niedziela, 9 marca 2014

Przeklęte szkolenie - cz.XIV

Opowieść Kaśki zrobiła na Michalinie wrażenie , ale nie bardzo we wszystko
uwierzyła.
Koloryzujesz chyba nieco - stwierdziła. Kaśka zaśmiała się tylko - a co, zazdrość
cię gryzie? Nie koloryzuję ani trochę - opowiedziałam ci wszystko dokładnie, bo
choć  brałam w tym udział, sama w to nie mogę uwierzyć. Właściwie to mam
problem, nie wiem co z tym fantem zrobić.
Facet mi się podoba pod wieloma względami, ale chyba najmniej pod względem
urody - tylko oczy ma ciekawe, a raczej niesamowite. Reszta nie w moim typie-
chudy jak bezdomny pies, anorektyk czy co? Niewątpliwie należy do ginącego
gatunku facetów miłych, dobrze wychowanych, dobrze wykształconych, którzy
w kobiecie widzą chyba  coś więcej niż obiekt dający im rozkosz.
I wiesz, on jest bardzo uporządkowany - w kuchni żadnych brudnych szklanek
ani talerzyków z resztkami jedzenia, czysta ścierka do naczyń, na zlewozmywaku
ma nawet płyn do mycia garów i gąbkowy zmywak. Wszędzie porządek, zero
kurzu, w łazience też czyściutko. Wiesz, dziewicą orleańską to ja nie jestem i
już widziałam w życiu różne mieszkania  samotnych facetów, ale takiego
porządku to jeszcze nigdy. Ta noc była w gruncie rzeczy wspaniała, ale dlaczego
tylko taka? Nie wiem, co mam z tym zrobić!
Michalina przypatrzyła się jej uważnie  i powiedziała - a może po prostu z nim o
tej nocy porozmawiasz? Bo ja naprawdę niewiele o nim wiem - poznałam go na
szkoleniu, potem spotkałam kilka razy, ale największą intymnością pomiędzy
nami był zakup zasłon do jego mieszkania.
Przeklęte szkolenie - powiedziała Kaśka. Na każdym szkoleniu zawsze się
pakowałam w jakiś romans i to z  żonatymi. Nie siedziałam wieczorami sama
w swoim pokoju jak ty.
O tym, że Kaśka zawsze poznawała "kogoś ciekawego" na  szkoleniu to Michalina
wiedziała  już od dawna. Kaśka wciąż poszukiwała miłości- wychodziła z założenia,
że kto szuka, to w końcu znajdzie.
Kaśka nagle się rozpromieniła - wiesz, mam pomysł - zrobimy z Mirkiem wieczór
founde' -usmażymy furę naleśników, ja przyniosę swój garnek do topienia czekolady
i oczywiście czekoladę, wy przyniesiecie wino i spędzimy razem  fajny wieczór.
Nooo... a potem  każdej z nas przybędzie 3 cm w biodrach i będę musiała kupić nowe
ciuchy- skwitowała pomysł Michalina. Uwzględnię to w planach na następną sobotę.
I przyniosę coś mniej słodkiego niż czekolada, zrobię jakieś kolorowe koreczki, takie
na jednego gryza.
A ty porozmawiaj jednak z Mirkiem o tej waszej nocy. Ja naprawdę nic ci w głowie
nie rozjaśnię w tej materii.
Dobrze, chodząca cnoto - powiedziała Kaśka.

W domu Romek powitał ją radosnym zniecierpliwieniem - czekam na ciebie i czekam
a ty plotkujesz z Kaśką. Siedzę sam jak palec i nie mogę się ciebie doczekać. Bo ja
teraz nie pojadę z Janikowskim do Los Angelos. Tamci zaoferowali cztery miejsca
szkoleniowe - dwa w tym roku, dwa w następnym, o czym nam dyrekcja  nie pisnęła
ani słowa. Rozmawiałem z Mitchelem  i powiedział, że on przyśle fax, w którym
zawiadomi, że nasze szkolenie będzie nie teraz ale w przyszłym roku i będzie to wtedy
szkolenie roczne dla Janikowskiego i dla mnie - rozumiesz - rok dla nas dwóch zamiast
po pół roku  dla czterech osób. A sformułuje to w taki sposób, że dyrekcja nie będzie
śmiała zaprotestować. W końcu to ich pieniądze a nie  nasze. A Janikowski też będzie
wolał być tam rok, a nie pół roku. Poza tym to nikt z dyrekcji nie wpadnie na pomysł
by tam zadzwonić, bo z całą pewnością by się nie dogadali - ciężko rozmawiać przez
telefon na migi. No a ty zapisz się na konwersacje, przez rok się podciągniesz
z języka.
Michalina słuchała tego wszystkiego z niezbyt mądrą miną - nie miała pojęcia ani kto to
jest ten Mitchel ani co też jej zaradny małżonek owemu Mitchelowi nakręcił w głowie.
Ale ucieszyła się, bo perspektywa spędzenia pół roku bez Romka mało jej odpowiadała.
Kochanie, ale co ty naopowiadałeś temu Mitchelowi, że nagle zmienił zdanie?-zapytała
Michalina.
Romek spojrzał na nią z lekka wyższością i odpowiedział- to była prawdziwa, męska
rozmowa, więc ci nie  mogę powtórzyć. Już tam się z nim bardzo dobrze dogadywałem,
więc teraz to wykorzystałem.

Naleśnikowo koreczkowy wieczór u Mirka przeunął się wprawdzie o tydzień, ale był
udany. Michalina  obejrzała wprawnym okiem gospodyni Mirkowe gospodarstwo -
rzeczywiście wszędzie był porządek i czystość. Ponieważ przyjechali samochodem, to
butelka wina pozostała nietknięta - skoro jedno z nich miało nie pić, bo było kierowcą,
reszta towarzystwa też zrezygnowała z picia wina.
Mirek opowiedział o niektórych  śmieszno-strasznych chwilach w laboratorium
chemicznym jeszcze na studiach, miedzy innymi o tym, jakie miał nieziemskie szczęście-
robili z kolegą jakieś doświadczenie i w pewnej chwili przypomnieli sobie, że w pakamerze
obok pracowni zostawili pudło z odczynnikami, a że było duże, poszli po nie obaj.
Ledwo zdążyli wyjść z sali  trzasnęła retorta a odłamki drobin szkła okryły wszystko
dookoła. I pewnie skończyłoby się to dla nich dość tragicznie, bo obaj byli bez ochronnych
okularów. Bo to co robili nie było mieszanką wybuchową - retorta po prostu miała  wadę
fabryczną.
Romek zrewanżował się opowieścią jak to na korytarzu pewna młoda osoba na jego widok
padła mu do stóp łamiąc sobie przy tym kostkę. Przy okazji przestrzegł Mirka, by nigdy
nie udzielał w takim wypadku pomocy, bo to się kończy małżeństwem.
A Kaśka opowiedziała, jak zle się kończy gdy facet chce zaimponować dziewczynie.
Młodsza siostra Kaśki była na wycieczce ze znajomymi- w pewnym momencie mieli do
pokonania niezbyt wysoką górkę -Asia była już zmęczona i zaczęła narzekać, że znów pod
górę, na co jej adorator chwycił ją na ręce i zaczął nieść. Ze dwadzieścia metrów przed
"szczytem" górki potknął się o kamień i padł na glebę przygniatając Asię do podłoża.
Niestety kostka Asi wylądowała na kamieniu i następne osiem tygodni życia dziewczyna
spędziła na oddziale ortopedycznym z nogą na wyciągu skarpetkowym. Nie założyli jej
gipsu, ale skarpetkę  na nogę, a skarpetka była zaczepiona palcami na wyciągu.
Ordynator tego oddziału wypróbowywał na niej swą nowatorską metodę leczenia złamań
kości stawu skokowego. Zrosnąć się w końcu zrosło, ale adoratora Asia przegoniła.
Jak z tego widać nie zawsze pomaganie dziewczynie kończy się małżeństwem.

Gdy wracali do domu Michalina stwierdziła, że jeśli  Romek jeszcze raz opowie o tym,
jak to ona padła mu do nóg, to bardzo tego pożałuje a do Stanów pojedzie sam.
c.d.n.