piątek, 26 lutego 2021

Wszystko jest gdzieś zapisane?

Julita siedziała w poczekalni - głowa jej odpadała z bólu, gardło bolało przy przełykaniu śliny. W przychodni powiało nowością- nad drzwiami  gabinetu lekarza zamontowano tablicę, na której wyświetlał się numerek pacjenta, który był wzywany do gabinetu. Miała numerek 20, czyli ostatni.  Siedząca obok niej starsza pani zapytała- przepraszam,  zna pani tego nowego doktora? Julita  zaprzeczyła- nie znam, nawet nie wiem, że jest jakiś nowy doktor. Podobno młodziutki- kontynuowała opowieść pacjentka. Julita westchnęła- mnie tam wszystko jedno, byle umiał receptę wypisać i nie pomylił się w  dawkowaniu. 

Ale jak taki młodziutki, to może się nie na wszystkich chorobach zna - starsza pani wyraźnie  wątpiła w zasób wiedzy młodych lekarzy. Jeśli nie będzie wiedział co jest to skieruje panią na badania a potem do specjalisty- to jest internista, stwierdziła  beznamiętnie Julita. Bo wie pani, tak mnie ciągle boli tutaj - i wskazała ręką na prawą stronę brzucha. Proszę pani, ja się na tym nie znam, pokaże pani lekarzowi i  jemu dokładnie pani opowie. Ale starsza  pani chyba cierpiała bardziej na brak towarzystwa niż na coś innego, bo zaczęła po chwili znów zagadywać Julitę - a pani taka młodziutka a już choruje? Julita wykrzywiła usta w niby uśmiechu - młodym też się zdarza chorować. Też panią boli w brzuchu? Julita pokręciła przecząco głową - gardło mnie boli. Oj to pewnie  ma pani anginę- zdiagnozowała ją kobieta i nieco odsunęła się od Julity. W pięć minut później starsza pani weszła do gabinetu - miała 19 numerek. Wyszła po 20 minutach mamrocząc- eee, co on tam wie. Dieta i badania krwi. 

Wreszcie na  świetlnej tablicy wyświetlił się numerek Julity- była ostatnią pacjentką. Weszła do gabinetu mówiąc  "dobry wieczór"- lekarz był za parawanem, sądząc po plusku wody mył ręce i  zza parawanu poprosił by usiadła. Po minucie wychodząc zza parawanu odezwał się - to jednak ty, tak podejrzewałem przeglądając karty pacjentów. Julita obejrzała się- za nią stał jej szkolny kolega, Andrzej R. Niewiele się zmienił, tylko zgubił gdzieś pyzate policzki no i nieco wyrósł.

No to proszę, co cię do mnie sprowadza? Gardło, wychrypiała Julita. Wstał, podszedł do Julity, zajrzał w gardło i leciutko zaklął - to co masz mało przypomina  zwykłe gardło- to ropne zapalenie gardła i migdałów. Masz temperaturę? Mam, nawet niezbyt wysoką, bo brałam aspirynę - to znaczy ile masz po tej aspirynie? 38,7. No ładnie. Dostaniesz zastrzyki, bo bardzo brzydko to wygląda. A teraz powiedz, co u ciebie oprócz tego stanu zapalnego.  Nic  ciekawego, właśnie skończyłam się rozwodzić z mężem. I zostałaś z dzieckiem? Nie mam dzieci, nie wpadłam na taki pomysł. A ty masz dzieci? Mam, córkę i dwie żony - byłą i obecną, tylko nie wiem jak długo obecna ze mną pobędzie. Była sobie wywalczyła takie alimenty jakbym był co najmniej ordynatorem chirurgii. Przed południem jestem w szpitalu, po południu w przychodni. Byłej zostawiłem mieszkanie z uwagi na dziecko, a mieszkam w domku własnym obecnej. Julita, pomimo bolącego gardła roześmiała się- tak to jest gdy się jest przystojniakiem i się ma powodzenie wśród  kobiet.  

Julita, zdejmij sweterek, muszę cię jeszcze osłuchać. Po co, przecież nie kaszlę - no ale muszę cię i tak osłuchać, zmierzyć ciśnienie no i zobaczyć na ile się zmieniłaś w ciągu tych lat gdy się nie widzieliśmy. To ty jeszcze pamiętasz jak wyglądałam? No, rozbieraj się, chciałbym jeszcze dziś dotrzeć do domu. Jesteś ostatnią pacjentką. Bardzo długo ją osłuchiwał, na zakończenie powiedział- a teraz prywata- miałem u ciebie dwa miejsca do całowania, takie tylko dla mnie- dalej są tylko dla mnie? Taaaak- roześmiała  się -są tak dziwne, że nikomu nie wpadły w oko. To jak wyzdrowiejesz wyegzekwuję swoje prawa do nich. 

Posłuchaj Julitko - nie podoba mi się praca twojego serduszka- dam ci skierowanie do kardiologa, ale pójdziesz do tego, którego ci wskażę.  Muszę wykluczyć zapalenie płuc, więc tu masz skierowanie  na rtg, tu zlecenie na zastrzyki w domu, oba te  świstki   wychodząc wrzucisz do rejestracji a tu masz receptę na leki plus zastrzyki. Tylko powiedz, że  na rtg to masz przyjść po serii zastrzyków.Tu masz rozpiskę na stosowanie leków. Wykup je zaraz, w aptece  obok przychodni. Mieszkasz tam gdzie kiedyś? A ma kto się tobą zaopiekować? Powinnaś jednak te 7 dni poleżeć. Nie mam, ale jestem Zosia- Samosia. Mieszkam sama i na dodatek jak mi czegoś zabraknie to po prostu zejdę na dół do sklepu - mam na dole mały sklep, co prawda nie ma w nim wędlin, ale są jajka. A na którym piętrze mieszkasz? na trzecim. No to niedobrze, nie wychodź dopóki nie skończysz zastrzyków. Często masz takie paskudne gardło?  Kilka razy w roku, ale z reguły obciążam tym lekarza  zakładowego. Szczęściarz- zażartował Andrzej- o tak,- zaśmiała się Julita - dobiega  sześćdziesiątki i jest kobietą.

Andrzej chwilę pomyślał  i  powiedział -wpadnę do ciebie jutro wieczorem, po godz. 20,00.  Daj mi swój numer telefonu, bo z przyczyn taktycznych musiałem pokasować kiedyś wszystkie  numery znajomych z dawnych lat. Bo "była"  zaczęła wydzwaniać do moich znajomych ilekroć się spóźniałem. A teraz idź do apteki, ja zaczekam na ciebie pod apteką i podrzucę cię do domu. To po drodze do mnie na Skarpę. I wiesz- weź też te wszystkie karty do rejestracji i wcisnął jej do ręki pudełko z  kartami pacjentów. I nie zapomnij  wejść do apteki.

Gdy wsiadła do jego samochodu zapytał, czy aby na pewno ma zaopatrzenie  na najbliższe 7 dni, bo jeszcze mogą podjechać do delikatesów a jakby jej czegoś zabrakło to niech przez pielęgniarkę podeśle mu wykaz a on kupi i przywiezie.Tylko kartkę daj jej w kopercie  zaklejonej i napisz na wierzchu wyniki badań i swoje nazwisko. Julita zaczęła się śmiać a ile masz takich pacjentek jak ja? - no wiesz- oburzył się Andrzej -jesteś jedyną  moją znajomą pacjentką, którą znam prywatnie.

Andrzej bywał u Julity codziennie- po pięciu zastrzykach wreszcie spadła jej temperatura poniżej normalnej, gardło zaczęło wyglądać  całkiem nieźle, tylko to serce niepokoiło Andrzeja. Przyjeżdżał o różnych porach, czasem spędzał u niej godzinę jedząc coś w rodzaju lunchu bo przywoził "gotowca" ze znajomej restauracji i bardzo pilnował by ona też zawsze jadła. Z rozrzewnieniem wspominali swoje szkolne czasy. I swoje wspólne wagary w okresie liceum, chociaż chodzili do różnych szkół. Do dziś nie mogli pojąć jak to było, najczęściej wcale się nie umawiali na dany dzień a zawsze jakimś  cudem się spotkali. Cud, że pokończyli swoje szkoły. 

Oboje dobiegali trzydziestego piątego roku życia, byli z tego samego rocznika, a teraz czuli się niemal tak jak nastolatki. Siedzieli u Julity przy stole i wpatrywali się w siebie zupełnie tak samo jak kiedyś. Andrzej zaanektował  z powrotem swoje miejsca do całowania, czyli niewielkie zagłębienia tuż nad obojczykami, gdzie wyczuwało się pulsowanie tętnic podobojczykowych. W historii mieli również swój pierwszy i jedyny raz, zaraz po maturze- zamiast balu maturalnego była ich własna noc maturalna,  spędzona w podwarszawskim motelu, teraz przyprawiająca ich o śmiech, ale wtedy była poważnym przeżyciem dla obojga. A ile się potem każde z nich natłumaczyło w domu dlaczego nie ma ich na  wspólnym zdjęciu całej klasy! 

W sobotę wieczorem Andrzej został u Julity na noc, bo się szalenie zagadali, a miał jej jeszcze tyle rzeczy do opowiedzenia, że w końcu przespał się na wersalce w drugim pokoju. Rano zatelefonował do "obecnej", że wróci dopiero w poniedziałek wieczorem. 

Julita powiedziała Andrzejowi, że nie chce być w żadnym wypadku winną rozpadu jego małżeństwa, ale ten powiedział- nie jesteś, to małżeństwo było bez sensu, o czym oboje z "obecną" wiemy. Mieszkamy razem, ale nie  współżyjemy. Jej jest z tym wygodnie, bo ma kto śnieg uprzątać zimą i kosić trawę gdy wyrośnie. A ja, jak sama widzisz, za często w domu nie bywam- biorę dyżury w szpitalu, często zamiast kolegów- byle być daleko od domu. Czas to wszystko rozwiązać, uporządkować. Wyrzucę tylko najemców z mojej kawalerki, kończy im się umowa  chyba za  dwa miesiące i się wyprowadzę od "obecnej". Mam nieodparte wrażenie, że obydwa  związki były bezsensowne. Nie kochałem ani byłej ani obecnej żony. "Była" wrobiła mnie w dziecko- chciała tego dziecka, ale nie potrzebowała wcale męża.A teraz moja dziesięcioletnia córka nie chce się ze mną spotykać. "Obecna"  potrzebowała chyba ogiera i dozorcę do domku, a mnie wszystko do niej szybko przeszło. Ona ma kogoś, ale to mnie  wcale nie boli. Powiem szczerze - wygodnie mi się u niej mieszka, odśnieżanie i koszenie traktuję jak czynsz. Ona  zarabia trzy razy lepiej niż ja. Jest niesamowitą snobką- czeka z niecierpliwością ogromną, aż skończę pisać doktorat i się nie doczeka, bo trochę mi się to wszystko nie  z mojej winy opóźnia a już się znajomym pochwaliła- bo wiesz- to świetnie brzmi pani architekt ma męża doktora habilitowanego.    No to się nie doczeka, bo za dwa miesiące się wyprowadzę. Więc nie jesteś winna rozkładowi mojego małżeństwa. W dalszym ciągu czuję do ciebie przysłowiową miętę przez rumianek ale wpierw muszę mieć pewność, że to nie moje urojenia jak z tymi dwiema paniami, ale prawdziwe uczucie  nie tylko z mojej strony ale i z twojej strony. Na razie musimy się wziąć za twoje serce, bo masz  od czasu do czasu arytmię- nie wiem  z jakiego powodu-trzeba wpierw porobić mnóstwo badań specjalistycznych. Ale tym zajmą się w Instytucie Kardiologii. Nie można tego tak zostawić. Powiedziałaś, że kilka razy w roku masz  problemy z gardłem i migdałami-  te ropne infekcje  kąsają  stawy i niestety rujnują serce. Może jest coś z którąś z zastawek? Nie wiem, bez badań niczego się nie dowiemy.

A tak w ogóle to dobrze mi z tobą, odpoczywam tu, mogę się wygadać, bo ty mnie rozumiesz. I mam swoje miejsce do całowania. Koledze z Instytutu powiedziałem, że jesteś moją przyjaciółką od wielu lat. "Normalnie" to powinienem dać ci skierowanie do kardiologa, ale nim byś się dostała to pewnie rok by upłynął. Jest coraz  gorzej z tymi różnymi specjalistami.

Andrzej, jeżeli chcesz to możesz do czasu zwolnienia się twojej kawalerki mieszkać tutaj.Tu przecież są trzy pokoje. Dam ci po prostu klucze i zrobię miejsce w szafie w tym pokoju. Masz tu też biurko gdybyś chciał pracować. Andrzej uśmiechnął się - a co będzie jeśli się za bardzo przyzwyczaję do ciebie i do miejsca? I nie będę chciał wrócić do swej kawalerki? Będę cię podziwiać, bo jak dotąd nikomu się to nie udało. Ja po prostu jestem wredna i czepliwa.  Ale nie gryziesz, jak zauważyłem- śmiał się Andrzej.

                                                                   c.d.n.


P.S.

Mam nadzieję, że zdążę napisać do środy, bo potem będzie pewnie jakaś przerwa w moim pisaniu- będą mi naprawiać oczy - pierwsze 4 marca, drugie 18 marca  i bardzo możliwe,że od 4 marca   aż do momentu wygojenia się wszystkiego i dobraniu nowych  szkieł nie będę  pisać. I jak zwykle- zostawcie znaczki -    ;(       lub ;)