sobota, 28 listopada 2009

184. przepraszam

Moi kochani goście - nie będzie mnie tu trochę, dziś nie wiem
jak długo, może tydzień, może 2 tygodnie.

Nie wyjeżdżam , ale mam pewne zawirowania rodzinne i zaczyna mi
brakować czasu, ochoty i sił.

Mam prośbę do wszystkich tych, którzy palą - przestańcie, dopóki
Wasz organizm jeszcze nie uległ niewidocznej dla Was degradacji.
We wtorek mój mąż przeszedł poważną operację serca - operacja
się udała, ale teraz cały wysiłek kardiochirurgów może zostać
zniweczony przez Jego wieloletni nałóg - papierosy. Niestety
układ oddechowy odmawia współpracy - to efekt zniszczenia oskrzeli
przez wieloletnie palenie - są czynne w zaledwie 30%.

Pomyślcie o tym, sięgając po następnego papierosa.
I nie mówcie: "na coś trzeba umrzeć".

środa, 25 listopada 2009

183. Czy kalorie mogą kłamać???

Istnieje powszechne mniemanie,że im więcej kalorii spożywamy tym
bardziej może nam tu i ówdzie tłuszczyk przyrosnąć.

Że nie jest to końca prawdą mogą się przekonać osoby , które co
jakiś czas z pełnym poświęceniem studiują tabele kaloryczności
pokarmów i zaczynają wybierać tylko potrawy nisko kaloryczne oraz
starają się tak ułożyć jadłospis, by np. nie przekroczyć spożycia
1200 kalorii dziennie.

Po raz pierwszy kaloryczność produktów pokarmowych zmierzył pod
koniec XIX wieku profesor chemii w Wesleyan College,Wilbur Olin
Atwater.
Wykorzystując urządzenie zwane bombą kalorymetryczną mierzył, ile
ciepła uwalnia się przy spalaniu określonej ilości trzech podsta-
wowych składników pokarmu - białek, tłuszczów i węglowodanów.
Ponadto określił, oczywiście w drodze żmudnych badań i doświadczeń,
że wartość kaloryczna białek i węglowodanów to średnio 4 kcal/g,
a lipidów - 9 kcal/gram.

I byłoby wszystko proste i jasne, gdybyśmy byli taką zwykłą spalarką
ale my nie spalamy pokarmu, my go trawimy. A każdy z produktów jest
trawiony inaczej, w zależności od tego, w jakim stopniu jest prze-
tworzony.
Po wielu latach obserwacji specjaliści od dietetyki doszli do nastę-
pujących wniosków:
1.trawienie jest kosztownym procesem energetycznym, w trakcie którego
nasz metabolizm wzrasta aż o 25% w stosunku do wartości spoczynkowej.
Nie jest to jakaś wstrząsająca wielkość, bo np. u ryb wynosi 136%, a
u węży aż 687%.
2.koszt trawienia białek jest wyższy niż węglowodanów
3.osoby szczupłe wydatkują na trawienie więcej energii niż osoby otyłe.
Okazało się, że 2 osoby, będące na tej samej diecie osiągną różną wagę -
osoba szczupła przybędzie na wadze mniej niż otyła.

Jest jeszcze jeden nierozwiązany problem- wiemy ile kalorii ma dany
produkt, ale nie jesteśmy w stanie zbadać, w jakim stopniu jest on
przyswajany przez nasz organizm. W drodze badań ustalono,że pieczywo
z mąki bardzo drobnoziarnistej jest przyswajane przez nas niemal w 100%,
a z mąki gruboziarnistej aż 30% może pozostać nie przyswojone i wydalone
z organizmu, bez żadnego dla niego pożytku.
Co do reszty produktów powinniśmy opierać się na wynikach badań prze-
prowadzonych na zwierzątkach laboratoryjnych - szczury szybciej i więcej
tyły jedząc pokarm miększy i bardziej rozdrobniony, a węże znacznie
więcej kalorii pobierały z usmażonego kawałka mięsa niż z identycznego
kawałka surowego mięsa.
Jest również jedno badanie dotyczące wpływu konsystencji pokarmu na
zdrowie. Zostało przeprowadzone w Japonii i wykazało,że Japonki spoży-
wające miększe pokarmy mają większy obwód w talii. Stąd wniosek- jeśli
jemy produkty łatwo ulegające strawieniu - tyjemy.

Wg znanego autora popularnych książek z zakresu dietetyki, Michaela
Pollana,powinniśmy wybierać "prawdziwe jedzenie" a więc takie w postaci
naturalnej, lub jak najmniej przetworzonej.
A więc już wiem co dziś będzie u mnie na obiad: befsztyk tatarski, z
żółtkiem, cebulką, kwaszonym ogórkiem, odrobiną oleju rzepakowego i
surowymi pieczarkami. Życzcie mi smacznego.

A wszystkich ciekawych wpływu sposobu odżywiania na nasz organizm od-
syłam do książki "Walka o ogień, czyli jak gotowanie uczyniło z nas
ludzi".
Książka ukaże się nakładem wyd.CiS, a napisał ją Richard Wrangham.

sobota, 21 listopada 2009

182. Być kobietą, być kobietą......

Mam kilka zabytkowych egzemmplarzy czasopisma Marie Cler z lat
dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku. Wczoraj się z
nimi żegnałam, ponieważ będą prezentem dla pewnej młodziutkiej
osoby, która bardzo interesuje się historią mody. Z rozrzewnie-
niem patrzyłam na szkice najmodniejszych wówczas sukien, bluzek,
spódnic i spodni.

I przyszło mi na myśl,że gdyby nie wybuch I wojny światowej kobie-
ty nadal głównie zajmowałyby się prowadzeniem domu, a te, które
musiały pracować, pracowałyby nadal na podrzędnych stanowiskach w
przemyśle włókienniczym lub świadczyłyby usługi jako niańki, poko-
jówki, kucharki, praczki, krawcowe, szwaczki lub gosposie.

Gdy wojna wygnała mężczyzn na front,miejsca zajmowane dotąd przez
nich zaczęły zajmować kobiety, a były to stanowiska dotąd niedo-
stępne dla kobiet.
Kobiety rozpoczęły prace urzędniczek bankowych, zawiadowców stacji
kolejowych, konduktorów, kierowców, maszynistek. Wiele zostało
zatrudnionych w przemyśle zbrojeniowym, nawet przy konstrukcji
samolotów.
Bardzo wiele z nich zostało pielęgniarkami i członkiniami Czerwo-
nego Krzyża, związały się również z organizacją Liga Obrony Kobiet.
Gdy zakończyła się I wojna światowa kobiety nie powróciły potulnie
w domowe pielesze. Chciały się rozwijać, wzrosły ich ambicje zawo-
dowe, chciały być niezależne, zarabiać pieniądze.

Pamiętacie sufrażystki? To one swoimi wystąpieniami i walką prowa-
dzoną od 60 lat, doprowadziły do tego,że około 1918 roku wiele
państw przyznało prawa wyborcze kobietom.
W 1917 roku prawa wyborcze otrzymały Holenderki,Kanadyjki i Rosjanki.
My otrzymałyśmy je 1918 r a pani Irena Kosmowska została wicemini-
strem opieki społecznej w Tymczasowym Rządzie Ludowym Republiki Pol-
skiej.
Rok 1919 przyniósł prawa wyborcze Węgierkom, Szwedkom i Austriaczkom,
rok pózniej otrzymały je również kobiety w USA.

Na swoje prawa wyborcze Brytyjki czekały aż do 1929 roku, Włoszki i
Słowenki do1945r.,Szwajcarki do 1971r., Portugalki do 1976r.,panie
z Lichtensteinu do 1984r., a kobiety w Kuwejcie aż do 2005 roku.

Po raz pierwszy nagroda Pulitzera została przyznana kobiecie w 1921
roku. Otrzymała ją Edith Wharton za powieść "Wiek niewinności".
Kobiety zaczęły również uprawiać sporty zarezerwowane dotąd dla
mężczyzn. Phoebe Faigrave jako pierwsza kobieta wykonała skok na
spadochronie, a potem została doradca technicznym w Narodowym Dorad-
czym Komitecie ds.Aeronautyki w rządzie Roosevelta.
Kobiety dość zdecydowanym krokiem wkroczyły do lotnictwa. W 1932 roku
Amelia Earhart samotnie przeleciała Atlantyk, 3 lata pózniej jako
pierwsza przeleciała nad Pacyfikiem lecąc z Honolulu do Oakland.
Niestety jej próba samotnego okrążenia świata lotem wzdłuż równika,
podjęta w 1937 roku, zakończyła się śmiertelnym wypadkiem.

Kobiety zaczęły również walczyć w tym okresie o prawo do kontrolo-
wania liczby posiadanych dzieci. Pionierką w tej dziedzinie była
Amerykanka Margaret Sanger, która w 1921 roku założyła Ligę Kontro-
li Urodzen, które potem została przekształcona w Amerykańską Fede-
rację Planowego Rodzicielstwa.
A Brytyjki, w 1921 roku założyły klinikę antykoncepcji. W dwa lata
pózniej wywalczyły prawo do rozwodu z winy niewiernego męża.

Wyjście kobiet z domowych pieleszy zaowocowało również rewolucją
w kobiecej modzie. W szybkim tempie odeszły gorsety, stosy halek,
poduszki formujące krągłośći, olbrzymie kapelusze.
Stroje zyskały wygodę, stały się praktyczne, pomijające swym kro-
jem atrybuty kobiecości, włosy stały się krótkie, kapelusze sym-
boliczne.
To w tym okresie Coco Chanel wylansowała swoją, do dziś tak lu-
bianą sukienkę "mała czarna" i swój kostium.
To w tamtych latach czarnoskóra piosenkarka Bessie Smith nagrywała
utwory jazzowe z Louisem Armstrongiem, Bennym Goodmannem i Cole-
manem Hawkinsem.
To lata dwudzieste i trzydzieste dały nam Marlenę Dietrich i Gretę
Garbo, Wirginię Woolf, Radclyffe Hall.
Kobiety zaczęły śmiało pisać o swoich odczuciach, pragnieniach,
dążeniach i warunkach, jakie chcą mieć.

Ten intensywny rozwój został brutalnie przerwany przez wybuch II
wojny światowej. Marzenia i dążenia zostały odłożone "na półkę",
a kobiety poza pracą zawodową i troską o dom, musiały zaangażować
się w walkę z wrogiem.
Następne wydarzenia światowe przyćmiły czar beztroskich lat dwu-
dziestych i trzydziestych, odsuwając je w mrok zapomnienia.

poniedziałek, 16 listopada 2009

181.Niestety, za 3 lata......

...końca świata nie będzie. Zmartwiło mnie to, bo liczyłam na
liczne atrakcje związane z nadchodzącym końcem świata.
Już widziałam w wyobrazni te ogłoszenia mamiące naiwnych możli-
wością wyjścia cało z tej gigantycznej katastrofy.

Sonntangs Zeitung przeprowadził w tym miesiącu wywiad z czołowym
niemieckim badaczem kultury i pisma Majów. Nicolai Grube jest
dyrektorem Instytutu Amerykanistyki Prekolumbijskiej i Etnologii
na uniwersytecie w Bonn.

Okazuje się, że przepowiednia o końcu świata , który ma nastąpić
w grudniu 2012 roku wcale nie istnieje. Nie ma jej ani w kalenda-
rzu Majów, ani w żadnym ze znalezionych i odczytanych piktogramów.
Zachowały się tysiące tekstów związanych z kalendarzem Majów i
wszystkie one zostały już odczytane.

Kalendarz Majów składa się z wielu, powtarzających się cykli.
W roku 2012 kończy się trzynasty z czterystuletnich cykli, liczo-
nych od dnia,który Majowie uznali za początek obecnego wszechświa-
ta.
Majowie, oprócz roku słonecznego mieli jeszcze kalendarz rytualny
liczący 260 dni, a czas mierzyli w cyklach 20-letnich.Poza tym
każdy dzień odliczali od początku świata, który według ich wierzeń
miał miejsce w 3114 roku przed naszą erą. Pomimo pozornego skompli-
kowania jest to kalendarz równie dobry jak nasz.

Pozostaje pytanie,skąd pomysł,że w 2012 roku nastąpi koniec świata.
Winę za to ponoszą niektórzy badacze i ezoterycy. Badacze zwrócili
uwagę na fakt,że w roku 2012 kończy się trzynasty z czterystuletnich
cykli, a trzynastka u Majów odgrywała wielką rolę. Temat podchwycili
ezoterycy i wyciągnęli wniosek, że w tym roku cała cywilizacja uleg-
nie zagładzie. Ezoterycy wiążą z rokiem 2012 nadzieje na zbawienie,
oczekują początku nowej ery - ery światła, drgań lub kryształów. Wg
niektórych ezoteryków uda nam się przejść w wyższy stan świadomości-
bardziej intuicyjny, mistyczny i szamański. Ale nawet ezoterycy nie
przewidują końca świata, raczej zmianę cywilizacji. Szkoda,że nikt
nie jest w stanie wyjaśnić sposobu, w jaki to nastąpi.

Chybionych przepowiedni dotyczących "końca świata" było już sporo.
W samym XX wieku było aż 5 takich przepowiedni.

1910 rok - obawiano się nadciągającej komety Halleya, ponieważ Ziemia
musiała swym torem przeciąć jej ogon, o którym wiadomo,że zawiera
trujący gaz, cyjanogen.Obawiano się,że zginie życie na Ziemi.

1982 rok - znany amerykański kaznodzieja telewizyjny ogłosił ten rok
końcem świata.

1997 rok - Pojawiła się kometa Hale'a-Boppa a wraz z nią plotka,że w
jej ogonie ukrywa się statek pozaziemski. 39 członków sekty Wrota
Niebios popełniło samobójstwo, by w ten sposób dostać się na ów rzeko-
my statek kosmiczny i uciec przed końcem świata.

1999 rok - w swych zagadkowych czterowierszach Nostradamus przepo-
wiadał, że "w roku 1999 i siedmiu miesiącach z nieba zstąpi wielki i
straszliwy król", co interpretowano jako zapowiedż sądu ostatecznego.

1.01.2000- koniec XX wieku przyniósł obawę przed katastrofalnym
chaosem,który miał być spowodowany niewydolnością komputerów i ich
brakiem zdolności rozróżnienia daty 1900 a 2000.
W USA skoczyła wówczas sprzedaż broni, a co ostrożniejsi spędzili
początek roku w przydomowych bunkrach.

Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak bardzo chcą poznać datę końca
świata.Skoro wiadomo,że ma nastąpić koniec całego świata, to chyba
jasne jest dla każdego,że przed taką gigantyczną katastrofą nie bę-
dzie ucieczki.
A jeżeli ktoś boi się Sądu Ostatecznego, to niech zacznie tak żyć
jakby każdy dzień życia miał być tym ostatnim.

sobota, 14 listopada 2009

180. To już rok

Dokładnie rok temu założyłam ten blog. Z duszą na ramieniu opublikowałam
jeden ze swych nielicznych wierszyków, a następnego dnia wyjaśniłam dość
mętnie, dlaczego założyłam blog.
Przyjęliście mnie do grona blogujacych z pełną wyrozumiałością, za co Wam
dziś dziękuję.
Znalazłam tą drogą "bratnie dusze" i mnóstwo przemiłych i ciekawych osób.
Odwiedzanie Waszych blogów jest dla mnie wielką przyjemnością i przyznam
się, stało się to moim nałogiem. Poranna kawa i czytanie blogów stało się
codziennym rytuałem.
Dziękuję za to,że ciągle jeszcze ze mną wytrzymujecie i mnie czytacie.

czwartek, 12 listopada 2009

179. Nieśmiertelni? a po co?

Czy zastanawiacie się czasem jak będzie wyglądał nasz świat za
50 lub 70 lat? Dla mnie są to rozważania czysto teoretyczne, bo
ja tego już nie sprawdzę, ale jak będzie wyglądał świat mego
wnuczka? Czy będą to ludzie tak zróżnicowani pod względem wyglądu,
stanu zdrowia i wieku jak to jest dziś? A może wszyscy będą do
siebie niezmiernie podobni, w dość młodym wieku, zdrowi, bez
żadnych wad wrodzonych i wcale się nie będą starzeć? Wszyscy będą
piękni, młodzi, sprawni i szczęśliwi? No nie wiem.

W ostatnich latach wiele placówek naukowych na świecie stara się
zrealizować koncepcje literatury science fiction dotyczące prze-
dłużenia w znaczący sposób długości ludzkiego życia. Niektórzy
naukowcy są zdania, że starzenie się organizmu jest procesem cho-
robowym, w związku z czym można go leczyć. Optymiści uważają,że
już nasze dzieci mają szanse żyć 120 lat i to zachowując cały
czas dobry stan umysłowy.

W zaciszu laboratoriów badawczych "rozpracowano" proces starzenia
się organizmu ludzkiego. Ustalono, że wynika on ze zużycia się
naszych komórek, które wprawdzie mają zdolność do samonaprawy,
ale zmniejsza się ona z upływem lat. Z czasem niepełnowartościowe
komórki zatracą zdolność nie tylko samonaprawy ale i zdolność
samozniszczenia i zaczną się namnażać, powodując np. nowotwory zło-
śliwe, choroby zwyrodnieniowe narządów ruchu lub chorobę Alzheimera.
Jeżeli mamy więcej szczęścia umieramy po prostu ze starości, biolo-
gicznej kapitulacji całego organizmu.

Do walki ze starzeniem się zaprzęnięto genetykę, biologię, medycynę,
przemysł kosmetyczny.
Ale walka o długowieczność musi nastąpić już w chwili narodzin, co
nas eliminuje z udziału w tym wyścigu (jakoś mnie to nie zmartwiło).

W chwili narodzin dziecka jego genom zostanie zsekwencjonowany,
czyli rozłożony na oddzielne geny, by sprawdzić prawdopodobieństwo
wystąpienia określonych chorób. W razie zagrożeń można podjąć
profilaktykę już w bardzo wczesnym okresie życia. Wszelkie choroby
uwarunkowane genetycznie będą usuwane przy pomocy terapii genowej,
metodą wprowadzenia do organizmu wirusa wyposażonego w nowe geny.
Genom dziecka zostanie również udoskonalony poprzez zestaw genów
mających kodować długowieczność.

Ten nowy model człowieka będzie musiał odżywiać się nieco inaczej niż
my, jego dieta musi zawierać o jedną trzecią mniej kalorii niż nasza.
Oczywiście nikt dziś nie wie, jaką cenę za długowieczność przyjdzie
człowiekowi zapłacić. Mogą wszak wystapić różne zaburzenia w działa-
niu mózgu i różnych narządów wewnętrznych oraz zaburzenia psychiczne.

Doszłam do wniosku,że chyba jestem malkontentką, bo czytając o tak
wspaniałych możliwościach, oczyma wyobrazni zobaczyłam ulice naszych
miast zaludnione przez tłumy ożywionych lalek Barbie ze swymi Kenami.
Wszystkie kobiety o nienagannej sylwetce, strzelistym biuście, talii
osy, imponujących włosach, zgrabnych małych noskach,bielutkich, rów-
nych zębach i mężczyzni- wysocy, szczupli, o wysportowanej sylwetce,
ładnych, gęstych włosach i białych zębach. Tylko czemu oni wszyscy
tacy jacyś dziwni?

A do napisania tej notki zdopingował mnie.....prawie pusty słoiczek
kremu "przeciw starzeniu się skóry". No cóż, krem jak krem, miły
zapach, dobrze się wchłaniał, a kurze łapki jak były tak i są. Dobrze,
że nie należał do tych najdroższych to i rozczarowanie mniejsze.

wtorek, 10 listopada 2009

178. Runął mur i ......

Lata szybko płyną i już obchodziliśmy dwudziestą rocznicę
obalenia muru dzielącego Niemcy po II wojnie światowej.
Pamiętam reportaże z tamtego okresu, radość i łzy.
Niestety euforia tamtych dni bardzo szybko gdzieś się ulot-
niła. Nastąpiło gorzkie rozczarowanie i to wśród całego spo-
łeczeństwa niemieckiego. Okazuje się,że zjednoczenie Niemiec
zaledwie 39 procent Niemców z byłego NRD ocenia jako poprawę
swego życia.

W dwadzieścia lat po zjednoczeniu kraju, we Wschodnich Niem-
czech wzrasta odsetek osób czujących się obywatelami drugiej
kategorii. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Chyba
najistotniejszą jest to, że przez 40 lat Wschodnie Niemcy
żyły w systemie socjalistycznym. Nie dawał on wprawdzie wol-
ności demokratycznych, ale gwarantował bezpieczeństwo soc-
jalne. 81% obywateli byłego NRD oczekuje,że państwo zapewni
im takie bezpieczeństwo, bo jest to obowiązkiem władz.
Zachodni Niemcy od 18 lat "pompują" duże pieniądze w wyrów-
nanie poziomu życia.Teraz, gdy kryzys wszystkim zajrzał w
oczy coraz głośniej Zachodni Niemcy wyrażają swą dezaprobatę
dla takiej sytuacji. Transfery z Zachodu wyniosły przez 20
lat około 1,5 biliona euro, ale wcale te sumy nie dzwignęły
Wschodnich Niemiec gospodarczo i społecznie.

Ale nie można sytuacji na terenach byłej NRD malować jedynie
w czarnych barwach. Każdy z pięciu nowopowstałych landów ma
osiągnięcia w przemyśle, eksportują swe wyroby.
Saksonia błyszczy swą mikroelektroniką,Turyngia w dalszym ciągu
szczyci się znanymi w świecie zakładami optycznymi w Jenie i
przemysłem motoryzcyjnym, a Brandenburgia rozwinęła przemysł
lotniczy i kosmiczny.

Wschodnie Niemcy są miejscem występowania kontrastów.
Prawie 1/5 wszystkich mieszkań stoi pusta.Od chwili upadku
muru berlińskiego Wschodnie Niemcy utraciły ponad 2 miliony
swej ludności. W poszukiwaniu pracy młodzi ludzie powyjeżdżali
do Zachodnich Niemiec, lub w ogóle poza granicę Niemiec. Ci,
którzy pozostali, zarabiają około 1/3 mniej niż ich rodacy na
zachodzie kraju, i produkują o 1/5 mniej.Wprawdzie to i tak są
lepsze zarobki niż w czasach NRD, ale zdrowie, kultura i wyk-
ształcenie stały się dla tej części Niemiec bardzo drogie.

Pomału politycy niemieccy zaczynają sobie zdawać sprawę,że
pomimo subwencji gospodarka wschodnio-niemiecka nie stanie się
miniaturą Niemiec Zachodnich. Na wschodnio-niemieckim rynku
pracy brakuje dobrze wykształconych ludzi, co rzutuje na efek-
tywność i tym samym wyniki gospodarcze. Należy teraz zacząć
inwestować w naukę zamiast w "betony". Odpowiednie wykształ-
cenie zapewni młodym na Wschodzie odpowiednią przyszłość,
nauczy samodzielnego myślenia.

Dwa lata temu niemiecka prasa opublikowała wyniki sondażu(wg
ankiety instytutu FORSA, na zlecenie tygodnika Stern)i były
one zaskakujące: co piąty Niemiec zarówno na wschodzie jak i
na zachodzie kraju- życzyłby sobie powrotu muru i granicy
państwowej między zachodem a wschodem Niemiec.


w oparciu o artykuły Die Welt i Suddeutsche Zeitung

niedziela, 8 listopada 2009

177. Krótka Historia Prawie Wszystkiego

Kochani, utonęłam. Prace porządkowe po pobycie gości leżą odłogiem,
do nikogo nie dzwonię, jedynie chwilami na blogi moich przemiłych czy-
taczy zaglądam.

Czytam książkę napisaną przez Billa Brysona, od tytułu której zapożyczy-
łam tytuł tej notki.
Jest to książka popularno- naukowa o odkrywaniu historii naszej Ziemi,
o rozwoju geologii, fizyki, chemii, astronomii i wpływie rozwoju tych nauk
na poziom naszej wiedzy o Ziemi i Wszechświecie.

Nie zrażajcie się treścią tego, co napisałam powyżej - autor napisał swą
książkę dla prawdziwych laików, którzy na co dzień nie interesują się ani
fizyką, ani chemią, ani astronomią ani naszą Ziemią i Kosmosem.
Czyta się tę książke jak powieść, bo to nie tylko historia naszej Ziemi, ale
również ludzi, którzy wnieśli swój wkład naukowy w jej poznanie.
Nie znajdziemy tu obszernych biografii wybitnych naukowców, najczęściej
zaledwie kilka zdań, ale napisanych z wielką sympatią i humorem.
Znajdziemy tu wiele nazwisk kojarzących się nam jeszcze ze szkołą, ale
w szkole nikt nam nie powiedział, w jaki sposób rozwój chemii lub fizyki
umożliwił poznanie i zrozumienie tego, co wydarzyło się od wielkiego wybu-
chu aż do czasów cywilizacji.

Przyznam się , że największy problem miałam z budową atomów, ich wiel-
kością, właściwościami, teorią kwantową, ale pocieszyłam się, że ci co nad
tym pracowali, też wszystkiego do końca nie byli i nie są pewni.

Czy przyszło Wam kiedyś na myśl, że wszyscy jesteśmy reinkarnacjami,
chociaż krótkotrwałymi? Jesteśmy przecież zbudowani z olbrzymiej liczby
atomów. Gdy umieramy nasze atomy rozdzielają się, znajdując dla siebie
inne miejsca. Niektóre trafią do innych ludzi, inne do wody, roślin, zwierząt,
bo nasze atomy są praktycznie niezniszczalne. Wprawdzie nikt jeszcze nie
wie, jak długo żyje atom, ale zdaniem Martina Reesa- co najmniej 10 do
35 potęgi lat. To chyba wystarczająco długo.

Czy to , co właśnie napisałam, nie kojarzy się Wam z wierzeniami w reinkar-
nację? A może starożytni wiedzieli coś, co my dopiero odkrywamy, a oni
najzwyczajniej w świecie wiedzieli, że składamy się z atomów ?

Przeczytajcie tę książkę, naprawdę warto! Na Zachodzie ukazała się już w
2003 roku. U nas w 2006 i 2009, nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka.

wtorek, 3 listopada 2009

176. Azja Środkowa -dawny świat kultury

Azja Środkowa, to rozległy teren pustyń, łańcuchów górskich, oraz stepów
pomiędzy Chinami, Pakistanem, Iranem, Rosją i Morzem Kaspijskim.

Zrujnowany do cna Afganistan, będący terytorium wojny między Ameryką
a talibami, uważany był kiedyś za serce Azji Środkowej. Dziś w tej części
Azji Pentagon szuka nowych baz wojskowych, Chiny spoglądają na ten
teren poprzez perspektywę możliwości wydobycia ropy naftowej, gazu
ziemnego, aluminium, miedzi i uranu, a Rosja prowadzi geopolityczną rywa-
lizację z Zachodem i Chinami.

W 1991 roku, po upadku Związku Radzieckiego powstało pięć nowych, nie-
podległych państw. Nieomal wszystkim ten region kojarzy się z niebezpie-
czeństwem, zacofaniem, korupcją, terroryzmem i narkotykami.

A przecież tysiąc lat wcześniej Azja Środkowa była ojczyzną najsławniejszych
uczonych, filozofów i poetów. To właśnie tu, po raz pierwszy zastosowano
liczby niewymierne, wynaleziono trygonometrię, określono różne postacie
równań trzeciego stopnia, przyjęto i spopularyzowano system dziesiętny
oraz cyfry indyjskie, zwane na zachodzie "arabskimi".
Tu obliczono średnicę Ziemi z bardzo dużą dokładnością, zbudowano najwięk-
sze z ówczesnych na świecie obserwatorium astronomiczne i opracowano
bardzo dokładne tablice astronomiczne.
Żyjącym tu wówczas uczonym chemia też nie była obcą dziedziną- tu po raz
pierwszy dokonano reakcji odwracalnych, wykorzystano krystalizację jako
metodę oczyszczania, mierzono ciężar właściwy i wykorzystując te pomiary
grupowano pierwiastki w sposób, przypominający układ okresowy pierwiast-
ków, opracowany przez Mendelejewa w 1871 roku.
Wynaleziono młyn wiatrakowy i urządzenia hydrauliczne przesyłające wodę,
a wszystkie te osiągnięcia trafiły w pózniejzym czasie na Bliski Wschód , do
Europy i do Chin.

Tysiąc lat temu istniała swoboda przemieszczania się uczonych tego regionu
do bogatego kalifatu bagdadzkiego i z czasem byli oni uznawani za uczonych
pochodzenia arabskiego, choć de facto pochodzili z rejonu dzisiejszej Turk-
menii, Uzbekistanu , Kazachstanu.
Jednocześnie region Azji Środkowej przyciągał wielu arabskich uczonych.
Przyciągały ich wspaniałe miasta jak Stary Urgencz ( na terenie dzisiejszego
Turkmenistanu) ,jak i zamożny dwór w Ghazni w Afganistanie, jak i również
inne afgańskie miasta: Herat i Balch, większy od ówczesnego Paryża czy
Rzymu. Balch miało bieżącą wodę, łaznie i okazałe pałace. Było miastem boga-
tym dzięki kontynentalnemu handlowi.
Żyjący tu kupcy docierali na Bliski Wschód, do Europy, Chin i w głąb Indii.
Przez te regiony wiódł słynny Jedwabny Szlak, którym w najlepszych jego
latach przewożono ogromną ilość różnorodnych towarów.
Oprócz towarów wędrowały tędy różne religie. Początkowo greccy osadnicy
upowszechnili kult Ateny, następnie przywędrował buddyzm, w tym samym
czasie rozwijały się wspólnoty żydowskie, powstawały biskupstwa chrześcijan
syryjskich, mnożyły się społeczności manechijskie, utrzymywała się rdzenna
religia tego regionu-zaratustrianizm, przywędrował również islam.
Mieszkańcy Azji Środkowej żyli w świecie wielu kultur , języków i alfabetów,
z których wspólnie i wymiennie korzystali.

Niestety nic nie trwa wiecznie. Szlaki komunikacyjne opustoszały, wysokie
podatki zdławiły handel, a ortodoksja religijna islamu spętała umysły nawet
najbardziej twórczych intelektualistów.

Niektórzy współcześni dziennikarze, po 11 września 2001 roku, przedstawiają
ten region jako miejsce, z którego płyną same zagrożenia, a zadaniem USA i
reszty świata jest zniszczyć wszystko co zagraża i...uciec.

Rozpad ZSRR spowodował otwarcie się tego regionu na świat. Rządy Kazach-
stanu i Uzbekistanu sfinansowały młodzieży koszty edukacji na zagranicz-
nych uniwersytetach. Część z nich już zakończyła edukację i powracają do
ojczyzny, z silnym postanowieniem odrodzenia potęgi intelektualnej tego
regionu.
Ale by te ambitne plany młodych z regionu Azji Środkowej mogły się zreali-
zować otaczające państwa muszą zmienić sposób patrzenia na ten "kawałek
świata".

Przyznam się Wam, że dotychczas nie wiedziałam wiele o tamtym regionie-
wprawdzie nawet czytałam książkę o Jedwabnym Szlaku, ale jakoś jej autor
nie wspominał nic a nic o dziedzictwie kulturowym Azji Środkowej.

Dobrze się stało, że mogłam przeczytać artykuł S.Fredericka Starra, opubli-
kowany w The Wilson Quartely.