czwartek, 23 marca 2023

Lek na wszystko? - 77

 Początek listopada był deszczowy. Teresa i Kazik kilka dni przed 1 Listopada uporządkowali rodzinne groby- zawsze  robili  to kilka  dni wcześniej i 1 Listopada  już nie jechali na  cmentarze. Pogoda  była paskudna, było  zimno, padał deszcz ze śniegiem. Kazik w swoim gabinecie przeglądał  jakieś  materiały, tata z Alkiem budował dom z dużych klocków  Lego  a Teresa przeglądała czasopisma ze  wzorami i modelami odzieży do samodzielnego wykonania na drutach  lub  szydełku.

Późnym popołudniem na  komórkę Teresy zatelefonował Jacek, pytając  się,  gdzie jest jej  druga połowa.  Moja druga  połowa jest w domu i zapewne ma wyłączony telefon, bo albo pisze  albo  czyta.  A bardzo ci jest potrzebny? bo tak za półtorej godziny to pewnie powróci do rzeczywistości, bo pewnie po prostu zgłodnieje. Nie, nic pilnego do niego  nie mam, jutro razem z Pawłem jedziemy na grób do Gdańska. A od Kazika  to tylko chciałem  się  dowiedzieć dlaczego  nie  chce  lecieć do Szkocji.  Do Szkocji?- zdziwiła  się Teresa- widocznie mu ta Szkocja do niczego nie jest potrzebna, a ubranek w kratkę to on  nie lubi. Ja też nie przepadam  za facetami ubranymi w spódniczki zamiast w  spodnie. A do Gdańska jedziecie samochodem czy pociągiem?  Pociągiem, bo jutro wcale  nie będzie lepsza pogoda. Unikam jazdy  samochodem we wszystkie takie około świąteczne dni, zwłaszcza przy takiej pogodzie. Bo jednak sporo osób nadal jeździ na podwójnym  gazie. A co  robi mój ukochany przyszywany  wnuczek? Alek buduje z dziadkiem dom. Nasz kolega przywiózł dla  Alka duże wielkością klocki Lego - takie  specjalne  dla maluszków, żeby się żaden  klocek  w dziobie  nie zmieścił.  To fajowa zabawa, bo musi sobie dzieciak pokombinować jak ma te klocki poskładać. No i jest to praktyczne, bo się klocki w trakcie   budowy nie rozpadają. Podejrzewam, że w naszym  mieszkaniu to będzie z czasem tona klocków Lego.Wiesz  dwóch dorosłych  facetów i dziecko płci  męskiej to już wiadomo jakie zabawki będą  najbardziej pożądane- klocki, samochody i samolociki. Kazik już kombinuje żeby mu pokazać lotnisko. No ale na  szczęście pogoda nie taka lotniskowa. No pewnie, pokaże mu  się lotnisko na wiosnę. Pojedziemy na takie, żeby mógł obejrzeć samoloty z bliska poinformował  Teresę Jacek.  A jak się Pawłowi podoba praca w Akademii?  - spytała. On już  chyba  zaczął tam pracować, prawda?  No zaczął - na  razie jeździ samochodem. To jednak dość daleko z naszego osiedla. No wiem,  ale to jest coraz  bardziej rozrastająca  się Warszawa, tu  nigdzie  nie jest blisko. Pewnie Wisłostradą jeździ?  Tak i stara  się "wyczaić" o której godzinie najlepiej  jeździć. Już się trochę przyzwyczaił. A może wpadniecie któregoś dnia do nas gdy wrócicie z Gdańska ? Najlepiej to jak zwykle albo   w piątek  albo   w sobotę.  A może raczej  wy do nas? - zaproponował Jacek.  Nie, znacznie  wygodniej jest gdy jesteśmy z małym w domu. On jeszcze  wciąż jest malutki i lepiej  się czuje na  swoich "śmieciach". Rozumiem. W takim  razie ucałuj  wszystkich ode  mnie i dam  głos  gdy wrócimy z Gdańska. 

Po skończonej rozmowie Teresa poszła  do gabinetu Kazika. Ucieszył się jej widokiem  i powiedział- może jak się  troszeczkę  do ciebie przytulę to  mi się myśli uporządkują w głowie. To straszne, ale najlepiej  mi się myśli gdy mam  cię w  zasięgu ręki. Ojej, to naprawdę straszne - dotychczas sądziłam, że moja bliskość działa na inne twoje receptory, które wcale  nie  są związane z pisaniem doktoratu. Nie wiedziałam, że  aż tak zmarniały  moje  walory, że mając  mnie w  zasięgu  ręki możesz obmyślać jakąś konstrukcję. Ależ kochanie - po prostu twoja obecność, twój dotyk  działa na  mnie kojąco, porządkuje  mi  myśli, mam wtedy bodziec do pracy. A wszystkie twoje walory już wróciły do stanu sprzed  ciąży - wszystko ci  się już w brzuszku wygoiło, na brzuszku też, blizny prawie nie widać, piersiątka masz już takie  same jak przed karmieniem Alka. Jesteś tak samo  cudna jak wtedy, gdy się kochaliśmy pierwszy raz i tak samo na  mnie  działasz. I ciągle mi ciebie  mało. Jakoś lepiej mi się pracuje, gdy jestem w domu.

Dzwonił Jacek- powiedziała Teresa- poskarżył, że odmówiłeś wyjazdu do Szkocji. No bo nie mam po  co tam jechać - pobyt  tam w  niczym mi nie pomoże. Niech sobie dyrekcja weźmie kogoś innego na moje miejsce na ten wyjazd. Chętnych na pewno nie zabraknie. No to dobrze  powiedziałam Jackowi, że widocznie ten  wyjazd do niczego nie jest ci przydatny, więc  nie jedziesz. A oni jutro jadą pociągiem do Gdańska   na cmentarz. 

No to dobrze, że pociągiem   a nie  samochodem bo pogoda jest mocno wredna. Jacek pewnie bardzo ten wyjazd przeżywa - bo on wcale  nie jest jakimś twardzielem, tylko takiego udaje. Rzucą  się na niego wszystkie wspomnienia.To bardzo porządny i poczciwy facet. Dobrze, że będzie mieszkał tak blisko swego syna. Trzeba  będzie ich niedługo zaprosić do nas - stwierdził Kazik.  Już ich zaprosiłam  na piątkowy  lub sobotni wieczór - gdy wrócą z Gdańska  to doprecyzujemy  termin. Zadzwoń do niego, będzie szczęśliwy. Wyraźnie mu brakuje rodziny i pracy. Porozmawiaj  z nim, może by gdzieś jakieś pół etatu wziął, będzie  wtedy  miał jakieś zajęcie.  On jest dobrym organizatorem. A w twoim instytucie nie znalazł by się jakiś etat dla  niego? Przecież jest inżynierem. 

A co robią nasi?-gdzie ich spolaryzowałaś?  Budują u taty w sypialni domy z tych klocków  Lego, które przywiózł nam Franek. Pójdę zaraz do kuchni i rozejrzę  się co zrobić dziś na kolację. Zjadłbyś paellę? No jasne, mały też  z nami zje. Pomóc  ci coś w kuchni? Bo już mam na  dziś  dosyć  myślenia. No to chodź do kuchni, we dwójkę szybciej się pokroi  marchewkę - a kurczaka mam pokrojonego, tylko się go przez  moment rozmrozi. I zadzwoń do Jacka gdy się będzie paella pichciła. Albo zróbmy większą porcję paelli i zadzwoń do Jacka, żeby dziś do nas wpadli. Niech  się Jacek ogrzeje   rodzinnym  ciepełkiem  przed  tym wyjazdem na grób matki Pawła.  Kazik ucałował Teresę i powiedział - masz rację, zaraz  do niego zadzwonię i powiem by się przywlekli najdalej za pół godziny i nie wstępowali po  drodze  do kwiaciarni.

W kwadrans później w kuchni szykowaniem paelli zajmowała  się głównie Teresa, bo męska część  rodziny była  zajęta składaniem kolejnego domku i  z kuchni wygonił ich dopiero dźwięk domofonu. Kazik przyłożył małemu słuchawkę do uszka i głośno powiedział: zapytaj  się  synku kto tam?, więc Alek posłusznie zapytał: "to tam?". Kazik od razu poprawił małego i wtedy on zapytał wolniej,  ale już prawidłowo "kto tam?" i zaraz na buźce rozkwitł uśmiech a mały  zameldował: wujek Jacek i szybko oddał słuchawkę w ręce swego taty.  Teraz powędrował  szybko na ręce taty, bo ogromnie  lubił odsuwać zasuwkę zamka  w drzwiach. Kazik się  śmiał, że Alek  ćwiczy się by objąć  posadę portiera. Jacek był sam - okazało się, że Paweł wybrał się .......na randkę. A tak dokładnie to do kina.   Teresa  zaczęła  się śmiać - masz taką  minę, jakby Paweł został zwerbowany na pokład  statku płynącego nie  wiadomo dokąd, nie wiadomo  po  co  i na jak długo. Przecież to już dorosły chłopak!  

Ja też byłem dorosły, gdy się  zakochałem w jego matce i nie  skończyło się  to dobrze - przypomniał jej Jacek. No ale to było niemal trzydzieści lat  temu, coś niecoś  się chyba jednak zmieniło- usiłowała go pocieszyć Teresa. Poza tym wie, że wyjeżdżacie stąd bardzo wcześnie rano, więc może jeszcze  tego wieczoru nie zmajstruje potomka. Chyba  rozmawiałeś  z nim o tym co było miedzy tobą a jego mamą i wprowadziłeś w świat dorosłych, odpowiedzialnych  facetów?  Tak- mówiłem- gdy  skończyłem mówić powiedział, że on to wszystko już słyszał od mamy i wie skąd  się biorą  dzieci. I że jak na razie to on nie zalicza  się  do "kochliwych facetów" i sama uroda go nie bierze. I przypomniał mi ile ma lat - zupełnie jakbym ja tego nie  wiedział.  Jedno jest pewne - role rodziców są dość  trudne.  Tata spojrzał się na  niego z uśmiechem - mnie jakoś nie  sprawiała ta  rola problemu. Uczyliśmy Teresę, że może nam zawsze  wszystko powiedzieć, że nie ma tematów tabu właśnie  dlatego, żeby  można  dziecku w każdej sytuacji pomóc. 

To prawda - powiedziała Teresa ale to i tak  nie uchroniło mnie przed zawarciem związku z niewłaściwym facetem - stwierdziła  Teresa. Kazik był tak samo "hodowany" i też oberwał po uszach od losu. No ale teraz- powiedział tata - gdy już mamy nie ma, ty spełniłaś jej najskrytsze marzenie - zawsze marzyła o tym, byście  się z Kazikiem pobrali.  I była bardzo rozczarowana zięciem, którego jej naraiłaś. Zresztą ja też. 

Paella, której Teresa  zrobiła  tyle, że i pułk wojska  by się wyżywił, znikała szybko z talerzy, każdy z panów załapał się  jeszcze na  dokładkę, a po kolacji  Teresa wręczyła Jackowi pojemnik z resztą paelli mówiąc - to dla was obu na jutrzejsze śniadanie przed  podróżą. Pogoda ma  być równie  wredna jak  dziś,  więc dobrze  byście  zjedli coś  ciepłego przed drogą. Odgrzej w mikrofali. W tym pociągu nie ma  wagonu restauracyjnego. Jacek usiłował protestować, ale Teresa powiedziała-  jeżeli nie  weźmiesz, to ja nigdy od  ciebie  ani kawałka perliczki nie  wezmę - pomyśl o tym.  A Kazik powiedział - w naszych układach towarzysko- przyjacielskich liczy się troska o przyjaciół a nie to co się dostaje  ręki. Często nie dajemy sobie  wzajemnie czegoś do ręki, ale dajemy troskę i  zrozumienie. To chyba się więcej liczy. Daj głos jak wrócicie stamtąd. Na pożegnanie Jacek został przez Alka "ukochany" i Jacek stwierdził, że gotów jest bywać codziennie, żeby go tak Alek "ukochiwał" i że tego "ukochiwania" to zazdrości tacie  Teresy.

Wieczorem Kazik powiedział Teresie - masz rację, Jackowi wyraźnie nie  służy emerytura. Zabieraj go razem z tatą na spacery. A ja  się rozejrzę za jakimś półetatem dla niego. U nas to mała  szansa, bo tak naprawdę nie ma co robić. To stypendium dla mnie to jakiś cud nad Wisłą. Tak nieskromnie rzecz ujmując to należało mi się, wreszcie mnie doceniono. A gdy zrobię ten doktorat to zajmę się pracą naukową na politechnice. I pomęczę trochę studentów. To też dość  miłe  zajęcie. 

A wiesz, że nasz cudaczek sam się dziś wdrapał na  nasze łóżko? Trochę się przy  tym namęczył ale to sygnał, że zacznie  się teraz wdrapywać tam gdzie  go nikt nie  zaprosił. Łypał na  mnie czekając na  moją  reakcję, ale ja udawałem, że jestem bardzo zajęty czytaniem.  Zawołał mnie gdy już był na środku łóżka,  więc się go zapytałem czy chce pospać, ale odpowiedział, że  nie spać, tylko tulić.  No to mu powiedziałem, że przecież ja  siedzę na fotelu a nie na łóżku, więc na przytulenie powinien przyjść do  mnie na  fotel.  Podumał chwilę, całkiem prawidłowo zlazł i przytuptał do  mnie.  Zastanawiam się jak umocować na stałe jego wysokie krzesełko, bo się boję, że zechce się na  nie  sam wdrapywać i to się źle skończy. W kuchni to nie problem, przymocujesz je jednym bokiem do ściany - stwierdziła Teresa. Na to krzesełko sam nie  wejdzie, bo jest przeszkoda w postaci mocowania blatu do siedziszcza.  Pod boczną poręczą też  się nie wślizgnie, trzeba go zawsze wsadzać od góry. Przecież  my głównie jemy  w kuchni. A gdy będą goście to będzie jadł przy swoim stoliku, albo u  mnie na kolanach, co  mu  się zapewne szybko znudzi i przeniesie się do własnego stolika.

Za jakiś czas przeniesiemy go do twojego gabinetu, będziesz  miał swoje miejsce  do pracy w naszej sypialni - będę w  zasięgu twojej ręki i wzroku gdy będziesz wieczorem chciał pracować. Według mnie to jeszcze  może  spać z nami w jednej  sypialni, chociaż gdzieś  wyczytałam, że od  samego początku "dziecko powinno  mieć oddzielny pokój". Trochę  mnie to rozśmieszyło - oddzielny pokój- zwłaszcza  wtedy gdy jest karmione w nocy piersią.  A moja mama to spała  w jednym łóżku ze  swoją starszą siostrą i to aż do chwili ukończenia  siedmiu lat. I jakoś obu dziewczynkom to spanie w jednym łóżku nie szkodziło. Żeby było śmieszniej, to było w tym pokoju drugie łóżko, ale dziewczynki wolały spać razem. Mamy  siostra była od  niej starsza chyba o osiem lat. Wyszła za mąż za Egipcjanina i......wykreślili ją z rodziny- babcia uważała, że to małżeństwo było skandalem. A w "odwecie" siostra mamy tylko raz przysłała list, w którym napisała, że jej mąż jest co prawda Arabem, ale jest lekarzem, a studiował w Wielkiej Brytanii i ona życzy każdej dziewczynie takiego męża. Więcej nie napisała, adresu swego nie podała.  Ja to dość  długo spałam razem z rodzicami- przez  cały cały pierwszy rok to na pewno. A potem jeśli tylko coś mi  się "złego" śniło w nocy i się bałam to przybiegałam do  nich  do łóżka. Tata się  śmieje, że Alek po  mnie jest taką przylepką. Podobno  czasem płakałam przez  sen, wtedy to, które  się pierwsze  przebudziło to mnie przytulało i spałam dalej.  I pewnie dlatego teraz potrafię przespać na jednym boku całą  noc tuląc  się  do ciebie. 

I to jest bardzo dobry zwyczaj- lubię gdy się do  mnie tulisz, gdy wręcz chowasz  się w moich  ramionach. Czuję się wtedy cudownie, nawet  wtedy gdy  swe lodowate  czasem stópki grzejesz sobie na moim udzie- stwierdził Kazik. Czasem, gdy mi  się zdarzy w nocy obudzić to cię delikatnie całuję, a ty zawsze wtedy mocniej  się przytulasz i to jest dla  mnie  cudowne. I wciąż powraca  do mnie jedno wspomnienie- gdy byliśmy w Baligrodzie i ty leżałaś z  głową wtuloną  w moją  szyję. Łaskotały mnie  twoje  włosy niemiłosiernie, ale jednocześnie było to super. I za każdym razem gdy się kochamy odczuwam ten sam zachwyt jak wtedy gdy robiliśmy to po raz pierwszy. To dobrze-ucieszyła  się Teresa - bo ja nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem gdy wchodzisz we mnie tracę zupełnie kontrolę nad sobą, bo to jest  zawsze  cudowne i potem się zastanawiam jak ty to robisz, że jest tak cudownie  za każdym razem. Nie wiem, nie mam pojęcia - po prostu tak wspólnie  działają nasze ciała, żyją jakimś jednym, wspólnym sposobem- stwierdził Kazik. To się dzieje w pewnym sensie poza  moją świadomością i nigdy przed tobą to  mi  się nie zdarzało. To jest jakby jakieś misterium. Uwielbiam gdy  mnie  dotykasz, uwielbiam nawet i to, gdy mi ręką "czeszesz"  włosy, choć wściekałem  się gdy mi czasem je w ten sposób porządkowała mama.

                                                                      c.d.n.