czwartek, 10 listopada 2022

Trudny wybór- 150

 Dwa dni przed ślubem Leszek stwierdził,  że nie pójdzie do fryzjera- woli by go ostrzygła Adela. No ale masz tam zarezerwowany termin  razem  z Emilem - powiedziała Adela w trakcie tej  rozmowy  telefonicznej.  A nie mogłabyś jednak ty mnie ostrzyc? - marudził  nadal. No mogłabym, ale  żebyś nie narzekał gdy będzie  coś nierówno. I w tym układzie  to będę miała dwa strzyżenia, bo Emil  też  sobie  zamarzy strzyżenie  w domu, bo nie lubi bywać u  fryzjera. Zaraz mi udowodni, że skoro  strzygę ciebie to z rozpędu mogę i jego. Jeszcze  tylko brakuje taty, żebym miała nielegalny  zakład  fryzjerski  w domu. W takim  razie dziś cię obciacham, trochę maszynką  a trochę  nożyczkami. Do której dziś pracujesz? Właśnie wychodzę z pracy. No to przyjeżdżaj, nakarmię małą i cię ostrzygę. A Wandzia  wie, że zamarzyło ci się nieprofesjonalne  strzyżenie?  Wie, że nie chcę iść do fryzjera. No to powiedz jej, że to ja cię podstrzygę, ona też  z tych co nie lubią  niespodzianek i lubią być doinformowane co druga połowa raczy kombinować. Ja zaraz uprzedzę Emila, że będę cię strzyc bo się boisz fryzjera. I otwórz  sobie  sam  drzwi, bo ja będę paść zupką księżniczkę. 

W kwadrans  później przyszedł Leszek. Matko jedyna, już jesteś? Fruwasz czy jak? Nie, ale już byłem poza kliniką, gdy do ciebie  telefonowałem. Wandzia tu wpadnie gdy wyjdzie z pracy. To ja idę umyć ręce żebym mógł z małą się poczulić.  Małą to możesz nawet nakarmić, ona bardzo grzecznie siedzi przy karmieniu na leżaczku. Tyle  tylko, że będziesz  musiał wejść do kojca. W chwilę później Leszek karmił Milenkę i pokazywał jej w książeczce pieski, kotki dzieci, potem mała wskazywała obrazek i wpatrywała  się badawczo w  Leszka czekając co powie. Leszek się śmiał, że Adela hoduje  następne pokolenie tych,  co czytają przy jedzeniu. No i bardzo dobrze- sztuka czytania w tej rodzinie na pewno nie  zaniknie - stwierdziła  Adela. Jak tylko trochę pojmie czytanie to obiadki będą  z mamą,  tatą i książką. Odkąd się nauczyłam czytać to zawsze  czytałam przy jedzeniu choć matka  na  mnie wrzeszczała, że się przy jedzeniu nie  czyta. Dla niej  jedzenie  było podstawą, a dla mnie  nie. 

Milenka bardzo grzecznie pochłonęła  swój obiadek, potem Leszek   zaniósł ją do łóżeczka twierdząc, że przybrała na  wadze po tych wakacjach,  zmienił pampersa, włączył pozytywkę z muzyką i karuzelę z  zabawkami i Milenka została w pokoju sama, a Adela poszła z Leszkiem i "podsłuchem" do łazienki.

W trakcie  strzyżenia Adela stwierdziła, że włosy Leszka  wyraźnie zgęstniały, chociaż oczywiście te, które wypadły - nie odrosły. Adela  bardzo starannie wyrównała Leszkowi włosy nożyczkami, wycieniowała je maszynką tylko na skroniach i w okolicy uszu, potem kazała mu podziwiać  swoje  "dzieło", wyszczotkowała mu  włosy mówiąc by umył je  dopiero przed wieczorną "wcierką".  Gdy przyszła Wandzia Leszek już był ostrzyżony. A ciebie też mam ostrzyc czy może jednak pójdziesz  do fryzjera? Bo ja zapewne z rozpędu sama ostrzygę dziś albo jutro Emila. A jak wiecie, to mnie na ślubie  nie będzie, bo musi ktoś zostać w domu z Milenką i być w domu rodziców gdy przyjedzie firma żarciuszkowa. Wami się zajmie w urzędzie Emil i będzie poza tym Konrad, od którego dowiecie  się, że "ta  Adela to zawsze unika jak ognia kamery". I to jest prawda, to nie pomówienie. No a poza tym przecież  będą wasi świadkowie. 

Emil zjawił się wcześniej niż  zwykle, co Adela skwitowała  komentarzem, że pewnie  wyczuł, że Adela dziś strzyże. Gdy panowie zaczęli rozmawiać, Adela  kiwnęła na Wandę - chodź na  chwilę, chcę ci coś dać, więc weź swoją torebkę. A potem zrobię coś do jedzenia  dla nas wszystkich.  Adela wzięła Wandę do "magazynu", gdzie  miała przygotowany dla niej prezent ślubny- jeden to była przezroczysta błękitna  piżamka z falbankami, a drugi - książka lekarza seksuologa dotycząca różnych technik, pieszczot itp. a wszystko napisane w bardzo przystępny  sposób, objaśnione fizjologią i chwilami bardzo dowcipnie. Powiedziała,  które rozdziały Wanda powinna przeczytać przed nocą poślubną i porady z tych rozdziałów potraktować jako prezent  ślubny dla swego męża- oczywiście mówiąc mu, że to co robi, to jest prezent ślubny. Leszek na pewno doceni i ucieszy się- bo z tego to się każdy facet  cieszy. Oczywiście na pewno się Leszek będzie  dopytywał o "genezę", więc może mu powiedzieć, że to z lektury. A że jutro Wandzia jest w domu a nie   w pracy to niech  sobie poczyta te zaznaczone maleńkimi zakładkami rozdziały.

A ty też zrobiłaś prezent ślubny taki właśnie Emilowi?-spytała. Nie - Emil dostał ode  mnie  w prezencie ślubnym to, że zaczęłam brać tabletki, bo gdy  się poznaliśmy to nie brałam bo byłam bez faceta, więc byliśmy na  antykoncepcji barierowej z jego strony. W tej książeczce to i o antykoncepcji jest  sporo, ale ty  masz własnego, podręcznego ginekologa i to jego zadanie. Tyle  tylko, że  coś słyszałam o potomstwie, więc  akurat te  rozdziały to możesz pominąć.   

A ty też z tej książki korzystałaś? No może akurat nie z  tej, ale Emil nie był moim pierwszym mężczyzną. Przed nim był ktoś inny, bo ja nie  byłam grzeczną panienką i bardzo wcześnie zaczęłam, a facet był ode mnie dużo, dużo starszy i trzymanie  się  tylko za rączki i macanie po biuście plus  całowanie  to było dla niego  za mało. Emil o nim wie i nawet go znał. A facet umarł przed naszym ślubem. Śmieszne,  ale to dzięki niemu poznałam  Emila i  z nim razem pracowałam. Mam jakieś takie  wewnętrzne przekonanie, że on wiedział dobrze,  że  może w każdej chwili umrzeć i dlatego mnie podsunął Emilowi. Emil  z kolei uważa, że się tamtemu  pogorszyło, gdy Emil  mu powiedział, że  mi się oświadczył i weźmiemy  ślub. Bo tamten mnie bardzo kochał. A miał żonę i dwóch synów. I trzy  zawały , w tym jeden leczony operacyjnie. A Emil  nie był o niego zazdrosny? Nie , bo gdy poznałam  Emila to już od kilku lat nie byłam z tamtym. Ale pozostaliśmy przyjaciółmi i on zawsze starał się mną z daleka opiekować. Razem  z Emilem poznaliśmy jego matkę, gdy on już nie żył. Bo u niej  w domu były moje zdjęcia i listy, które tamten  do mnie pisał,  ale ich nigdy nie wysłał i wiersze dla  mnie.  I co Emil?- spytała Wanda. No co, facet już nie żył, a ja te jego listy i  zdjęcia wsadziłam   w niszczarkę i już. Tyle  tylko, że wie, że tamten mnie kochał. Ale nie jest  zazdrosny o nieboszczyka.

Obiad, który Adela podała wszystkim  bardzo  smakował,  a były to najzwyczajniejsze kotlety mielone z grzybami w środku. Do tego była paella z porami. Do kawy były mini beziki kupione w którymś  ze sklepów spożywczych. Muszę  do  ciebie  przyjść na jakieś szkolenie - stwierdziła  Wanda. Bo ty  zawsze coś fajnego gotujesz.  W życiu bym  nie wpadła na to, że można razem  z mięsem zmielić grzyby i wszystko razem usmażyć. No i ten ryż z porem - coś pysznego. Skąd bierzesz przepisy? 

Przepisy? Właściwie to z całego świata- sporo robię z kuchni włoskiej i hiszpańskiej, indyjska i chińska  też nam pasuje, trochę z meksykańskiej, tyle  tylko, że nie robię nic  bardzo ściśle według przepisu. A jak upieczesz zwykłe kartofle w piekarniku i do pieczenia posypiesz je garam masalą to trudno powiedzieć  z jakiej to kuchni. Jemy często ryż,  a ryż ma to do siebie, że  można  go robić na sto sposobów. Po prostu trzeba  zawsze trochę improwizować. Poza tym czasem sobie  czytam różne przepisy   w sieci, ale chyba  ani razu  nie udało mi się  zrobić dokładnie tak jak przepis  głosił. Bo bardzo często nie mam jakiegoś składnika, więc daję co innego. A ponieważ leniwa jestem okropnie, to nie chce  mi się nigdzie tego zapisywać, więc często robię na oko i na  czuja.  Miałam  zrobić paellę z selerem  naciowym,  ale nie było selera naciowego więc  zrobiłam z porem i też jest jadalne. Ja po prostu jestem  chora  gdy na przykład  coś piekę i w przepisie jest np. 18 deko cukru. Helenka to odważy 18 a ja 20 bo mi się  nie chce odejmować i wgapiać  się  w wagę. Najprostsze hiszpańskie  danie, czyli fritata za każdym  razem wychodzi mi inna  no bo dam jakąś inną przyprawę, poza tym wciąż nie upolowałam patelni takiej, żeby  można ją wstawić  do piekarnika. Odkąd przestałam  się  tak bardzo przejmować tym co jest  w przepisie gotowanie stało  się dla mnie  nieomal  przyjemnością. A że czasem  coś wyląduje w śmietniku bo  całkiem spaskudziłam  to też mi się  zdarza. No ale  nie  chodziłam  do technikum  gastronomicznego  tylko do liceum. Najważniejsze  to nie spinać  się przy  gotowaniu. Emil i Leszek też potrafią  gotować,  na początku możesz gotować razem  z nim, wtedy bez podpytywania się będziesz  wiedziała  co on lubi jeść.  Wszystko  przychodzi  z czasem,  wystarczy  tylko obserwować. I  uświadomić sobie  fakt, że nie święci garnki lepią i gdy  się  chce to naprawdę można się wszystkiego nauczyć  i wszystko zrozumieć. Choć doskonale  rozumiem, że gdy  się człowiekowi czegoś  nie  chce  robić to zaraz  sam sobie tłumaczy, że coś  jest  dla niego  za trudne i nie  może tego pojąć.

Oczywiście po obiado-kolacji Emil stwierdził, że skoro Adela ostrzygła  Leszka to chyba nie nadwyręży ją  zanadto,  jeśli i jego ostrzyże  - albo tego  wieczoru  albo następnego  dnia. W końcu- jak zauważył-   strzyżenie  Leszka to tak jakby ostrzyżenie  facetowi zaledwie połowy  głowy.  No ale przy tobie, mój kochany, to ja  się narobię jakbym strzygła  dwóch facetów a nie jednego blondyna. Sporo masz  włosów, ale one  nie są grube i na pierwszy  rzut  oka nie  widać ile ich jest. A potem strzygę i  strzygę i końca   nie widać.

Dzień ślubu Wandy i Leszka powitał wszystkich  słońcem nieco  zamglonym,  ale było jeszcze  całkiem  ciepło. W ogóle  tegoroczny wrzesień był całkiem "przyzwoity". Na ślubie zjawił się też Arek, ale nie  dał się zaprosić  na obiad, ponieważ miał już od  dawna umówionego klienta, którego sprawy nie można  było przełożyć na inny dzień. Ojciec  Wandy jednak przyszedł na ślub, ale też  nie  dał się  zaprosić na obiad. A Konrad z wielką radością przyjął zaproszenie  na obiad, ale uprzedził, że będzie   robił cały  czas zdjęcia.  No ale wie pan, że to z pana strony wielkie ryzyko - powiedział Emil. Bo może pan usłyszeć coś niezbyt miłego od  mojej żony. Niestety  nadal nie polubiła się  fotografować. Damy radę,  nie będzie wiedziała , że jest fotografowana. Mam genialny sprzęt. A poza tym umawiałem  się  z nią na  zdjęcia małej, więc przy okazji  porobię trochę zdjęć małej. Ona jest  śliczna, widziałem ją na spacerze, ale  akurat  spała. Adela mi mówiła , że macie państwo  jakiś ogródek koło domu, to świetnie,  będzie  trochę  zdjęć na łonie  natury. Emil  się  roześmiał - ogródek to  za wiele powiedziane - nazwał bym to raczej trawnikiem okolonym żywopłotem z winobluszczu. No to świetnie, winobluszcz już pomału zmienia  kolory. Dziś zdjęcia można spokojnie robić do godziny 16,00 i raczej  będzie  cały  czas  dobre oświetlenie.

W pół godziny później jechali wszyscy do mieszkania  Piotra i Heleny na obiad. Helena "dogadała się" z firmą, że tort i inne słodkości będą zestawione  na zastawę Heleny i właściwie po podstawowym  obiedzie panowie będą mogli "zabrać swoje  szmatki, lalki i wrócić na  swoje podwórko".  Trzeba przyznać, że firma stanęła na  wysokości  zadania i gdy już odjechali Helena stwierdziła, że to był świetny pomysł, bo jedzenie  było bardzo smaczne, ładnie podane i........zero zbierania naczyń, jakoś  same znikały, zero czaszkowania jak je  zmieścić w  zmywarce i zero potem ustawiania ich na  miejscu i zastanawiania się jak to  było, że przedtem  się mieściły a teraz nie chcą. Milenka  była  zachwycona, bo zdążyła  się spokojnie przespać, a  dziecko było towarzyskie z natury no i  byli "sami  znajomi". Przechodziła  z rąk  do rąk, bo każdy  chciał mieć zdjęcie z Milenką wystrojoną w eleganckie spodenki w zielono-czerwono-niebieską  kratkę i blado niebieski dżersejowy kaftanik z mankiecikami takimi jak materiał spodenek. Adela nie odmówiła  sobie przyjemności podpuszczenia  małej by ukochała wujka Leszka i całość Konrad nagrał na króciutki filmik.

Sesja zdjęciowa w ogródku też wypadła dobrze. Konrad część zdjęć robił Polaroidem, część "normalnym" aparatem i najwcześniej się pożegnał. Wanda znalazła  moment, by na osobności powiedzieć Adeli,  że prezent ślubny Leszek dostał wczoraj wieczorem i rzeczywiście  był w  "siódmym niebie". I że teraz Wandzia pójdzie do Kliniki na  wszystkie badania "przedciążowe" i gdy będą  dobre  wyniki to zaczną się starać o  dziecko.

                                                                          c.d.n.