czwartek, 20 kwietnia 2023

Lek na wszystko?- 98

 Tak jak podejrzewała Teresa Frankowi był potrzebny "łebski ale uczciwy prawnik" i Franek nie  zapraszał na  sobotę Teresy.  Nawet bardzo jej to pasowało, bo chciała na sobotę  zaprosić Jacka i Pawła. Paweł, gdy Teresa mu powiedziała, że robi w sobotę wspólny obiad i zaprasza Jacka i jego, powiedział, że jest umówiony z dziewczyną i z bólem serca, ale chyba jednak nie przyjdzie. A to ta  pani "cybernetyczka"? - zapytała. No nie, nie ona. Słuchaj Paweł - jeśli  to jakaś sympatyczna babka to możesz wpaść razem  z nią - nie mam wyliczonych porcji, zawsze robię wszystkiego więcej, bo jeśli coś  zostaje to się to po prostu  zamraża i jest na  zaś. Poza  tobą  i twoim tatą nikogo więcej nie  zapraszam, więc możesz  wpaść z dziewczyną. A jak nie  wpadniesz to i tak dostaniesz swoją porcję bo ją dam tacie do  domu. To souvlaki w mojej  wersji, mój debiut. Sama jestem ciekawa jak to wypadnie, bo mięsko będzie nie grillowane ale pieczone. A co to są te "suwaki" - spytał Paweł. Nie suwaki tylko souvlaki - to takie mięsko podane w chlebku pita. 

Tesiu, a powiesz mi potem co o niej myślisz? A ona mowna czy też ma jakiś knebel w  dziobie tak jak pani cybernetyczka? - spytała Teresa.  Pani cybernetyczka odeszła  z pracy i nawet ogonem nie pomachała na do widzenia. Usiłowałem się  z nią umówić, ale twierdziła, że nie ma  czasu, nawet w  weekendy, a może zresztą zwłaszcza w weekendy - pożalił się Paweł. 

No cóż - a wiedziałeś o  niej coś więcej  niż to, że ma dyplom cybernetyka? Bo ja to  chyba tylko jedno zdanie  z nią zamieniłam i poza oceną, że zgrabna, dobrze ubrana to niewiele mogę o  niej powiedzieć. Do rozmownych to raczej trudno było ją zaliczyć. Odniosłam  wrażenie, że jej  zdaniem ona należy do elity z uwagi na jej  kierunek studiów, a absolwenci wszystkich innych  kierunków to jej do pięt  nie  dorastają. No właśnie - dobrze ją podsumowałaś - nieomal ucieszył się Paweł. 

A ta "nowa" to też cybernetyk? - nie, informatykę kończy za rok. I coś mi  się wydaje, że za bardzo mi się podoba. Dobrze jej te studia idą, tylko ona chyba  sama siebie  nie docenia. Nie jest jakąś pięknością, ale mnie  się podoba, bo nikogo nie udaje. Taka zupełnie  zwyczajna dziewczyna. Jak taka  normalna to ją przyprowadź, zjecie i nie będziecie  musieli odsiadywać obiadu, po deserze możecie wybyć. A co będzie na deser? Jeszcze nie wiem, na pewno coś nie dietetycznego i nie alkoholowego, bo zapewne będziesz za kółkiem.  Paweł, a tata wie, że panienki cybernetyczki już nie masz na tapecie?  Nie wie, ale się zapewne bardzo ucieszy, bo ona mu  się nie podobała. Będzie miał niespodziankę.

Kazik  uśmiał  się, gdy mu Teresa  opowiedziała o  swojej rozmowie z Pawłem  - Pawełek traktuje  cię jak swoją bardzo wyrozumiałą mamę-  powiedział. Mam wrażenie, że bardzo mu jej brakuje. Jeszcze się z Jackiem dobrze wzajemnie nie rozgryźli. Obaj mają do niej żal o to, że uciekła i  nie powiedziała Jackowi ani słowa, że został ojcem. A zauważyłaś jak bardzo  się Jacek  zżył z tatą? I wiesz  co? Jestem bardzo zadowolony, że ta  pani Jadwiga już niemal nie istnieje dla taty. 

Ona ma żal do taty, że tata mieszka z nami, bo w tej  sytuacji ona  nie ma   z kim zostawić suni gdy wychodzi  na dłużej  z domu - powiedziała  Teresa. Najzabawniejsze, że powiedziała  to mnie,  a że mówiła  mi to gdy byłyśmy  niechcący razem  w sklepie to udałam, że tego nie  dosłyszałam bo grzebałam w dolnych półkach sklepowego  regału  i miałam  głowę blisko podłogi. Wyprostowując się tylko powiedziałam, że niestety będę  musiała poszukać kaszy jaglanej w L'Eclercu.  Mam prawo niedosłyszeć. Wiem, jestem nieuczynna, ale trzeba umieć  mierzyć siły na  zamiary i nie  brać psa jeśli się  nie ma  w domu "zmiennika" do opieki nad psem. Nikt   nie jest niezniszczalny, każdego  może powalić jakaś  ciężka choroba i co wtedy  z psem?  Jej syn nie  chce psa w  domu. A ona, nie wiem  tylko na jakiej podstawie uważała, że jej syn  z czasem przyzwyczai się  do psa i go jednak zaakceptuje i  w razie  jakichś problemów  zdrowotnych lub organizacyjnych   matki zajmie się  nim. 

Tu już kiedyś, nim przyjechałeś z Niemiec,  była taka  akcja ratowania  psa przed schroniskiem - mocno starsza  pani wpierw złamała nogę i szukano  chętnych do wyprowadzania psa na  spacery, a potem okazało się, że to samotna osoba i nie może sama mieszkać i została umieszczona  w jakimś domu opieki i było kolejne ogłoszenie, żeby ktoś się  zaopiekował psem, ale nikt nie  chciał starego psa wziąć i przewieziono go do  schroniska. 

Ale gwoździem programu była reakcja Robercika, który stwierdził, że my moglibyśmy tego psa  wziąć, więc powiedziałam , że jeśli go weźmie to będzie sam go  hodował, bo ja natychmiast się  wtedy wyprowadzę i wystąpię o  rozwód. Więc zatelefonował do swej mamuni, która po raz pierwszy stanęła po  mojej stronie i mnie pochwaliła za to, że nie chcę brać  psa a na dodatek mu zapowiedziała, że jeśli by tegoż psa  przyprowadził  do niej to razem z  czworonogiem  zleci ze  schodów. Był zdruzgotany. No to idiocie wytłumaczyłam, że pies, zwłaszcza stary, nie da rady nie  sikać przez 10-11 godzin, a średnio/przeciętnie tyle godzin nas w  ciągu dnia nie ma. A poza tym on często przecież  wyjeżdża więc wtedy pies byłby tylko na mojej głowie.

Ja to chyba z raz widziałem jego matkę- stwierdził Kazik. Urodą i gracją najbardziej przypominała hipopotamicę. Teresa uśmiechnęła  się - a ja widziałam jej zdjęcia sprzed urodzenia Robercika- to była całkiem ładna kobieta- w ciąży przybrała drobne 35 kilogramów, 5 kg schudła po porodzie i 30 kilo nadwagi  jej zostało. A ponieważ żadna  dieta  nie dawała rezultatów to przestała się starać by schudnąć. A jak twierdziła to wcale  się nie nażerała będąc w ciąży. I to jest  całkiem możliwe, bo wiele kobiet  ma zaburzenia  hormonalne i wtedy to jeszcze nie było zwyczaju , a może i  możliwości rozpoznania tych  zaburzeń a może  miała  kiepskiego lekarza.  A na dodatek ojciec Robercika stwierdził, że czuje do niej przemożną niechęć i żadna siła nie zmusi go do współżycia  z nią. Na początku to miewał jakieś  romanse na boku, a potem się wyprowadził  i w końcu ponoć  się  rozwiedli - tak twierdził Robert.  Ona nadal wygląda jak bliska krewna hipopotama, choć chyba jej nadwaga nie przekracza zapewne 20 kilogramów. W sumie  biedna kobieta, nie  wygląda  na  zdrową.

W sobotę przed południem Teresa upiekła chlebki pita i przygotowała do nich nadzienie-  nadzieniem było  upieczone na rumiano mięso z kurczaka. Z pomocą Kazika przygotowała olbrzymią ilość "zieleniny." Do tego był czysty barszcz czerwony na cielęcym chudziutkim domowym rosole.  Pogoda była marna, nad miastem wisiały nisko chmury, więc spacer ograniczył się do podreptania po loggii. Kazik przez moment zastanawiał się, czy  aby nie przynieść do mieszkania rowerka, ale Teresa zahamowała jego  zapędy pytaniem czy będzie w takim układzie cały czas szedł obok małego i  czuwał by sobie głowy  nie rozbił na którymś z mebli. W mieszkaniu Sophie i Kurta  był olbrzymi pusty przedpokój i tam mały mógł jeździć- tu nie bardzo jest gdzie. Poza tym tam nad jego jazdą  czuwał Peter, który  nie miał 186cm wzrostu i  nie  musiał się schylać by robić korektę trasy małego. W efekcie końcowym Alkiem zajął się dziadek i razem budowali garaż , w którym niedługo będą mieszkać samochodziki. "Duzo aut" - jak zapowiedział Alek.  

Około godziny szesnastej przyszedł Jacek, który chciał się trochę nacieszyć Alkiem jeszcze przed obiadem. Przyniósł mały samochodzik, pasujący do małej rączki Alka. Akcje Jacka u malca poszybowały wysoko w górę. Mały pokazywał samochodzik wszystkim domownikom, potem zaciągnął Jacka do pokoju dziadka, gdzie już był wybudowany garaż z klocków i.....co najważniejsze - garaż  pasował do autka.  No popatrz - mówił Jacek do Alka - wybudowałeś z dziadkiem  Tadkiem świetny garaż dla tego samochodzika. Mały z wielką powagą i uwagą jeździł samochodzikiem po stoliku , którego narożniki, w czasie nieobecności małego zostały zaokrąglone. Kazik chichotał cichutko i powiedział do Teresy - nasze męskie  nianie zrobią  nam z dziecka automobilistę. Ciekawe - sami tu  w domu obrabiali te kanty czy wozili stolik do  stolarza? A nie jest ci obojętne jakim sposobem to osiągnęli? Bo mnie to nie obchodzi, grunt, że o tym pomyśleli. A nie wydaje ci  się, że to wcale nie jest jego stary stolik? On jest wyraźnie większy, właściwie dłuższy od  tamtego- może cały blat dali nowy. A może po prostu to jest nowy stolik? 

Mały opowiadał Jackowi o "wolelku", na którym jeździł u cioci Siofi i Petela a dziadek Tadek tłumaczył z Alkowego języka na polski, żeby Jacek wiedział o  co  chodzi. O 16,30 przyjechał Paweł z dziewczyną. Gdy zadzwonił domofonem Kazik powiedział do Jacka - nie  zemdlej, nie zobaczysz więcej pani cybernetycznej, będzie pani informatyczka. Ooooo, to dobrze, tamta jakaś mało komunikatywna była - stwierdził Jacek.

Dziewczyna,  z którą przyjechał Paweł zrobiła na  wszystkich dobre wrażenie- gdy witała  się z Alkiem to przykucnęła i powiedziała - wiem, że ty masz na imię Alek, a ja jestem  Basia. A ponieważ mały w lewej rączce ściskał autko powiedziała - widzę, że masz bardzo ładny samochodzik, wygląda jak toyota. Alek wspaniałomyślnie dał jej autko, Basia obejrzała i powiedziała - pomyliłam  się, to nie toyota, to mercedes. Może później się razem pobawimy tym autkiem, dobrze? Tak- powiedział Alek i dodatkowo podkreślił owe "tak" kiwnięciem głową.