poniedziałek, 4 grudnia 2023

Córeczka tatusia - 50

 Czegoś nie  rozumiem - powiedziała Marta do męża - twój tata ma pojechać do tego Instytutu Kardiologii żeby dostarczyć skierowanie i żeby mu wyznaczyli termin badań a jednocześnie ta recepcjonistka, jak twierdzi tata, złapała mu jakiś termin. I tak siedzę i  zastanawiam się kto ma  świra- recepcjonistka,   tata czy ja.  Bo na  zdrowy babski rozum to skierowanie powinno być przesłane mailem z tej naszej przychodni do Instytutu i odpowiedź powinna zawierać termin badania i wyszczególnienie jak pacjent powinien się do niego przygotować. W byle budzie z plackami kartoflanymi nad polskim  morzem są komputery lub inne tego rodzaju ustrojstwa. A jakby tata  miał kłopoty z poruszaniem  się to też musiałby drałować do tego Anina by wręczyć swoje  skierowanie? Oczywiście pojadę z tatą, to żaden problem, tylko nie mogę pojąć dlaczego zawsze pacjent ma  w zębach  aportować skierowanie. Ciągle jesteśmy bliżej Dalekiego Wschodu  niż Zachodu tuż za miedzą i to mnie  złości. 

Nie wiem Kochanie, mam zerowe kontakty ze służbą zdrowia od strony organizacji jej pracy- sądząc "z oglądu" to każda przychodnia ma komputery, ale nie mam pojęcia czy po prostu cały system służby  zdrowia jest dobrze  zorganizowany. Ale już się spotkałem z opinią osób, które w pracy muszą pewne czynności wykonywać na komputerze, że owszem komputer rzecz fajna bo można  sobie pograć w jakąś grę, ale pracować  się nie da i tu następowała wyliczanka co się  w danej instytucji nie da na komputerze zrobić. No i wszyscy narzekali, że szkolenia niewiele im  dały i mają problemy z obsługą. I narzekały nie tylko panie w wieku  bliskim emerytury ale i całkiem młode osoby. Jeżeli trzydziestoparoletnia osoba  mówi, że komputer ją męczy bo druk jest  za mały i oczy się jej męczą, to znaczy, że po prostu były  źle prowadzone szkolenia na tym sprzęcie, skoro ona nie ma pojęcia jak sobie "literki powiększyć."

Zgodnie  z zaleceniem by dostarczyć skierowanie Marta "zapakowała" do swego  samochodu  teścia, dopilnowała by miał wszystkie  swoje  dokumenty razem z papierami z operacji usunięcia stercza jak i z wynikami badań kontrolnych po operacji. Teść się nie mógł nadziwić po co to bierze. ale Marta mu wytłumaczyła, że to jedyne EKG, które miał ostatnio robione, więc może się przyda by ocenić czy nastąpiły jakieś  zmiany. Oczywiście na parkingu przy Instytucie  nie było miejsc, ale zaraz przybiegł do nich jakiś "ciuch" jak go określił teść i  zaoferował miejsce na chodniku i oczywiście  swoją usługę w charakterze  dozorcy. Teść był zgorszony a Marta tylko się  roześmiała, mówiąc, że to  w stolicy normalne, zawsze pełno takich chętnych i w samym  centrum miasta przy Dworcu Centralnym.  Marta wzięła od teścia to skierowanie i podeszła do rejestracji mówiąc - miałam dostarczyć skierowanie mego ojca, mam ze sobą i skierowanie i ojca i podała pani w okienku skierowanie. Pani zerknęła na świstek, potem powiedziała  do koleżanki - zobacz  doktor  N-ski przysłał nam pacjenta, ty chyba  z nimi wczoraj rozmawiałaś. Koleżanka  wyszczerzyła  zęby w uśmiechu i powiedziała - pewnie tęskni za nami, a potem zwróciła  się  do Marty - czy pacjent może przyjechać na godzinę 8,30?. Oczywiście- powiedziała Marta, przywiozę tatę. Czy ma  być na czczo? O tak, byłoby  dobrze bo na pewno pobierzemy krew do badania.

W takim razie zapraszam  w poniedziałek na 8,30. Jeśli pani tatuś ma jakieś wyniki badań z ostatnich 3  miesięcy to proszę przywieźć.  Marta  zabrała kartkę z  zapisaną datą i godziną wizyty oraz numerem gabinetu i została pouczona, że tatusia posadzi przed gabinetem a  sama przyniesie do rejestracji tę kartkę. Marta podziękowała, zabrała  kartkę i razem z teściem powędrowała do swego samochodu, przy którym faktycznie  stał ów "ciuch". Ojej - zdziwił  się  "dozorca-amator"- tak krótko? No dziś krótko,  ale a w poniedziałek pewnie będzie dużo dłużej - powiedziała Marta- bo będą badania. A ile jestem panu winna za to pilnowanie? Tylko  dwa złote. Marta  skinęła głową i wcisnęła mu w rękę 5 zł. "Ciuch" zgiął się w ukłonie i powiedział- pani to jest prawdziwa dama i zna  się na rzeczy. W poniedziałek też popilnuję pani samochodu. A jak się jeździ tym samochodzikiem?  Bardzo dobrze - jestem  z niego  zadowolona- powiedziała Marta. Gdy wyczołgała  się  z tego  miejsca "ciuch" jeszcze raz się ukłonił a potem pokiwał dłonią na pożegnanie.  Teść zerknął na  nią i powiedział - jesteś niesamowita!- ja to bym przepędził tego pijaczka.  Co on wyplata o pilnowaniu!  Tato, ja  wiem, że to nałogowy alkoholik i że zaraz przechleje tę forsę, ale gdy pilnuje to wtedy nie pije. Pilnuje tego,  by ci stojący obok wycofując  się nie porysowali mi samochodu. Pilnowacze stają wtedy pomiędzy naszymi  samochodami  i wtedy mnie inny nie zawadzi. To ich jedyna praca- nikt ich nigdzie nie  zatrudni.  No i nikt mi się do samochodu  nie  włamie. I tak jest to tańsze niż regularny parking.

Rozległy ten Instytut- stwierdził teść. No, spory.Na  szczęście  nie machnęli  tu wieżowca. Jak skończą te roboty  drogowe to będzie świetny dojazd od nas.  Dobry jest ten  Most Siekierkowski - stwierdziła Marta. Tyle  tylko, że nieco za szybko nim ludzie jeżdżą - tu jest dozwolona  "osiemdziesiątka", której ja  nie przekroczyłam i wszyscy  mnie  wyprzedzali, ale ja mam ten  zwyczaj, że nie przekraczam dozwolonej szybkości. Zresztą to mały samochód i tym samym  dość lekki. Gdy jeździmy Wojtka samochodem to też nie  żyłujemy prędkości - jeszcze nam życie  miłe.  Poza tym nie mam  zamiaru dotować policji  swoimi mandatami.

A ja pierwszy raz jadę tym mostem - stwierdził teść. To się pociesz, że ja też zbyt często nim nie jeżdżę, bo mnie pasuje  Most Łazienkowski. A widziałeś,  że tu komuś inwencji zabrakło i te uliczki równoległe przed dojazdem do Alpejskiej, przy której jest Instytut,  mają nazwę Poprzeczna  i są ponumerowane? Przy III Poprzecznej miałam wrażenie że  zabłądziłam.  A jakoś nie zwróciłem na to uwagi, patrzyłem raczej na stan domów. Sporo jest starych,  ale zadbanych.

Tato, a ty jadłeś rano śniadanie?  Nie, jakoś za rano mi było. No to w takim  razie zjemy razem  śniadanie bo ja też nie  jadłam. Mam mrożone czarne jagody, więc  zrobimy  sobie omlet z jagodami. Wrzucę je na moment do mikrofalówki i się rozmrożą. Możemy je  sobie "popsikać" niezdrową bitą śmietaną. A dlaczego ta śmietana jest niezdrowa? - zdziwił się teść. Bo pewnie jest z cukrem a cukier jest wysokokaloryczny a więc szkodliwy. Nie rozumiem tylko dlaczego ktoś nie napisze otwartym tekstem, że  po prostu życie jest szkodliwe. Czy będę używała cukier  czy nie to i tak umrę. I jest mi generalnie zupełnie obojętne czy umrę od jedzenia  cukru czy od tego skażonego powietrza warszawskiego. Oboje z Wojtkiem nie świrujemy z jakimiś dietami. Gdy dojechali do domu Marta wysłała  wiadomość do Wojtka, że już wrócili i w poniedziałek będzie ciąg  dalszy.

Po śniadaniu wypili jeszcze razem kawę, a teść przekonywał Martę, że w poniedziałek może  sam pojechać do Instytutu Kardiologii, ale Marta mu wytłumaczyła, że nie ma takiej opcji, bo będzie na czczo, będzie  miał pobieraną krew i tu na tym świstku to ona  widzi, że będzie bezinwazyjna  angiografia,  czyli tomografia komputerowa żył i tętnic, czyli będzie podany kontrast i " jak amen  w pacierzu" to wszystko nie będzie krótko trwało i chociaż jest to tak  zwane badanie nie inwazyjne to i tak będzie przy nim dwóch lekarzy, czyli kardiolog i anestezjolog.  A skąd ty to wszystko wiesz? - zdziwił  się teść. Z książek tatku - kosmetologia jest działem  medycyny estetycznej i mamy sporo wiadomości z medycyny. Co prawda kosmetolog dba o zdrowie i estetykę skóry, ale zawsze bezinwazyjnie, nie  naruszając jej powłoki  w sposób krwawy, ale  tak przy okazji łyka  się  wiele innych wiadomości z medycyny. Jako kosmetolog nie będę nigdy zszywała skóry pacjenta, ale znam rodzaje nici chirurgicznych. Taką  wiedzę łyka  się przy okazji- nie znaczy to, że wszyscy ją  łykają, ale sporo osób tak. 

A czemu nie poszłaś w takim razie na medycynę?  Chyba jestem za mało ambitna - zawód lekarza jest bardzo wymagający i trzeba mu się bez reszty poświęcić. Sześć lat studiów a potem drugie  sześć by zrobić specjalizację. A ja chcę mieć jak zwykła baba - męża i dziecko. I chcę to dziecko sama, po swojemu wychować a nie żeby było hodowane przez żłobek, przedszkole i szkolną świetlicę, lub jakąś babcię czy wynajmowaną niańkę. I chcę mieć czas dla własnego męża i dla dziecka. A- nie wiem czy wiesz- Wojtek to popiera. Będąc kosmetologiem mogę  spokojnie pracować na 1/2 etatu - nie  muszę mieć dyżurów.  Jak widzisz jestem mało współczesną dziewczyną. I nie mam zwyczaju by wszystkim wciskać ciemnotę, że jestem równie  silna i mądra jak mój mężczyzna. Nie ukrywam, że dla mnie informatyka to niemal czarna magia. Nie ukrywam  też, że lubię  niczym  stara babcia robić na  drutach lub  szydełku, lubię być po prostu stuprocentową kobietą w nieco starym  stylu. Umiem zmienić w razie konieczności koło w  samochodzie, ale nie jest to moje hobby i zawsze  zostawiam to facetowi. Ja po prostu w pewnym sensie nie przystaję do dzisiejszych czasów.  Moda to mnie obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg- chociaż lubię oglądać w telewizji pokazy mody haute couture, bo na ogół są wtedy prezentowane piękne materiały i zawsze te kolekcje  są "odlotowe"- takie  w sam  raz do popatrzenia a nie do noszenia.

Teść przyglądał się jej uważnie i w końcu powiedział - to nic dziwnego, że Wojtek świata poza  tobą nie widzi. Gdybym był na jego miejscu też by tak było. Oddajesz  Bogu co boskie i cesarzowi co cesarskie. Masz córeczko pełne  moje poparcie. Naprawdę jestem szczęśliwy, że jesteś jego żoną. I jestem wciąż pełen podziwu dla twego ojca -nie zrobił może wielkiej kariery zawodowej ale wychował cię wspaniale. I ogromnie się cieszę, że nie jest sam, bo Patrycja, podobnie jak ty, jest wspaniałą kobietą. Zazdroszczę mu i ciebie i Patrycji. I jestem dumny, że jesteś moją  synową i mam ogromną frajdę, gdy mówię do ciebie "córeczko".

Mnie się marzyło by mieć dwoje dzieci, ale Wojtuś był strasznym "rozdarciuchem" - ciągle płakał i gdy pomyślałem, że kolejne też tak by się darło - odpuściłem. Z perspektywy czasu widzę, że oboje nie byliśmy  jeszcze przygotowani na dziecko a jego płacz przyprawiał nas o drgawki. Jego własna matka nie bardzo wiedziała dlaczego on płacze a były wtedy jakieś głupie  "poradniki" według których nie należało się płaczem dzieciaka przejmować. Niemowlak miał być najedzony, przewinięty a między karmieniami spać. Była nawet u nas "niania", ale się panie pokłóciły i odeszła. Potem tylko słyszałem cały  czas wyrzuty, że niańka rozwydrzyła Wojtka. A potem byliśmy na placówce i tam też  była niania i Wojtek był do niej bardzo przywiązany. Nie pamiętam cię córeczko z podstawówki, ale  wiem, że twój ojciec nie pojechał na placówkę, bo musiałby przez kilka  pierwszych miesięcy zostawić cię tu z twoją matką, a ona- przykro mi to mówić- nie była  zbyt odpowiedzialną osobą.

No nie była - potwierdziła Marta- prawie  zawsze  wracałam do pustego mieszkania.Nie wiem co się wydarzyło, bo mi szczegółów tata nigdy nie powiedział, ale wystąpił o rozwód i byłam z tego powodu szczęśliwa. Ona mnie  chyba nienawidziła. A my z Wojtkiem już  wtedy się przyjaźniliśmy. A potem oboje cierpieliśmy gdy pojechaliście do Austrii. Nie wierzyłam że Wojtek  wróci do Polski, że wróci do mnie. Ale jednak wrócił.  Zdaje  mi się, że niewiele takich szczeniackich miłości kończy  się małżeństwem. Jesteśmy z Wojtkiem jakimś wybrykiem  natury. Ale jesteście  cudownym  wybrykiem natury - kocham  was oboje - cicho powiedział teść.

                                                               c.d.n.