piątek, 9 czerwca 2023

Lek na wszystko - 132

  Randka obronna- jak to wydarzenie  nazwała Teresa - była wyznaczona  na piątek, na godzinę 14,00. Wszyscy dorośli domownicy plus Jacek i Paweł byli bardzo przejęci. Kazik po raz  setny przeglądał swoje "dzieło"  zastanawiając  się które fragmenty mogą budzić w komisji jakieś zupełnie niespodziewane pytania i oczywiście  dzielił się  swym  niepokojem z Teresą. 

Wiesz  kochany - ja to tak naprawdę od początku do końca niewiele z tego rozumiem bo się na tym wcale a wcale nie  znam, ale wiem, że jest w tej pracy jedność czasu, miejsca  i akcji bo  pod tym kątem to sprawdzałam, a treść  dla mnie tak naprawdę to ciemna  magia. Skoro twój pan promotor jest z tej pracy zadowolony to jestem pewna, że i reszta  towarzystwa  podzieli jego zdanie. Toż są to faceci z tej branży a nie z farmacji lub hodowli bydła. Załóż koniecznie ten nowy krawat, bo on ma kwadraciki w kolorze tej nowej błękitnej koszuli. I załóż ten garnitur z tej "setki" tkany z ciemnej i o ton jaśniejszej nitki. A może chcesz żebym ja  cię odwiozła albo np. Jacek?  

Kazik uśmiechnął się - skoro dałem radę dowieźć nas oboje do porodu i potem z małym po porodzie do domu, to tutaj  też się sam "dowiozę". Już przestałem panikować. Ale jeśli ten szaleniec Stanisław wpadnie na pomysł, żeby wielebną komisję zaprosić na obiad to wtedy zadzwonię po ciebie, żebyś wzięła taxi i pod  wskazany adres przybyła. No ale chyba tak walnięty to on jeszcze  nie jest. Poza tym mam cichą nadzieję, że każdy  z nich będzie  chciał jak najprędzej znaleźć się w domu po całym tygodniu pracy. Z ćwierć słówek pana promotora  wywnioskowałem, że niedawno zamienił starą żonę na  znacznie nowszy egzemplarz, a w takich sytuacjach każdy raczej spieszy w domowe progi niż z nich wycieka. Chyba że trafił mu  się jakiś  bubel.

We wtorek rano zatelefonowała do Teresy Alina z pytaniem, czy mogłyby  się spotkać same bez żadnych
przyległości, np. teraz/zaraz. Co się stało?-spytała Teresa.  Powiem ci jak się zobaczymy, po prostu przyjdź do mnie, bo przy moim małym to jeszcze można rozmawiać, a twój za  dużo już  rozumie. Dobrze, najdalej za 20 minut będę, tylko powiem tacie, że wychodzę. I faktycznie 20 minut później już była u Aliny. Alina wyglądała na solidnie spłakaną. Pokłóciliście  się? - spytała Teresa. W pewnym sensie można to tak określić.

Alina - ja jestem dziś pod kreską czasową, więc  nie mów  zagadkami, powiedz o co chodzi. Po prostu mnie mój szanowny mąż zdradził, na co mam namacalny dowód bo mi sprzedał chlamydię trachomatis. To się przenosi tylko drogą płciową. I załapał to w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Skąd wiesz, że właśnie  w tym czasie? Bo trzy miesiące temu jeszcze byłam zdrowa, byłam wtedy u ginekologa. A byłam dlatego, że mój mąż prawie  ze mną nie współżył, twierdząc, że po porodzie się "rozkalibrowałam" i on ma zerową frajdę i żebym coś z tym zrobiła. Co dziwniejsze to w 8 tygodni po porodzie jakoś mu to nie przeszkadzało, zaczęło mu to przeszkadzać dopiero ze 3 miesiące temu. Wybrałam się do lekarza, bo pomyślałam, że może trzeba jakąś plastykę zrobić, ale pan doktor mnie obejrzał na  wszystkie  strony, wziął materiał do cytologii i powiedział, że jest wszystko prawidłowo. Oczywiście powiedziałam Krisowi co powiedział lekarz. Kris się sprężył i raz na tydzień się meldował. Ale tak ze dwa tygodnie temu zaczęłam mieć brzydkie upławy, więc poleciałam do lekarza i wynik badania mnie powalił. Zobacz- i podała Teresie wynik badania. Już dostałam antybiotyki i muszę mu pokazać ten wynik badania i ten  sprzed trzech miesięcy. Na wszelki wypadek zrobiłam z tych  wszystkich  wyników ksero, mało tego gin mi napisał zaświadczenie, że trzy  miesiące  wcześniej miałam badanie i  wszystko było w porządku. Weź to moje zaświadczenie, oryginał na przechowanie, bo znając Krisa to on to podrze nim pomyśli o  tym  co robi. Ja mam kilka egzemplarzy ksera, kolorowego zresztą i zrobiony skan w komputerze. I myślę, że powinnam się z nim rozejść. Nie mam w nim właściwie  za grosz oparcia. Niewiele  mi pomógł w kwestii mojej choroby, mam swoje mieszkanie, za dwa miesiące po prostu nie podpiszę kolejnej umowy z najemcą i  się przeprowadzę razem   z dzieckiem. Jestem skłonna mu zaproponować by on  zamieszkał na Żoliborzu,  a ja bym została tu, byłabym bliżej was. Małego dałabym do tutejszego  żłobka, podobno to całkiem dobry żłobek, obok jest przedszkole. Jako samotna matka mam pierwszeństwo. Umówiłam  się z tym, który  ciebie rozwodził - wysłuchał i powiedział -  Kris zawsze był mendowaty. 

Teresa  wyrzuciła  z siebie kilka niecenzuralnych wyrazów i powiedziała- słuchaj, w ten piątek Kazik o 14,00 broni doktoratu, więc proszę- wytrzymaj do końca piątku z tymi rewelacjami. Bo jak znam Kazika to rozpęta się piekło gdy  się o tym dowie. To teraz wiadomo, dlaczego ta wymarzona spółka Krisa nie może  się urodzić.  Chyba  muszę  się napić melisy nim wrócę do  domu.

Dam ci coś lepszego - kieliszek  "melisany Klosterfrau"- powiedziała Alina.  A co ci Alinko ten debil  powiedział na wynik tego badania, że jesteś zakażona?  Jeszcze  nic nie powiedział, bo mu nie powiedziałam, że jest chory. Na razie on się do mnie nie  dobiera, więc możliwe, że zauważył coś u  siebie ale nie  wiem jak jest z jego poziomem wiedzy medycznej, ale  chyba kiepsko. Gdy się zacznie przymilać to mu powiem, że ma  mi przedstawić aktualny wynik badania WR.  

To chyba kara boska za to, że mi  się Franek  nie podobał pod względem urody -  złasiłam  się   na ładnego chłopa no i mam- stwierdziła Alina. Alinko- mnie też się Franek nie podobał z urody, ale fakt, że to porządny facet i Joaśka mu do pięt nie dorasta intelektem. A dziewuszynkę mają ładniutką.  Nie widziałam jej, Kris był u  nich sam, bo mały miał coś jakby początek przeziębienia i nie chciałam go tam ciągać. Poza tym jakoś źle trawię Joannę. No bo ona nie jest "lekkostrawna" - bo prostu zawsze z niej wyjdzie małomiasteczkowość -  z tym, że teraz już mniej niż na początku - stwierdziła Teresa. Franek naprawdę świetnie wymalował pokój dla małej - jest kolorowo i wesoło, ale  zdaniem  Joanny to jest nieeleganckie . Kolorowe  ściany jej  zdaniem są nieeleganckie, ale  białe, szpitalne są super eleganckie. A poza tym to  się bieduni przytyło i to tak  więcej niż dwa rozmiarki. Zrobiłam  jej kabacik by miała  się czym otulić  w czasie karmienia , trafiłam  w  dziesiątkę,  pendant  do ścian pokoju małej i Joanna ledwo  się w to upchnęła. A na imię mała ma Anetka.

Teresa objęła Alinę - nawet nie umiem ci powiedzieć, jak mi jest przykro z powodu tego,  co cię  spotkało. Zwykły podlec z pana mecenasa. Nie zdziwię się, jeśli Kazik  się nie opanuje i walnie go gdy się o tym dowie. Kazik twierdzi, że  Kris poszedł niemal pod każdym względem w  tatusia. A śmiejemy  się, bo Kazik stanowczo wolał mamę, z która można  było konie kraść, a ja z kolei wolałam swojego tatę, bo z nim można było konie kraść. To, że się Kazik ożenił z Anką to była  zasługa jego tatusia. Głupota i naiwność w jednym ciele. I jeszcze  stary pryk  miał do mnie pretensję, że świadczyłam w  sądzie przeciwko Ance. A ona przecież chlała. Alisiu,  ale nie wygadaj  się, że Kazik  ma obronę w piątek.   Alinko, a  ja ci mówiłam, że napisała  do  mnie matka Anki?   Nie, chyba  nie mówiłaś, pamiętałabym. A co chciała od Ciebie?  Znalazła pamiętnik Anki - ta  artystka  sypiała z trzema na raz, w tym i  z Robertem i gdy  zaszła to nie wiedziała z którym, tylko sobie  wybrała  Kazika- no wiesz- chłopak  "z dobrego domu", w którym rządził "honorowy tata" to i go do ślubu  zmusił. Kazik nie miał pojęcia, że był jednym  z trzech.  No i  zapiła  się na śmierć, na szczęście Kazika tu nie było, już byli po rozwodzie dawno.

A masz jakieś info o Robercie? - spytała  Alina. A skądże! Jego mamuśka go tu  szukała na osiedlu. Raz ją widział tata gdy była przy bloku,  w którym mieszkałam z nim,  a potem byłam z małym na spacerze, był jeszcze  w wózku i ona  mnie niestety poznała, więc ją uświadomiłam, że nie mam bladego pojęcia gdzie jest bo dawno jesteśmy po rozwodzie i jeżeli ona go szuka to niech zgłosi  na policję, że zaginął. Wiesz, możliwe, że jednak dostał tę Moskwę i może się nawet z jakąś Rosjanką  ożenił. Nie mam pojęcia co się  z nim  stało. Gdyby  mi na tej  wiadomości  zależało to bym się mogła dowiedzieć, ale mnie to nie interesuje.

Alina wyszła na  chwilę z pokoju i po chwili  wróciła z niedużą aktówką- wręczyła ją Teresie mówiąc- weź to- straciłam całe  zaufanie do Krisa i wolę by te  wszystkie  dokumenty były u ciebie  w domu.  Może przesadzam,  ale na dzień dzisiejszy tak  to właśnie wygląda.Włożyłam tam też oryginały wyników badań. I wiesz - dzięki tobie zniosłam to  wszystko nieźle, bo stale  biorę ten lek i nadal  chodzę na terapię. I wcale  nie przeraża mnie myśl, że być może rozejdę  się z Krisem. Stan na  dziś wygląda tak, że jestem o tym przekonana w 95%. Teresa wzięła aktówkę i wsadziła ją do torby na  zakupy i powiedziała- muszę już znikać, zaraz Kazik wróci. Tacie też na razie nic nie powiem co się u ciebie wydarzyło. A kiedy Alisiu masz terapię? Jutro -i pewnie podjadę tam z małym, już kilka  razy byłam  razem  z nim. On jest tam bardzo grzeczny i nawet potrafi tam  zasnąć.  Ten terapeuta emanuje  wręcz  spokojem i chyba dziecko to czuje. Nie jest taki rozkojarzony jak  Kris. A rozmawiałaś  z nim o Krisie? Jeszcze nie, ale pewnie porozmawiam. Z nim można o  wszystkim  rozmawiać i to jest super  sprawa. Ale jeżeli będzie jutro pani Maria to zostawię Tadzia z nią, podjadę sama.

Wiesz co- dobra ta  Melisana- już mnie tak  nie rypie  w środku ze złości . Gdzie ją kupiłaś? W naszej aptece, to  chyba  dość uniwersalny środek bo i na żołądek pomaga, chociaż to nalewka na spirytusie. Teresa ucałowała małego, potem wyściskała  się z Aliną i poszła  do  domu.

W kwadrans później do domu dotarł Kazik. No to mam jeszcze trzy dni wolnego. I chyba jutro wpadnę do  medycyny  lotniczej i zrobię sobie badania jak co roku. Tylko muszę pamiętać, żeby rano nie zjeść śniadania. Wprawdzie nie latam, ale badania nadal mi przysługują. A długo tam będziesz? Nie wiem, zależy ilu będzie chętnych do badań. A czemu pytasz? No bo skoro cię  rano nie będzie to poszłabym w tym czasie podciąć  trochę  włosy, bo mają jakąś taką dziwną długość i mi przeszkadzają. Ale nie obetnij ich przypadkiem na krótko, bo czym się będziemy z Alkiem bawić? - poprosił Kazik.  A wiesz, że ty też powinieneś trochę skrócić włosy? Bo ci  się jakieś  loczki zaczynają robić w okolicy uszu. Jak chcesz to mogę pójść do fryzjera nie jutro ale pojutrze razem z tobą. A jutro to podetnę trochę włosy Alkowi, żeby mu na karczku nie leżały.

Ej, żono ukochana, a co ty piłaś? Melisanę Klosterfrau, bo coś  mnie stukało w żołądku i Alina  mnie tym potraktowała. Jutro kupię w aptece do naszej domowej  apteczki. To taka jakaś uniwersalna nalewka, bo sądząc z tego co napisali na etykiecie to dobra na  wszystko - na uspokojenie, na żołądek i nawet na przeziębienie. I można  się nawet tym smarować przy przeziębieniu i bólu mięśni. No to rzeczywiście- dobra na wszystko- stwierdził Kazik. A ty wiesz jakie to mocne? Ledwo to przełknęłam, chyba z 90% spirytusu. No nalewka lecznicza zapewne musi być mocna, żeby pacjent poczuł,że to lek a nie  woda - śmiał się Kazik. A jak Alinka?  W porządku, bierze lek regularnie , chodzi nadal na indywidualną terapię i czasem nawet razem z Tadziem, który podobno  tam  nawet potrafi zasnąć, bo jak twierdzi  Alina, pan terapeuta  emanuje  spokojem. 

A Tadzio najadł się nieco mojego pudru w kremie, bo mnie całował  na pożegnanie. Muszę sprawdzić, czy on przypadkiem  nie jest słodki, bo może dlatego on  mnie tak namiętnie całował całą swą otwartą buźką.

Ciągle jeszcze mało mówi i Alina stwierdziła, że musi z nim więcej rozmawiać na spacerach, bo wtedy jest więcej do mówienia niż w  domu,  w którym Kris śmieje się z niej, gdy ona do małego mówi. Naszemu to się dziób nie  zamyka, muszę Alinę trochę włączyć do naszych spacerów bo mi szkoda małego. Kris teraz stosunkowo dużo czasu jest w domu, pewnie projektuje kancelarię wielkości PKiN. A Tadziś na mnie mówi  "ciacia". Kazik roześmiał się- no bo wie, że jesteś "ciacho", zna się chłopak na  rzeczy.

                                                                          c.d.n.