sobota, 15 lutego 2014

Baby są głupie- cz.II

Zojka dość długo czekała na telefon od Adama. Nie ona jedna zresztą - Adam był
wręcz "rozrywany"  przez dziewczyny. Poza tym był wielbiony przez ich mamusie.
Śmiałam się, że był wymarzonym przez mamuśki kandydatem na męża - był bardzo
grzeczny, gdy wpadał po dziewczynę to zawsze się pytał, czy może panienkę wziąć
np. do kina (cokolwiek to znaczyło  naprawdę), mało tego, dopytywał się również
czy mamuśka nie będzie  się gniewała, gdy on odprowadzi "skarb rodziny" dopiero
około północy, bo po kinie pójdą  potańczyć do klubu.
Dziewczyny za pierwszym razem miały bardzo zdziwione miny i były wręcz
zgorszone, ale Adam szybko im tłumaczył, że przecież tak naprawdę nie  stanowią
same o sobie, skoro mieszkają z rodzicami. A skoro jest jak jest, wypada "starych"
w pewnym sensie docenić i dać im złudzenie, że to oni rządzą.
Adam miał tych dziewczyn na pęczki.
Mamuśki były Adamem zachwycone i niemal każda z nich czekała kiedyż to ten
cud płci męskiej zechce zostać ich zięciem.
Chyba po trzech miesiącach nieustannego czekania Zojka doczekała się telefonu
od Adama. I dostąpiła zaszczytu spotkania się z nim. Mniej więcej po 2 godzinach
Adam zakończył spotkanie. Na nieśmiałe pytanie kiedy się spotkają odpowiedział
szczerze, że doprawdy nie wie kiedy, bo on tak naprawdę to teraz jest z tą dziewczyną,
z którą był u Zojki. Ale ponieważ Zojka bardzo mu się podoba, to będzie się starał
co jakiś czas się wyrwać i wtedy zadzwoni.
Przez następne dwa lata Zojka była stale "tą drugą", oczekując swej kolejki. I właśnie
w tym okresie poznałam Zojkę -pracowałyśmy w jednej firmie.
Była bardzo dobrym pracownikiem a poza tym była bardzo sympatyczna.
Dość szybko stałyśmy się dobrymi koleżankami. Pewnego dnia, gdy razem ze swym
mężem byłam u Zojki, poznałam Adama. On i mój mąż też przypadli sobie do gustu,
choć tak naprawdę różnili się niemal całkowicie.
Zojka wreszcie cierpliwością i chyba wielkim uczuciem  zdobyła Adama. Osobiście
podejrzewałam, że w grę wchodziło tu nie tylko uczucie ale i biznes. Rodzice Zojki
dali do zrozumienia, że gdy Zojka wyjdzie za mąż to w prezencie ślubnym dostanie
własnościowe mieszkanie w stolicy.
Zojka na swym ślubie wyglądała wręcz zjawiskowo- dzień był marcowy i chłodny-
Zojka była otulona długą, białą kaszmirową peleryną z kapturem - wszystkie brzegi
peleryny i kaptura były obszyte białym puszystym futrem z lisa.Istna królowa zimy.
Adam w garniturze w kolorze ciemnego grafitu też się ładnie prezentował.
Zamiast wesela zafundowali sobie wyjazd na Majorkę.
Jeżeli ktoś myśli, że ślub   wiele zmienił w stosunku Adama do  kobiet, to się myli.
Biedna Zojka była wiecznie "na czatach"- nie mylić z rozmowami w sieci, wtedy była
to nieznana konkurencja.
Z jednej strony było mi jej żal, ale z drugiej - widziały gały co brały.
Zojka była  spokojna tylko wtedy, gdy siedziała obok Adama i do tego trzymała go za rękę.
Spędzaliśmy w czwórkę sporo czasu-  nie stanowiłam dla Zojki żadnej konkurencji
a i Adam, po pierwszym kubełku zimnej wody (słownym), którym go potraktowałam,
przestał traktować mnie jak obiekt do podrywu.
Czasami widywałam Adama  z innymi kobietami, ale nie miałam najmniejszego zamiaru
mówić o tym Zojce.
Z chwilą gdy wreszcie  zdecydowałam się na macierzyństwo siłą rzeczy rzadziej się
spotykaliśmy z nimi. Nie mniej stosunki nadal były przyjacielskie, zostali nawet
chrzestnymi  naszej  córeczki.
Zojka zrobiła w międzyczasie studia i awansowała w pracy. Adam kilka razy prosił mnie
o alibi - wpadł na kilka minut , doręczył coś, co Zojka miała dla swej chrześnicy i poprosił
bym powiedziała, że się u mnie zasiedział. Przy drugiej takiej prośbie nie odmówiłam
sobie przyjemności uraczenia go kazaniem umaralniajacym.
Adam twierdził, że nadal mu się Zojka podoba, że nawet ją po swojemu kocha, a to,
że czasem pójdzie  na randkę z inną nie ma żadnego znaczenia dla trwania związku.
Wiesz - mówił całkiem szczerze - dla mnie jedna kobieta to za mało, zawsze miałem
po dwie lub trzy kobiety jednocześnie.
Ożeniłem się z Zojką, bo sobie mnie wychodziła, wyczekała, wręcz wyżebrała.
Ja jej nie opuszczę, bo to jej obiecałem.
Zagroziłam, że wszystko powiem Zojce, ale Adam popatrzył na mnie poważnie i
nieco zasmucony rzekł - nie powiesz, bo wiesz, że to by ją załamało. Jesteś po prostu
za mądra na to by jej oczy otwierać.
Wiedziałam, że on ma rację - on był dla niej powietrzem, bez którego nie można żyć.
Mijały lata, Zojce i Adamowi urodził się synek.
Moja córka miała już wtedy  chyba 4 lata.
Zojka nie chciała za nic w świecie przerywać pracy, więc zaraz po ustawowym urlopie
macierzyńskim i wypoczynkowym, wróciła do pracy. Dwie kolejne nianie zupełnie
się nie sprawdziły i Zojka uprosiła mnie, że skoro i tak siedzę na wychowawczym, to
może do chwili ukończenia pierwszego roku życia Juniora mogliby go zostawiać u mnie.
Zgodziłam się na próbę, na miesiąc. Po miesiącu miałam dość, tym bardziej, że moja
córka przeżywała ataki zazdrości. Zrobiła się nieznośna. W tej sytuacji Adam porzucił
dotychczasową pracę, zatrudnił się u znajomego prywaciarza i sam opiekował się
synkiem.
To określenie "sam" było chyba dość  płynne - przynajmniej dwa razy w tygodniu
lądował z małym u mnie, a w pozostałe dni pomagały mu inne panie.
Gdy Junior ukończył rok, Zojka dostała stanowisko w jednym z zagranicznych biur
pewnej centrali handlowej.
W ciągu miesiąca musiała wyjechać.Wyjechała razem z dzieckiem, a za miesiąc
miał do niej dołączyć Adam.
Ale jemu zupełnie się nie spieszyło. Romansował w najlepsze na lewo i prawo. Zojka
coraz to dzwoniła, dopytywała się, a Adam twierdził, że musi odpracować ten czas,
gdy opiekował się małym.
W kraju zaczęły się dziać coraz mniej wesołe rzeczy, a my tłumaczyliśmy wciąż
Adamowi, że powinien jednak jak najprędzej wyjechać, bo może być różnie.
Najgoręcej przekonywał go mój mąż, który właśnie wrócił z delegacji do ZSRR. Tam
wszyscy jego znajomi zamartwiali się, że lada dzień mogą do nas wkroczyć wojska
z bratnią pomocą.
I wreszcie Adam odleciał dosłownie trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Do Polski wrócili po czterech latach i wtedy Zojka  zdecydowała się na drugie dziecko.
Tym razem wzięła urlop wychowawczy. A nasi mężowie zaczęli razem prowadzić
firmę, jednocześnie nas tam zatrudniając.
Ani dzieci, ani pobyt za  granicą nie zmienił Adama. Nadal uganiał się za kobietami.
Ale pewnego dnia , Adam dostał zawału. Nie był to nawet  bardzo ciężki  stan, ale Adam
bardzo się wystraszył, zwłaszcza, że zdarzenie miało miejsce poza domem.
I choć z punktu widzenia medycyny wyzdrowiał, psychicznie się załamał.
Gdzieś się zapodział ten dawny bawidamek. Jego miejsca zajął wsłuchany w siebie,
 w  bicie własnego serca facet.
A Zojka zrobiła się szczęśliwa, że wreszcie Adam  cały czas "trzyma się domu".
                                                K O N I E C

Baby są głupie

Być może, że jako kobieta nie powinnam tak mówić - ale ja nie uznaję solidarności
płci. Mam wrażenie, że winę za głupotę kobiet ponoszą najczęściej ich rodzice.
Po prostu za mało uwagi przykładają do tego, by nauczyć swe córki myślenia -
samodzielnego, trzezwego, logicznego.
Dziewczynki mają być: miłe, dobre, posłuszne, delikatne, mają wyrosnąć na dobre
żony i matki, to one mają być podstawą domowego ogniska.
Ale nikt nie uczy ich, by umiały same siebie docenić, by znały swą wartość.
A do tego wiele mamusiek ukrywało przed nimi czarne strony życia i wychodziły
z domu wykształcone "pierwsze naiwne".
O, zapomniałam jeszcze, że wychowanie seksualne też najczęściej szwankowało i
polegało ono głównie na wbijaniu do dziewczęcych  głów, że seks przedmałżeński
jest "be" a małżeński- ciężkim obowiązkiem.
Zojka była panienką z tzw. "dobrego domu". Rodzice- inteligencja pracująca, tatuś
nawet  po WAM. Mieszkali  w niewielkiej miejscowości na północy naszego pięknego
kraju.
Zojka była naprawdę  bardzo ładną dziewczynką, ale w domu bardzo przestrzegano, by
przypadkiem nie  uważała się za ładną. Jeśli zbyt długo stała przed lustrem natychmiast
babcia zwracała jej uwagę, że wpatrywanie się we własne odbicie jest niewskazane, bo
w lustrze diabeł mieszka.
Zojka obowiązkowo od 5 roku życia uczyła się gry na fortepianie, choć nie sprawiało
to jej ani krzty przyjemności. No ale panienka z dobrego domu powinna taką umiejętność
posiadać. Drugą umiejętnością, niezbędną wg jej mamy, było łyżwiarstwo figurowe.
Na szczęście dla Zojki miejscowe lodowisko było odkryte, a jej talent w tej dziedzinie
poniżej  średniej krajowej, więc po 2 latach obijania sobie kostek , kolan i pośladków
zrezygnowano z tej umiejętności.
Gdy Zojka ukończyła miejscowe liceum  postanowiono, że wyjedzie do stolicy i zacznie
pobierać nauki w Pomaturalnym Studium Stenotypii i Języków Obcych. Absolwenci tej
szkoły mieli pracę zapewnioną - znali dobrze pracę biurową i języki obce. To z tej szkoły
wywodziły się stewardesy LOTu i sekretarki dyrektorów poważanych instytucji.
Gdy już było wiadomo, że Zojka będzie do Studium przyjęta, jej ojciec zwrócił się do
swego znajomego, by pomógł w znalezieniu dla Zojki jakiegoś lokum w Warszawie.
Ów znajomy wynalazł dla niej pokój "przy rodzinie", z pełną używalnością kuchni i łazienki.
Były to czasy, gdy nie było w stolicy samodzielnych mieszkań do wynajęcia. Miasto wciąż
przeżywało niedobór mieszkań.
Właścicielem mieszkania był niemłody już wdowiec - pan Karol.
Zapewniał rodziców Zojki, że "da baczenie" na Zojkę i zawsze będzie jej służył radą.
W kilka lat pózniej miałam okazję poznać pana Karola - był naprawdę bardzo miłym
i kulturalnym człowiekiem. Lubił Zojkę i traktował ją jak własną córkę. Przypominał by
rano zjadała śniadanie, prosił by wieczorami raczej nie wędrowała sama  ulicami stolicy,
a gdy jechała raz na jakiś czas do domu, przekazywał dla jej mamy pozdrowienia i jakiś
drobiazg - bombonierkę pralinek lub  malutką wodę kwiatową.
Zojce podobała się nauka w Studium i życie w stolicy. Ale najbardziej podobało się jej
mieszkanie z dala od rodzinnego domu i......brak pianina w domu pana Karola. Poza tym
mogła swobodnie zapraszać do swego pokoju koleżanki i kolegów - pan Karol często
brał udział w tych "posiadach" i był bardzo lubiany przez młodzież. Nie gorszył się, gdy
na stole lądowały kolejne butelki wina, nie przeszkadzały mu też kłęby dymu - młodzi
ludzie kopcili zawzięcie.
Na którymś z kolejnych spotkań pojawił się "nowy" - przyprowadziła go jedna z koleżanek
Zojki. Adam miał w sobie "coś", czyli podejście do kobiet. Lubił kobiety, wiedział dobrze
co im sprawia przyjemność. Prawił komplementy, głęboko zaglądał w oczy, każda z nich
miała wrażenie,że jest dla niego tą jedną jedyną.
Poza tym Adam naprawdę był przystojnym facetem. Studiował na politechnice kierunek
związany z ciężkimi maszynami.
Już od pierwszego wieczoru Zojka nie mogła od niego oderwać oczu. Wpatrywała się
w niego niczym sroka w gnat, co oczywiście  bez trudu zauważył i Adam i pan Karol.
Gdy Zojka wyszła po coś do kuchni, Adam poszedł za nią, leciutko objął ją ramieniem
i zaglądając jej głęboko w oczy powiedział: "ależ ty jesteś ładna! chyba musimy się spotkać; zadzwonię do Ciebie, gdy będę miał czas, dobrze?"
Oczywiście Zojka zgodziła się i grzecznie czekała na telefon od Adama.
c.d.n.