wtorek, 13 czerwca 2023

Lek na wszystko? -136

 Przed wyjazdem do Niemiec Teresa zrobiła  dla  Alka specjalny kalendarz. Na  każdy dzień ich nieobecności przypadał inny zwierzak, im było bliżej powrotu rodziców tym zwierzę było mniejsze, na dzień powrotu wybrała  fotkę  wiewiórki.

Stuttgart podobał  się Teresie. W 83 roku nowej ery w tym  miejscu została założona przez Rzymian osada. Podobał  się ten teren Rzymianom, bowiem klimat był łagodny a ziemia urodzajna. Do dziś w granicach  miasta znajdują się....winnice. Podczas II wojny światowej od 1940 roku do 19.IV.45r. miasto przeżyło 53 naloty i było ogromnie  zniszczone, ale- jak mówiła Teresa do męża- sami chcieli, więc mi ich  nie żal. 

Podobał się Teresie Schlossplatz  z największym  pałacem Neues Schloss, który został wzorowany na Pałacu Wersalskim.  Zwiedzanie pałacu jest co prawda ograniczone, bowiem urzędują tam przedstawiciele  rządowych instytucji,  ale wcale ten fakt  nie  zmartwił Teresy. Z przyjemnością  natomiast  zwiedziła   dwa  samochodowe Muzea -  Mercedesa  i Porsche  i obejrzała 160 pojazdów.  Obejrzała również Chiński Ogród, nieduży , ale z ładnymi chińskimi zabudowaniami, mostkami i jeszcze  bez  wspaniałej  roślinności z uwagi na porę  roku.  W Stuttgarcie co roku odbywa  się festiwal wina Weindorf. Wjechała też na  wieżę telewizyjną, która jest pierwszą na świecie  wieżą wybudowaną z żelbetu.  Na  szczycie wieży jest restauracja a ceny bardzo "wysokogórskie", jako że  wieża ma  wysokość 216,6m ale widoki , jak stwierdziła Teresa- warte grzechu. Na tej wieży była aż dwa razy - raz sama a potem razem z Kazikiem i owym Hansem i tym razem zjedli tam "lekką kolację za  ciężkie pieniądze". Jedzenie  było  bardzo smaczne a ponadto  b. ładnie podane, a nocny Stuttgart też  się Teresie podobał. Hans nieco operował angielskim, więc  jakoś się udało Teresie zamienić z nim kilka zdań. 

Na drugą w mieście  wieżę widokową nie poszła, bowiem wymagało to pieszej wycieczki po dziwnych  wiszących  schodach pnących  się  spiralnie  w górę. Obejrzała te schody na folderze i powiedziała - jeszcze  długo nie,  a potem  wcale. Ja tu przyjechałam odpocząć a nie męczyć  się.  Codziennie pisała sms-y  do obu dziadków i raz rozmawiała z tatą i Alkiem. Jak się potem dowiedziała, to po zakończeniu rozmowy Alek cmoknął komórkę, żeby całusek do mamy i taty poleciał.

Przed odlotem Kazik powiedział - jeżeli się przeprowadzimy to właśnie do Stuttgartu.  Jest  tu dla  mnie  dobra  praca. W przeddzień odlotu pojechali jeszcze nad Jezioro Bodeńskie i do Konstancji i była to bardzo ładna  wycieczka.

Tym razem na lotnisku w Warszawie czekali na nich obaj dziadkowie z Alkiem. Alek zawisnął wpierw  na  szyi taty, potem przyciągnął do siebie  głowę mamy i z dziesięć  minut przytulał oboje do siebie.

W samochodzie doniósł, że codziennie był grzeczny, że się ani razu nie wywalił na rowerku, że ciocia Ala przychodziła z Tadziem codziennie i wujek Paweł też przychodził po pracy do nich. I że winda jedna była zepsuta, a  druga dobrze jeździła, a dziś obie jeżdżą.  A dziadek Tadek spał na łóżku taty i przyniósł swoją pościel ze swojego pokoju a pościel taty przełożył na mamy stronę. A dziadek Jacek raz  spał u nich, bo dziadkowie oglądali razem mecz. Poza tym ocenił, że Tadziś jest marnym budowlańcem i jego domy zaraz  się rozsypują, bo Tadziś nie potrafi dobrze łączyć klocków Lego. Kazik od razu powiedział  dziecku, że gdy on był taki malutki jak teraz Tadziś to też niezbyt dobrze  łączył klocki ze sobą i też było sporo katastrof budowlanych. Teresa  zaśmiewała  się niemal do łez i powiedziała do taty- rośnie nam  agent 07, wszystko  zauważy, nic się przed jego okiem i uchem  nie ukryje.

W domu, gdy dziecko poszło do  swych porannych obowiązków, czyli sprawdzić, czy  wszystkie  zwierzątka  są  zdrowe, dziadkowie  nie mogli  wręcz przestać chwalić Alka, jakie  z niego rozumne i grzeczne  dziecko. Obaj też zauważyli, że kontakt obu malców dobrze im obu robi, bo Alek uczy  się, że trzeba  młodszemu pomagać, a młodszy  z wielką  chęcią  wzoruje  się na  starszym. Alina też pomału dochodzi do siebie. A gdy  szła na terapię to  odważyła  się zostawić dziecko pod opieką dziadków. I -jak powiedział  Jacek- chyba była nieco rozczarowana faktem, że mały wcale nie płakał gdy jej nie było w pobliżu. Kris jeszcze nadal  mieszka z Aliną i nawet raz  się pytał dziadków, czy  nie trzeba  im  czegoś np. kupić, lub  w czymś pomóc.  Alina raz rozmawiała  bardzo długo i poważnie z tatą i stwierdziła, że niestety nie jest  w stanie wybaczyć Krisowi tej  zdrady i czuje  do niego wręcz  wstręt, unika nawet podawania  mu ręki. I bardzo  wątpi w to, że czas  leczy wszystkie rany.  A Tadziś już  wybrał sobie  "męski wzorzec" i jest pełen uwielbienia  dla.... Pawła. A Paweł z tego powodu dumny i blady i  cały w skowronkach i powiedział Jackowi, że chętnie by Krisowi nieco zdewastował jego urodę, bo miał kretyn obok siebie piękną kobietę,  super dziecko i taką podłość im  odstawił.

Teresa  zatelefonowała  do Aliny i zapytała  się,  czemu nie przychodzi. No bo uznałam, że jesteście po podróży i pewnie  chcecie się nacieszyć dzieckiem i domem- padła odpowiedź. No to zbieraj  się do kupy i przychodź, już  się nacieszyliśmy, wypijemy w twoim towarzystwie kawę. W nagrodę dostaniesz  coś ładnego na lato. A za co ta  nagroda?- zdziwiła  się Alina. No za to, że jesteś. Nie zagaduj tylko przychodź.

Tadziś, gdy  tylko przekroczył próg  mieszkania podreptał szybciutko do obu dziadków by dać im  buziaczka, potem się zreflektował, że jeszcze jest ciocia Tesia i ten drugi, tak podobny do jego taty i też dał buziaczka, a potem razem z Alkiem poszli się bawić klockami. 

Teresa zaciągnęła Alinę do sypialni i powiedziała- rozbieraj  się, mam nadzieję, że trafiłam z rozmiarem i podała jej jednoczęściowy kostium  na  basen. Wymyśliłam, że teraz, skoro dzieci już mamy nieomal duże możemy sobie z raz  w tygodniu pojechać  na basen do Konstancina- to jeden z nielicznych, bezpiecznych pod  względem  czystości  basenów w Warszawie. Będziemy tam  sobie jeździły po południu, bo rano to są w nim  zabiegi rehabilitacyjne. Alina obejrzała kostium i powiedziała- no  chyba mnie nie   doceniłaś rozmiarowo. Załóż, a potem ponarzekasz- rozkazała  Teresa. Okazało się, że jednak rozmiar dobry, a kostiumy świetnie wymodelowały obu paniom  sylwetkę. Chodź, idziemy  się pokazać  dziadkom,  niech mają jakąś frajdę. Oni to potrafią docenić nasze  wdzięki. 

Gdy weszły do  pokoju obu dziadkom i Kazikowi oczy nieco wyszły z orbit a Kazik powiedział - nigdzie sama w tym kostiumie nie pójdziesz, bo zaraz będzie  się snuł za tobą  sznur facetów.  No sama nie pójdę, pójdę z Aliną, będziemy jeździły do Konstancina ze dwa razy w tygodniu, wieczorem.  Bo w dzień to on nie jest dostępny dla publiki. Będziecie jeździły z obstawą- powiedział Kazik. Namówię Pawła i będziemy jeździć razem z wami. Ja też mogę robić za ochroniarza - zauważył Jacek. Możemy obaj z Tadeuszem z nimi jeździć. Tiaa, w starym  piecu diabeł pali- mruknął Kazik. Wiesz przecież, że nie wyrywam cudzych żon- stwierdził Jacek. Ale  dziękuję, że doceniasz  moje możliwości w tej  dziedzinie. 

Alina i Teresa wymaszerowały  z pokoju, w którym zaległa nagle głucha  cisza. Obie postały  chwilę przed  dużym lustrem w przedpokoju i  stwierdziły, że jeszcze  całkiem dobrze  wyglądają, bo te kostiumy  wyraźnie modelują sylwetkę. Kurczę- chyba sobie sprawię jakiś gorset - wyszeptała Teresa. Od razu wyglądam po ludzku. Muszę pogadać z Sophie, żeby mi kupiła jakiś gorset. Podeślę jej swoje  zdjęcie w tym kostiumie. I jak znam życie to zaraz  się u siebie rozejrzy za czymś takim. Ona wszak po trzech ciążach. Jak chcesz to i dla ciebie  zamówię. Od razu  mi lepiej gdy widzę  się w tym kostiumie. Chyba próżne  ze mnie babsko. A myślałam,  że skoro ledwo było tę ciążę widać to mi się  figura  nie popsuła. Naiwność i to bezgraniczna! I fajnie, że Zik zazdrosny, nie będę musiała  sama ślepić wieczorem  za kierownicą. Nie lubię jeździć wieczorami, rażą  mnie  światła innych samochodów, a kawałek będziemy miały szosą, bez latarń. Będziemy jeździły na osiemnastą, żeby  dzieciaki potem ułożyć do łóżek najpóźniej o dwudziestej pierwszej. Wtedy przynajmniej  nie będą nas budziły bladym świtem.  Chłopakom też  dobrze  zrobi jak trochę popływają  z nami w basenie. A idzie  w stronę lata, to i  dzień  będzie  coraz  dłuższy.  

Wiesz, bardzo  mi się podobał Stuttgart. Klimatycznie  dużo lepszy niż Berlin lub  Warszawa.  I być może tam się osiedlimy jeśli wyemigrujemy. Byłam nad Jeziorem Bodeńskim, pięknie tam jest  a Konstancja też jest bardzo pięknym miastem. W ogóle jest kilka pięknych  miejsc na świecie w które chciałabym pojechać. I zapewne na chceniu się  skończy. Ja to  się chyba nie nadaję  za bardzo do małżeństwa i macierzyństwa. Pieprzysz głupoty - stwierdziła Alina. Nadajesz się i do małżeństwa i do macierzyństwa. Jakoś to wszystko ogarniasz i to funkcjonuje. 

Gdy was nie było rozmawiałam dość długo z twoim tatą. Niczego mi nie doradzał, niczego nie sugerował. Po prostu dał mi się spokojnie wygadać. On też  nie rozumie Krisa. Jest bardzo zdziwiony jego postępowaniem. Teraz  Kris  się stara, jest milutki i wciąż ględzi jaki jest nieszczęśliwy z tego powodu, że chcę rozwodu. I jakoś nie dociera  do niego, że on po prostu mnie  zawiódł. I bez problemu odbyło się  to podpisanie umowy i zamiana  mieszkania. Facet pod koniec  miesiąca  się wyprowadzi, znalazł sobie mieszkanie na Wilczej, dwa pokoje z kuchnią, ale metrażowo prawie takie jak tamte  trzy pokoje. A mieszkać będzie  wszak w  centrum i jak stwierdził to do pracy będzie mógł chodzić piechotą. Na  Żoliborzu  miał przed oknami zieleń, tu ma dookoła domy. Kris  usiłuje  mnie przekonać, że bardzo mnie nadal kocha, że kocha  dziecko, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. Skarżył się na ciebie, bo nie chciałaś go wysłuchać i byłaś niemiła. Pozuje na  biedne, skrzywdzone niewiniątko. 

No fakt- powiedziała Teresa-powiedziałam mu, że mnie nie obchodzi dlaczego wylądował w łóżku innej kobiety i żeby mi nie opowiadał o swym życiu intymnym, bo  zwymiotuję. I że taki ojciec jak on to żadnemu dziecku  nie jest potrzebny. I że to co ty postanowisz w żadnej mierze nie  zależy ode mnie. A tata wszystko słyszał, bo nie  zaprosiłam Krisa  do pokoju, tylko przetrzymałam go w przedpokoju. Nazwał mnie  wredną, więc  się  zgodziłam, że jestem  wredna, a każda  wredna  może sporo namieszać. No i się wyniósł. A tata potem wyszedł ze  swego pokoju i powiedział, że takiej to on mnie nie znał dotąd. Ale  chyba  nie był mną za bardzo  rozczarowany.No i Kris się pytał z którym prawnikiem  się kontaktowałaś, więc powiedziałam, że nie wiem, ale jest w Warszawie ze dwudziestu dobrych w te klocki, których on  zna i oni znają jego.

On teraz podobno dopilnowuje odnawiania tego mieszkania - w każdym razie rano wybywa  z domu i bardzo późno wraca. I wcale a wcale mnie  już nie obchodzi gdzie on jest i co robi. No i jest podobno w trakcie leczenia. Ciekawe ile zdążył zarazić.

Kazik mówił, że zawsze za Krisem ciągnęły  się stada dziewczyn, bo fakt, że ładny z niego chłopak, a do tego zawsze  szarmancki, zapraszał na kolacyjki w dobre miejsca, kupował kwiatki. Ja to nawet  sporo kwiatków od niego dostałam. Kazik tylko się śmiał. Prawdę mówiąc, to bardzo mnie  zaskoczył i zadziwił tą zdradą. A już to jak  się zachowywał w Bieszczadach to mnie  zupełnie  zadziwiło. Tak sobie  wtedy pomyślałam, że powinien pójść na jakąś terapię, bo gryzie go coś, z czym  nie może sobie poradzić. A on pewnie zaczął jakiś podbój i nie mógł go dokończyć bo go wywieźliśmy w Bieszczady -zaśmiała  się Teresa. A przed nami zgrywał nieszczęśnika, któremu kancelaria nie  chciała wypalić. Kancelaria- ładne imię dla dziewczyny.

                                                            c.d.n.