wtorek, 6 czerwca 2023

Lek na wszystko? -129

 W sobotę poprzedzającą tydzień, w którym był wyznaczony termin obrony, Teresa "wyrwała" męża na zakupy. Wiedziała, że Kazik ogromnie lubi gdy ona kupuje dla siebie jakiś  ciuszek i musi go w sklepie przymierzać  i wtedy prosi go o opinię. Alka  "sprzedali" obu  dziadkom  i pojechali na  zakupy. Teresa tak naprawdę  nie potrzebowała niczego , ale wiedziała, że Kazikowi dobrze  zrobi oderwanie myśli od nadchodzącego wydarzenia. Poza tym stwierdziła, że nie  zaszkodziłoby jej kupienie jakiejś  nowej sukienki, bo te, które posiadała nie grzeszyły aktualnością, chociaż nadal były dobre rozmiarowo. Nie da  się ukryć, że Teresa najchętniej nosiła  spodnie i co jakiś czas dokupywała nowe bluzki lub  sweterki. Miała również dwa  "wytworne" spodniumy, ale z sukienkami to było marnie.

Przy okazji odebrali z punktu usługowego koszule Kazika i jej bluzkę koszulową. Kazik był zachwycony, że mają z tego samego materiału on koszulę a Teresa bluzkę a Teresa  widząc jego niekłamany  zachwyt zaczęła pertraktacje na temat uszycia  dla niej sukienki typu  szmizjerka z materiału koszulowego w trójkolorowe paseczki, czyli takiego z jakiego była uszyta jedna  z koszul Kazika. Pani krawcowa  się  śmiała, że gdy Teresa  włoży na siebie koszulę męża to będzie  miała dla siebie  mini sukienkę, tylko niestety  zbyt obszerną  w ramionach. Potem zdjęła miarę z Teresy, dokładnie ustaliły fason i za dwa tygodnie sukienka będzie gotowa. No to zadamy latem szyku- śmiał  się  Kazik. 

Potem u kuśnierza Kazik wypatrzył damską zamszową kurtkę i oczywiście  zaciągnął Teresę  do sklepu, by koniecznie ją przymierzyła. Kurtka była jednak nieco za duża na Teresę, ale właściciel sklepu poszedł na  zaplecze i  przyniósł stamtąd skórzaną kurteczkę, w  sam raz rozmiarem dla Teresy. Była w ciepłym, brązowym odcieniu a skóra, z której była zrobiona była bardzo miękka. Teresa ją bardzo dokładnie obejrzała- wszystko było porządnie wykończone, podszewka też była dobrej jakości i nie da się ukryć, że Teresa  dobrze  w niej wyglądała. Kazik był zachwycony no i bardzo, bardzo zadowolony, bo "ubieranie Teresy w nowe rzeczy" to było jedno z jego bardziej lubianych zajęć. Na koniec sprzedawca powiedział, że za tydzień powinien mieć również męskie kurtki, pozwolił sobie wziąć miarę z Kazika, dał wizytówkę sklepu i poprosił by Teresa lub Kazik zatelefonowali czy jest  już męska kurtka z cielęcej skóry. 

A gdzie pójdziemy szukać dla ciebie sukienki? - spytał Kazik gdy wyszli ze sklepu. No coś ty, mam jeszcze  w domu ze  trzy sukienki, w tym uniwersalną "małą czarną", wydaliśmy już sporo pieniędzy. Zresztą wiesz, że ja głównie w spodniach chodzę. Kazik rozejrzał się po ulicy i powiedział - no to zajrzyjmy do Mody Polskiej- może coś ci będzie pasowało. Ale oni to szyją wszystko na duże  kobiety, ja to zawsze swoje ciuchy to kupuję w  prywatnych sklepach. No i mamy już obie  torby pełne. Nie  szkodzi, nie są ciężkie - zobacz- ta twoja kurtka jest bardzo lekka a moje koszule też nie są ciężkie. Chodź, potem odniesiemy wszystko do samochodu i wpadniemy do Hortexu- zobaczymy  co mają dobrego. 

W sklepie Mody Polskiej Teresa patrzyła na wszystko nieprzychylnym okiem, ale jedna z sukienek zwróciła jej uwagę - z cienkiej żorżety wełnianej, na pierwszy rzut oka  wydawała się czarna, ale była to nie czerń tylko bardzo, bardzo ciemna zieleń. Kazik szybko zdjął ją z wieszaka, sprawdził wymiary i powiedział- jeśli rzeczywiście ma takie wymiary, to powinna być dobra. Teresa "wysupłała" się z zimowych ciuchów i przymierzyła  sukienkę. Sukienka była "skromna", nieduży dekolt na  tak zwanej powiększonej szyi, dopasowana do talii, spódnica odcinana w talii  i bardzo drobno plisowana, stopniowo i delikatnie rozszerzała się ku dołowi. Była zdecydowanie za długa dla Teresy, ale ekspedientka, która nie odstępowała Teresy stwierdziła, że skrócenie tej sukienki nie stanowi żadnego problemu. Rękawy sukienki były 3/4 i też powinny być nieco skrócone. To są naprawdę drobne poprawki, jeżeli pani ją kupi, to zaznaczymy długość dołu i rękawów.  W środę już będzie mogła ją pani odebrać. To ostatnia sukienka, zresztą było ich mało. Następna partia już będzie za tydzień ale już droższa bo wełna setka  podrożała. I już nie w tym kolorze. A z tego co się zetnie z dołu to możemy zrobić do niej pasek.  Pani ekspedientka  z pełnym poświęceniem  upięła  cały dół spódnicy na pożądaną przez Teresę długość. Prać można oczywiście  tylko chemicznie. Jest jeszcze do niej "półhalka", ją się  dopasuje do długości sukienki. A ile kosztuje to dopasowanie do mojego rozmiaru?- spytała Teresa. Pięćdziesiąt złotych, bo dochodzi obrębienie materiału  overlockiem. Nie można podwinąć dołu dwa razy, bo się spódnica przestanie dobrze układać. Kazik dostał paragon i poszedł zapłacić, a Teresa niespiesznie się ubierała.  To bardzo dobry  zakup, proszę  mi wierzyć. Ta partia "setki" jest bajecznie  miękka. To  chyba  zależy od jakości  wełny, ta  na pewno nie jest z polskich owiec.  Proszę pomacać tamte żakiety -   też setka wełna, też cienka, a jaka jednak różnica- ta wełna  mięciutka a tamta ostra. 

Gdy wyszli ze sklepu Kazik przytulił Teresę i pocałował - uwielbiam cię nie tylko rozbierać ale i ubierać. Ta babka w kasie powiedziała, żeby przyjechać  po sukienkę w czwartek, koło południa, a nie  w środę i odbiór będzie w kasie.  Wyglądasz w tej sukience  superancko. A szpilunie do niej masz? Oczywiście, w  szpilki to nawet bogata jestem. Wiesz - zaraz po obronie wyskoczymy sobie  do klubu, dawno   razem nie tańczyliśmy- stwierdził Kazik. No fakt, dawno. Gdy  sobie przypomnę, że kiedyś co  tydzień się gdzieś szalało to stwierdzam, że  robi się ze mnie stateczna matrona. No widzisz- tak to jest gdy się ma  starego męża - roześmiał się Kazik.

To teraz jedziemy do Hortexu - powiedział Kazik. Teresa skrzywiła  się- wolę zjeść lody w domu, mamy jeszcze lody w drugiej lodówce. Trzeba je zjeść i kupić  nowe. Możemy koło nas kupić mrożone truskawki, ciut je rozmrozimy i zjemy z lodami. A mamy jeszcze  w domu czekoladę do fondue ?- dopytywał  się Kazik. Mamy. To świetnie - będą truskawki  w czekoladzie. Coś ostatnio  chodzi za mną czekolada- stwierdził Kazik. No bo miałeś ostatnio dużo pracy umysłowej, a to wyczerpuje. Więc  weź sobie  do pracy 1 opakowanie pitnej czekolady i parz kawę razem z czekoladą, powinno cię  to wzmocnić. No nie wiem, ale jakoś tak na mnie  działa ta mieszanka, że zaraz mam ochotę by cię zaciągnąć  do łóżka na pieszczoty. A bez tej mieszanki nie masz takiej ochoty?  Też mam taką ochotę. Powinniśmy gdzieś wyjechać sami na kilka dni i zrobić sobie takie szalone, łóżkowe dni.  I wychodzić z pokoju tylko na posiłki. Teresa  zaczęła  się śmiać - nie musimy na takie  łóżkowe dni wyjeżdżać - możemy się "zalęgnąć" w zapasowym mieszkaniu- wszelkie wygody, do dyspozycji trzy pokoje, pełna lodówka i nie trzeba  się do realizacji tego planu nigdzie daleko wybierać. Jak opuścimy  zewnętrzne żaluzje to wtedy z ulicy nawet zapalonego światła nie  widać, bo te zewnętrzne są bardzo szczelne a oprócz nich są jeszcze te wewnętrzne. Mówisz poważnie? - dopytywał się Kazik. Najpoważniej w świecie, ja tylko powiem tacie na ucho, gdzie jesteśmy. Z moim tatą to można spokojnie  konie kraść. Mam podejrzenie, że mentalnie to więcej mam z taty niż z mamy.  Z mamą nie można było koni kraść. No patrz - a u  mnie konie kraść to można  było właśnie  z mamą, ojciec  się do tego nie nadawał. No fakt, sierioznyj był z niego człowiek - potwierdziła Teresa. 

Bo ojciec chciał być chodzącym na dwóch  nogach ideałem, brak mu  było dystansu do wielu rzeczy i  do siebie  samego. I coraz  więcej jego  cech odkrywam w Krisie.  I chyba  dlatego coraz  mniej mi  się chce z nim widywać. Nie powiedz mu przypadkiem o tym, że jesteś "martwą duszą", bo zaraz wpadnie na pomysł że to niezgodne  z prawem. Zik, przecież  wiem jaki on jest, Alinie też nie powiem, żeby nie  miała poczucia  winy, że coś przed nim ukrywa. Najbardziej mnie  śmieszy, bo Kris jest przekonany, że pracując  solo jest firmą i ma  świetne rozeznanie w kwestii działania prywatnej firmy. Ale jak się wzbudził, gdy Alina mu zrobiła krótki wykład o  spółce- pierwsze jego pytanie było z kim o  tym rozmawiała. Alina mu powiedziała, że wprawdzie ona nie jest prawnikiem, ale wie jak działają firmy prywatne i że akurat z prawa to obydwie miałyśmy bardzo dobre oceny. Trochę mu dziób zatkała. Ale najfajniej to mu odpowiedziała, gdy zadał pytanie  z kim ona  się  spotyka poza jego plecami, więc mu wypaliła że sama z sobą , ale taką  jaką była przed  nawrotem choroby.  I od  razu chłoptasia zatkało. Jemu też brak chwilami  dystansu do wielu spraw i do siebie samego zwłaszcza. 

W domu zastali Jacka i Pawła. Paweł rysował dla Alka cyfry - każda cyfra miała   z 5 centymetrów wysokości. Gdy weszli  Paweł akurat rysował cyfrę  "7"  a  Alek bystro się w nią wpatrywał.  Jacek wraz z tatą urzędowali przy garach, Jacek robił kopytka, tata pichcił gulasz.

Obaj dziadkowie bardzo się ucieszyli, że Teresa i Kazik  już  wrócili z zakupów, poinformowali, że Jacek już ostatnią partię kopytek "dziabie" i za 15, no może 20 minut jedzenie już będzie na  stole. A Alek podprowadził Kazika do narysowanych przez Pawła cyferek i zaczął się popisywać. Oczywiście Teresa obiecała obu dziadkom, że po obiedzie przymierzy skórzaną kurteczkę, pochwaliła  się, że Kazik kupił jej sukienkę a po obiedzie oboje z Kazikiem zaprezentują im coś fajnego - oczywiście miała na myśli jego koszulę i swoją bluzkę koszulową.

Obiad- dzieło dziadków był pyszny. Alek wsuwał wszystko i zjadł tyle, jakby  miał pięć lat a nie 3 lata i nieco ponad 2 miesiące.  Gulasz też  wszystkim ogromnie  smakował, a  jedząc go Teresa  spytała się  czy tata przypadkiem  nie kroił mięsa w kostkę  przy linijce,  bo wszystkie kostki były idealnie  równe.  Tata  się  śmiał, że wpierw pokroił mięso na płaty a potem na nim narysował kratkę i ciął nożem po linijkach. Surówka z lekko podkwaszonej kapusty też  wszystkim  smakowała. Gdy już  zjedli tata powiedział: skoro wam  smakowało to wam powiem teraz co to było za mięso - to był schab, ale z jakiegoś  wiekowego wieprza bo ogromnie duży, szeroki. No to go wpierw pokroiłem na dość grube plastry, obsmażyłem na prawie suchej  patelni z obu stron i dopiero wtedy go pokroiłem  w kostkę i wrzuciłem do gara, żeby się dusił.  Powinieneś tatku to opatentować-  powiedział Kazik.  A czy ty myślisz Kaziu, że normalni ludzie robią  gulasz z mięsa na kotlety schabowe? To tylko w tej  rodzinie  się wyprawia takie rzeczy. 

Jacuś, a jak ty robisz kopytka, bo mi one bardzo smakowały. Moje nie są takie rozpływające  się w  dziobie- stwierdziła Teresa.  Opowiadasz bajki - jadłem twojej roboty kopytka i były bardzo dobre. Jakby na to nie spojrzeć to do kopytek  muszą być dobre ziemniaki, te kupiłem na bazarze na Sadybie. Umyłem, ugotowałem ze skórą, odlałem wrzątek, wlałem zimną wodę z kostkami lodu,  osuszyłem, skóra zlazła  niemal sama, utłukłem starannie na miazgę, dodałem mąkę owsianą i kartoflaną, jajka , sól, zagniotłem ciasto, zrobiłem  wałeczki i je  podziabałem, gotowałem w osolonej wodzie. Zerowa filozofia. A jest tego tyle, że będą jeszcze na jutro do odsmażenia na rumiano. I mięso też jeszcze jest na jutro dla nas wszystkich. Tylko zamiast surówki będą buraczki. Teresa  wstała od  stołu, wpierw podeszła do taty i cmoknęła go w policzek mówiąc- dziękuję, potem podeszła do Jacka i zrobiła  to samo. 

Boże - jęknął ateista Jacek- jeszcze mi żadna kobieta tak  nie podziękowała za to, że nic wielkiego nie  zrobiłem. No wiesz- powiedziała Teresa- jadąc do  domu już obmyślałam co zaraz  wrzucę w gary, żeby było obiadem,  a tu taka  niespodzianka!  Po prostu obaj mnie wyręczyliście a Paweł na dodatek niańczył Alka. To po prostu jest wspaniałe z waszej strony. Przecież jesteśmy rodziną - stwierdził tata. Zawsze chciałem  mieć brata i teraz  mam przyjaciela i brata w jednej osobie. Obaj was kochamy, więc  chyba nie ma  w tym nic  dziwnego, że czasem coś zrobimy. Sama kiedyś powiedziałaś, że  więzy krwi  niczego nie gwarantują a  prawdziwa przyjaźń jest na  wagę złota.

                                                                             c.d.n.