wtorek, 9 lutego 2016

Facet z odzysku, cz.II

Gdy stosunki Luizki  z matką nieco się poprawiły, to znaczy, gdy matka
przebolała, że córka nie została jednak w  zakonie, Luizka "zjechała" do
domu rodziców, przywożąc u swego boku swój skarb- Zdzisia.
Zdziś poinformował rodziców Luizki, że kocha ich córkę i pragnie jak
najszybciej się z nią ożenić.
Przyszły teść stwierdził dość oschle, że Luizka jest już dużą dziewczynką
i sama może o sobie decydować- była młodsza gdy już raz podjęła 
decyzję dotyczącą jej przyszłości, nie pytając nikogo o radę, no a teraz
jest już nieco starsza i decyzja za kogo wyjdzie za mąż jest  tylko jej 
decyzją. 
Luizka wprosiła się na wizytę do babci-sponsorki, by jej przedstawić swego
wybrańca.
Zdzisio pozachwycał się ciężkimi jak diabli drewnianymi babcinymi krzesłami
kuchennymi, obiecał, że gdy przyjedzie następnym razem to je wywiezie
na babciną działkę i tam je odmaluje na nowo, rozpływał się nad talentem
kulinarnym Luizki, która tę sztukę opanowała w czasie pobytu u sióstr.
Luizka załapała się na sporą ilość ciuchów, bo babcia wiedząc, że Luizka
przyjedzie nakupowała sporo bluzek, sukienek nocnej bielizny a nawet
komplet bielizny pościelowej.
I choć Zdzisio był bardzo miły, grzeczny, uprzejmy a nawet wykazywał się
sporym zasobem wiedzy ogólnej, nie zachwycił babci-sponsorki.
Co tu dużo ukrywać- facet ze zobowiązaniami typu alimenty i dwójka
dzieci to nie jest to co tygrysy lubią.
Krótka rozmowa ze Zdzisiem zapaliła w głowie babci czerwone światełko
ostrzegawcze - facet znów zmieniał pracę, bo jego zdaniem szef  "robił 
różne przekręty" a on się bał, że potem może winą obciążyć jego. 
Miał za to pomysł na otwarcie własnej firmy.
Gdy Luizka już pojechała wraz z "narzeczonym" z powrotem w drugi
koniec  Polski, jej babcia zatelefonowała do mnie i złożyła mi obszerną
relację z tej wizyty oraz podzieliła się ze mną swymi wątpliwościami. 
Oczywiście nie oczekiwała z mojej strony żadnej rady, ale zawsze każdemu
lżej na sercu, gdy porozmawia z przyjazną duszą.
W kilka miesięcy pózniej Luizka i Zdzisio wzięli ślub- kościelny. W ramach
prezentu ślubnego babcia-sponsorka zawiozła Luizce gotówkę i na
miejscu założyła jej konto bankowe, jednocześnie wymuszając na niej by
spisano intercyzę ślubną o podziale majątku ze względu na różne
zobowiązania finansowe Zdzisia. 
Luizce marzyło się posiadanie własnego dziecka, ale Zdziś już nie chce
mieć dzieci.Zamiast dziecka zafundował Luizce psa (wielkości cielaka) i
kota, chyba normalnej wielkości.
Okazało się, że właścicielka kawalerki, którą dotychczas wynajmowali nie
zgadza się by w mieszkaniu żyły jakiekolwiek zwierzaki, więc musieli
znalezć inne lokum.
Luizka zatelefonowała  więc do babci-sponsorki z prośbą o pożyczkę na
wynajem, bo tym razem wynajęli mieszkanie trzypokojowe i muszą
niestety opłacić z góry za 6 miesięcy.
Ale Zdzisio już nagrywa sobie kolejną pracę, więc szybko te pieniądze 
babci zwrócą. 
Oczywiście babcia-sponsorka w dalszym ciągu posyłała  wnusi 300 zł
miesięcznie, by ta wpłacała je na swe osobiste konto bankowe no i na dodatek wysłała jej teraz kilkanaście tysięcy złotych na  opłacenie 
nowego mieszkania. 
Trochę się zastanawiałyśmy dlaczego im były potrzebne aż trzy pokoje, 
bo  dwa wystarczyłyby  raczej w zupełności , zwłaszcza w ich sytuacji finansowej.
W międzyczasie Luizka odkryła, że Zdzisio od długiego czasu nie płaci
alimentów na dzieci, które wychowują jego teściowie. No a pracę zmienia
tak często dlatego, że  pracuje  tylko na zleceniach, lub na czarno.
Luizka zrobiła mężowi lekką awanturkę, w czasie której dowiedziała się,
że to wszystko ukrywał  z miłości do niej, bo nie chciał jej martwić.
W ramach przeprosin Zdzisio przytargał do domu następnego cielaka, 
czyli  drugiego psa.
Na jesieni Zdzisio podjął męską decyzję- pojedzie do Wielkiej Brytanii 
i tam zarobi wreszcie pieniądze. 
A brak znajomości języka angielskiego wcale według niego nie był 
przeszkodą.
W krótkim czasie stwierdził, że Luizka powinna koniecznie do niego
przybyć wraz z całym majątkiem i zwierzętami bo ona przecież świetnie
zna angielski i praca dla niej znajdzie się " z mety"-cokolwiek to znaczy.
A on już znalazł dla nich domek z ogrodem, żeby zwierzaki miały gdzie się
wybiegać.
Przykazał by Luizka sprzedała szybko samochód i przyleciała. 
I niech szybko sprzeda ten samochód i podeśle pieniądze, bo trzeba dać
zadatek za domek, czyli z góry za jeden miesiąc. Kilkaset funtów.
No więc Luizka sprzedała gruchota, dopożyczyła od wujka pieniądze na
transport zwierząt, zgarnęła od babci- sponsorki 3 tysiące zł zamienione na
funty i poleciała w siną, brytyjską dal.
Trzy dni temu przyszła do mnie jej babcia kompletnie załamana- tym razem
załamana własnym postanowieniem - Luizka zwróciła się do niej znowu
z prośbą o pożyczkę, a ona -  ODMÓWIŁA!
Wreszcie dotarło do niej, że w ten sposób wyrządza im krzywdę, bo oni 
nigdy nie wydorośleją, gdy wiecznie będą dofinansowywani.
Luizka ma 34 lata, Zdzisio kilka więcej.
Zapytałam się, tak na wszelki wypadek, czy  nie mogłaby tak niechcący
przysposobić mnie na wnuczkę? Bo mnie bardzo przydałaby się taka
babcia -sponsorka, a mam znacznie mniejsze wydatki niż Luizka.
                                         KONIEC
 

poniedziałek, 8 lutego 2016

Facet z odzysku

Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale jakimś cudem w życiu najczęściej
"swój trafia na swego".
Nie zawsze widać to od pierwszego wejrzenia, ale w końcu okazuje się, 
że i on i ona mają takie samo podejście do życia.
Ona - od dziecka dokonywała wyborów, które zawsze w końcu okazywały
się złe.
Wpierw był płacz i zgrzytanie zębów, bo naparła się by robić równolegle
dwie szkoły- muzyczną i zwykłą podstawówkę.
W efekcie wyniki w obu szkołach były nieciekawe, a ona, zniechęcona,
przemęczona, w piątej klasie uciekła z domu. 
Na szczęście niedaleko, do własnej babci.
Forum rodzinne, w postaci rodziców i dziadków ustaliło, że babcia
zasponsoruje prywatne lekcje muzyki, a dziecko będzie kończyło 
zwykłą szkołę, a zamiast szkoły muzycznej lekcje muzyki w domu.
Udało się- Luizka skończyła podstawówkę, zdała egzamin do liceum i to
do znanego, dobrego liceum.
W drugiej licealnej Luizka oświadczyła rodzicom, że ona więcej do szkoły
nie pójdzie.
Bo ona nie chce się dalej uczyć, woli pójść do pracy gdy tylko skończy
18 lat. Po prostu nie daje sobie rady, uczy się bez przerwy no a efekty
w postaci trójek i czasami czwórek bardzo ją zniechęcają- już ma dość
nauki.
Znowu zwołano naradę rodzinną i znów babcia, która bardzo kochała
Luizkę, zaproponowała, by dziewczyna jednak skończyła liceum - może
jednak nie to renomowane, w którym klasy były liczne, a nauczyciele
mocno zestresowani nie mogli zajmować się indywidualnie każdym
uczniem, ale  jakieś społeczne lub prywatne. Oczywiście babci pomysł,
więc większą część czesnego płaciła babcia.
Luizka skończyła liceum i postanowiła, że będzie zdawała na wyższą
uczelnię, na kierunek "pedagogika specjalna".
Wszyscy odetchnęli głęboko i przez 3 lata był spokój. Panienka uczyła
się, czas wolny dzieliła pomiędzy  spotkania w Oazie (to nie żaden
lokal rozrywkowy lecz jakiś klub katolicki), ćwiczenia gry na fortepianie
i dojazdy, bo z miejsca, w którym mieszkała wszędzie było daleko.
Nagle, nie wiadomo skąd i dlaczego, Luizka poinformowała rodzinę, że
wstępuje do klasztoru. Wszystkim oczy wyszły z orbit na tę wiadomość,
babcia sponsorka omal nie dostała zawału, rodzice tylko wzruszyli
ramionami, a  brat Luizki popukał się wymownie w głowę i cicho rzucił
nieparlamentarnym słowem. 
Oczywiście  babcia martwiła się co będzie ze studiami, ale Luizka
twierdziła, że  oczywiście będzie dalej studiować.
Babcia, wieczysta sponsorka, kupiła Luizce "wyprawkę" klasztorną i 
Luizka wyjechała. 
Wiadomości, które Luizka przekazywała do domu były pełne entuzjazmu - 
było miło, niemal słodko, siostry były czułe, łagodne, tyle tylko, że nie 
mogła już kontynuować pedagogiki specjalnej - ten kierunek nie przystoi wszak przyszłej zakonnicy.
Rozpoczęła studiować teologię. 
Po jakimś czasie Luizka złożyła uroczyste pierwsze śluby.
Cała najbliższa rodzina, nawet dziadek ateista, zjechała  się na tę 
okazję i za Luizką zamknęły się pierwsze drzwi.
Nie pamiętam już po jakim czasie miało się odbyć drugie, ostateczne 
ślubowanie, po którym miała Luizka  zostać pełnowymiarową zakonnicą.
I Luizka, tak pełna przedtem entuzjazmu oświadczyła przełożonej, że
ona nie przystąpi do składania tego ślubowania i wychodzi z klasztoru.
Oj działo się, działo - usłyszała Luizka wiele niemiłych słów, a na
zakończenie, gdy już wychodziła, przełożona posłała za nią wiązankę
niemiłych życzeń.
I tym sposobem Luizka, w wieku lat 25 została "na bruku"- nie chciała
wracać do domu, bo matka była urażona faktem, że Luizka tak nagle
zrezygnowała z roli  zakonnicy, nie miała ukończonych studiów, nie
miała pracy ani mieszkania.
I znów babcia wystąpiła w roli anioła opiekuńczego-wpierw wysłuchała
opowieści Luizy o tym jakiej to nagłej przemianie uległy siostry
gdy Luiza złożyła pierwsze śluby, jak wszystko to, co dotąd było
niemal niebem zamieniło się w piekiełko, a ona została sprowadzona do
pozycji najniższej z możliwych. 
Luizka wyjechała w końcu z rodzinnego miasta, wynajęła wraz z jakąś
studentką pokój, a pierwszą pracę znalazła "na zmywaku".
Babcia co miesiąc dosyłała jej po 300 zł. W mieście, w którym
zamieszkała Luiza , jej babcia-anioł miała kuzynkę, dzięki której udało
się załatwić dla Luizy znacznie lepiej płatną  pracę biurową.
Luiza podjęła nawet dalsze studia  na teologii, bo miała krótszą w nich
przerwę a poza tym mniej do ich ukończenia.
Nie wiem (nie tylko ja) gdzie Luizka poznała swego Zdzisia.
Zdziś jest facetem z odzysku, czyli ma już za sobą jeden związek oraz 
dwójkę dzieci-blizniaków. Ponadto jest przy okazji wdowcem, bo gdy
już był po rozwodzie, jego eks zmarła.
To co o nim wiadomo, to głównie z jego opowiadań o sobie. Ma trzy
lata jakichś studiów, ale nie ukończył pracy licencjackiej.
Poprzednie małżeństwo rozleciało się głównie z powodu teściowej, która
uważała go za skończonego lenia i nieroba, no a przecież to on  sam
zrobił w willi, w której mieszkali z teściami, wszystkie boazerie a nawet
wszystkie szafki kuchenne i urządził piwnicę.
Zalegał z alimentami, ale to dlatego, że chciał wziąć dzieci do siebie.
Nie jego wina, że sąd zdecydował inaczej. Poza tym aktualnie wciąż
szuka pracy, bo przecież nie  pójdzie pracować za byle jakie pieniądze.
Luizka, która jak dotąd nie miała żadnych partnerów, przeogromnie się
zakochała w Zdzisiu. 
No fakt, Zdzisio jest kulturalnym facetem, ma dobre maniery, jest miły.
A że w żadnej pracy nie może zagrzać miejsca - widać taka jego karma.
                                     c.d.n.