poniedziałek, 3 listopada 2014

Podobno... cz.II

Jaś i Małgosia tworzyli świetną parę - trzymali się razem przez cały rok szkolny, mieli
swoje tajemne znaki, którymi porozumiewali się na lekcjach, a Jaś na wszystkich
 przerwach obserwował, czy aby któryś z kolegów zbyt długo nie  rozmawia z Małgosią.
Zagadywałyśmy  czasami Małgosię, czy to nie jest  nudno chodzic cały czas z jednym
chłopakiem - większośc z nas chodziła z jednym chłopakiem co najwyżej miesiąc.
Swoje urodziny  Jaś obchodził dwukrotnie - raz  było przyjęcie dla najbliższej rodziny
i Jaś zaprosił na nie Małgosię, w dwa  dni pózniej była w jego domu prywatka i oczywiście
była na niej Małgosia.
Na tym rodzinnym przyjęciu babcia i różne ciocie przyglądały się Małgosi uważnie,
zwłaszcza, że  mama Jasia zaprezentowała ją jako  "sympatię Jasia". Małgosia była bardzo
stremowana, siedziała z zaciśniętym gardłem i najchętniej zwiałaby stamtąd ukradkiem.
Rodzice Jasia widząc, że Małgosia czuje się jak na cenzurowanym zaczęli snuc zabawne
historyjki jeszcze ze swego dzieciństwa, czyli z czasów przedwojennych i pomału Małgosia
 odtajała.
Po rodzinnej uroczystości mama Jasia zadbała, by  Małgosia nie wracała sama do domu i
Jaś, w towarzystwie  swego taty, odprowadził ją do domu. Na pożegnanie tato Jasia
powiedział, że cieszy się, że Jaś ma tak miłą przyjaciółkę i wyraził nadzieję, że Małgosia
będzie odtąd częstym gościem w ich domu. I rzeczywiście - Małgosia często wpadała do
Jasia - słuchali nowych płyt, które przywoził z zagranicznych wojaży jego tata, mama Jasia
podsuwała im domowe słodycze własnej produkcji. Małgosia wymogła na swojej mamie
wstęp wolny dla Jasia i w obu domach przesiadywali na zmianę.
Niewątpliwie pobliskie kino odczuło spadek  sprzedaży biletów.
Rok szkolny minął bardzo szybko, po drodze zaliczyli jeszcze dwie szkolne wycieczki, po
których częśc uczniów miała obniżone stopnie ze sprawowania. Coś o tym wiem, byłam
na niej także.
Małgosia od września miała zacząc naukę w liceum plastycznym, Jaś skorzystał z faktu, że
od września w budynku ich szkoły zaczęło tworzyc się liceum.
Jego ojciec został oddelegowany na placówkę dyplomatyczną i oboje rodzice wyjechali
w końcu czerwca za granicę. Jaś wolał zamieszkac w internacie - kilkoro uczniów naszej
klasy już tam  mieszkało.
Rozstanie z okazji  wakacji wycisnęło z oczu obojga  sporo łez. Z dzisiejszej perspektywy
czasy były ciężkie, telefon stacjonarny był luksusem a takie udogodnienia jak komórki to
funkcjonowały tylko w  powieściach fantasy. Poczta działała równie  marnie jak teraz,
byc może worki z pocztą były  wożone furmankami a nie pociągami ekspresowymi.
Listy dochodziły lub nie i nie wiadomo było kogo za to winic.
Oboje byli zaskoczeni pierwszą klasą liceum - okazało się, że nie wystarczy uważanie na
lekcjach - trzeba było robic mnóstwo notatek, materiału było sporo a nauczyciele "cisnęli".
Przynajmniej raz w tygodniu Jaś spędzał popołudnie w domu Małgosi - razem zjadali obiad,
po krótkim odpoczynku każde brało się za lekcje- wspólnie odrabiali matematykę -
Małgosia, mówiąc delikatnie, była w tym  temacie kiepska. W końcu wyglądało to tak, że
Jaś odrabiał matematykę, Małgosia pisała mu w zamian szczegółowe plany wypracowań
z polskiego.
Niedziele najczęściej spędzali w plenerze, Małgosia z nieodłącznym  szkicownikiem i
kilkoma ołówkami.
Mamie Małgosi nie podobało się, że Jaś mieszka w internacie, ukradkiem oglądała jego
ubranie i czasem, gdy dostrzegała, że chłopak ma coś oberwane, chwytała za igłę i nitkę i
naprawiała.
W międzyczasie byli raz jego rodzice.Przyjechali dosłownie na dwa dni i zupełnie na
zasadzie Deus ex machina wpadli wraz z Jasiem do  rodziców Małgosi.
Byli bardzo wdzięczni za "doglądanie Jasia", obdarowali domowników prezentami, mamy
się wycałowały, panowie uścisnęli wzajemnie swe prawice i rodzice Jasia pożeglowali
z powrotem.
Kolejny rok szkolny minął szybko i nadeszły wakacje.
Jaś jechał na dwa miesiące do rodziców - kilka dni przed wyjazdem powiedział Małgosi,
że  gdy tylko skończą szkołę i osiągną pełnoletnośc - pobiorą się.
On po prostu nie wyobraża sobie życia bez Małgosi.
Powiedział nawet o tym swoim rodzicom i mieli bardzo poważną rozmowę na temat
dalszej jego przyszłości. Byli skłonni wziąc na swe utrzymanie oboje, byleby podjęli
studia.
Pod koniec sierpnia Małgosi zawalił się świat - rodzice Jasia podjęli decyzję,  że Jaś
nie wróci do Warszawy - straci co prawda jeden rok, bo zacznie uczyc się w pierwszej
klasie licealnej a po dwóch tylko miesiącach bardzo intensywnej nauki języka mimo
wszystko może miec problemy z językiem, więc będzie mu łatwiej, gdy już chociaż
trochę będzie miał opanowany materiał.
Młodzi byli załamani, Małgosia wpadła w depresję. Pisali do siebie pełne rozpaczy listy,
Małgosia wyrzucała mu, że jej nie uprzedził i nie wierzyła, że on nic o tych planach
swych rodziców nie wiedział. Jaś narażał finanse rodziców na spore ubytki, starając się
jak najczęściej do niej telefonowac.
Z tego wszystkiego Małgosia zawaliła rok szkolny - bardzo wiele godzin opuściła, jeśli
mama nie pozwalała jej zostac w domu - wagarowała.
Rodzice Małgosi starali się odwrócic jej uwagę  od osoby Jasia - mama zabierała ją
wciąż do swych różnych koleżanek, które miały synów w wieku stosownym  dla
Małgosi. W pewnym momencie pogrążona w smutku Małgosia zorientowała się, co
jest grane i odmówiła brania udziału w tych wizytach.
Po prostu żaden nie był Jasiem - nie miał takich jak on włosów, oczu, rzęs, radiowego
głosu i rąk umiejących tak delikatnie głaskac jej włosy ani takich troskliwych ramion.
W końcu Małgosią zajął się psychoterapeuta  i tak mniej więcej po roku Małgosia
wróciła do szkoły. Ale już nie do  liceum plastycznego - nie chciała rysowac, malowac
ani czegokolwiek tworzyc. Mało tego - na zajęciach plastycznych demonstracyjnie
rysowała wszystko przy linijce.
Ale "nawet najdłuższa żmija mija" i gdy Małgosia była w trzeciej klasie liceum w  jej
 osiemnaste urodziny przyjechał Jaś. A już się biedula zamartwiała, że nie przysłał
życzeń i czekała niespokojna na telefon.
Stali objęci chyba przez pół godziny. Małgosia płakała ze szczęścia, Jaś  scałowywał jej
łzy i wycierał swoją chusteczką jej twarz.
Gdy wreszcie doszła nieco do siebie i doprowadziła do porządku zapłakane oblicze, Jaś zaproponował, by wyszli na spacer.
Spacer  skończył się dośc szybko , bo Jaś miał klucze od swego mieszkania, którym
podczas nieobecności domowników opiekowała się jedna z ciotek.
Zgodnie doszli do wniosku, że już są pełnoletni, a całą odpowiedzialnośc za to, by ten
wieczór nie  zaowocował niepożądanymi skutkami, Jaś wziął na siebie.
Postanowili, że zrobią tak jak planowali - skończą swe szkoły i wezmą ślub, żeby byc
razem. Jaś uprzedzał, że byc może zamieszkają za granicą, więc niech się Małgosia
spokojnie nad taką ewentualnością zastanowi. I niech pomyśli co chciałaby studiowac.
I prosił, by tak na wszelki wypadek, zaczęła się przykładac do nauki języka.
Po powrocie do domu Małgosia poinformowała swą mamę, że zaraz po maturze ona
bierze z Jasiem ślub, niezależnie od tego, co mama o tym myśli. A mama zapytała-
a nas na ten ślub zaprosicie?  Chyba nie za bardzo wierzyła, że ten ślub się jednak
odbędzie.
Maturę Małgosia zdała bez problemu. W tydzień pózniej przyjechał Jaś wraz z rodzicami.
Jaś oficjalnie poprosił rodziców Małgosi o zgodę na ślub, dodając na wszelki wypadek,
że oni i tak się pobiorą.
Ślub wyznaczono na wrzesień - był to ślub cywilny, bo młodzi nie życzyli sobie
ceremonii kościelnej. Małgosia wyglądała obłędnie -miała krótką sukienkę w biało-czarne
romby, białe cieniutkie rajstopy, czarne, obłędnie wysokie szpilki i włosy upięte
w koński ogon. Jaś wystąpił w bardzo eleganckim jasno kremowym garniturze.
Wyglądali świetnie i wszystkim się podobał ich wygląd.
Przyjęcie weselne  było w Bristolu. Następnego dnia wyjechali do Wiednia.
Wszystkie koleżanki i koledzy z podstawówki nie mogli się nadziwic, że ta "szczenięca
miłośc", to chodzenie ze sobą, doprowadziło ich do  ślubu.
Na jednym z  koleżeńskich spotkań, gdy już wszyscy byliśmy dobrze po czterdziestce,
nadal wszyscy się dziwili, że to uczucie przetrwało i nadal miało się  dobrze.
Rodzice Jasia dotrzymali obietnicy - finansowali ich do czasu ukończenia studiów.
Ostatnio Jaś i Małgosia mieszkają w Luksemburgu.
Mają dwóch synów i pięcioro wnucząt.
                                                            koniec