Początek listopada był deszczowy. Teresa i Kazik kilka dni przed 1 Listopada uporządkowali rodzinne groby- zawsze robili to kilka dni wcześniej i 1 Listopada już nie jechali na cmentarze. Pogoda była paskudna, było zimno, padał deszcz ze śniegiem. Kazik w swoim gabinecie przeglądał jakieś materiały, tata z Alkiem budował dom z dużych klocków Lego a Teresa przeglądała czasopisma ze wzorami i modelami odzieży do samodzielnego wykonania na drutach lub szydełku.
Późnym popołudniem na komórkę Teresy zatelefonował Jacek, pytając się, gdzie jest jej druga połowa. Moja druga połowa jest w domu i zapewne ma wyłączony telefon, bo albo pisze albo czyta. A bardzo ci jest potrzebny? bo tak za półtorej godziny to pewnie powróci do rzeczywistości, bo pewnie po prostu zgłodnieje. Nie, nic pilnego do niego nie mam, jutro razem z Pawłem jedziemy na grób do Gdańska. A od Kazika to tylko chciałem się dowiedzieć dlaczego nie chce lecieć do Szkocji. Do Szkocji?- zdziwiła się Teresa- widocznie mu ta Szkocja do niczego nie jest potrzebna, a ubranek w kratkę to on nie lubi. Ja też nie przepadam za facetami ubranymi w spódniczki zamiast w spodnie. A do Gdańska jedziecie samochodem czy pociągiem? Pociągiem, bo jutro wcale nie będzie lepsza pogoda. Unikam jazdy samochodem we wszystkie takie około świąteczne dni, zwłaszcza przy takiej pogodzie. Bo jednak sporo osób nadal jeździ na podwójnym gazie. A co robi mój ukochany przyszywany wnuczek? Alek buduje z dziadkiem dom. Nasz kolega przywiózł dla Alka duże wielkością klocki Lego - takie specjalne dla maluszków, żeby się żaden klocek w dziobie nie zmieścił. To fajowa zabawa, bo musi sobie dzieciak pokombinować jak ma te klocki poskładać. No i jest to praktyczne, bo się klocki w trakcie budowy nie rozpadają. Podejrzewam, że w naszym mieszkaniu to będzie z czasem tona klocków Lego.Wiesz dwóch dorosłych facetów i dziecko płci męskiej to już wiadomo jakie zabawki będą najbardziej pożądane- klocki, samochody i samolociki. Kazik już kombinuje żeby mu pokazać lotnisko. No ale na szczęście pogoda nie taka lotniskowa. No pewnie, pokaże mu się lotnisko na wiosnę. Pojedziemy na takie, żeby mógł obejrzeć samoloty z bliska poinformował Teresę Jacek. A jak się Pawłowi podoba praca w Akademii? - spytała. On już chyba zaczął tam pracować, prawda? No zaczął - na razie jeździ samochodem. To jednak dość daleko z naszego osiedla. No wiem, ale to jest coraz bardziej rozrastająca się Warszawa, tu nigdzie nie jest blisko. Pewnie Wisłostradą jeździ? Tak i stara się "wyczaić" o której godzinie najlepiej jeździć. Już się trochę przyzwyczaił. A może wpadniecie któregoś dnia do nas gdy wrócicie z Gdańska ? Najlepiej to jak zwykle albo w piątek albo w sobotę. A może raczej wy do nas? - zaproponował Jacek. Nie, znacznie wygodniej jest gdy jesteśmy z małym w domu. On jeszcze wciąż jest malutki i lepiej się czuje na swoich "śmieciach". Rozumiem. W takim razie ucałuj wszystkich ode mnie i dam głos gdy wrócimy z Gdańska.
Po skończonej rozmowie Teresa poszła do gabinetu Kazika. Ucieszył się jej widokiem i powiedział- może jak się troszeczkę do ciebie przytulę to mi się myśli uporządkują w głowie. To straszne, ale najlepiej mi się myśli gdy mam cię w zasięgu ręki. Ojej, to naprawdę straszne - dotychczas sądziłam, że moja bliskość działa na inne twoje receptory, które wcale nie są związane z pisaniem doktoratu. Nie wiedziałam, że aż tak zmarniały moje walory, że mając mnie w zasięgu ręki możesz obmyślać jakąś konstrukcję. Ależ kochanie - po prostu twoja obecność, twój dotyk działa na mnie kojąco, porządkuje mi myśli, mam wtedy bodziec do pracy. A wszystkie twoje walory już wróciły do stanu sprzed ciąży - wszystko ci się już w brzuszku wygoiło, na brzuszku też, blizny prawie nie widać, piersiątka masz już takie same jak przed karmieniem Alka. Jesteś tak samo cudna jak wtedy, gdy się kochaliśmy pierwszy raz i tak samo na mnie działasz. I ciągle mi ciebie mało. Jakoś lepiej mi się pracuje, gdy jestem w domu.
Dzwonił Jacek- powiedziała Teresa- poskarżył, że odmówiłeś wyjazdu do Szkocji. No bo nie mam po co tam jechać - pobyt tam w niczym mi nie pomoże. Niech sobie dyrekcja weźmie kogoś innego na moje miejsce na ten wyjazd. Chętnych na pewno nie zabraknie. No to dobrze powiedziałam Jackowi, że widocznie ten wyjazd do niczego nie jest ci przydatny, więc nie jedziesz. A oni jutro jadą pociągiem do Gdańska na cmentarz.
No to dobrze, że pociągiem a nie samochodem bo pogoda jest mocno wredna. Jacek pewnie bardzo ten wyjazd przeżywa - bo on wcale nie jest jakimś twardzielem, tylko takiego udaje. Rzucą się na niego wszystkie wspomnienia.To bardzo porządny i poczciwy facet. Dobrze, że będzie mieszkał tak blisko swego syna. Trzeba będzie ich niedługo zaprosić do nas - stwierdził Kazik. Już ich zaprosiłam na piątkowy lub sobotni wieczór - gdy wrócą z Gdańska to doprecyzujemy termin. Zadzwoń do niego, będzie szczęśliwy. Wyraźnie mu brakuje rodziny i pracy. Porozmawiaj z nim, może by gdzieś jakieś pół etatu wziął, będzie wtedy miał jakieś zajęcie. On jest dobrym organizatorem. A w twoim instytucie nie znalazł by się jakiś etat dla niego? Przecież jest inżynierem.
A co robią nasi?-gdzie ich spolaryzowałaś? Budują u taty w sypialni domy z tych klocków Lego, które przywiózł nam Franek. Pójdę zaraz do kuchni i rozejrzę się co zrobić dziś na kolację. Zjadłbyś paellę? No jasne, mały też z nami zje. Pomóc ci coś w kuchni? Bo już mam na dziś dosyć myślenia. No to chodź do kuchni, we dwójkę szybciej się pokroi marchewkę - a kurczaka mam pokrojonego, tylko się go przez moment rozmrozi. I zadzwoń do Jacka gdy się będzie paella pichciła. Albo zróbmy większą porcję paelli i zadzwoń do Jacka, żeby dziś do nas wpadli. Niech się Jacek ogrzeje rodzinnym ciepełkiem przed tym wyjazdem na grób matki Pawła. Kazik ucałował Teresę i powiedział - masz rację, zaraz do niego zadzwonię i powiem by się przywlekli najdalej za pół godziny i nie wstępowali po drodze do kwiaciarni.
W kwadrans później w kuchni szykowaniem paelli zajmowała się głównie Teresa, bo męska część rodziny była zajęta składaniem kolejnego domku i z kuchni wygonił ich dopiero dźwięk domofonu. Kazik przyłożył małemu słuchawkę do uszka i głośno powiedział: zapytaj się synku kto tam?, więc Alek posłusznie zapytał: "to tam?". Kazik od razu poprawił małego i wtedy on zapytał wolniej, ale już prawidłowo "kto tam?" i zaraz na buźce rozkwitł uśmiech a mały zameldował: wujek Jacek i szybko oddał słuchawkę w ręce swego taty. Teraz powędrował szybko na ręce taty, bo ogromnie lubił odsuwać zasuwkę zamka w drzwiach. Kazik się śmiał, że Alek ćwiczy się by objąć posadę portiera. Jacek był sam - okazało się, że Paweł wybrał się .......na randkę. A tak dokładnie to do kina. Teresa zaczęła się śmiać - masz taką minę, jakby Paweł został zwerbowany na pokład statku płynącego nie wiadomo dokąd, nie wiadomo po co i na jak długo. Przecież to już dorosły chłopak!
Ja też byłem dorosły, gdy się zakochałem w jego matce i nie skończyło się to dobrze - przypomniał jej Jacek. No ale to było niemal trzydzieści lat temu, coś niecoś się chyba jednak zmieniło- usiłowała go pocieszyć Teresa. Poza tym wie, że wyjeżdżacie stąd bardzo wcześnie rano, więc może jeszcze tego wieczoru nie zmajstruje potomka. Chyba rozmawiałeś z nim o tym co było miedzy tobą a jego mamą i wprowadziłeś w świat dorosłych, odpowiedzialnych facetów? Tak- mówiłem- gdy skończyłem mówić powiedział, że on to wszystko już słyszał od mamy i wie skąd się biorą dzieci. I że jak na razie to on nie zalicza się do "kochliwych facetów" i sama uroda go nie bierze. I przypomniał mi ile ma lat - zupełnie jakbym ja tego nie wiedział. Jedno jest pewne - role rodziców są dość trudne. Tata spojrzał się na niego z uśmiechem - mnie jakoś nie sprawiała ta rola problemu. Uczyliśmy Teresę, że może nam zawsze wszystko powiedzieć, że nie ma tematów tabu właśnie dlatego, żeby można dziecku w każdej sytuacji pomóc.
To prawda - powiedziała Teresa ale to i tak nie uchroniło mnie przed zawarciem związku z niewłaściwym facetem - stwierdziła Teresa. Kazik był tak samo "hodowany" i też oberwał po uszach od losu. No ale teraz- powiedział tata - gdy już mamy nie ma, ty spełniłaś jej najskrytsze marzenie - zawsze marzyła o tym, byście się z Kazikiem pobrali. I była bardzo rozczarowana zięciem, którego jej naraiłaś. Zresztą ja też.
Paella, której Teresa zrobiła tyle, że i pułk wojska by się wyżywił, znikała szybko z talerzy, każdy z panów załapał się jeszcze na dokładkę, a po kolacji Teresa wręczyła Jackowi pojemnik z resztą paelli mówiąc - to dla was obu na jutrzejsze śniadanie przed podróżą. Pogoda ma być równie wredna jak dziś, więc dobrze byście zjedli coś ciepłego przed drogą. Odgrzej w mikrofali. W tym pociągu nie ma wagonu restauracyjnego. Jacek usiłował protestować, ale Teresa powiedziała- jeżeli nie weźmiesz, to ja nigdy od ciebie ani kawałka perliczki nie wezmę - pomyśl o tym. A Kazik powiedział - w naszych układach towarzysko- przyjacielskich liczy się troska o przyjaciół a nie to co się dostaje ręki. Często nie dajemy sobie wzajemnie czegoś do ręki, ale dajemy troskę i zrozumienie. To chyba się więcej liczy. Daj głos jak wrócicie stamtąd. Na pożegnanie Jacek został przez Alka "ukochany" i Jacek stwierdził, że gotów jest bywać codziennie, żeby go tak Alek "ukochiwał" i że tego "ukochiwania" to zazdrości tacie Teresy.
Wieczorem Kazik powiedział Teresie - masz rację, Jackowi wyraźnie nie służy emerytura. Zabieraj go razem z tatą na spacery. A ja się rozejrzę za jakimś półetatem dla niego. U nas to mała szansa, bo tak naprawdę nie ma co robić. To stypendium dla mnie to jakiś cud nad Wisłą. Tak nieskromnie rzecz ujmując to należało mi się, wreszcie mnie doceniono. A gdy zrobię ten doktorat to zajmę się pracą naukową na politechnice. I pomęczę trochę studentów. To też dość miłe zajęcie.
A wiesz, że nasz cudaczek sam się dziś wdrapał na nasze łóżko? Trochę się przy tym namęczył ale to sygnał, że zacznie się teraz wdrapywać tam gdzie go nikt nie zaprosił. Łypał na mnie czekając na moją reakcję, ale ja udawałem, że jestem bardzo zajęty czytaniem. Zawołał mnie gdy już był na środku łóżka, więc się go zapytałem czy chce pospać, ale odpowiedział, że nie spać, tylko tulić. No to mu powiedziałem, że przecież ja siedzę na fotelu a nie na łóżku, więc na przytulenie powinien przyjść do mnie na fotel. Podumał chwilę, całkiem prawidłowo zlazł i przytuptał do mnie. Zastanawiam się jak umocować na stałe jego wysokie krzesełko, bo się boję, że zechce się na nie sam wdrapywać i to się źle skończy. W kuchni to nie problem, przymocujesz je jednym bokiem do ściany - stwierdziła Teresa. Na to krzesełko sam nie wejdzie, bo jest przeszkoda w postaci mocowania blatu do siedziszcza. Pod boczną poręczą też się nie wślizgnie, trzeba go zawsze wsadzać od góry. Przecież my głównie jemy w kuchni. A gdy będą goście to będzie jadł przy swoim stoliku, albo u mnie na kolanach, co mu się zapewne szybko znudzi i przeniesie się do własnego stolika.
Za jakiś czas przeniesiemy go do twojego gabinetu, będziesz miał swoje miejsce do pracy w naszej sypialni - będę w zasięgu twojej ręki i wzroku gdy będziesz wieczorem chciał pracować. Według mnie to jeszcze może spać z nami w jednej sypialni, chociaż gdzieś wyczytałam, że od samego początku "dziecko powinno mieć oddzielny pokój". Trochę mnie to rozśmieszyło - oddzielny pokój- zwłaszcza wtedy gdy jest karmione w nocy piersią. A moja mama to spała w jednym łóżku ze swoją starszą siostrą i to aż do chwili ukończenia siedmiu lat. I jakoś obu dziewczynkom to spanie w jednym łóżku nie szkodziło. Żeby było śmieszniej, to było w tym pokoju drugie łóżko, ale dziewczynki wolały spać razem. Mamy siostra była od niej starsza chyba o osiem lat. Wyszła za mąż za Egipcjanina i......wykreślili ją z rodziny- babcia uważała, że to małżeństwo było skandalem. A w "odwecie" siostra mamy tylko raz przysłała list, w którym napisała, że jej mąż jest co prawda Arabem, ale jest lekarzem, a studiował w Wielkiej Brytanii i ona życzy każdej dziewczynie takiego męża. Więcej nie napisała, adresu swego nie podała. Ja to dość długo spałam razem z rodzicami- przez cały cały pierwszy rok to na pewno. A potem jeśli tylko coś mi się "złego" śniło w nocy i się bałam to przybiegałam do nich do łóżka. Tata się śmieje, że Alek po mnie jest taką przylepką. Podobno czasem płakałam przez sen, wtedy to, które się pierwsze przebudziło to mnie przytulało i spałam dalej. I pewnie dlatego teraz potrafię przespać na jednym boku całą noc tuląc się do ciebie.
I to jest bardzo dobry zwyczaj- lubię gdy się do mnie tulisz, gdy wręcz chowasz się w moich ramionach. Czuję się wtedy cudownie, nawet wtedy gdy swe lodowate czasem stópki grzejesz sobie na moim udzie- stwierdził Kazik. Czasem, gdy mi się zdarzy w nocy obudzić to cię delikatnie całuję, a ty zawsze wtedy mocniej się przytulasz i to jest dla mnie cudowne. I wciąż powraca do mnie jedno wspomnienie- gdy byliśmy w Baligrodzie i ty leżałaś z głową wtuloną w moją szyję. Łaskotały mnie twoje włosy niemiłosiernie, ale jednocześnie było to super. I za każdym razem gdy się kochamy odczuwam ten sam zachwyt jak wtedy gdy robiliśmy to po raz pierwszy. To dobrze-ucieszyła się Teresa - bo ja nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem gdy wchodzisz we mnie tracę zupełnie kontrolę nad sobą, bo to jest zawsze cudowne i potem się zastanawiam jak ty to robisz, że jest tak cudownie za każdym razem. Nie wiem, nie mam pojęcia - po prostu tak wspólnie działają nasze ciała, żyją jakimś jednym, wspólnym sposobem- stwierdził Kazik. To się dzieje w pewnym sensie poza moją świadomością i nigdy przed tobą to mi się nie zdarzało. To jest jakby jakieś misterium. Uwielbiam gdy mnie dotykasz, uwielbiam nawet i to, gdy mi ręką "czeszesz" włosy, choć wściekałem się gdy mi czasem je w ten sposób porządkowała mama.
c.d.n.