piątek, 21 listopada 2008

Bawaria -tym razem moje wakacje

Tak się składa, że od kilku lat bywam na wakacjach w Bawarii. Bardzo mi się tam podoba. Wszędzie jest czysto, schludnie, sympatycznie. Widoki piękne, w koncu jakby nie było alpejski krajobraz. Nie wszyscy wiedza, ze Bawaria jest w pewien sposob powiazana z Polską. Otóż polskie księżniczki byly wydawane za mąż za ksiażąt bawarskich. Najsłynniejszy ślub odbył sie w 1475 roku. Wtedy to ksiaże bawarski Jerzy Bogaty poślubił Jadwigę Jagiellonkę, córkę Kazimierza Jagiellończyka. Na pamiątkę tego wydarzenia odbywa się od 1904 roku impreza "Wesele w Landshut". Początkowo organizowano je co roku, a po II wojnie światowej co 4 lata.
Ja byłam tam w 2005 roku, a wiec uwaga- następne "Wesele w Landshut" juz 2009 roku, w lipcu. Landshut jest slicznym , starym miasteczkiem polozonym na Isarą. Zalozył je w 1204 roku książe bawarski Ludwik I. Dumą miasteczka jest najwyższa na świecie ceglana wieża bazyliki kapitulnej pod wezwaniem św.Marcina i Kastulusa. A w latach 1536 - 1543 wybudowano tutaj pierwszy pałac renesansowy po północnej stronie Alp. Niestety juz w 1503 roku wygasła męska linia potomkow i miasto w wyniku sporów o sukcesje zaczęło tracić swe znaczenie.
Te pamiątkowe obchody "wesela" sa fantastcznym widowiskiem, w którym biorą udzial niemal wszyscy mieszkańcy samego Landshut oraz kilku okolicznych miasteczek. Przez dwie równoległe ulice Landshut przeciąga bajecznie kolorowy pochód, liczący ok.1000 osób. Wszyscy sa poubierani w stroje z epoki,w ktorej to się działo. Pomyślałam sobie wówczas, że musiało to być naprawde niezwykłe na owe czasy wydarzenie. Jadwiga Jagiellonka podróżowała ze swym przeogromnym orszakiem okolo 1100 km. Oprócz całej kawalkady wozów "gospodarczych"
towarzyszyli jej oczywiście rycerze , dwórki, dworzanie, muzykanci. Przed wjazdem do Landshut
czekał na naszą księżniczkę orszak powitalny księcia Jerzego Bogatego, jej przyszłego małżonka.
Po połączeniu się orszaków podążyli razem , poprzez miasteczko na zamek Trausnitz, górujący nad miastem.
Do Landshut przyjechaliśmy około południa pociągiem regionalnym. Stamtąd kursował do centrum miasteczka autobus. Gdy dojechaliśmy na miejsce trochę poraziła mnie ilosc turystów.
Ludzi było mnóstwo, ciągle dochodzili nowi. Wzdłuż obu głównych ulic, po obu stronach chodniki były pełne ludzi. Ci, którzy przybyli wcześnie rano i zapewnili sobie miejsca siedzące siedzieli na samym skraju chodnika i mieli zagwarantowany doskonały widok. Inni, podobnie jak my, krążyli szukając jakiegoś miejsca , z którego byłoby coś widać. Nim pochód dotarł do nas, rozległ się przejmujący dżwięk piszczałek i bębnow. Potem zaczeły przesuwać sie grupy różnych "igrców", którzy co jakiś czas zatrzymywali się i dawali pokaz swych umiejętności. Jak juz pisałam wszyscy
byli ubrani w stroje z tamtej epoki. Za "igrcami" podążali rycerze, cześć konno ( ci byli w prawdziwych, stalowych zbrojach) , część per pedes. Serdecznie współczułam im, bo upał był ogromny, a oni "zapuszkowani". Uwage moja zwróciły stroje, które były niezwykle starannie wykonane, żadnych nowoczesnych tkanin, tylko len, wełna aksamit, naturalne futra. Nasza księżniczka jechała srebrnym wozem, ksiaże bawarski- złotym. Towarzyszyli im różni dostojnicy, wielu konno. Kobiety miały prześliczne suknie, uszyte z pełna dbałością o szczegóły.
Było bardzo kolorowo i radośnie, wyrażnie uczestnicy tego pochodu świetnie się bawili. Ciągle ktos podchodził do ludzi stojących na chodnikach, zagadywał, dopytywał sie, czy sie dobrze bawią. Przemarsz trwał około 2 godzin. Przyznam sie szczerze, ze byłam wykończona fizycznie, bo upał był koszmarny, a rzecz cała odbywała sie w południe. Dobrze, że chociaż przytomnie wzięłam kapelusz od słońca. Zapomniałam jeszcze napisać, ze cale miasto było przystrojone małymi chorągiewkami i dużymi chorągwiami a ponadto z okien wielu domów zwisaly szerokie wstęgi z namalowanymi różnymi herbami.
Po całej imprezie dowiedziałam sie, że oczywiście można wcześniej wykupić miejsce na specjalnie zbudowanej w tym celu trybunie jak i wykupić udział w przyjęciu na zamku. Ale nasz wypad do Landshut był nieco spontaniczny, więc było troche niewygód.
Ale wszystkim goraco polecam tą impreze. Więcej wiadomości można uzyskać na stronie internetowej www.landshut.de , bo jest nawet polska wersja językowa, dotycząca wielu aspektów życia w Landshut.
To nie był jedyny ślad obecności polskich księżniczek w Bawarii. Zwiedzajac rezydencję królewską w Monachium, podsłuchalyśmy z córka, jak przewodniczka niemiecka opowiadała
turystom,że pierwsza łazienka (taka z prawdziwego zdarzenia) powstala na życzenie polskiej księżniczki Teresy, która- o zgrozo!- kąpała się codziennie, wiec zażyczyła sobie własnej, prawdziwej łazienki.
Oczywiście to tylko malutki wycinek z moich pobytow w Bawarii, ale jeszcze o nich napisze.
Anabell