sobota, 6 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 62

Podług  wszelakich prawideł siódmego dnia  "po wypadku"  Andrzej osobiście usunął owe  dwa  szwy z ręki Marty i miejsce  cięcia zabezpieczył jeszcze specjalnymi  plasterkami. Potem długo przyglądał się  "podejrzanemu" ścięgnu i myśląc  na  głos  stwierdził, że będzie  dobrze, gdy obejrzy to jego kolega, który zajmuje   się  chirurgią ręki, bo to ścięgno jest jakieś pogrubione i on podejrzewa, że mogą być  z nim kiedyś, gdy Marta  wstąpi w  wiek po menopauzalny, jakieś  kłopoty. 

Hmmm- zdziwiła  się Marta - zawsze myślałam, że ten  czas głównie dewastuje psychikę i metabolizm a nie ma nic   wspólnego  ze ścięgnami. No niestety - zmiany hormonalne  mają wpływ na  calutki organizm, tylko się głośno o  tym nie mówi- wyjaśnił jej Andrzej. Pociesz  się, że mężczyźni też mają różne dolegliwości związane  ze zmianami hormonalnymi i wciąż medycyna wpada na jakieś  nowe objawy związane z tymi zmianami. Ale jak wiesz  wszystkie  badania kosztują a przeważnie we wszystkich państwowych budżetach brak  pieniędzy na długie i czasem bardzo kosztowne badania. Co dziwniejsze, to zawsze  znajdują  się środki na badania   tych chorób na które wynaleziono drogie leki, a choroby, których  leczenie wymaga podawania  niezbyt drogich  leków stają  się "chorobami  sierocymi", bo nikt  nie  chce ich badać dokładniej. Zatelefonuję  dziś do kumpla i powiem mu o  co chodzi. Postaram  się  go namówić, żeby wpadł do mnie, a jeśli nie to pojadę z tobą do niego gdy będzie w  swojej przychodni przyszpitalnej. 

Marta zaczęła z zainteresowaniem przyglądać  się wnętrzu  swych dłoni i po chwili stwierdziła, że  rzeczywiście to ścięgno jest jakieś zgrubiałe. Nigdy dotąd  nie oglądałam dokładnie wnętrza swoich  dłoni - zwłaszcza lewej, bo pierwszy raz  w  życiu mam tak pokaleczoną rękę. I w ogóle raczej rzadko uszkadzałam sobie dłonie - może dlatego, że nie należę do  tych, którzy muszą  wszystko pomacać i nie muszę pakować  ręki w ogień by uwierzyć, że można  się oparzyć - powiedziała. 

No i bardzo dobrze - pochwalił ją Andrzej. Z reguły kobiety mają  więcej rozsądku i tym  samym mniej dziwacznych kontuzji. Raz  do  roku spotykamy  się z kilkoma  kolegami ze studiów i wtedy opowiadamy sobie  co ciekawsze przypadki jakie  się nam trafiły do leczenia. Najciekawsze przypadki to są najczęściej u tych kolegów, którzy pracują w pogotowiu, bowiem pomysłowość ludzi w kwestii uszkadzania swej powłoki cielesnej wydaje  się nie mieć granic. Bo bardzo  często są to efekty "genialnych pomysłów".

W trzy  dni po tej rozmowie dłoń Marty obejrzał  specjalista od  chirurgii ręki i potwierdził podejrzenia Andrzeja.  Zlecił odpowiednie działania profilaktyczne, w tym "kąpiele" owej  dłoni i masaże, które Marta powinna robić  na początku co drugi dzień,  a potem raz  w tygodniu. Marta  nie kryła  swego podziwu dla wiedzy Andrzeja, o  czym w  domu poinformowała męża i teścia a oni obaj zgodzili  się z jej opinią o nim.

Gdy Marta wróciła  do laboratorium zastała  "w  swoim kąciku" nowy regał, do najwyższej półki mogła  sięgnąć nie  wspinając  się na palce. Szef, gdy tylko zorientował się, że Marta już  wróciła poprosił  ją do siebie - okazało się, że nim "naczynie laboratoryjne" rozpadło się  gdy Marta je  zdejmowała, już wcześniej wylądowało na stole - po prostu pani sprzątająca niechcący je strąciła , ale ponieważ się nie rozbiło to postawiła je z powrotem na półce. I gdy Marta je zdejmowała  to się rozleciało, bo już było lekko pęknięte.  Ale żeby było dziwniej, to pani sprzątająca dość nagle odeszła  z pracy gdy szef już ją przepytał czy mogłaby jeszcze raz przetrzeć tę półkę, bo są na niej  jakieś plamy, które wyglądają nieestetycznie. 

Marta czuła  się nieco dziwnie  gdy wróciła do pracy, bo nagle niemal każdy w laboratorium chciał obejrzeć jak wygląda "uszkodzona  ręka". Martę to dziwiło, bo przed  tym wypadkiem miała  wrażenie, że nikt  nawet nie wie (oprócz  szefa)  czy danego dnia ona jest w pracy czy jej nie ma. Przy okazji nasłuchała  się "opowieści  dziwnych treści" co się komu w życiu przydarzyło w pracy. Między innymi była opowieść o tym, jak przed laty jeden z szefów podążając do toalety potknął się o próg  tegoż pomieszczenia, wywrócił i.... złamał nogę.  I choć to było wiele lat wcześniej do dziś  się ludzie  zastanawiali czy wypadek nastąpił nim wszedł do toalety czy gdy wychodził. Na  wszelki wypadek owe drewniane progi w obu toaletach  zostały zlikwidowane.

W czasie  nieobecności Marty w pracy szef wygłosił mowę na temat BHP i powiedział, by nikt nie łapał w garść spadających naczyń laboratoryjnych - tym razem na szczęście wypadek nie był groźny, ale wszystko zdarzyć  się może - nowe naczynie  laboratoryjne jest do kupienia ale póki co to nowej ręki w razie poważnego uszkodzenia nikt nigdzie nie kupi.

W trakcie rozmowy z  szefem Marta powiedziała o tym swoim dziwnym ścięgnie i śmiała  się, że może przy okazji wypróbować kilka preparatów, które  są półproduktami.  Szef się rozpromienił i stwierdził, że to znakomity pomysł - jego  zdaniem nigdy nie jest  za wiele takich badań.

Pomału  wszystko wracało do normalności, cichcem nadszedł nowy rok akademicki i tym samym na  razie koniec pracy w laboratorium.  Na studiach  Marta miała teraz większość  zupełnie nowych koleżanek, większość starszych od  siebie. Stwierdziła  ze  zdziwieniem, że bardziej jej odpowiada ich towarzystwo niż roztrajkotanych panienek, które  już zakończyły naukę.

W niedługi czas po rozpoczęciu roku akademickiego   do Warszawy zjechała  mama Wojtka. O tym, że przyjeżdża poinformowała Wojtka zaledwie dzień wcześniej. Zapytana gdzie będzie nocować powiedziała, że "będziemy mieszkać te cztery dni w hotelu". Wojtek, jak zwykle nieco złośliwy, zapytał się od  kiedy mama mówi o  sobie w formie  "pluralis  maiestatis". Bo nie będę sama - poinformowała  go matka. Doceń, że cię o tym informuję, żeby twój ojciec mógł uniknąć spotkania ze mną by nie paść na atak serca. Oczywiście doceniam - stwierdził Wojtek. A możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć z kim tu przyjeżdżasz?  Z moim partnerem. Być może będzie twoim ojczymem.  Wojtek zaśmiał się - a on chociaż wie, że masz dorosłego syna? No jasne, że  wie, to nie tajemnica. Gdy przyjedziemy to do ciebie synku zatelefonuję, że już jesteśmy. Dobrze - zgodził się Wojtek- zadzwoń.

Zaraz po zakończeniu rozmowy zatelefonował do swego ojca z  wiadomością, że przyjeżdża matka z jakimś facetem, ponoć jej partnerem. I że skoro zatelefonowała to pewnie do nich przyjdzie. Ojciec się tylko roześmiał - niech przychodzi- jest mi obojętne czy jest z kimś czy sama. Już dawno przestało mnie obchodzić co robi i  z kim robi. I wcale nie mam zamiaru chować  się przed  nią. Będę u was tak jak zawsze - jej wizyta w niczym nie  zakłóci mojego "rozkładu jazdy."  Jutro wracam około osiemnastej i nie  widzę powodu by nie wpaść do was na kolację. Ona  mnie już naprawdę nie  denerwuje, jest mi tak obojętna jak  zeszłoroczny śnieg. Poza tym jak zwykle wyjdę na wieczorny spacer  z Misią i twoimi teściami.

Marta na wiadomość, że jej teściowa następnego  dnia zjeżdża do Warszawy tylko wzruszyła ramionami. Miała sporo nauki i stwierdziła, że na jej towarzystwo to Wojtek niech  nie liczy, bo ma sporo nauki, więc nie  będzie godzinami siedziała przy stole - zje i "spłynie" do swego pokoju. A na sobotę umówiła  się z Alą, że pojadą wszyscy,  razem z ojcem,  do teściów Ali na pieczenie kartofli w ognisku. W niedzielę natomiast to ona musi się trochę pouczyć, bo we wtorek ma sprawdzian, ogólnie  mówiąc  z chemii. No i bardzo dobrze- powiedział Wojtek.  Matka wpadnie do nas pewnie w piątek, nie jest sama, więc sobie zagospodaruje jakoś sobotę i niedzielę - nie mam zamiaru odwoływać z tego powodu pieczenia kartofli. A Michał też jedzie?- bo jak na razie  to nic  mi jeszcze  nie mówił o tym pieczeniu kartofli- zresztą dziś to go nie było, był na jakiejś konferencji i musiałem go zastępować. 

To może ci podesłał wiadomość - stwierdziła Marta. Ty nie  zawsze pamiętasz o włączeniu dźwięku  gdy możesz odbierać wiadomości. Ale nie wykluczam też możliwości, że Ala jeszcze mu o  tym nie mówiła. Bo jak mu za  wcześnie  powie to on na pewno zapomni.  Ala się zamartwia, że Michał za dużo pracuje, bo znów ma jakiegoś magistranta. I według Ali to jakiś namolny osobnik, wiecznie Michałowi głowę zawraca, ciągle  czegoś nie  wie, a jak twierdzi  Michał to powinien to wiedzieć. Ty to podobno bardzo mało spraw  miałeś do Michała i wcale  się przy tobie  nie napracował, a ten to wydzwania do Michała niemal co drugi  dzień. Wojtek tylko się uśmiechnął - może ma chłopczyk nadzieję, że Michał mu pokaże jakąś pracę na  wzór, gdy mocno pomarudzi. Ale Michał nie z tych naiwnych i w pewnej chwili sprowadzi chłopaka na  ziemię i wyrazi zdziwienie, że facet ma  absolutorium a nie wie o czym ma pisać. Michaś jest bardzo spokojnym facetem i ten spokój już kilka osób zmylił. Najbardziej to lubię oglądać i słuchać jak Michał rozmawia ze studentkami. Bo on jest bardzo cierpliwym facetem, kobietki się do niego wdzięczą, on daje im się wygadać, a często na koniec gdy już dziewczyna się nawdzięczy,  nauśmiecha, nawywraca oczami mówi jej, żeby przyszła gdy szczegółowiej zapozna się z tematem, bo dziś to mógłby jej tylko nie zaliczyć - i mówi jej o  czym biedulka nie ma nawet bladego pojęcia. A mógłby przecież z mety odesłać ją na  inny termin. Pytałem się skąd ma  tyle  cierpliwości, bo ja to bym od  razu taką odwalił, żeby mi czasu nie zabierała, ale  Michał stwierdził, że po pierwsze  to takie natychmiastowe odwalenie kobiet jest podciągane pod  dyskryminację płci a poza  tym to mu w niczym nie  przeszkadza. Nie poświęca na to prywatnego czasu - to wszystko dzieje się w ramach czasu pracy, za który  mu płacą. A jak  się nasłucha i napatrzy na te panienki to jeszcze  bardziej docenia  własną  żonę, która  wprawdzie nie ukończyła  żadnych studiów  ale ma  w głowie  wszystko po kolei ułożone.

Wizyta matki Wojtka  z partnerem przeleciała  bezproblemowo. Matka była  nieco spięta, bowiem nie  spodziewała  się, że będzie jej były mąż. Partner matki był przyodziany w garnitur z najwyższej półki cenowej i jak potem powiedział Wojtek to brakowało  tylko metek z cenami.  

Lekko zgrzytnęło gdy matka  zapytała  się Wojtka "kiedy  wreszcie pomyślą o dziecku".  Wojtek tylko wzruszył ramionami i powiedział - nie  chcę być  niemiły,  ale to:  po pierwsze - nie twoja sprawa, po drugie - nim  znowu zadasz komuś takie  pytanie uzmysłów  sobie, że to brak kultury z twojej strony  a po trzecie - jeśli tak bardzo chcesz mieć małe  dziecko do miziania to zaadoptuj jakieś  dziecko z Domu  Dziecka, bo nie  sądzę byś jeszcze  mogła urodzić własne.  

Jesteś synku bardzo niemiły - stwierdziła  matka. Wojtek uśmiechnął się i powiedział - jak widać i słychać mam to po tobie - widocznie jest to cecha  odziedziczona.

Partner matki siedział wyraźnie jak na  przysłowiowym tureckim kazaniu, więc ponieważ matka  Wojtka powiedziała o nim, że jest właścicielem pensjonatu w górach, ojciec  zapytał  się  go jakie są prognozy meteorologów na najbliższą zimę.  Okazało  się, że ponieważ jednak zmiana klimatu postępuje to zapewne tej zimy też  trzeba będzie dośnieżać stoki sztucznie, co zdaniem ekologów bardzo  źle działa na roślinność na tych stokach i on osobiście zaczyna się zastanawiać nad sprzedażą  swego hotelu i ewentualnie kupnem jakiegoś  hoteliku w innej części Austrii, który mógłby być czynny cały  rok, na przykład nad  jakimś jeziorem w Karyntii.  Mina matki Wojtka świadczyła o tym, że pierwszy raz słyszy o takich planach.  I chyba była  bardzo zaskoczona  tymi wiadomościami  bo bardzo szybko zakończyła wizytę, twierdząc, że musi jeszcze tego dnia spotkać się z dwiema osobami.

                                                               c.d.n.