"Chmura gradowa" wisiała nad Welą i Pawłem niemal całe 3 dni. Rozmawiali tylko "służbowo" i to tylko przy rodzinie. A rodzina udawała, że niczego nie dostrzega.
Piątkowego popołudnia zatelefonowała do Ewy była teściowa z wiadomością, że Julian chciałby się z nią zobaczyć. A on co? sparaliżowany i nie może sam zatelefonować?- spytała niezbyt uprzejmie, bo nigdy za swoją teściową nie przepadała. Jeśli ma do mnie jakąś sprawę to może zatelefonować lub tu przyjść i powiedzieć. Niech się nie boi, nie pobiję go. Byłą teściową wyraźnie przytkało i tylko powiedziała- przekażę mu to i wyłączyła się. Oczywiście Ewa od razu powiedziała Robertowi z kim tak mało uprzejmie rozmawiała.
W pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. Oooo, to pewnie Koczkodan, stwierdziła Ewa. Robert mrugnął do niej i powiedział- to ja mu otworzę drzwi, jeszcze go nie widziałem w naturze. A ty kochanie posiedź w salonie, przyprowadzę go do ciebie. W chwilę później usłyszała, że Robert otworzył drzwi i spytał : a pan w jakiej sprawie? Bo my na nic nie reflektujemy, wszystko w domu mamy. Koczkodan odchrząknął i powiedział - ja przyszedłem do pani Ewy. Taak? Robert udał wielce zdziwionego- nic mi żona nie mówiła, że ktoś ma do nas przyjść. No ale skoro jest pan umówiony, to proszę- prosto i na lewo. Nie da się ukryć, że Koczkodan do wysokich raczej nie należał, Robert przewyższał go o głowę i choć był bardzo szczupły, to jednak znacznie mocniej zbudowany.
Koczkodan nerwowo obejrzał się za siebie, a Robert powiedział- proszę, proszę, żona jest w salonie.
Koczkodan wszedł mówiąc - cześć Ewa, mam do ciebie sprawę. Taaak? dzień dobry, a jaka to sprawa? Prosiłem cię kiedyś bym mógł zostawić w twojej piwnicy jedno pudło, bo wtedy nie miałem gdzie go zostawić. Masz je jeszcze? Ewa wzruszyła ramionami - szczerze mówiąc to nie pamiętam byś cokolwiek u mnie w piwnicy zostawiał. Może zostawiłeś je u którejś ze swoich koleżanek, bo ja sobie nie kojarzę byś zostawiał jakieś pudło w mojej piwnicy. No to daj mi klucze a ja pojadę i zobaczę- stwierdził Koczkodan. Co powiedziałeś? Ja mam ci dać klucze od mego mieszkania i mojej piwnicy? Czy cię aby lekuchno nie porąbało? No nie musisz dawać od mieszkania, tylko od piwnicy- tłumaczył Koczkodan. Ale ja tu nie mam kluczy od tamtej piwnicy, są w tamtym mieszkaniu. Musiałabym tam pojechać z tobą, a nie bardzo mi się chce.
No to ja cię mogę zawieźć - stwierdził Koczkodan. O nie, nie mam na tyle zaufania do ciebie jako kierowcy by wsiąść do samochodu, który ty prowadzisz. Kochanie moje- zwróciła się do Roberta- czy mógłbyś mnie teraz podwieźć z moim byłym mężem do mojego drugiego mieszkania?
Ach oczywiście kochanie, nie ma problemu. Chcesz teraz pojechać? Tak, choć jestem pewna, że tam żadnego pudła raczej nie ma. No to ja w takim razie wyprowadzę samochód - i Robert wyszedł z salonu.
Nie wiedziałem, że wyszłaś już za mąż. A sądzisz Julianie, że powinieneś o tym wiedzieć? Mamusia ci nie doniosła, że wyszłam za mąż? Przecież wiedziała, że się rozwiedliśmy, więc fakt, że sobie na nowo ułożyłam życie nie powinien jej dziwić. Twoja mamusia regularnie nas tu podgląda, to jej hobby ostatnio.
No to chodź, sieroto. Po drodze wyciągnęła z wiszącej małej szafki w przedpokoju klucze od tamtego mieszkania. Podjedziemy tam. Przed domem czekał w swojej eleganckiej "bryce" Robert- jego Alfa Romeo było elegancko wyczyszczone i lśniło- zasługa Pawła, który dbał o wygląd obu samochodów. Ewa wskoczyła w przedpokoju w półszpilki, przepuściła przodem Koczkodana mówiąc- usiądź z tyłu. Robert szarmancko wyskoczył z samochodu i z zewnątrz otworzył jej drzwi z przodu, podtrzymując ją gdy się sadowiła na fotelu.
Pracujesz gdzieś? - zapytał Koczkodan. Oczywiście, że pracuję gdzieś - odpowiedziała. Projektujesz nadal? - oczywiście, robię to co lubię. Dziwne, że o to pytasz. Pytam z grzeczności - stwierdził Koczkodan. No to daruj sobie tę grzeczność, nie wysilaj się. Resztę drogi przebyli w milczeniu. Nawet było miejsce w uliczce. Robert pomógł jej wysiąść i powiedział, że on sam pójdzie po klucze od piwnicy, niech oni zaczekają na klatce schodowej. Macie ładny samochód- stwierdził Julian. To męża samochód, ja mam drugi, suzuki.
Gdy stanęli pod drzwiami piwnicy Koczkodan stwierdził - ooo, wasze piwnice są dużo lepsze od tych, które są w blokach na mojej części osiedla. U mnie są drzwi z cieniutkich deseczek. Tu też, tylko wiele osób, a w tym i ja zainstalowało sobie drzwi z prawdziwego zdarzenia.
Robert otworzył box piwniczny, a Ewa powiedziała - wejdź i szukaj, wszystkie pudła są opisane przez mojego ojca. Po dwudziestu minutach przekładania pudeł i odczytywania etykiet Koczkodan trafił na pudło z napisem "CUDZE" i nie było nic wyszczególnione. No to pewnie to jest to twoje pudło- jak widzisz nie jest tu nic wyszczególnione, więc na pewno to pudło jest twoje. Weź je sobie , w domu sobie przejrzysz co tam masz. Jak widzisz wszystkie inne mają dokładny opis co tam jest- czytałeś każdą z etykiet. Weź, nie mam zamiaru sterczeć tu aż sobie przejrzysz. Bierz i wychodź. Koczkodan wziął pudło, Robert zamknął starannie piwnicę na dwa zamki i wyszli- Ewa i Koczkodan z budynku, a Robert wpadł do mieszkania odłożyć klucz od piwnicy.
Gdy stali pod klatką Koczkodan zapytał- a twój mąż też z branży? Z branży, ale nie mojej. Macie dzieci? Tak, mamy syna. Mamusia ci nie powiedziała? No popatrz, stale sterczy w oknie ilekroć jesteśmy w ogródku. Powiedziała mi tylko, że się przestała przyjaźnić z twoją mamą. No i całe szczęście- stwierdziła Ewa. Moja mama od razu odmłodniała od tego czasu.
Wiesz- stałaś się zgryźliwa. Co ty powiesz? Ale bardzo mi z tym dobrze, nie zamierzam się zmieniać. Mój mąż lubi zgryźliwe.
Gdy już byli blisko domu Ewa poprosiła Roberta, by stanął 20 metrów za ich domem, bo tam jest przejście do domu matki Koczkodana. Robert tam stanął, wysiadł z samochodu, otworzył bagażnik i podał Koczkodanowi pudło. Tymczasem Ewa wysiadła i poszła otworzyć bramę by Robert mógł wjechać. Poczekała aż wjedzie i potem starannie zamknęła i zaczekała na Roberta, który był uśmiechnięty od ucha do ucha. Obejmując Ewę powiedział- góra lodowa przy tobie była dziś okazem ciepła. Wiem, ale tak na mnie działa ten facet. Powiedział, że jestem zgryźliwa, więc powiedziałam, że ty takie lubisz. No prędko się tu nie pokaże i o to szło.
W domu Robert opowiedział mamci jak lodowato Ewa potraktowała Koczkodana, a tata, który też tego słuchał stwierdził - i bardzo dobrze, na nic lepszego ten Koczkodan nie zasłużył. Nigdy tego chłopaka ani jego matki nie lubiłem. Nie wiem, co tak Kruszynkę do niej ciągnęło.
Ja wiem- stwierdziła Ewa- to było powieścidło dla grzecznych panienek "Ania z Zielonego Wzgórza". Nigdy tego nie przeczytałam do końca, a one we dwie wymyśliły sobie, że ja będę coś jak ta Ania, Koczkodan zaś Gilbertem. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że jako dość młoda nastolatka jedna i druga czytała tę książkę z wypiekami na twarzy, ale żeby dorosłe kobiety, które przeszły II wojnę światową, tułaczkę i ten ciężki stan po wojnie wciąż były maniaczkami "Ani" to już tego pojąć nie mogę. Mało tego - nie mogę pojąć sama siebie, że dałam się w to wciągnąć i dopuściłam tego debila do siebie a do tego tkwiłam w tym tyle lat. Sama do siebie mam żal o to, że nie ruszyłam wcześniej sama mózgiem. A gdy już dojrzałam do rozwodu , to do dziś nie pojmuję dlaczego czułam się winna, skoro to on się łajdaczył a nie ja. To pewnie skutek wychowania mnie w tak zwanej bojaźni bożej i czczeniu rodziców.
Mamcia siedziała skulona w fotelu i zrobiła się jeszcze mniejsza, tata powtarzał cichutko: pas, Ewuniu, pas, to już minęło. Robert stał w oknie, obrócony do pokoju tyłem, ale nie wytrzymał, podszedł do Ewy i mocno ją objął mówiąc - Kochanie moje, to już przeszłość. Po latach niemal wszyscy nie bardzo możemy zrozumieć to co zrobiliśmy w młodości. Ale już jest dobrze, jesteśmy razem i zawsze razem będziemy.
W tym momencie w drzwiach salonu stanęli objęci Paweł i Wela.Obrzuciwszy spojrzeniem wszystkich chcieli się wycofać, ale Ewa powiedziała- nie wychodźcie, nic się właściwie nie stało, to tylko zmory przeszłości z mego życiorysu na chwilę nas dopadły. Przepraszam Was wszystkich, ale gdy coś latami w sobie tłumimy to w pewnej chwili następuje wybuch, jak w wulkanie. Oprzytomniałam gdy mnie przytulił Robert - jest miłością mego życia, moim szczęściem, kołem ratunkowym w chwilach zwątpienia, tym co mnie utrzymuje w pionie i pozwala mi wierzyć, że jeszcze nie zwariowałam. Przepraszam cię mamo, za te wszystkie gorzkie słowa, ale być może za mało o tym wcześniej rozmawiałyśmy, a ty wciąż patrzyłaś na mnie oczami błądzącymi jednocześnie po stronach tej powieści.
Ewuniu, osobiście zaniosłem te wszystkie tomy do biblioteki, już ich nawet w domu nie ma- powiedział ojciec. I Kruszynka już się nie spotyka z matką Koczkodana. Może powinienem przeprosić wszystkie koczkodany, bo porównanie Juliana do nich jest dla nich ujmą.
No to może my z Pawłem zrobimy teraz dla wszystkich kawę i zjemy drugą część tortu lodowego?- zaproponowała Wela. Ewa skinęła głową- tak dziecino, zróbcie kawę, a mnie dosyp łyżeczkę czekolady, jeśli jeszcze jest, a jeśli nie to wrzuć do mego kubka kostkę czekolady. Do mego też - poprosił Robert.
Ewa z Robertem siedzieli wciśnięci w jeden fotel - Robert obejmował ją, gładził jej włosy i obcałowywał jej rękę. Paweł dosunął do ich fotela mały stolik i na nim ustawił kawę i lody. Temat Koczkodana, Ani z Zielonego Wzgórza został zamknięty.
Ewa skorzystała z okazji, żeby podziękować swemu tacie za to, że zrobił taki klar w piwnicy, że teraz to przynajmniej bez problemu można wszystko znaleźć bez otwierania wielu pudeł. Tata też nie pamiętał co było w pudle z napisem "cudze". Wiem tylko, że powiedziałaś mi wtedy, że to nie twoje, więc napisałem cudze i zakleiłem je. Wiesz Ewuniu - a może kiedyś tam z tobą pojadę i przejrzymy, czy nie przewieźć niektórych pudeł tutaj. Masz rację tato. Paweł, mam tam w piwnicy jeszcze jedną szafę, nowiutką, jasną, pasującą do mebli w waszym pokoju dziennym- może ją chcecie? Pomyślcie jeszcze nad domeblowaniem waszego pięterka. Tam w piwnicy jest nawet i kulman, który powinnam tu przywieźć do piwnicy. Możemy zamówić sobie taksówkę bagażową i wszystko za jednym zamachem przewieźć. O tak, te taksówki bagażowe to świetny wynalazek - stwierdził Paweł- coś o tym wiem! No więc sobie spokojnie pomyślcie co byście chcieli jeszcze mieć z mebli i albo to będzie w piwnicy lub w tamtym mieszkaniu to przewieziemy to, albo dokupimy. Myślę, że trzeba wam dokupić szafek do waszej łazienki. Ja wiem, że Pawłowi to wystarczy jedna półka, no ale Wela chyba jednak potrzebuje więcej powierzchni. Ostatnio odkryłam, że świetnie się spisują zamiast szufladek przezroczyste zamykane pudełka, stojące na półce. Na ogół są w trzech rozmiarach i fajnie na półce wyglądają- jest kolorowo i od razu wiesz do którego pudełka sięgnąć, bez szukania w szufladkach.
A w ogóle, moja kochana, musimy się wybrać razem w którąś sobotę na wycieczkę po sklepach. Was też możemy zabrać- powiedziała do Roberta i Pawła. Kilka nowych koszul by się przydało i nowych spodni. Wela, przejrzyj bieliznę Pawła, bo faceci noszą swe ulubione podkoszulki i gatki tak długo, dopóki im same z grzbietu lub tyłka nie spadną. Tylko spisz rozmiar z metki, bo oni nigdy nie wiedzą jaki rozmiar noszą. Ani jeden ani drugi tego nie wie - to chyba dziedziczne.
c.d.n.