sobota, 5 marca 2022

Ryzykantka - 36

 "Chmura  gradowa" wisiała  nad Welą i Pawłem niemal całe  3 dni. Rozmawiali tylko "służbowo" i to tylko przy rodzinie. A rodzina udawała, że  niczego nie  dostrzega. 

Piątkowego popołudnia zatelefonowała do Ewy  była teściowa z wiadomością, że  Julian chciałby się  z nią  zobaczyć. A on co? sparaliżowany i nie może  sam zatelefonować?- spytała niezbyt uprzejmie, bo nigdy  za swoją teściową nie  przepadała. Jeśli ma  do mnie jakąś  sprawę to może zatelefonować lub tu przyjść i powiedzieć. Niech się nie boi, nie pobiję  go. Byłą teściową wyraźnie  przytkało i tylko powiedziała- przekażę mu to i wyłączyła się. Oczywiście Ewa od  razu powiedziała Robertowi z kim tak mało uprzejmie rozmawiała.

W pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. Oooo, to pewnie  Koczkodan, stwierdziła Ewa. Robert  mrugnął do niej i  powiedział- to ja mu otworzę drzwi, jeszcze go nie  widziałem w naturze. A ty  kochanie  posiedź w  salonie, przyprowadzę go  do  ciebie. W chwilę później usłyszała, że Robert otworzył drzwi i spytał : a pan w jakiej sprawie?  Bo my na nic  nie  reflektujemy, wszystko w domu  mamy. Koczkodan odchrząknął i powiedział - ja przyszedłem do pani Ewy. Taak? Robert udał wielce  zdziwionego- nic mi żona  nie mówiła, że ktoś ma  do nas przyjść. No ale  skoro jest pan umówiony, to proszę- prosto i  na lewo. Nie da się ukryć, że Koczkodan do wysokich  raczej nie  należał, Robert przewyższał go o głowę i choć był bardzo szczupły, to jednak  znacznie  mocniej  zbudowany.

Koczkodan  nerwowo obejrzał się  za siebie, a Robert powiedział- proszę, proszę, żona jest w  salonie.

Koczkodan wszedł mówiąc - cześć Ewa, mam do ciebie  sprawę. Taaak? dzień dobry, a jaka to sprawa? Prosiłem cię kiedyś bym mógł zostawić w twojej piwnicy jedno pudło, bo wtedy nie  miałem  gdzie  go zostawić. Masz je  jeszcze? Ewa  wzruszyła  ramionami - szczerze mówiąc  to nie pamiętam byś cokolwiek u mnie  w piwnicy  zostawiał. Może  zostawiłeś je u którejś  ze swoich  koleżanek, bo ja sobie  nie kojarzę byś zostawiał jakieś pudło w mojej piwnicy. No to daj mi klucze a ja pojadę i zobaczę- stwierdził Koczkodan. Co powiedziałeś? Ja mam ci dać klucze od mego mieszkania i mojej piwnicy? Czy cię  aby lekuchno nie  porąbało?  No nie musisz  dawać od  mieszkania, tylko od  piwnicy- tłumaczył Koczkodan. Ale ja tu nie mam  kluczy od tamtej  piwnicy, są w tamtym mieszkaniu. Musiałabym tam pojechać  z tobą, a nie bardzo mi się  chce. 

No to ja cię  mogę zawieźć - stwierdził Koczkodan. O nie, nie mam na tyle  zaufania do ciebie  jako kierowcy by wsiąść do samochodu, który ty  prowadzisz.  Kochanie moje- zwróciła się do Roberta- czy mógłbyś mnie teraz podwieźć z moim byłym  mężem do mojego drugiego mieszkania?

Ach oczywiście kochanie, nie ma problemu. Chcesz teraz pojechać? Tak, choć jestem pewna, że tam  żadnego pudła raczej nie ma.  No to ja w takim razie wyprowadzę  samochód - i Robert wyszedł z salonu.

Nie wiedziałem, że wyszłaś  już za mąż. A sądzisz Julianie, że powinieneś o tym  wiedzieć? Mamusia  ci nie doniosła, że wyszłam  za mąż? Przecież wiedziała, że się rozwiedliśmy, więc fakt, że sobie  na nowo ułożyłam życie nie powinien jej  dziwić.  Twoja mamusia  regularnie  nas tu podgląda, to jej hobby ostatnio. 

No to chodź, sieroto. Po drodze wyciągnęła z wiszącej małej  szafki w przedpokoju  klucze od tamtego mieszkania. Podjedziemy tam. Przed domem czekał w  swojej eleganckiej "bryce" Robert- jego Alfa Romeo było elegancko wyczyszczone i lśniło- zasługa Pawła, który dbał o wygląd obu samochodów. Ewa  wskoczyła w przedpokoju w półszpilki, przepuściła przodem Koczkodana mówiąc- usiądź z tyłu. Robert  szarmancko wyskoczył z  samochodu i z zewnątrz otworzył jej  drzwi z przodu, podtrzymując ją  gdy się  sadowiła na  fotelu.

Pracujesz gdzieś? - zapytał Koczkodan. Oczywiście, że pracuję gdzieś - odpowiedziała. Projektujesz nadal? - oczywiście, robię to co lubię. Dziwne, że o to pytasz. Pytam z grzeczności - stwierdził Koczkodan.  No to daruj sobie tę grzeczność, nie wysilaj się. Resztę  drogi przebyli w milczeniu. Nawet było  miejsce  w uliczce. Robert pomógł jej wysiąść i powiedział, że on sam pójdzie  po klucze od piwnicy, niech oni zaczekają na klatce  schodowej.  Macie  ładny  samochód- stwierdził Julian. To męża samochód,  ja mam drugi, suzuki.

Gdy stanęli pod drzwiami piwnicy  Koczkodan  stwierdził - ooo, wasze piwnice  są dużo lepsze od  tych, które są w blokach na mojej części osiedla. U mnie są drzwi z cieniutkich deseczek. Tu też, tylko wiele osób, a w tym i ja zainstalowało sobie  drzwi z prawdziwego zdarzenia. 

Robert otworzył box piwniczny, a Ewa  powiedziała - wejdź i szukaj, wszystkie  pudła są opisane przez  mojego ojca. Po dwudziestu minutach przekładania  pudeł i odczytywania etykiet Koczkodan trafił na pudło z napisem "CUDZE" i nie było nic wyszczególnione. No to pewnie to jest to twoje  pudło- jak widzisz  nie jest tu nic wyszczególnione, więc na pewno to pudło jest twoje. Weź je sobie , w domu sobie  przejrzysz  co tam masz. Jak widzisz  wszystkie inne mają dokładny opis co tam jest- czytałeś każdą z etykiet. Weź,  nie mam zamiaru sterczeć tu aż  sobie przejrzysz. Bierz i wychodź. Koczkodan wziął pudło, Robert zamknął starannie piwnicę na  dwa zamki i wyszli- Ewa i Koczkodan z budynku, a Robert wpadł do mieszkania odłożyć klucz od piwnicy.

Gdy stali pod klatką Koczkodan  zapytał- a twój mąż też  z branży? Z branży, ale nie mojej. Macie  dzieci? Tak, mamy syna. Mamusia  ci nie powiedziała? No popatrz, stale  sterczy  w oknie ilekroć jesteśmy w ogródku. Powiedziała mi tylko, że się przestała przyjaźnić z twoją mamą. No i całe szczęście- stwierdziła Ewa. Moja mama od razu odmłodniała od tego czasu.

Wiesz- stałaś się  zgryźliwa. Co ty powiesz? Ale bardzo mi  z tym dobrze,  nie  zamierzam się  zmieniać. Mój mąż lubi zgryźliwe. 

Gdy już byli blisko domu Ewa poprosiła Roberta, by stanął 20 metrów  za ich domem, bo tam jest przejście do  domu matki Koczkodana. Robert tam stanął, wysiadł  z samochodu, otworzył bagażnik i podał Koczkodanowi pudło. Tymczasem Ewa  wysiadła i poszła otworzyć  bramę by Robert mógł wjechać. Poczekała aż wjedzie i potem starannie  zamknęła i zaczekała na Roberta, który był uśmiechnięty od ucha do ucha.  Obejmując Ewę powiedział- góra  lodowa przy tobie była dziś okazem ciepła.  Wiem, ale tak na mnie  działa ten  facet. Powiedział, że jestem  zgryźliwa, więc powiedziałam, że ty takie  lubisz. No prędko się tu  nie pokaże i o to szło. 

W domu Robert opowiedział  mamci jak lodowato Ewa  potraktowała Koczkodana, a tata, który też tego słuchał stwierdził - i bardzo dobrze,  na nic lepszego ten Koczkodan  nie zasłużył. Nigdy tego  chłopaka  ani jego matki  nie lubiłem. Nie wiem, co tak  Kruszynkę do niej  ciągnęło. 

Ja wiem- stwierdziła Ewa- to było  powieścidło dla  grzecznych  panienek "Ania z  Zielonego Wzgórza".  Nigdy tego  nie przeczytałam do końca,  a one  we dwie wymyśliły  sobie, że ja  będę coś jak  ta Ania, Koczkodan  zaś Gilbertem.  Jestem jeszcze  w stanie  zrozumieć, że jako dość  młoda nastolatka jedna i druga czytała tę książkę z wypiekami  na twarzy, ale żeby dorosłe kobiety, które przeszły II wojnę światową, tułaczkę i ten ciężki stan po wojnie wciąż były maniaczkami  "Ani" to już tego pojąć nie  mogę. Mało tego - nie  mogę pojąć sama siebie,  że dałam się w to wciągnąć i dopuściłam tego debila  do siebie a do tego tkwiłam w  tym tyle  lat. Sama do siebie mam  żal o to, że nie  ruszyłam  wcześniej sama mózgiem.  A gdy już dojrzałam do rozwodu , to do dziś nie pojmuję dlaczego  czułam się winna, skoro to on  się łajdaczył a nie  ja. To pewnie  skutek  wychowania  mnie w tak zwanej bojaźni bożej i czczeniu rodziców.  

Mamcia siedziała skulona w fotelu i zrobiła się jeszcze  mniejsza, tata powtarzał cichutko: pas,  Ewuniu, pas, to już minęło. Robert stał w oknie, obrócony do pokoju tyłem, ale  nie wytrzymał, podszedł do Ewy i mocno ją objął mówiąc - Kochanie  moje, to już przeszłość. Po latach niemal wszyscy nie  bardzo możemy zrozumieć to co  zrobiliśmy w młodości. Ale już jest dobrze, jesteśmy razem i zawsze  razem będziemy.

W tym momencie w drzwiach  salonu stanęli objęci Paweł i Wela.Obrzuciwszy  spojrzeniem wszystkich chcieli się  wycofać, ale Ewa  powiedziała- nie wychodźcie, nic się  właściwie  nie stało, to tylko zmory przeszłości z mego życiorysu na  chwilę nas dopadły. Przepraszam  Was  wszystkich, ale  gdy coś latami  w sobie tłumimy to w pewnej  chwili następuje  wybuch, jak w  wulkanie. Oprzytomniałam gdy mnie przytulił Robert - jest  miłością mego życia, moim  szczęściem, kołem ratunkowym w  chwilach  zwątpienia, tym co mnie utrzymuje  w pionie i pozwala  mi  wierzyć, że jeszcze nie  zwariowałam. Przepraszam cię mamo, za te  wszystkie  gorzkie  słowa, ale być może za mało o tym wcześniej rozmawiałyśmy, a ty wciąż patrzyłaś na mnie oczami błądzącymi jednocześnie po stronach tej  powieści.

Ewuniu, osobiście  zaniosłem te  wszystkie tomy do biblioteki, już ich nawet w domu  nie ma- powiedział ojciec. I Kruszynka  już się nie spotyka  z matką Koczkodana. Może powinienem przeprosić wszystkie  koczkodany, bo porównanie Juliana do nich jest dla  nich ujmą.

No to może my z Pawłem  zrobimy teraz  dla wszystkich kawę i zjemy drugą część tortu lodowego?- zaproponowała Wela. Ewa skinęła  głową- tak  dziecino,  zróbcie  kawę, a mnie dosyp łyżeczkę czekolady, jeśli jeszcze jest, a jeśli nie to wrzuć do mego kubka kostkę  czekolady. Do mego też - poprosił Robert.

Ewa z Robertem siedzieli wciśnięci w jeden fotel - Robert obejmował ją, gładził jej  włosy i obcałowywał jej rękę. Paweł dosunął do ich  fotela mały stolik i na  nim ustawił kawę i  lody. Temat Koczkodana, Ani z  Zielonego Wzgórza został zamknięty.

Ewa skorzystała z okazji, żeby podziękować  swemu tacie  za to, że zrobił taki klar w piwnicy, że teraz to przynajmniej  bez problemu  można  wszystko znaleźć bez otwierania wielu  pudeł. Tata też  nie pamiętał co było w pudle  z napisem  "cudze". Wiem tylko, że powiedziałaś mi wtedy, że to nie  twoje, więc napisałem cudze i  zakleiłem je. Wiesz Ewuniu - a może kiedyś tam z tobą pojadę i przejrzymy, czy nie  przewieźć niektórych  pudeł tutaj.  Masz rację tato. Paweł, mam tam w piwnicy jeszcze jedną  szafę, nowiutką, jasną,  pasującą do  mebli w  waszym pokoju dziennym- może ją chcecie? Pomyślcie   jeszcze nad domeblowaniem waszego pięterka. Tam w piwnicy jest nawet i kulman, który powinnam tu przywieźć do  piwnicy. Możemy zamówić  sobie taksówkę  bagażową i wszystko za jednym  zamachem przewieźć. O tak, te  taksówki bagażowe to świetny wynalazek - stwierdził Paweł- coś o tym  wiem! No więc sobie  spokojnie pomyślcie co byście  chcieli jeszcze  mieć z mebli i albo to będzie w piwnicy lub w tamtym mieszkaniu to przewieziemy to, albo dokupimy. Myślę, że trzeba wam dokupić  szafek do  waszej łazienki. Ja wiem, że Pawłowi to wystarczy jedna półka, no  ale Wela chyba jednak potrzebuje  więcej powierzchni. Ostatnio odkryłam, że świetnie się spisują zamiast szufladek przezroczyste zamykane  pudełka, stojące na półce. Na ogół są w trzech rozmiarach i fajnie  na półce wyglądają- jest    kolorowo i od razu wiesz do którego pudełka sięgnąć, bez  szukania  w szufladkach.

A w ogóle, moja  kochana, musimy  się wybrać razem w którąś sobotę na wycieczkę po sklepach. Was też  możemy zabrać- powiedziała do Roberta i Pawła. Kilka nowych  koszul by się przydało i nowych  spodni. Wela, przejrzyj bieliznę Pawła, bo faceci noszą swe ulubione  podkoszulki i gatki tak długo, dopóki im  same z grzbietu lub tyłka nie  spadną. Tylko spisz rozmiar z metki, bo oni nigdy  nie wiedzą  jaki rozmiar noszą. Ani jeden  ani drugi tego nie wie - to chyba  dziedziczne. 

                                                                          c.d.n.