Dlaczego nie mogę wyjść za mąż? Dlaczego każdy związek mi się rozwala? Dlaczego każdy facet
wpierw jest słodki jak miód, a potem nie dzwoni, unika rozmowy ? Dlaczego nikt mnie nie kocha?
Takie właśnie pytania zaprzątały od dłuższego czasu głowę Justyny. Miała już 46 lat i bardzo, bardzo
chciała znalezć kogoś, z kim mogłaby się razem zestarzeć.
Całe dorosłe życie Justyny było jednym, wielkim czekaniem na miłość, a raczej na kogoś, kto ją
pokocha.
Justyna jest naprawdę ładną kobietą - zgrabna , o regularnych rysach, niezbyt wysoka , ma gęste
włosy, ostatnio w kolorze kasztanowym., ładne, ciemno brązowe oczy.
Ukończyła studia humanistyczne, osiągnęła magiczne literki mgr przed imieniem i nazwiskiem.
Ma nawet własne M 3, jest niemal samowystarczalna.
Niemal - bo często miewa okresy, gdy jest bez pracy, a wtedy korzysta z pomocy swych
rodziców, którzy najchętniej wzięliby jedynaczkę z powrotem do siebie do domu i nadal się nią
opiekowali.
Całe swe życie odkładali pieniądze na posag dla Justyny, kupili jej mieszkanie, a cenna biżuteria
"rodowa" czeka już na nią. Bo rodzina Justyny była ongiś bogata i choć w okresie powojennym
stracili kilka domów, pozostały różne kawałki ziemi, która dzięki temu, że była w różnych
miejscach - ocalała. Dziadek Justyny dał w dzierżawę kilka poletek, sam zostawił sobie kawałek
pola niedaleko Warszawy. Z czasem zajął się ogrodnictwem., a prowadzona przez niego szklarnia
i kawałek pola kalafiorów dawały dobre zyski. Nie da się ukryć, że pierwsze dwie przyczepy
pełne młodych kalafiorów pokrywały koszt średnio wypasionego mercedesa.
Przed śmiercią dziadek sprzedał ziemię, a wszystkie pieniądze ze sprzedaży zamienił na dolary i
założył Justynie konto dolarowe w Banku.
Justyna prowadziła dość spokojny tryb zycia, co jakiś czas zakochując się na śmierć i życie w którymś
ze znajomych panów.
Co jakiś czas rodzice, ciotki, znajome rodziców, dowiadywały się, że Justyna lada moment wyjdzie
za mąż. Że tym razem to jest właśnie ten jeden, jedyny, który ma takie same zainteresowania jak
Justynka, wszędzie razem chodzą, co tydzień są na rodzinnym obiedzie u rodziców Justyny, żyć
bez siebie nie mogą, są w siebie zapatrzeni, już planują ślub, cały czas trzymają się za ręce.
Idylla trwała przeważnie około pół roku, czasem nawet dłużej, a potem coraz rzadziej się
słyszało o danym kandydacie na męża, wreszcie wszystko cichło, a Justyna chodziła wielce
przygnębiona. Mama Justyny wszystkim tłumaczyła, że to była pomyłka, że ten człowiek
absolutnie nie nadawał się na męża. Co prawda nigdy nie mówiła dlaczego się nie nadawał, a przez
grzeczność nikt się nie dopytywał.
Mama Justyny uważa, ze teraz nie ma dobrych, poważnych kandydatów do zamążpójścia. Jest
bardzo rozczarowana i...obrażona, że nikt nie docenił wdzięków fizycznych i intelektualnych jej
córki.
Justyna też nie umie rozwiązać tej zagadki.
Od miesiąca Justyna zaczęła się spotykać z kolejnym panem, ale o tym fakcie nie poinformała
tym razem swej mamy, ale mnie. Nie bardzo wiem dlaczego, bo ja też nie wiem, dlaczego
jej każdy związek "przemija z wiatrem".
Ale poradziłem Justynie, by poszła do psychologa . To chyba dobra rada.Ciekawa jestem czy pójdzie.