Niedziela powitała wszystkich całkiem dobrą pogodą. Nie padało, nie mżyło, nie szalał zimny wiatr jak to ostatnio często się zdarzało i w niedzielny poranek, po dość długich rodzinnych mizianiach, przytulaniach, akcjach typu całowania mamy równocześnie z tatą, całowania taty razem z mamą, Teresa wygoniła obu swych mężczyzn z łóżka i zaczęła się zastanawiać dokąd mają się wybrać by nieco się przewietrzyć. Wycieczka do lasu na pewno nie była dobrym pomysłem, krążenie po ulicach miasta też nie i Teresie przyszła na myśl "wyprawa na lotnisko" i zaraz zwerbalizowała swój pomysł.
Naprawdę? naprawdę chcesz byśmy się wybrali na lotnisko?-zdziwił się Kazik. Już ci się przestało źle kojarzyć? Ale skoro chcesz byśmy tam pojechali, to weźmy ze sobą obu dziadków, Jacek będzie w siódmym niebie! On co prawda wolałby wizytę na innym lotnisku, ale i tak będzie niemal latał a nie chodził. No to w takim razie ty, jako pomysłodawczyni, zatelefonuj do niego. I nie zdziw się litanii dziękczynnej, bo on już dawno mówił naszemu tacie, że trzeba dziecku lotnisko pokazać i samoloty z bliska. Tylko musimy się wszyscy ciepło ubrać, bo 5 stopni ciepła to raczej nie upał. A jeśli się będzie dziecku ta wycieczka podobać, to gdy już będzie ciepło mamy jak w banku wycieczkę na stare śmiecie Jacka.
Noooo, urośniesz w oczach Jacka niemożebnie. On już i tak po cichutku majaczy, że jesteśmy jego dziećmi a tak prawdę mówiąc w pewien sposób jestem z nim znacznie więcej związany niż byłem z własnym ojcem. Zresztą co tu ukrywać - i on i Kurt ogromnie mi pomogli po tym wypadku rodziców.
Powiem ci teraz coś okropnego - zginęli oboje, a ja rozpaczałem głównie za mamą. Powiedz mi skąd ci wpadł do głowy pomysł z tym lotniskiem? Teresa wzruszyła ramionami - dzieciak powinien wiedzieć, czym się zajmujesz, więc niech zobaczy z bliska samolot, ty mu opowiesz jaki jest twój wkład w powstawanie samolotu i nawet chociaż jest jeszcze malutki niech z grubsza wie dlaczego taki twór lata. To nie ważne, że teraz to będzie dla niego brzmiało jak bajka, te wiadomości będą w jego świadomości tkwiły niczym w sejfie i kiedyś gdy więcej rzeczy pojmie, one będą jak znalazł. Czytałam bardzo ciekawą pracę na ten temat, jak ważne jest to co "wlewamy" świadomie i często nieświadomie w mózg dziecka. Okazuje się, że cała masa ludzi pamięta całkiem dobrze to co widziało i przeżyło jeszcze przed ukończeniem dwóch lat, gdy mieli półtora roku. A traumy z dzieciństwa często owocują różnymi chorobami psychicznymi gdy jest się już dorosłym.
I dlatego jestem wdzięczna moim rodzicom, że miałam fajne dzieciństwo, że mi sporo wiadomości wlali do głowy, że w domu nigdy nie było żadnych awantur, że nauczyli mnie, a tata zwłaszcza, że nie ma w rodzinie tematów tabu, że widok nagiego faceta nie kojarzy mi się tylko i wyłącznie z seksem. Że ważne jest by okazywać sobie wzajemny szacunek i miłość. Chcę byśmy tak samo mądrze wychowali Alka. A on ma po nas naprawdę spory potencjał i trzeba to wykorzystać. Nie można tego zmarnować. Zobacz jak błyskawicznie zapamiętał i potem kojarzył obraz cyfry z jej nazwą. Na początku odliczał w pamięci miejsca na którym była dana cyfra narysowana, a w pół godziny później już mu się wszystko w główce ułożyło i cyfry napisane "wyrywkowo" bezbłędnie kojarzył. I dlatego jestem gotowa pozostać jeszcze jakiś czas "kurą domową", bo wiem, że mogę mu dać więcej niż jakiekolwiek przedszkole. Nasze mamy były przezywane kurami domowymi, a powinny były być przez innych szanowane, bo wychowywanie dziecka i zapewnienie swemu partnerowi spokoju i dbanie o niego nie jest czymś degradującym kobietę. A teraz zatelefonuję do Jacka - chyba już nie śpi. Kazik uśmiechnął się - on to już pewnie jest po śniadaniu.
Jacek rzeczywiście już był po śniadaniu i wysłuchawszy Teresę powiedział - jak widzę dojrzałaś do tego pomysłu nawet wcześniej niż to przewidywałem. A co o tym myśli Kazik, mam nadzieję, że akceptował. No jasne, oddaję mu głos, dogadajcie się dalej sami, ja idę zrobić śniadanie, bo na razie to u nas było rodzinne mizianie i pogaduszki. Wręczyła Kazikowi telefon i poszła do kuchni.
W kuchni tata już kończył swoje śniadanie, a Teresa szykując śniadanie dla swoich "chłopaków" i siebie opowiadała tacie o tym, że chcą dziś jechać na lotnisko i że właśnie Kazik rozmawia o tym z Jackiem. Alek bardzo dzielnie jej pomagał i dopytywał się jak daleko od domu jest lotnisko. Na jego stoliku było zgromadzone niemal całe ZOO, bo on sprawdzał, czy wszystkie zwierzątka są zdrowe. I robił to co dzień, bo był bardzo odpowiedzialnym dyrektorem ZOO. Na szczęście wszystkie zwierzaki były zdrowe, więc mógł je odnieść do szafki, w której jedna z półek była ogrodem zoologicznym. Teresa mu powiedziała, że zapewne pojadą jednym samochodem na lotnisko a tata właśnie rozmawia z dziadkiem Jackiem.
Gdy do kuchni dotarł Kazik, śniadanie już było gotowe, a Alek już siedział w swoim wysokim krzesełku przy kuchennym stole. Dziecko bardzo lubiło te weekendowe śniadania, gdy siedział pomiędzy mamą i tatą. W dni, w które rano nie było Kazika siedział zawsze pomiędzy mamą a dziadkiem Tadkiem. Po śniadaniu mały pomacał policzek Kazika rączką i poważnie powiedział - tata musi się ogolić. Kazik, który z trudem utrzymywał powagę, przytaknął dziecku i pomaszerował do łazienki, a za nim dziecko. W łazience Kazik się golił elektryczną maszynką, a Alek jeździł po swojej buzi małą elektryczną golarką do swetrów, w której już dawno nie działała bateria. Potem tradycyjnie Teresa sprawdzała policzkiem czy obaj są porządnie ogoleni.Teresa uwielbiała te weekendowe poranki, śniadania z mężem i dzieckiem. I choć "repertuar" się powtarzał to za każdym razem czuła się szczęśliwa, że ma koło siebie swych obu "chłopaków", których kochała bezgranicznie.
Pojechali jednak w dwa samochody, bo Jacek stwierdził, że musi zatankować i w ogóle ruszyć wóz bo kilka dni stoi bez ruchu, a samochód ma jeździć a nie stać. Od chwili wjazdu na teren należący do lotniska Teresa wciąż słyszała "mamo popatrz". Już sam kryty parking zrobił na dziecku wrażenie. Potem musiał się dowiedzieć kiedy on będzie mógł lecieć samolotem. I co będzie widział z samolotu. Dobre pytanie - stwierdził Kazik. Większość czasu to będziesz widział niebo i chmury, ale zaraz po starcie i przed lądowaniem to co jest na ziemi w okolicach lotniska. Poza tym widok zależy też od tego na jakiej wysokości będzie leciał samolot. Jeśli będziesz leciał nocą a nie będziesz spał i samolot będzie przelatywał nad jakimś miastem, zwłaszcza dużym to zobaczysz , że lecisz nad maluteńkimi światełkami.
W domu pokażę ci na zdjęciach co widać z samolotu nocą. Zdjęcia z rejsu dziennego też ci pokażę. A jak będę spał w samolocie?- zainteresowało się dziecko. Będziesz spał na fotelu, te fotele rozkładają się tak jak leżaki. A jak wygląda leżak? Teresa chrząknęła, a potem powiedziała - gdy pojedziemy do któregoś marketu ze sprzętem turystycznym to ci pokażemy leżak. Ten samolotowy fotel jest trochę tak podobny w działaniu jak wózek spacerowy małego Tadzisia. Tadziś gdy nie śpi to w nim siedzi, a gdy jest zmęczony to oparcie się opuszcza i Tadziś w wózku leży. Ja też miałem wózek? Tak synku, miałeś, ale teraz jesteś już duży chłopczyk i nie potrzebujesz wózka. Mały wpadł w głęboki namysł i po chwili powiedział - nie wiem. Nie szkodzi- pocieszyła go Teresa- wpadniemy któregoś dnia do cioci i zobaczysz, albo pójdziemy razem z nimi na spacer i wtedy zobaczysz.
Poszli wpierw do hali odlotów , Kazik trzymał małego na rękach by mógł wszystko dobrze obejrzeć i obaj z Jackiem na przemian objaśniali mu co widać. Teresa wzięła ojca pod rękę i powiedziała - to wy zwiedzajcie, a my się z tatą napijemy tymczasem kawy. Po pół godzinie gdy wrócili "z obchodu" Kazik powiedział- toaletę też zwiedziliśmy, bo była po drodze i też jest piękna. Do hali przylotów nie pójdziemy, pójdziemy teraz na taras widokowy. Idziecie z nami czy wolisz Tesiu tu zostać. Pójdę, żadna Moskwa teraz nie nadleci a nawet gdyby no to co. Było, minęło rozdział przeczytany i zamknięty.
Tu są śmieszne drzwi, same się otwierają- doniósł Alek. I piękne kwiaty, takie duże, kolorowe. Został "doubrany" bo po hali chodził bez kurtki i czapki i przeszli na taras. Mały szedł z dwoma dziadkami, a Kazik objął mocno Teresę i powiedział - zwiedzanie znanych sobie miejsc w towarzystwie małego dziecka jest fascynujące, bo nagle uświadamiasz sobie, że piękno może by wszędzie, w każdym miejscu. Zobacz jaki on przejęty! I te umywalki, przy których nie trzeba odkręcać kurków - ledwo go na rękach utrzymałem. Oczywiście zaraz się Jacek dowiedział, że do pisuaru to się tylko poza domem sika, bo w domu to trzeba siadać. Oczywiście nadawał to na pełny regulator. Na tym tarasie to pewnie dużo czasu spędzimy, chyba mu założę kaptur, bo przez czapkę to wiatr przewiewa - stwierdził Kazik i przyspieszył kroku by się zająć małym. Za 10 minut coś będzie lądowało. To zwróć mu uwagę na ten moment gdy samolot jest jeszcze wielkości znaczka pocztowego i jak się powiększa i zmienia w samolot - poprosiła Teresa. Dobrze, ale przecież jesteś obok, ty też mu to możesz pokazać. Będę stał obok ciebie z małym. Dręczą cię wspomnienia? Wspomnienia nie, ale świadomość, że byłam taką kretynką. Kazik uśmiechnął się - a co w takim razie ja mam o sobie pomyśleć? Tesinko, tego co było już nie ma, jesteśmy my, nasze dziecko, nasz tata, nasz przyjaciel i tylko to się przecież liczy. Wezmę go na ręce, żeby któryś z dziadków się nie zabrał za dźwiganie go. On coraz cięższy! Kazik fachowo sprawdził czy szalik dobrze otula szyjkę Alka, założył mu kaptur i wziął go na ręce mówiąc - tak będziesz lepiej widział gdy będzie nadlatywał samolot, a gdy już wyląduje postawię cię na ziemię. Tylko jak będziesz stał na własnych nóżkach, to nie dotykaj główką tych metalowych szczebli balustrady.
W pobliżu Terminala stały trzy samoloty, do jednego z nich właśnie ładowano bagaż pasażerów. Stojący obok Kazika Jacek opowiadał małemu o tym, że bagaż leci w specjalnym pomieszczeniu, które wcale nie jest ogrzewane i jest tam tak zimno, że można zamarznąć na sopelek lodu. Bo samoloty latają bardzo wysoko nad ziemią a tam w górze jest po prostu bardzo, bardzo zimno. Teresa "upolowała" moment gdy nadlatywał samolot i powiedziała do małego - popatrz prosto na niebie tam, gdzie znajduje się koniec mojego palca. Tam widać taką dużą kropkę, to samolot, który za chwileczkę wyląduje na lotnisku. Patrz synku cały czas na tę coraz większą kropkę - on wyląduje w miejscu, które jest niewidoczne, ale stamtąd samolot podkołuje, podjedzie niedaleko miejsca, w którym stoimy. Bo samolot nie tylko lata, może też tak pojechać po płycie lotniska jak samochód. Kazik cmoknął żonę w policzek i powiedział- marnujesz się, mogłabyś być super przedszkolanką. Pięknie to wszystko tłumaczysz.
Teresa roześmiała się - gdy ja pójdę do pracy jako przedszkolanka to ktoś inny będzie się wtedy musiał zajmować naszym dzieckiem. Czy nie sądzisz że to jakiś nonsens?. Gdy moim dzieckiem będzie się zajmował żłobek a potem przedszkole, to państwo będzie dofinansowywać ową instytucję, będzie wydawać forsę na nowe tego rodzaju placówki. Uważam, że państwo powinno wszystkim matkom "kurom domowym" płacić za to, że siedzą w domu z dziećmi . I w ogóle calutkie szkolnictwo powinno być zreformowane tak, by dziecko w chwili ukończenia liceum nie było nadal zielone niczym koperek w wielu kwestiach dotyczących dorosłego życia. O mnie zadbano w domu, wiedziałam skąd się biorą dzieci, byłam w pełni świadoma co robić by nie mieć dziecka, nikt mnie nie straszył grzechem, nauczono mnie, że dziecko od pierwszego swego samodzielnego oddechu jest człowiekiem, że wymaga szacunku, uwagi, dbałości. A przecież moi rodzice nie byli lekarzami ani psychologami. Ty też byłeś tak wyhodowany.
"Przetrzymali" jeszcze jedno lądowanie, Teresa fachowo pouczyła Alka, że samoloty lądują i startują zawsze pod wiatr, wzięła rączkę Alka pozbawioną rękawiczki do góry i powiedziała by sprawdził z której strony wieje wiatr. Mały chwilę wpatrywał się w swoją łapinę, ale Teresa powiedziała - zastanów się z której strony czujesz na rączce wiatr, tego nie widać, to się czuje. Mały się skupił i pokazał skąd wieje wiatr. No a skoro lądujemy zawsze pod wiatr, to samolot będzie lądował z przeciwnej strony niż wieje wiatr. Samolotowi zawsze musi wiatr wiać prosto w nos, w kabinę pilotów. A dlaczego to się dowiesz gdy będziesz starszy i tata ci to pięknie wtedy wytłumaczy.
Gdy szli już do samochodu mały powiedział - wiatr mi wieje w buzię jak samolotowi. Brawo, brawo- zawołał Jacek. Świetnie dziecko wszystko zrozumiało. Tesiu, hodujesz pilota. Teresa roześmiała się - jak widzisz po mnie, niewiele wynika z tego, że wiem o tym, że się ląduje i startuje pod wiatr.
c.d.n.