poniedziałek, 3 marca 2014

Przeklęte szkolenie- cz.VIII

Reakcja Mirka nieco zaskoczyła Michalinę, ale nie mogła się w tej chwili zastanawiać
nad jego zachowaniem. Ograniczyła się do powiedzenia, że nim jej  to powie, to niech
się dobrze zastanowi czy ona jest właściwą adresatką jego sekretów.
Dopili kawę, pooglądali jeszcze przez moment plan mieszkania i Michalina dała się
łaskawie odwiezć do domu.
Zaczęła się zastanawiać co też Mirek miał na myśli .  Analizowała jego zachowania na
każdym spotkaniu, zaczęła się zastanawiać, czy może on jest po prostu gejem.
Michalina znała dwóch chłopaków o takiej orientacji, ale jednak Mirek był inny.
Ci dwaj, których znała Michalina ani przez moment nie podrywali dziewczyn. Byli
uprzejmi, ale nie padały z ich ust żadne komplementy pod adresem płci pięknej.
Jeden z nich był kolegą Michaliny ze studiów, drugi jego przyjacielem. Ten, który był
razem z Michaliną na studiach jakoś bardzo odbijał od reszty chłopaków - zawsze
bardzo starannie ubrany, nie palił, nie przeklinał, bardzo ładnie formułował swe
wypowiedzi, więc szybko zyskał ksywkę "paniczyk". Ale był koleżeński, nie tylko
pożyczał swe notatki ale nawet je kserował. W indeksie królowały same dobre oceny,
przez całe studia trafiły się zaledwie trzy oceny dostateczne i wszystkie zaliczenia
były w pierwszym terminie.
Tak "na oko" Mirek był zupełnie inny, dostrzegał urodę dziewczyn,a jego zachowanie
wobec nich było prawie flirtem.
Mąż Michaliny miał przylecieć w poniedziałek. Umawiali się, że ona przyjedzie po
niego na lotnisko, choć znalezienie miejsca na parkingu graniczyło z cudem.
Michalina postanowiła wziąć jeden dzień wolny, by wcześniej przyjechać na lotnisko.
Zaplanowała na ten dzień porządny obiad - wołowe zrazy zawijane, z bogatym
życiem wewnętrznym. Danie o tyle absorbujące, że zrazy już z nadzieniem, musiały
się jeszcze wyleżeć dobę w marynacie.
W piątek zadzwonili do niej z biura Romka, że coś było pokręcone w rezerwacjach i
zamiast w poniedziałek Romek wróci  we wtorek, łamanym lotem przez Amsterdam.
Nie było to duże opóznienie a poza tym przylatywał póznym popołudniem, więc mogła
nie brać urlopu.

We wtorek siedziała w pracy jak na szpilkach, zerwała się na godzinę przed końcem
dnia pracy i poszła do fryzjerki. Na lotnisku dwa  razy objechała wszystkie możliwe
miejsca do parkowania i w połowie trzeciego nawrotu wypatrzyła, że ktoś z całkiem
dobrego miejsca odjeżdża. Szczęśliwa zaparkowała i poszła do hali przylotów.
Samolot wylądował i nawet dość szybko zaczęli wychodzić  pasażerowie -wypatrywała
Romka i wypatrywała, a jego wciąż nie było.  Zdenerwowana podeszła do informacji -
w chwili gdy zaczęła formułować pytanie, podszedł do niej Romek. Był wyraznie bardzo
zmęczony i zły - zmęczony bo trzy razy zmieniał przewoznika a zły bo zaginęła jego
walizka. Przy każdej przesiadce spędzał  czas"w tranzycie", więc  bagażu nawet nie
oglądał.
Dobrze, że wszystkie ważne notatki miał w małej, podręcznej torbie.
Chyba był bardzo zmęczony, bo spokojnie zajął miejsce obok niej, nie usiłując wyręczyć
jej w prowadzeniu samochodu.
Michalina pocieszała męża, że walizka z pewnością się odnajdzie, nic dziwnego, że się
zagubiła. Ale Romek był niepocieszony - przez całą drogę  marzył o chwili, gdy wręczy
żonie prezent, który dla niej kupił i o tym, co będzie potem. I choć Michalina bardzo
prosiła, by powiedział co to za prezent- nie zdradził sekretu. Pod względem zawodowym
była to udana delegacja, pod względem turystycznym- raczej nie za bardzo.
Nie da się ukryć, że diety były szalenie niskie a Los Angeles to raczej miasto dla bogaczy.
I tylko dzięki temu, że Romek wziął dodatkowo własne dolary, mógł kupić dla Michaliny
prezent.
Nie zwiedzali Hollywoodu, nie pojechali oglądać domów filmowych sław.
Mieszkali  w dzielnicy przemysłowej, blisko firmy, do której przyjechali. Czuli się tam jak
nędzarze - po prostu na nic ich nie było stać. Byli kilka razy goszczeni przez Polaków,
którzy tam od lat pracowali. Rodacy dobrze wiedzieli, że diety Polaków są tragicznie niskie.
Ale członkowie delegacji mieli jednak satysfakcję - poziom wiedzy fachowej polskich
inżynierów zadziwiał Amerykanów.

Zbliżała się 7 rocznica ślubu - jak co roku spotykali się z tej okazji ze swoimi świadkami
i ich partnerami. Ponieważ Michalina  chciała  tę okazję czcić, a nie sterczeć przy garach
przed i po spotkaniu, zawsze wybierali się na uroczysty obiad do restauracji. Zawczasu
rezerwowali miejsca, uzgadniali z grubsza menu.
W tym roku świadkowa  Michaliny, jej wieloletnia przyjaciółka Kaśka , nie chciała się
pojawić, bo zerwała przecież  ze swym ukochanym i nie miałaby z kim przyjść.
Prawdę mówiąc, to Michalinę nawet ucieszyła wiadomość o zerwaniu, bowiem podmiot
uczuć Kaśki był......żonaty, dzieciaty i wcale nie miał zamiaru się rozwodzić, by związać
się z Kaśką , z którą romansował "na boku" . Michalina cały ten czas przekonywała
Kaśkę, że facet jest po prostu świnią - i w stosunku do żony i do Kaśki. Ale Kaśka była
wielce zakochana i twierdziła, że facet od pierwszego dnia uprzedzał ją, że rozwodu,
a tym bardziej skandalu nie chce, a ona to zaakceptowała. A to, że cały czas wymagał
od niej wierności Kaśka tłumaczyła tym, że on bardzo ją kocha. Trzy miesiące wcześniej
facet powiedział Kaśce, że chyba muszą przestać się spotykać, bo żona jest w trzeciej
ciąży, zle się czuje i on musi jej pomagać w domu.
W ramach pocieszania się Kaśka zaczęła się spotykać z kolejnym żonatym facetem, ale
ten miał znacznie mniej wolnego czasu i mniejsze możliwości lokalowe na konsumpcję
tego pobocznego związku.
Romek nie przepadał za Kaśką, choć nie wiedział nic o jej życiu prywatnym. Kiedyś
powiedział Michalinie, że Kaśka to babka, która wyraznie ma skłonności do podrywania
już zajętych facetów.
Michalina zwróciła wtedy uwagę Romkowi,że przecież w tym gronie nie było "wolnych"
facetów.
Sytuacja Kaśki przywiodła Michalinę do pomysłu, by na tę rocznicę  ślubu zaprosić Mirka-
on samotny, Kaśka też, więc niech się poznają. A może przypadną sobie do gustu?
Przedstawiła projekt mężowi, który tylko wzruszył ramionami i stwierdził, że nie ma nic
przeciwko temu. Może Kasia zajmie się tym samotnym chłopakiem i przestanie uwodzić
żonatych?. Miałabyś pierwszy sukces jako swatka - powiedział ze śmiechem.
W międzyczasie odnalazła się walizka Romka. Była nieco porysowana, miała urwaną
rączkę, ale zawartość była nienaruszona.
Prezent dla Michaliny wylądował w biurku Romka - miała go dostać w wigilię rocznicy
ślubu. I choć  bardzo się przymilała- Romek był nieugięty. Wytrzymasz, wytrzymasz
jeszcze te kilka dni, tłumaczył jej z łobuzerskim uśmiechem.
c.d.n.








3 komentarze:

  1. O, robi się jeszcze ciekawiej :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. To bedzie wielka niespodzianka , final opowiadania. Czekam z niecierpliwoscia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawde....robi sie bardzo ciekawie...
    :o)

    OdpowiedzUsuń