławka - okazało się, że był on kuzynem
jednej z kursantek języka niemieckiego, który przyszedł do niej, by ta napisała mu
pracę domową z niemieckiego. Bo tak naprawdę to Sławek rozumiał tylko kilka słów
z tego języka, głównie tych poznanych z seriali filmowych.
Oluchna nagle poczuła powołanie do nauczania - zaczęła z takim zapałem przekonywać
Sławka o tym, jaki ten jężyk jest  prosty do nauczenia się, że ten poprosił, by Ola mu
pomagała w zgłębianiu jego tajemnic. Przy okazji zaprosił Oluchnę by obejrzała go
w akcji. Po każdym trafieniu do kosza  odwracał się do niej i wykrzykiwał- "dla ciebie"!.
Pomaganie  Sławkowi w niemieckim polegało głównie na odrabianiu za niego prac
domowych a geniusz koszykówki robił błędy nawet w przepisywaniu do zeszytu tego,
co mu napisała Ola.
Miał za to wyrazne zacięcie do zgłębiania anatomii ciała kobiety. Ola, która została
w domu dobrze wyszkolona w dziedzinie antykoncepcji, udała się do ginekologa, który
zapisał jej odpowiednie tabletki, oraz antykoncepję miejscową, tłumacząc, że teraz,
w dobie tylu zakażeń, jest to ochrona jej zdrowia oraz poradził, by nie mówiła nic
chłopakowi o tym, że bierze tabletki.
Słuchając tego wszystkiego Ewa pogratulowała sama sobie, że dostatecznie wcześnie
uświadomiła córkę i że nauka nie poszła w las. Poza tym czuła wewnętrzną potrzebę by
podziękować owemu lekarzowi za rady udzielone córce.
Ewa poprosiła córkę, by zaprosiła Sławka na któryś wieczór, zjedzą razem kolację, bo
skoro Oluchna taka zakochana, to przecież trzeba poznać obiekt uczuć córki.
A tymczasem niech Ola pilnie się uczy i niech zda tę maturę, przecież szkoda zmarnować
te cztery lata nauki w liceum.
Co do dalszej kariery, to przecież wiadomo, że najwcześniej są egzaminy na ASP, więc
niech próbuje. A co dalej to się zobaczy.
I oto nadszedł ten wielki moment - po popołudniowym treningu geniusz koszykówki miał
przyjść do Oluchny i jej rodziców na kolację.
Ola pomagała mamie w szykowaniu, pouczając ją, że Sławek dużo je, więc trzeba jeszcze
dołożyć  wędlin i sera a poza tym to ona własnoręcznie zrobi dla niego omlet z groszkiem.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, mąż Ewy wraz z córką poszedł powitać gościa.
Na progu stał wyraznie nieświeży dryblas , w sportowym dresie, z worem przewieszonym
na lewym ramieniu i prawą ręką wyciągniętą do powitania.
Mąż Ewy odsunął się nieco w tył i zaprosił, by gość wszedł, a nie witał się przez próg.
Młodzian lekko pochylając głowę wszedł do przedpokoju, chwycił krzepko zwisającą rękę
pana domu, potrząsnął nią energicznie i powiedział - " Sławek jestem" a potem puścił
dłoń  Wojtka, przyciągnął do siebie Oluchnę i pocałował w czubek  głowy.
Oluchna  wzięła od niego  wór, odwiesiła na wieszak i pociągnęła młodziana do pokoju
mówiąc- "chodz, poznasz moją mamę".
Ewa , gdy tylko Sławek wszedł do pokoju zrobiła minę jakby ją bolały wszystkie zęby,
bowiem wraz ze Sławkiem do pokoju wkroczył  niemiły , intensywny zapach potu.
Oluchno, może pan Sławek chciałby się nieco odświeżyć, skoro jest po treningu,
zaprowadz pana do łazienki, zaraz dam świeży ręcznik. I tonę dezodorantu, dodała
w myślach.
Eeee, nie trzeba, po co tyle kłopotu, zaprotestował Sławek. Ale zaraz został pociągnięty
przez Olę do łazienki.
Oprócz ręcznika kąpielowego Ola  dała mu również ojcowski, nieco rozciągnięty T-shirt.
c.d.n.