sobota, 16 stycznia 2021

Fatamorgana - IX

 Droga z portierni i biura przepustek do gabinetu Wojtka na pierwszym piętrze nie była długa, ale po drodze co chwilę ktoś witał się z Jackiem i był przedstawiany Eli, a ona nieznajomemu. Jacek w pewnym momencie szepnął do Eli - ja go za moment zwyczajnie uduszę! Tyle lat tu pracowałem a nigdy nie spotykałem tyle osób na schodach. Złośliwiec. Przedstawia cię moimi rękami, to jego zadanie gdy już podpiszesz angaż, nie moje. Jak jeszcze mi naśle kogoś gdy będziemy wychodzić to masz go otruć gdy będzie u nas. Ela z trudem powstrzymywała się od śmiechu.  

W końcu dotarli do gabinetu Wojtka, do którego Jacek ją wprowadził  poprzez  jeszcze swój  gabinet . Wojtek stał w swoim gabinecie przy oknie, uśmiechnięty,   unosząc w górę kciuk w geście zadowolenia.  Podszedł do Eli, uścisnął jej rękę, cmoknął poufale w policzek , po czym przywitał się z Jackiem. Ale się strasznie  plotkarskie nasze biuro zrobiło, ja tylko zleciłem przygotowanie  przepustki dla Eli no i popatrz co się  porobiło - pewnie wszyscy polecieli do bufetu na kawę o jednej godzinie. Jak widzisz Elu będziesz w dawnym gabinecie swego męża. Bo musimy mieć do siebie cały czas dostęp. Mój ewentualny zastępca będzie miał zupełnie oddzielny gabinet. 

Z sekretariatem będziesz się porozumiewać głównie  telefonicznie, bo nie sądzę by ci się chciało do niego wędrować, chociaż masz do niego przejście. Z sekretariatem łączy cię  czerwony telefon, wystarczy, że  zdejmiesz słuchawkę z  widełek i u nich się zapala lampka i cichy niby dzwonek. Ze mną na tej samej zasadzie łączy cię zielony telefon.  Normalny, chyba szary, łączy cię tak jak zwykły po wybraniu numeru. Na miasto łączy przez zero. Nie obchodzi cię pisanie pism, wysyłanie poczty, ludzi też wzywasz poprzez sekretarkę. 

Jestem jedyną osobą, która może ci coś zlecać, o coś cię prosić. Jak i jedyną osobą, z którą się możesz przyjaźnić.  Bo wiesz- tu jest wszystko tajne łamane przez poufne. Tym bardziej, że będziesz  znała cały mój rozkład dnia plus tematykę, którą się zajmuję z kim się spotykam i o czym ma być rozmowa. Będę cię często prosił o napisanie odręcznie jakiegoś pisma  czy listu, bo mistrzem słowa pisanego to ja nie jestem.    Potem dasz to sekretarce do napisania i dopilnujesz bym to podpisał, ona to  wyekspediuje.

Czasem będziesz mi towarzyszyć i protokołować, bo lubię mieć własny protokół czy też sprawozdanie. W każdy poniedziałek będziemy siadać razem i z grubsza  układać co trzeba załatwić i w jakim  czasie. Codziennie rano wbijesz mi  do głowy ogólny rozkład dnia, bo lubię zapominać o naradach i tym podobnych bzdetach. Kiedyś takim przypominaczem był twój mąż, on ma niesamowitą pamięć. Ja jeśli nie mam czegoś zapisanego to raczej na pewno zapomnę.

Z czasem część osób będzie różne sprawy załatwiała z tobą, żeby mi głowy nie zawracali, no ale na razie to tylko będziesz przy tym obecna, właściwie  na początku musisz być stale  obecna, żebyś się zorientowała we wszystkim. No i o wszystko się mnie pytaj.  

Ela uśmiechnęła się - już mam pierwsze pytanie - jak mam się do ciebie zwracać?  Bo wydaje mi się, że po imieniu to raczej nie, to jednak teren służbowy. Wojtek przez moment się zastanowił - przy naszych ludziach to możesz śmiało mówić po imieniu i tak wszyscy wiedzą  już kim jesteś, a na zewnątrz? Ela zerknęła na Jacka i powiedziała - wydaje mi się, że na zewnątrz powinnam cię tytułować stopniem  wojskowym , panie pułkowniku. Jacek ci powiedział jaki mam stopień?  Nie, ale umiem czytać, choć te tabliczki to ciężko odczytać. I chyba będę ci mówiła  w biurze  przy ludziach per szefie. Wydaje mi się, że to zręczniejsze niż po imieniu. Wojtkiem będziesz  dla mnie tylko na terenie prywatnym. Na spotkaniach służbowych będziesz dla mnie  panem pułkownikiem, tu szefem, a prywatnie Wojtkiem- takie osobliwe trzy w jednym. 

To będę ci musiał mówić pani Elu? Na zewnątrz zdecydowanie tak, a tutaj przynajmniej na początku mógłbyś. Jak się już do mojej obecności przyzwyczają to już nikogo nie będzie to raziło, że mówisz mi po imieniu.  Wojtek pokręcił głową - no to mi ćwieka zabiłaś. Ale dla ciebie -  zrobię to. Zależy mi na kimś zaufanym a nie podesłanym mi przez kadry. Jacek, masz naprawdę mądrą kobietę za żonę. Zazdrość mnie  niedługo całkiem zeżre. 

A kiedy złożysz wymówienie u siebie w pracy? - bo ja to bym cię najchętniej tu widział zaraz po 20 sierpnia, bo tu zaraz po pierwszym września zacznie się  młyn. Wszyscy  powrócą z wakacji  i będzie im  się wydawało, że trzeba koniecznie coś podziałać. Czy mogłabyś  już  złożyć wymówienie? No mogę, ale nie jestem pewna, czy dostanę natychmiastowe zwolnienie z pracy. No ale złóż je jeszcze dziś a najdalej jutro, dobrze?. Dobrze, złożę. 

No to ja dziś do was wpadnę bardzo wczesnym wieczorem i wypełnisz druki. Już dziś bym cię chętnie zabrał ze sobą, a tak będę się sam męczył. Ostatnio siedziałem trzy godziny zastanawiając się co sam nagryzmoliłem, za nic nie mogłem odczytać. 

To czemu nie wziąłeś dyktafonu ze sobą?- zdziwiła się Ela. Teraz nie ma problemu by kupić dobry dyktafon. Nagrywasz najważniejsze, czy też najbardziej cię interesujące fragmenty i po kłopocie. A jeśli nie wolno nagrania wynosić na zewnątrz to siadasz i spokojnie spisujesz na miejscu z dyktafonu, zawartość kasujesz.

Wojtek jęknął- i jak ja mam ci nie zazdrościć takiej żony?

Jacek roześmiał się -to dobrze , że mi zazdrościsz a nie współczujesz. Lepiej być obiektem czyjejś zazdrości niż współczucia. I nie najedz się niczego w drodze do nas, to zjemy kolację razem.

Gdy wyszli pojechali jeszcze do pracy Eli, gdzie ku wielkiemu zdziwieniu kadrowej złożyła prośbę o jak najszybsze   zwolnienie jej z pracy, tłumacząc pośpiech względami rodzinnymi.

Po drodze do domu zrobili zakupy. Ela się tylko upewniła, czy Jacek jej pomoże i zmieli mięso i postanowiła  zrobić kotlety mielone z nadzieniem.

W domu Jacek  powiedział - no to dałaś  dziś Wojtusiowi sporo do myślenia. A czym?- zdziwiła się  Ela. No tym, że  dałaś mu do zrozumienia, że biuro to nie jest prywatny folwark. Wyraźnie go zatkało. Będziesz mu  musiała pewnie dziś wieczorem tłumaczyć "co cię ugryzło".   Nic mnie nie ugryzło, ale jeśli personel płci pięknej mówi do swego przełożonego płci męskiej w pracy po imieniu to  wszyscy uważają, że łączą ich bliższe  stosunki, zwłaszcza gdy szef jest sporo starszy. Tak to niestety jest odbierane przez współpracowników. Już i tak tu wiadomo, że jestem twoją żoną więc się będą mi na początku bardzo mocno przyglądać i zastanawiać się nad wszystkim co powiem i co zrobię. Wiem też jak są traktowane przez szefów asystentki - mniej więcej jak niewolnice do wszystkiego łącznie z seksem. Nagle się jednemu z drugim wydaje, że skoro jest jego asystentką to powinna  pojechać  do niego do domu i spakować mu neseser na drogę, przynieść drugie  śniadanie z  bufetu a wieczorem w hotelu popieścić w wybrany przez niego sposób. 

Korona  Wojtkowi z głowy nie spadnie jeśli będzie do mnie w pracy mówił "pani Elu". Mogę się założyć, że on do tych dziewczyn z sekretariatu to mówi po imieniu a one do niego per panie pułkowniku. To z jego strony nie jest wyraz  sympatii do nich ale lekceważenia.

Jacek słuchał uważnie i w końcu powiedział - nie wiedziałem, że to tak może być odbierane, też mówiłem do tych sekretarek po imieniu i żadna nie protestowała. 

No bo jak są głupie pindy to uważają, że to jest w porządku. Poza tym byłeś stanu wolnego więc może chciała cię któraś wyrwać dla siebie. A może teraz  po kolejnym rozwodzie któraś z nich ma nadzieję, że  zostanie panią pułkownikową? Znasz je, czy one naprawdę są takie głupie? Bo ja znam kilka sekretarek i to są naprawdę mądre dziewczyny. Kiedyś też pracowałam jako sekretarka, miałam na głowie trzech dyrektorów i żaden nie pozwolił sobie by  mi mówić po imieniu, choć byłam wtedy  bardzo młoda i byłam w wieku ich córek.

Nie wiem czego teraz uczą w szkole sekretarek, ale gdy ja tam trafiłam to uczono nas przede wszystkim szacunku dla samej siebie i dla współpracowników. Oczywiście  miałyśmy być wszystkie miłe dla wszystkich, ale nie miałyśmy robić z siebie podnóżków dla swoich szefów.

Słodka moja - dowiaduję się o tobie ciągle czegoś nowego co mnie zdumiewa ale i zachwyca. No to całe szczęście, że nie rozczarowuje, bo by się nasze małżeństwo szybko skończyło rozwodem - roześmiała się Ela.  Zadziałaliśmy jak para wariatów, pobraliśmy się działając bardziej intuicyjnie niż rozumowo po arcy krótkiej  znajomości. No to teraz ciągle  będziemy się o sobie czegoś nowego dowiadywać. Uczę się ciebie stale, powiedziałabym, że stale sklejam te nowo poznane fragmenty ciebie w jedną całość a że zachłanna ze mnie kobieta to je kolekcjonuję jak drogocenną biżuterię i nie dzielę  się z nikim moimi skarbami. Czasem celowo nie  pytam się ciebie o coś czy to lubisz, czy nie, ale włączam  swój system obserwacyjny i rejestruję wtedy każdą, nawet najmniejszą twoją reakcję. Nauczyłam się tego przy Konradzie - niemowlak nie powie ci przecież co mu pasuje a co nie. Nie na wszystko co mu nie pasuje reaguje płaczem, ale i płacz niemowlaka wcale nie jest jednakowy.  Chwilami żałuję, że nie  znaliśmy się wcześniej, ale zaraz przychodzi mi na myśl, że być może te kilka czy nawet 13 lat wcześniej nie bylibyśmy wcale sobą  zainteresowani i nie ma więc czego żałować , ale trzeba tylko w pełni i jak najlepiej wykorzystać ten dany nam przez los czas. Może wtedy byłabym tylko przelotną twoją miłostką o której zapomniałbyś po kilku miesiącach.  

Z tymi  miłostkami to masz Eluniu rację w stu procentach, bo tak naprawdę żadnej z nich nie pamiętam od chwili gdy zobaczyłem twoje zdjęcie u twoich rodziców. Jakby mi ktoś mózg zresetował.Wpatrywałem się w twoje  zdjęcie jak zaczarowany. Wypijałem morze neski tylko po to, by posiedzieć przy stole i móc patrzeć na twoje zdjęcie słuchając opowieści o tobie jakim byłaś nieznośnym dzieckiem, potem całkiem fajną panienką a potem porzuconą żoną. Wojtek powiedział prawdę, zrobiłem ci wiele zdjęć z ukrycia. Zasypiałem z twoim zdjęciem leżącym na nocnym stoliku, w myślach rozmawiałem z tobą, mając ponad czterdzieści lat zachowywałem się jak zakochany małolat. Może popełniam błąd taktyczny tak odkrywając się przed tobą, ale tak właśnie było.Kocham cię bezgranicznie, nigdy nikogo tak nie kochałem. Każda godzina bez ciebie to dla mnie czas stracony, nie wiem jak zniosę to, że będę bez ciebie gdy będziesz w pracy. Chyba rozejrzę się za jakimś pół a może ćwierć etatem, żeby mi ten czas jakoś mijał.

                                                                      c.d.n.