czwartek, 29 kwietnia 2021

To nie takie proste - 18- epilog

W niedzielne przedpołudnie obie dziewczyny Wojtek przywiózł do domu. Jechał ze szpitala tak ostrożnie jakby wiózł pojemniki z nitrogliceryną. A czemu ty tak pomału jedziesz? Coś się z samochodem dzieje?- zaniepokoiła się Patrycja.

Nie, nic się nie dzieje, tylko nie chcę by telepało się nosidełko małej. No przecież jest przymocowane pasami,  z tego co widzę, albo mi się zdaje. A "telepanie" to nasze dziecko lubi. Uwielbia rytmiczne kołysanie, zaraz śpi. Kołyska i wózek to będą dwa najważniejsze sprzęty w domu. Na razie papu, sucha pupa i telepanie wystarczają jej do szczęścia.

Gdy wjeżdżali na posesję z domu wyszli dziadkowie i chłopcy. Dziadek pomógł Patrycji wydostać się z samochodu, a Wojtek wysupływał z niego nosidełko z bohaterką dnia. Mała spała słodko co jakiś czas poruszając buźką tak, jakby ssała. Oho, mała głodna - zaraz będzie miauczeć- stwierdziła Patrycja. Wojtuś, zanieś ją do domu. Przywitała się z rodzicami, wyściskała z  chłopcami i powiedziała- nakarmię, przewinę i porozmawiamy- dobrze? Gdy weszła do sypialni z lekka ją zatkało - w pobliżu ich łóżka stał mebel zwany przewijakiem, obok na dopasowanym stelażu stała wanienka z leżaczkiem, potem duży pojemnik z pampersami, głęboki wózek z zapasową częścią, czyli  "spacerówką", na ich łóżku leżał tzw."rogal", czyli gruby materacyk ułatwiający karmienie piersią oraz coś pośredniego pomiędzy becikiem a powijakiem. Patrycja stała i zbierało się jej na płacz, ale mała miała w nosie wzruszenia swej mamy i zaczęła narzekać, więc Pat szybko zebrała się, by ją nakarmić. Oczywiście karmienie było "publiczne"- dziadkowie, tata i bracia towarzyszyli małej gdy pracowicie ssała, potem cierpliwie czekali aż się dziecku odbiło, obejrzeli przewijanie  na przewijaku i rozeszli się dopiero wtedy, gdy Patrycja ułożyła ją w kołysce. Pat spojrzała na zegarek i powiedziała do Wojtka- nie wiem jak ty, ale ja muszę nieco odsapnąć, utulisz mnie troszeczkę? Tak, za 2 minuty- i wyszedł z sypialni. Wrócił i zameldował - wysłałem ich z dziadkami na spacer, wrócą dopiero na obiad. Na tuleniu, szeptaniu sobie samych miłych słów, pieszczotach i wspólnej drzemce spędzili ponad dwie godziny. Wojtek wciąż dziękował Patrycji za to, że mógł się wreszcie poczuć w pełni ojcem, przeżyć tę radość z narodzin dziecka. A Pat powiedziała-odkąd cię znam byłeś dobrym ojcem, choć niekoniecznie dobrym mężem dla innej, ale dla mnie byłeś  i jesteś cudownym facetem. Kocham ciebie i całą naszą trójkę tak samo, czuję się za nich odpowiedzialna, za chłopców tak samo jak za Ewę i będę się starała nigdy jej nie wyróżniać tylko dlatego, że ją to akurat ja urodziłam.

Wojtuniu, powiedz mi a skąd tu tyle tego wspaniałego zaopatrzenia dla małej? Nosidełko to wiem, sam kupiłeś, wózek też wiem- od kuzynki Andżeli a reszta? No to do karmienia i ten jakby becik to mama kupiła,  adres sklepu dostała od znajomej . Przewijak, pampersy już nie noworodkowe i wanienka to import, czyli robota Piotra. Nie wiem co im zrobiłaś, ale oboje cię wychwalają pod niebiosa i pewnie gdy wpadną  po przeprowadzce do nas to jak amen w pacierzu każde ci coś powie. Piotr jakimś cudem doszedł do wniosku, że dzięki tobie będzie miał wreszcie prawdziwą rodzinę. Czy wiesz o co idzie?  Patrycja uśmiechnęła się - trochę się domyślam- raz powiedziałam Piotrowi, że poza  biurem to on nie jest dla Andżeli wiceministrem ale jest w roli petenta, to mu powiedziałam w Zegrzu. A Angeli powiedziałam, że powinna porozmawiać spokojnie z Piotrem i dowiedzieć się o tym co łączyło go z "byłą" i dlaczego się rozszedł dopiero teraz,  a ostatnio  to jej  tylko powiedziałam, że pieszczoty, które obojgu sprawiają frajdę nie są czymś złym czy nagannym i warto mieć takie własne metody rozpieszczania. Pytała się jakie ale jej wytłumaczyłam, że to ona wie co Piotrowi daje frajdę- ja nie mam  pojęcia.  

A wiesz Pat, że  Piotr chce z uwagi na ciebie i przeprowadzkę przesunąć termin ich ślubu chyba na pierwszy tydzień grudnia? No i dobrze, będę miała wtedy już dłuższe przerwy w karmieniu. Tak zupełnie szczerze mówiąc to rola matki-karmicielki jest mało fajna. Dopiero ją zaczęłam a już mam dość. Któraś z rozlicznych kuzynek mojej mamy to karmiła dzieciaka piersią równe dwa lata, bo nie trzeba było gotować. A dwulatek to już chyba zęby posiada- stwierdził Wojtek - może lubiła być podgryzana?

Jak zauważyła Patrycja obecność niemowlaka w domu zmobilizowała obu chłopców do utrzymywania większego porządku i czystości. A Wojtek wciąż się wyłgiwał od wszelkich wyjazdów zagranicznych. Na pytanie naczelnego czemu nie chce nigdzie jechać powiedział- chłopie, wreszcie mam wymarzoną żonę,  cudne maleńkie dziecko i fajnych  dwóch dorastających chłopaków   i naprawdę nie chce mi się nigdzie jechać. I bez wyjazdów mam dla nich za mało czasu.

Ślub Piotra i Andżeli był równie skromny jak Wojtka i Patrycji, zestaw gości z zewnątrz podobny, czyli najbliższa rodzina i przyjaciele. Panna Młoda podczas przyjęcia głównie głodowała bo już sam widok jedzenia przyprawiał biedulę o mdłości i tym razem nawet jej ulubione czarne oliwki tkwiły na jej talerzyku nie ruszone. I chociaż Andżela twierdziła, że się kilka dni wcześniej pewnie struła lodami to Piotr  szepnął Patrycji - w lipcu albo będzie trzeci pik albo dama. Ale bez względu na płeć będę kochał. I rzeczywiście kochał tego trzeciego, tak samo jak bliźniaków. Widocznie nie jest mi pisana córka -stwierdził.

W kraju zachodziły zmiany gospodarcze i polityczne, padały i molochy i  nieduże zakłady, polską elektronikę "diabli wzięli". Trzej przyjaciele założyli prywatną firmę działającą na imporcie elektroniki z Azji. Instytut się rozpadł, Patrycja wylądowała na Politechnice, ale tylko na półetacie. Rodzice Wojtka coraz mniej mogli się  zajmować domem i ogrodem.

O biologicznej matce Krzysia i Adama słuch zaginął. A że nie popełniła  w kraju żadnego  przestępstwa, które by ujawniono i ścigano- nikt jej nie szukał. Własne dzieci też nie. 

Adam, ku wielkiemu zdumieniu własnego ojca, ukończył biotechnologię medyczną a dociekliwy Krzyś-farmację. Bliźniacy Piotra "wylądowali" na Politechnice -jeden na Architekturze, drugi na Geodezji i Kartografii.

                                                                     KONIEC


To nie takie proste - 17

 Przed południem następnego dnia przyjechali teściowie Patrycji.Oboje byli zachwyceni wnuczką, zwłaszcza, że miała bardzo ciemne włosy, jak Wojtek.Teściowa przywiozła dla Patrycji już wyprany  biustonosz do karmienia i dres  na powrót do domu. Nim przyszła do pokoju Patrycji rozmawiała z chirurgiem, który zszywał Pat  po operacji, a ten powiedział, że jeśli nic się nie będzie działo z dzieckiem i z Patrycją, to będą wypisane do domu po pełnych czterech dniach. Zastosowano specjalne  nici rozpuszczalne do szycia  warstwy skóry i nie trzeba  będzie ich  usuwać- po prostu się wchłoną same, a szew  będzie po jakimś czasie  zupełnie  niewidoczny. Pediatra, specjalista od noworodków stwierdził że dziecko jest zdrowe, wszystkie parametry są w porządku tylko Patrycja jeszcze nie ma zbyt wiele pokarmu i dziecko jest dokarmiane. Gdy Pat zacznie normalnie jeść i pić  to i laktacja się poprawi.W razie czego to oni mają mieszanki dla noworodków bardzo proste do przygotowania - wsypuje się do butelki proszek, zalewa wodą, kilka razy potrząśnie i mieszanka noworodkowa gotowa. I jeśli przed wyjściem nadal będą problemy z laktacją to Pat wyjdzie z kliniki z małym zapasem tej mieszanki. W ramach abonamentu mała dostanie też zapas pampersów noworodkowych, które używa się do chwili odpadnięcia kikuta pępowiny.  Gdy przyjedzie do Pat do domu położna to będzie miała ze sobą wagę by małą zważyć, będzie też miała pampersy i na wszelki wypadek mieszankę.

Oczywiście Patrycja opowiedziała  mamie jak to Wojtek wiele razy wstawał w nocy do dziecka, a mama ją pochwaliła, że miała rację udając że tego nie widzi i nie słyszy. Teść był nieszczęśliwy, że maleństwo śpi i zastanawiał się czy nie jest za maleńka.

Po południu przyjechał Wojtek z chłopcami- chłopcy byli wyraźnie stremowani, a Krzyś się cały czas pytał, czy mama na pewno nie jest chora. Długo się swojej siostrzyczce przyglądali, bardzo im się podobało, że taka mikroskopijna a paluszki mają paznokcie. Cały czas rozmawiali szeptem z Patrycją. Adam stwierdził, że mała jest podobna do taty choć jest taka maleńka. Adasiu, jest więc podobna i do ciebie i do Krzysia. Ale  Krzyś "błysnął" - ja to jestem podobny do ciebie mamo. A Wojtek powiedział - no właśnie,masz taki sam kolor włosów jak mama. Mama, a kiedy wrócicie do domu z dzidzią? Jak wszystko będzie dobrze to za cztery dni, więc przez ten czas  zastanówcie się z tatą jak będzie  miała na imię. Wojtek wiesz że nie kupiliśmy jeszcze wanienki? Ale ja bym chciała taką wanienkę z leżaczkiem, żeby nie trzeba było małej trzymać  cały czas na ręce. Jeszcze dziś się zapytam czy może oni wiedzą,  gdzie takie cudo można kupić. Bo wtedy kładziesz zwyczajnie dziecko na takim niby  leżaczku i masz obie ręce wolne i szybciej możesz dziecko umyć. A ja, gdy będziemy wychodzić to spytam się, kiedy będę mógł asystować przy kąpieli małej. Pat, mama coś mówiła o beciku ze sztywnymi pleckami ale nie zassałem o co chodzi. A jutro wpadnie do ciebie Andżela z Piotrem w ciągu dnia. Piotr szaleje, znów wziął kilka dni urlopu. A jest tak szczęśliwy, jakby dostał nominację na premiera rządu i to gdzieś na  zachodzie. I weźmie tę samą firmę przeprowadzkową co my mieliśmy.

Mamo, ja mam czyściutkie ręce, popatrz, czy mogę pogłaskać dzidzię po główce? Tak delikatniutko, mogę? Możesz synku, możesz. Krzyś podszedł do ojca i powiedział-to może ja jeszcze wytrę rękę chusteczką jednorazową, otwierałem drzwi w samochodzie. Wojtek , za parawanem jest umywalka, umyj mu rękę, tam są ręczniki jednorazowe. Adam też się podniósł - młodszy będzie głaskał to on też.

Obaj umyli ręce i każdy z nich pogłaskał małą po ciemnych włoskach, a Krzyś ją poinformował- jesteś naszą siostrzyczką, wiesz. W tej chwili cichutko otworzyła drzwi pielęgniarka i podeszła do łóżeczka- a teraz zobaczymy, czy mała księżniczka  zechce  jeść. A Pat dodała - oby tylko miała co. Poczekajcie  chwilę-powiedziała pielęgniarka- zobaczycie jak mama karmi waszą siostrzyczkę.  Pat szybko przemyła brodawki, pielęgniarka przystawiła dziecko i.....o rany, szepnął Krzyś, ona  pije. Adam objął Wojtka, a Krzyś ukucnął blisko łóżka Patrycji i wpatrywał się w dziecko. Wy też tacy byliście, każdy z nas był kiedyś niemowlakiem powiedziała pielęgniarka. Za chwilę przyjdę. Wojtek był naprawdę bardzo, bardzo wzruszony i szczęśliwy. A wciąż jeszcze bezimienna siostrzyczka spokojnie ssała. Pielęgniarka przyszła, uwolniła pierś Pat od małej i stwierdziła- chyba całkiem nieźle pojadła. Proszę teraz  potrzymać małą  pionowo, żeby powietrze z żołądka wyleciało. Zawiesiła małą na  lewym ramieniu  Pat, lewą jej rękę ułożyła tak na pleckach małej by podtrzymywała  tułów dziecka i przyciskała lekko do siebie, prawą rękę  Pat ułożyła na potylicy małej, by stabilizować  główkę. I proszę zapamiętać to ułożenie, tata i bracia też bo w tej pozycji również przenosimy małą jeśli nie jest w powijaku lub  beciku. A ja za chwilę wrócę i przewiniemy  panienkę. 

Przewijanie też zrobiło wrażenie na chłopcach, Adaś dostąpił zaszczytu umycia siostrzanej pupki, Krzyś zaś osuszenia jej a Wojtek został pouczony jak ma zakładać noworodkowego pampersa i pielęgnować kikut pępka. Proszę pani , a czy ona nie jest za maleńka? Stópki też ma takie tycie-  martwił się Krzyś. Zapewniam cię , że twoja siostrzyczka nie jest za maleńka, jest taka jak należy się dziecku, które dopiero co się urodziło. Zobacz, nawet śpioszki jej mogę na te  małe nóżki założyć. A teraz panienka pójdzie spać. 

Mama, a to nie boli jak ona ssie? Takie malusie dziecko to jest straszne dziwne- skonstatował Krzyś.Mama, ona  w ogóle nie płacze, a Tomek nam opowiadał, że jego braciszek to zawsze płakał w nocy a tata się wściekał,że nie może spać. Krzysiu, niemowlak płaczem daje znać, że coś mu dolega, może maluszek był głodny, a może mokry i go skora bolała od moczu, a może bolał go brzuszek bo jego mama zjadła coś, co spowodowało wzdęcia u maluszka. Mama, to ty będziesz na jakiejś diecie? W pewnym sensie tak, bo do pokarmu matki przenikają te substancje, które ona  zjada. To straszne -stwierdził Krzyś. To nie jest Krzysiu straszne - tylko czasami może mało wygodne. Ale gdy się któraś mama decyduje  na dziecko to o tym wie. Wojtek miał bardzo dziwną minę i Patrycja domyślała się, że strasznie mu się chce śmiać a i zapewne wracają jakieś nie chciane wspomnienia. Krzysiu, o tym wszystkim możesz poczytać w Encyklopedii Zdrowia Rodziny. No właśnie, miałem czytać, ale musiałem napisać wypracowanie z polskiego i nie miałem czasu. Tu dwa razy w tygodniu mamy zadane do domu wypracowanie  a ja czekam na temat dowolny to napiszę o siostrzyczce. Ciekawa jestem co napiszesz, ale nim je napiszesz na czysto, daj tacie  brudnopis do przeczytania. Mamuś, ale ja nie robię błędów ortograficznych. Wiem kochanie, ale możesz niechcący popełnić jakiś błąd merytoryczny, bo specem od niemowląt to jeszcze nie jesteś. Adasiu, a u ciebie też dwa wypracowania w tygodniu są zadawane do domu? Nie, ale często są takie  niespodziewane sprawdziany z ortografii, pani wchodzi i mówi - dziś zrobimy pięciominutówkę i piszemy, jak nic z dziesięć minut. A tak ogólnie podoba ci się w tej szkole, bo mam wrażenie, że na początku nie byłeś zadowolony. Ale teraz to już się dotarliśmy w klasie. I będziemy mieli wychowawcę,   nasza pani miała wypadek i chyba będzie długo chorować. Chyba już nawet wyszła ze szpitala , ale ma być w szpitalu rehabilitacyjnym.

Mamuś - a wiesz co tu jest najfajniejsze?- spytał Krzyś- dla mnie to, że jemy obiad w domu, a nie w szkole. Wcale się nie dziwię i pamiętajcie o tym, kto te obiady gotuje i nie przysparzajcie babci pracy-przypomniała chłopcom Patrycja. Zerknęła na Wojtka, który cały czas wpatrywał się w swoje dzieło i pomyślała, że ta mała istotka omota go całkowicie.

Następnego dnia przed południem rzeczywiście przyjechał Piotr z Andżelą. Oboje się zachwycali małą, Piotr powiedział, że uwielbia niemowlaki , bo one się zmieniają z dnia na dzień a gdy są w wieku kilku miesięcy to obserwowanie ich warte jest napisania pracy naukowej. Śmiał się, że Wojtek zupełnie zaczadział od chwili gdy urodziła się córcia, a ponieważ on też by chciał zmajstrować córkę to musi poczytać jak to zrobić.  A prezent dla małej królewny już jest pewnie w drodze i najdalej pojutrze Piotr go dostarczy Wojtkowi. Z relacji Wojtka  to Piotr wie, że obaj jego synowie są totalnie zadziwieni, że ona jest taka maleńka i że oni też tacy byli. Patrycja  zaś stwierdziła, że Krzyś jest cudownie dociekliwy i pewnie ta kruszynka będzie jego ukochaną siostrzyczką. A imię już wybraliście? Jeszcze nie, ale może będzie Ewa, bo mamy już Adama. Oni mieli się w domu naradzić w tej sprawie. Pewnie dziś się dowiem o wynikach. Wiecie  co, wczoraj to mnie z lekka zatkało, bo jeden z chłopców dostąpił zaszczytu umycia pupy swej siostry, a drugi jej osuszenia. A jak się wpatrywali w jej "kobiece" walory! Tylko czekałam aż się dociekliwy Krzyś zapyta i czy ja w tym miejscu mam tak samo. I oczywiście karmienie też było "publiczne". Dziś pod wieczór przyjdzie Wojtek,  to razem obśmiejemy ich reakcje, bo przy nich to musimy zachowywać powagę.

No i bardzo dobrze- stwierdził Piotr. Podobało mi się to, co Wojtek mówił o tym, jak edukował chłopców, on mi nawet przyniósł tę książkę, którą kupiłaś. Im więcej będą wiedzieli teraz tym lepiej zniosą rozwój hormonalny, który wszak dokuczliwy jest. Czy wiesz, że w ten weekend się przeprowadzamy z pomocą tej firmy, która was przeprowadzała? Myślałem, że skoro to weekend to wezmą  z 50% więcej, ale nie- twierdzą, że im nawet lepiej bo ruch na mieście mniejszy. Chłopcy tak są podnieceni jakbyśmy wyjeżdżali do Afryki na safari.

No a odkąd Piotr jest z nami codziennie, to ja mogę do nich mówić jak do ściany, ale wszystko co on powie to jest  święte i natychmiast wykonane - narzekała Andżela. Przyzwyczają się gdy się przeprowadzicie- spowszednieje im tata, który jest codziennie w domu a nie tylko w  weekendy - pocieszała ją Patrycja. Odkąd mieszkamy w domu rodziców też przestałam być atrakcją dla chłopców.

Ale u was to wygląda z zewnątrz tak jakbyś była ich biologiczną matką. Zastanawiam się   jak to osiągnęłaś- stwierdziła Andżela. To  nie moja zasługa, raczej mojej poprzedniczki, tego jaka była. Chyba mocno zapracowała na to, żebym bez trudu była uznana za mamę. 

Piotr, a ty znałeś moją poprzedniczkę? Raz ją widziałem ale nie rozmawiałem, ale wiem, nie koniecznie od Wojtka, że nie była to miłość jego  życia, raczej totalna pomyłka, a on był i jest tak niesamowicie porządny facet, że nie bardzo wiedział jak się z tego wyplątać. I z dość pewnego źródła wiem, że ona liczyła na ten dom, w którym ty teraz mieszkasz i na majątek po jego rodzicach. Wojtek był świetną partią do zamążpójścia.  Była tak głupia, że się kiedyś zwierzyła naszej wspólnej koleżance. I jako ateista uważam, że ktoś zaprojektował w grze komputerowej pod tytułem  "Życie na Ziemi"różne pułapki dla nas, w które jesteśmy kierowani. Nie wiem co prawda  po co jest ta gra. Ale wiem, że ty jesteś wielką miłością Wojtka i ogromnie lubię być w waszym towarzystwie. Te nasze wspólne wakacje były dla mnie wspaniałe.Poza tym jestem twoim dłużnikiem, raz otworzyłaś oczy mnie, innym razem Andżeli , może powinnaś być psychoterapeutką? Wiesz, zatrudniliśmy opiekunkę dla  chłopców, żeby sami nie siedzieli w domu gdy nas nie ma- niestety w tej szkole nie ma świetlicy, a babci i dziadka tu nie mamy.Piotr zerknął na zegarek -  musimy niestety już lecieć. Następne spotkanie gdy już będziecie obie w domu. Szepnij maleńkiej od nas, że ją kochamy.

Tego popołudnia Wojtek kąpał córeczkę pod kierunkiem pielęgniarki i dostał piątkę z minusem- ten minus był za ....strach. No tak myślała Patrycja - ma dwóch synów a pierwszy raz kąpał niemowlę. A jaki był przejęty! I jaką ma cudną minę gdy się tak w nią wgapia! I śmieszne, ale już się za nim stęskniłam i gdy mnie obejmuje to wiem, że on też już stęskniony.  Chyba  lepsza ze mnie kochanka niż matka. Może jestem nienormalna? Podobno po porodzie się nie ma ochoty na seks a ja mam. I tak intensywnie o tym myślała, że aż Wojtek zapytał- a o czym ty tak intensywnie rozmyślasz? O tym, że jestem ciebie stęskniona, że jestem chyba nienormalna, bo normalne kobiety nie mają po porodzie ochoty na seks. Ale ty moja cudna nie rodziłaś siłami natury, ciebie "rozwiązano". Już się podszkoliłem w temacie, ale po tym cięciu też się musi wszystko wygoić i lekarz ci powie, kiedy możemy się kochać. A w temacie to się po prostu zapytałem mamy, wszak ona jest z zawodu położną. I byłem też u lekarza, który cię prowadził i wszystko już mam "obcykane". Nauczyłaś mnie i moich chłopców by o wszystkim rozmawiać, więc to stosuję. I pewnie w weekend już będę miał was  w domu. Jutro rano jadę do USC, będzie Ewa. Masz pozdrowienia od  naszego naczelnego, w domu już jest wózek od kuzynki Andżeli i nie chciała wziąć za niego ani złotówki a wygląda jak prosto ze sklepu. Jutro ma jeszcze coś być co wariat Piotr sprowadza poprzez jedną z ambasad. Coś ty u niego zamówiła? Ja nic u niego nie zamawiałam, to jakiś jego lub Andżeli pomysł. Wiesz przecież, że Piotr uwielbia dzieci i marzy o jeszcze jednym dziecku. Wojtuś, pomóż mi wstać, boli mnie przy wstawaniu, a muszę iść do toalety. Że też człowiek musi  dużo pić bo karmi- narzekała. Gdy wróciła pozachwycali się oboje ....córeczką, a Pat tym jak chłopcy poprzedniego dnia asystowali przy przewijaniu i wgapiali się w pierś Pat gdy karmiła. Jeśli jeszcze trochę zostaniesz to będziesz przy karmieniu, chcesz? No pewnie, muszę ci zrobić w domu zdjęcie gdy karmisz- jakoś tak dostojnie wtedy wyglądasz.  

                                                                              c.d.n.

środa, 28 kwietnia 2021

To nie takie proste -16

W sobotę na zakupy wyruszyli  całą rodziną i chyba przypominali, zdaniem Patrycji,tabor cygański lub karawanę Beduinów, bo dziadkowie też ruszyli  razem z nimi. Okazało się bowiem nagle że każdemu, oprócz Patrycji, brakuje ubrań. Chłopcy wyrośli niemal ze wszystkiego, Adam nawet ze slipek. Wojtek stwierdził, że musi przełamać stereotyp dyrektora odzianego zawsze w garnitur i zacznie chodzić do pracy ubrany "po ludzku", czyli w koszulce polo i np. jakimś rozpinanym blezerze, gdy będzie chłodno. Nie jest naczelnym i nie musi ciągle stać na baczność bo się za nim jakiś dyrektor zjednoczenia lub jakiś minister stęsknił. A garnitur- tylko na narady poza  swoim miejscem pracy. 

Będzie ci brakowało kieszeni rozlicznych, które jakimś cudem masz zawsze pełne- ostrzegła go Patrycja. No i o to chodzi, bym ich nie miał. Przestanę latać po Instytucie, niech do mnie przylatują. O Boże - teatralnie jęknęła Patrycja- czy to znaczy, że przestaniesz do mnie przylatywać do pokoju i wydziwiać, że coś działa bo powinno? I nie będziesz własną dyrektorską dłonią sprawdzał czy wszystko się trzyma kupy? Nie nie będę i nie będę podpowiadał poniektórym czemu coś nie działa. Będę po prostu im obcinał premię a i może zwalniał z roboty. Niech zostaną tylko najlepsi. A jak się zezłoszczę to zmienię pracę. Ciągnie mnie do konstrukcji. No to tym ciągotom już dałeś wyraz i niedługo  twój pomysł zobaczy światło dzienne, październik już blisko, śmiała się Patrycja. I na pewno będzie to konstrukcja dziurawa.

Teoretycznie zaopatrzenie w sklepach było niezłe, ale....no chyba chłopcy byli niewymiarowi, chyba za chudzi i za wysocy. Na szczęście mogli się jeszcze obejść bez garniturów. No widzisz Pat, muszę jednak pojechać w jakąś zagraniczną delegację, choćby do Niemiec. No to pojedziesz, ale póki co obskoczymy kilka komisów, tylko nie poganiaj mnie  w nich, trzeba tam wszystko spokojnie, pomału przejrzeć. Bo tam nie ma podziału na rodzaj towaru, po prostu dowieszają  kolejno to co  ludzie przywiozą.Na moje oko to kupowanie w komisie  będzie tak samo opłacalne pod względem finansowym jak kupowanie w strefie dolarowej, bo przecież zawsze jak coś tam kupujesz to dokładasz do diety z własnych zasobów, bo te diety są skandalicznie niskie. 

Dziwnym trafem udało się dla Wojtka kupić bardzo ładną marynarkę z dzianiny, zupełnie jakby ją ktoś dla niego na maszynie dziewiarskiej utkał. Dla chłopców w Pewexie udało się zakupić czarne  dżinsy, dla  maluszka nabyć tzw. suche pieluchy, dzięki którym zwykła tetrowa pielucha pozwalała przespać dziecku spokojnie noc. Wojtek uparł się by kupić od razu butelki i smoczki a ukradkiem by chłopcy nie widzieli dołożył 7 par prześlicznych  maleńkich frotowych majteczek z nadrukiem nazw dni tygodnia, szepcząc do Pat- niech się od dziecka uczy języków obcych. Patrycja  dogadała się z ekspedientką w jednym z  komisów, że gdy tylko przyjdzie nowa transza  towarów dla niemowląt, to ona ją zawiadomi.

Dla Chłopców udało się kupić nowe białe koszule na różne szkolne, galowe okazje, co Patrycja uznała za sukces.

Mama Wojtka kupiła dla siebie i cichcem dla  Patrycji bardzo ładne dresy, jedne jasno-różowe, drugie  jasno-zielone. W kolejnym komisie Patrycja upolowała biustonosz dla matek karmiących, co prawda w czarnym kolorze, ale Wojtek pocieszył ją, że zawsze można go wsadzić w wybielacz no i może nie będzie wtedy taki czarny. Teściowa nakupowała batystu w różnych kolorach by był na dziecięcą pościel, którą oczywiście sama uszyje. W jednym ze sklepów Wojtek kupił nosidełko by było w czym wygodnie  wziąć dziecko ze szpitala. Oglądali też różne wózki, ale kwestię wózka na razie zostawili, bo Andżela powiedziała, że jej kuzynka ma na zbyciu bardzo fajny wózek, który był niemal nie używany, bo dziecię leżało w nim tylko na balkonie a nie wyjeżdżało na spacery. Bo jak się mieszka na piątym piętrze bez windy, która od lat nie działała, a budynek nie posiada tzw. wózkarni, to  jest się z maleństwem uwięzionym w domu i się nie spaceruje, tylko się dziecko "balkonuje".

A w ogóle umówili się na weekend z Piotrem i jego "gromadką", bo oni oboje byli ciekawi jak się Pat i Wojtek urządzili w domu rodziców a poza tym Piotr i Andżela szukali dla siebie i dzieci mieszkania, bo 42 metry kwadratowe Andżeli były "ciut za małe" i chcieli na te tematy mieszkaniowe porozmawiać  głównie z Pat, bo jej mieszkanie jeszcze nie było nikomu wynajęte. Największe wzięcie wśród wynajmujących miały mieszkania dwupokojowe w tzw. bloczyskach.

"Piotry" przyjechali w sobotę przed południem i z wielkim żalem obie pary rozstawały się wieczorem. Wpierw "zwiedzali" piętro Wojtków, potem dziadek zabrał chłopców i babcię do parku gdzie juniorzy   mogli nie wadząc nikomu poganiać za piłką  oraz sprawdzić swe talenty wspinaczkowe, pobawić się w podchody, zjeść lody, napić się coli. Dziadek był dla dzieci Piotra wielką atrakcją - ich dziadkowie bywali w Warszawie bardzo rzadko, a dziadek Adama i Krzysia rozmawiał z bliźniakami i swoimi wnukami tak, jakby byli już niemal dorosłymi ludźmi, co bliźniaków zachwyciło.

A Andżela i Piotr zachwycali się mieszkaniem Pat i Wojtka oraz ogrodem. Pat pokazała Andżeli kołyskę i obiecała, że gdy tylko najmłodsza latorośl z niej wyrośnie, a jest to kołyska, która wystarczy tylko najwyżej na pół roku, to powędruje do Andżeli, bo Piotr naprawdę marzy o jeszcze jednym dziecku.

Okazało się, że po rozwodzie Piotr jest "bezdomny", bo mieszkanie należy do jego "byłej" i nie stanowiło wspólnoty małżeńskiej. Teraz Piotr mieszka z Andżelą i dziećmi, ale to jest mieszkanie wynajęte i niestety bardzo ciasne.

Piotr  jest członkiem spółdzielni mieszkaniowej , ale "poślizg" w budownictwie jest olbrzymi, poza tym z tego pośpiechu to oddają do użytku buble mieszkaniowe i oni najchętniej by kupili mieszkanie na wtórnym rynku, więc niech Pat i Wojtek rozpatrzą opcję, że oni kupiliby mieszkanie Pat, skoro jeszcze jest wolne. Patrycja przyznała, że ich rozumowanie ma "ręce i nogi", no ale oni nigdy nie widzieli jej mieszkania, więc może niech je wpierw obejrzą. Zaczekali aż rodzice Wojtka wrócą z parku z dziećmi i pojechali obejrzeć mieszkanie Patrycji. Bliźniacy wpierw chcieli jechać i obejrzeć, ale po dwóch minutach zrezygnowali. 

Mieszkanie Patrycji było trzypokojowe, same pokoje miały w sumie 60 metrów kwadratowych, mieszkanie zaś  blisko 80 m kwadratowych, było w budynku bez windy, ale było na pierwszym piętrze.

Patrycja stwierdziła, że już kiedyś się przymierzali do sprzedania go, ale było mało  chętnych na ten metraż- było po prostu "za duże"a poza tym wszyscy chcieli by było puste, więc raczej myśleli o wynajęciu go, no ale też było za duże. I Andżela i Piotr byli zgodni co do tego, że mieszkanie jest w sam raz dla nich. Kuchnia duża i kompletnie urządzona, lepiej niż moja- stwierdziła Andżela, na co dzień można w niej jeść wszystkie posiłki. W porównaniu z oddawanymi teraz mieszkaniami to pokoje są duże, bo obecnie oddawane mieszkania to są klitki na kury, a nie pokoje dla ludzi. Największy pokój miewa 16 metrów  kwadratowych. A że są już częściowo umeblowane to i dobrze. Pat, a ty naprawdę w tej cenie, którą podałaś umieściłaś wszystkie meble i wyposażenie?- dopytywał się Piotr. No jasne - stwierdziła Pat - przyjaciołom nie wylicza się wszystkiego co do milimetra albo co do okruszki. Wam może to wyposażenie ułatwi start, bo możecie od razu zamieszkać a mnie  mieszkanie przestanie generować koszty. Możemy jeszcze zejść do piwnicy - ma jeden mankament - na pewno nie da się w niej przechowywać zimą kartofli - jest za ciepła. Podciągnięte mam tam oświetlenie oraz jest zakratowane okienko piwniczne i zrobione prawdziwe drzwi, bo były takie "przewiewne" z desek, a deska od  deski w  odległości 5 cm. Teraz można tam bezpiecznie trzymać np. rowery. Wojtuniu , zejdź z nimi, masz tu klucze , jak wejdziecie do piwnicznego korytarza to pierwszy z niego skręt w lewo, na drzwiach jest numer  mieszkania. Ogólny klucz to ten z czerwoną nakładką. Drugi do mojej piwnicy.

Gdy wrócili z piwnicy Piotr powiedział - Pat, czy ty jesteś pewna, że możemy to  mieszkanie kupić za tę sumę? Nie żartujesz? Piotrze, a czy ja wyglądam na taką co żartuje? No nie, wyglądasz raczej na  kobietę ciężarną - roześmiał się Piotr. Wojtek, a ty się zgadzasz by Pat sprzedała to za  taką cenę? Masz wszak już niemal troje dzieci, pomyślałeś o nich? Tak, są zabezpieczone, trzecie jak się urodzi też będzie zabezpieczone. Jesteście naszymi przyjaciółmi a nie ludźmi z ulicy. Tyle tylko, że w umowie napiszemy, że to mieszkanie jest do generalnego remontu, żeby się nikt nie czepiał.

Boże, jęknął Piotr- mam więcej szczęścia niż rozumu! Ooooo, zaśmiał się Piotr, tego to jestem pewien! Do szkoły Bliźniaki mają stąd kilometr, szkoła ponad podstawowa jest o 2 km stąd. W obrębie 2 km są też sklepy spożywcze i nawet bazar,  przychodnia lekarska i dwie prywatne stomatologie i z 5 aptek - wyliczała Patrycja.

Andżela stała jak zamurowana, w końcu rzuciła się Patrycji na szyję i zaczęła płakać. Nie rycz, dobrze będzie ci się tu mieszkało. Pat kiwnęła na Piotra by podszedł i wcisnęła Andżelę w jego ramiona. Ty ją trzymaj, dla mnie za ciężka.

No chodźcie, wracamy, mamy dzieci do nakarmienia. Andżela, oprzytomnij, ten tusz nie wytrzymuje ulewy łez. Może i on jest wodoodporny, ale ze łzami to się rozmazuje. Pat wzięła chusteczkę i zaczęła doprowadzać oczy Andżeli do porządku. Pośliń, nie chce mi się wody odkręcać, bo jest zakręcona. Piotr, w pierwszej szufladzie obok kuchenki  jest plan tego  mieszkania, z naniesionymi stojącymi tu meblami. W domu ci napiszę co jest co. Weź go, żebyście wiedzieli co musicie dokupić, albo z tego mieszkania usunąć. Pat, a chcesz złotówki czy twardą walutę? Wszystko jedno, bo jedno lub drugie wpłacisz na moje konto, nie będziemy się bawić pieniędzmi, bo są brudne wszak i pełne mikrobów.

Zaraz po weekendzie załatwiono sprzedaż mieszkania a Andżela zapisała Bliźniaków do nowej szkoły. Piotr się "sprężył", wziął kilka dni zaległego urlopu i mimo zgrzytania zębów  swego szefa zajął się przeprowadzką Andżeli, dzieci i siebie do nowego miejsca.  Ślub załatwił na koniec listopada. Patrycja i Wojtek mieli  "świadkować". A dla Angeli załatwił pracę, którą mogła podjąć już od 1 grudnia, ale w ostatniej chwili udało mu się ją przekonać, by w nowym miejscu zaczęła pracować  dopiero zaraz po Nowym Roku. 

Im było bliżej do porodu tym bardziej Patrycja panikowała - czy dziecko na pewno będzie  zdrowe i bez wad, czy nie umęczy się maleństwo za bardzo porodem, czy ona będzie miała pokarm - oczywiście swymi wszystkimi niepewnościami dzieliła się z Wojtkiem, który pomału sam się zaczął zamartwiać czy poród nie będzie z dużym obciążeniem dla Pat, czy na pewno to będzie poród w miarę bezbolesny, czy on nauczy się obsługiwać to maleństwo? Wojtek drżał głównie o Pat, a Pat o dziecko. W dzień, w którym był wyliczony termin porodu Patrycja zaczęła narzekać na ból głowy i Wojtek zatelefonował do kliniki, informując recepcjonistkę o tym fakcie i ta zaproponowała by Wojtek żonę przywiózł, bo może  wzrosło Pat ciśnienie, bo ona widzi w karcie Pat, że nigdy nie skarżyła się na ból głowy, ale raz miała nieco za wysokie  ciśnienie. Pat zabrała swoje dokumenty i pojechali. Przebadano Pat i zadecydowano, że będzie cesarskie cięcie, bo ciśnienie jest stanowczo za wysokie . Patrycja w tym momencie powiedziała, że skoro będzie operacja to nie ma sensu by Wojtek był przy niej, wystarczy gdy wpuszczą go do niej gdy już będzie po wszystkim. Gdy już dziecko było na świecie pielęgniarka go zawołała, pokazała wrzeszczącą  córeńkę i pozwoliła by ją chwilę potrzymał a potem zabrała by maleństwo do końca "oporządzić", a Wojtek całował Patrycję i dziękował jej za urodzenie córeczki. W czasie zszywania  cały czas stał przy Pat, całował jej ręce, powiedział jej, że będzie tej nocy przy niej bo już zażyczył sobie dostawkę, rano wróci do domu, załatwi sobie urlop i gdy chłopcy wrócą ze szkół to  przyjedzie z nimi i z rodzicami, potem rodzice wrócą do domu z chłopcami, a on zostanie z Pat i córeńką. No i oczywiście przejdzie kurs przewijania i kąpania i wszystkiego co tylko będą chcieli go tu nauczyć. I trzeba przecież maleńkiej dać jakieś imię i on ją musi zarejestrować w Urzędzie Stanu Cywilnego.  I niech Pat wybierze imię. A jakie ty byś dał jej imię? - takie dość uniwersalne , chyba na całym świecie znane -  czyli Ewa- stwierdził Wojtek. Mamy Adama i będziemy mieć Ewę. Ale wiesz co Wojtuniu - zapytamy się dzieci czy im to pasuje, to w końcu ich siostra. Dobrze? No pewnie, że dobrze.

Zszywanie Patrycji strasznie długo trwało, bo jak stwierdził chirurg trzeba to zrobić nie tylko w sposób trwały ale i estetyczny. Szew  powłok brzusznych jest nisko, nie będzie go widać nawet ze skąpych fig.

Wreszcie pojechali do pokoju Patrycji, po chwili pielęgniarka przywiozła w łóżeczku ich córeczkę. Mała spała, a oni wpatrywali się w nią z lekkim niedowierzaniem - to maleństwo z czarnymi włoskami wyglądające niczym zabawka dla dziewczynek jest ich dzieckiem! No nieprawdopodobne!

W nocy Wojtek wstawał wiele razy, bo wydawało mu się, że maleństwo kwili- podchodził do łóżeczka, bacznie  się kruszynce przyglądał, ale ta nie płakała, oczka miała zamknięte. Patrycja też słyszała te dźwięki wydawane przez dziecko i widziała jak czujnie spał Wojtek, ale postanowiła "nie ingerować"- ona od koleżanek wiedziała, że  niemowlęta dość głośno śpią, ale po dwóch, a najdalej po trzech nocach człowiek przestaje reagować na te dźwięki i reaguje tylko na regularny płacz dziecka.

Rano gdy Wojtek wstał powiedziała mu by po pierwsze uważał jak będzie jechał, bo jest niewyspany, po drugie niech się dobrze wyśpi i  zje przyzwoite  śniadanie a chłopcy niech wpierw odrobią lekcje i dopiero wtedy ich przywiezie. Jeśli mama chce, to może ją tata przywieźć tu nim chłopcy wrócą ze szkoły, a jak nie to następnego dnia. I chyba nie ma sensu, by spędzał u niej kolejną noc, lepiej niech się wysypia w domu i do chwili   ich powrotu ze szpitala niech spokojnie pracuje. I niech nie przywozi chłopców codziennie. On to może przyjeżdżać, ale niech śpi w domu, zdąży się nie wysypiać gdy one wrócą do domu.

                                                                                 c.d.n.



 

To nie takie proste-15

 Pobyt przyjaciół  w Rogowie był bardzo udany. Plaża piękna, szeroka, jedzenie bardzo dobre, place zabaw dla dzieci, sporo rówieśników w zbliżonym wieku a do tego pogoda nieprzyzwoicie dobra - poza tym mieli cztery pokoje dwuosobowe, a ciężar opieki nad dziećmi spadł na panów. Jeździli często do pobliskiego Mrzeżyna  do znajomych Piotra, którzy mieszkali tam na kolonii oficerskiej. Przez Mrzeżyno przepływa i wpada do Bałtyku Rega. Po jej lewej stronie  była kolonia oficerska, do której należało drobne 5 kilometrów przepięknej, szerokiej, puściutkiej plaży i tyleż kilometrów nadmorskiego iglastego lasu. Po prawej stronie od ujścia Regi leżało "właściwe" Mrzeżyno przerażająco zatłoczone domami wczasowymi, domami z prywatnymi kwaterami, kioskami spożywczymi oferującymi ociekające  olejem placki, ryby, gofry, kurczaki  i Bóg wie co jeszcze. Plaża była zatłoczona koszmarnie,  a oni dostali przepustkę  i niemal codziennie przyjeżdżali po śniadaniu na tę puściuteńką plażę znajdującą się po lewej stronie Regi. Do  Ośrodka Wojskowego w Rogowie wracali na obiad i po obiedzie wychodzili na plażę należącą do ośrodka wojskowego. Po kolacji chłopcy przeważnie szaleli na placach zabaw, ojcowie grali w siatkówkę a Pat i Andżela  zastanawiały się nad sensem życia, a tak dokładnie to roztrząsały wady i zalety swoich mężczyzn, wliczając do tego grona i małolatów. 

Gdy Andżela  opowiedziała Patrycji o swoich przeżyciach związanych z porodem, Pat doszła do wniosku, że chyba naprawdę Wojtek ją przeogromnie kocha i jego mama o tym wie i dlatego załatwiła jej tę niedawno otwartą w Warszawie prywatną klinikę położniczą. Andżela wyraziła tylko nadzieję, że do końca października to może klinika nie splajtuje i Patrycja zdąży urodzić dziecko w ludzkich warunkach. 

Bardzo się śmiały, bo okazało się że ich mężczyźni są o siebie wzajemnie zazdrośni, bo Andżela podobnie oceniła atrakcyjność Wojtka jak Patrycja  Piotra. Gdy obaj zziajani, spoceni i ledwo żywi wrócili po trzygodzinnej grze w siatkówkę obie powiedziały- "chyba nam się coś zdawało" i znów wybuchnęły śmiechem. Oczywiście nie  wyjaśniły panom co je tak straszliwie rozśmieszyło.

Któregoś dnia pojechali do Kołobrzegu i tatusiowie wpadli na pomysł, by popłynąć statkiem na Hel. Dobrze, że wiecznie przezorne mamy  miały dla dzieci, mężów i siebie kurtki, bo na morzu  wcale nie było ciepło. I dobrze, że były to kurtki z kapturami. Oczywiście dzieciaki musiały zwiedzić na statku co tylko się dało, a jeden z bliźniaków oświadczył, że on to będzie marynarzem. Trochę się zmartwił, że wtedy rzadko będzie widywał swych rodziców i brata i gdy już pod wieczór powrócili do Kołobrzegu to nie był już taki pewny, że zostanie kiedyś marynarzem. 

Akurat w tym czasie powstawało fokarium w Helu ale jeszcze nie było czynne. Przy okazji wizyty w Helu dzieciaki poznały smak świeżo uwędzonych ryb. Nie tylko dzieciom one smakowały, dorosłym też i wszyscy ocenili, że takie ryby świeżo z wędzarni  a te, które można kupić w Warszawie w sklepie z rybami to dwie  zupełnie  różne bajki.

Andżela martwiła się, że gdy wyjdzie za Piotra będzie musiała szukać nowej pracy, ale tak naprawdę zamartwiała się na zapas, że Piotr będzie ją zdradzał, skoro z nią zdradził swą żonę. A wiesz dlaczego wcześniej się nie rozwiódł z żoną, choć dał dzieciom swoje nazwisko i płacił na nie pieniądze i to bez wyroku sądu? Nie wiem- powiedziała Andżela. No to porozmawiaj z nim o tym, tak zwyczajnie, spokojnie zapytaj. Powinnaś była to dawno zrobić.I powiedz mu też o swoich lękach, bo wydaje mi się, że oboje zbyt mało wiecie o sobie. A ty wiedziałaś wszystko o Wojtku? Tak, z czasem opowiedział mi wszystko, chociaż na pewno go to dużo kosztowało, bo nie stawiało go wcale w korzystnym świetle. Ale wiesz- to tak jak w starej piosence- "miłość ci wszystko wybaczy". Pomyśl też o chłopcach, oni Piotra bardzo kochają. I może porozmawiaj z nim o tym tu, na wakacjach, gdy nie ma głowy nabitej sprawami służbowymi. Sama wiesz, że im wyższe stanowisko służbowe tym więcej problemów, spraw i lawirowania by komuś nie podpaść i w nieoczekiwany sposób  nie zlecieć ze stołka.  

Ja po urlopie macierzyńskim i wychowawczym nie wrócę do Instytutu, jedno z nas musi odejść i to będę ja. Planowałam, że wrócę do pracy po roku, ale nie jestem pewna tego- dziecko będzie jeszcze maleńkie. Moi rodzice nie żyją a mama Wojtka już  leciwa, nie zostawię pod jej opieką  malutkiego dziecka na wiele  godzin. Poza tym jakby na to nie spojrzeć rodzice Wojtka już i tak nam ogromnie pomogli - wyszykowali dla nas mieszkanie w swoim domu i nie chcą od Wojtka wziąć  ani grosza. No i opłacili mi tę klinikę.

W dwa dni później gdy wracali ze  śniadania Andżela szepnęła na ucho Patrycji- pytałam i wiem. Gdy spacerowały pustą plażą w Mrzeżynie podczas gdy tatusiowie pod kierunkiem małolatów budowali zamek, Andżela powiedziała- właściwie to jestem twoją dłużniczką. I dobrze, że porozmawiałam bo to wygląda inaczej niż mi się wydawało.  To jednak nie było tak jak myślałam i od dziś będziemy sobie z Piotrem wszystko mówić, żeby się mnie lub jemu coś nie ubzdurało. No to dobrze, że będzie dobrze. Przestałaś się już bać? Tak. Pat, a ty wiedziałaś o tym? Nie i nie chcę znać szczegółów - ja tylko wiedziałam, że skoro Wojtek się z nim zaprzyjaźnił to nie jest to jakiś drań.  Wiesz, ja Piotra praktycznie nie znam, ale on należy do tej grupy ludzi na stanowiskach wobec których nikt nie używa słowa drań lub kanalia. Owszem, kiedyś tokował do ładnych kobiet, ale odkąd został ojcem to przestał. Ale widzę, że to typ z którym najwięcej można  osiągnąć czułością. Rozpieść go trochę, opłaci ci się to. Przypatrz się jego reakcji na  to, gdy do słowa tatusiu dziecko dodaje przymiotnik kochany. Czułe słowa i nieoczekiwane pieszczoty działają cuda. Jakie pieszczoty? No tego to ja nie wiem, to nie mój facet, ale najlepiej takie których skąpisz, albo których  dawno nie było, a wiesz, że sprawiły mu frajdę. I pamiętaj- to co daje wam obojgu dużą radość, rozkosz, przyjemność nie jest żadnym grzechem lub nieprzyzwoitością. Nie  może tylko zagrażać życiu lub zdrowiu którejś ze stron.

Gdy się myśli w przeddzień rozpoczęcia urlopu,że jest przed nami go miesiąc, czyli całe cztery tygodnie to wygląda to nieźle - ale potem dni  mijają nadspodziewanie szybko i nagle uświadamiasz sobie, że musisz się pakować i wracać do codzienności. W dniu powrotu z Rogowa Patrycja uświadomiła sobie, że do października to już wcale nie jest bardzo daleko. A poza tym to nieco znów jej przybyło w obwodzie.

W tydzień po powrocie miała kolejne  badanie kontrolne - tym razem żadne analizy nie  niepokoiły lekarza. Od koleżanki, która właśnie wróciła z Londynu dostała dwie pary spodni ciążowych wraz z  tunikami-spodnie  nie miały z  przodu na brzuchu  materiału, z którego były uszyte a ów brak uzupełniała elastyczna tkania, nieco grubsza na podbrzuszu ( tak jak w pasach ciążowych) i cieńsza w wyższej partii brzucha. Dzięki temu spodnie pięknie leżały na udach a tunika zasłaniała miejsce na brzuszek. Tuniki były też  ciekawie uszyte , bo  karczek kończył się pod biustem i od tego miejsca jedna tunika była lekko rozkloszowana, a druga pod  biustem lekko zmarszczona, Pięknie się układały na figurze i Patrycja była nimi zachwycona. Wojtek tylko lekko wybrzydzał, że mało ciążę widać, czym przyprawił wszystkie  panie o wielki śmiech.

Wojtek ciężko westchnął i powiedział - no to chyba muszę pojechać w jakąś delegację, ale wcale nie mam ochoty cię tu zostawiać. A Patrycja stwierdziła, że w najbliższą sobotę odwiedzą kilka komisów, zajrzą też do Pewexu i zobaczą co jest dokupienia. Ciepłe mięciutkie kocyki to już mama Wojtka zrobiła sama,  porobiła też cieplutkie mięciutkie  sweterki i tak naprawdę to Pat ma rację-wpierw trzeba  zobaczyć co jest na miejscu. 

W ramach myślenia o dziecku Wojtek wybrał się na strych i odnalazł kołyskę, którą wzgardziła Helena gdy się miał urodzić Adaś. A kołyska była naprawdę bardzo ładna, drewniana, pomalowana na  biało, a że stała cały czas bardzo starannie zapakowana, to wyglądała jakby była prosto ze sklepu. Miała też dopasowany  materacyk z włosia końskiego w bardzo ładnym dość grubym, ale miękkim pokrowcu, łatwym do zdejmowania i prania. Chłopcy od razu zanieśli kołyskę do sypialni i postawili koło łóżka należącego do...Wojtka. Wojtek się śmiał,że jeszcze  trochę a synowie wrobią go w produkcję mleka, by miał czym dziecinę karmić. A dziadek zwrócił wszystkim uwagę, że bieguny kołyski są wyklejone warstwą korka, by kołyska nie  hałasowała. Patrycja miała lepszy pomysł - rozsuniemy nasze łóżka i pomiędzy nimi wstawimy kołyskę- będziemy mieć do niej oboje dostęp.

Wojtek nieco cierpiał, bo nachodziły go wspomnienia i wyrzuty sumienia, jak mało interesował się swymi synami gdy się urodzili. On ich nie pragnął a teraz czeka z niecierpliwością na dziecko, przemawia do dzieciaczka, który jest jeszcze w  brzuchu matki, myśli co jeszcze przygotować. Patrząc się na Wojtka Patrycja domyślała się co się z nim dzieje i powiedziała- ja bym się jeszcze przeszła trochę po ogrodzie. Ta kołyska jest piękna ale na razie trzeba ją jeszcze w coś zapakować. 

Wojtuś, pójdziesz ze mną? A my też możemy? zapytał się Adam- oczywiście, chodź synku z nami. A ty Krzysiu też pójdziesz? Tak, też. Gdy wychodzili z domu w ogrodzie rozbłysły lampy z matowymi kloszami. Ojej, jak ślicznie - zachwyciła się Patrycja. Podeszła do rodziców i oboje ucałowała. Ale niespodzianka! Ale jeszcze nie wszystkie  zdążyłem zainstalować wyjaśniał ojciec. No to ci tato pomogę jutro po pracy, dobrze. My też możemy pomóc dziadkowi- stwierdził Adam. 

Krzyś zaraz przykleił się do Patrycji i powiedział- mama robi się coraz większa -  Patrycja  stwierdziła- chyba coraz grubsza, nic  a nic nie urosłam przecież. Mama, ale to lepiej brzmi! Wojtek pomału się uspokajał i myślał- ale teraz to mają przynajmniej prawdziwą matkę a ja kobietę, którą szaleńczo kocham.

Koło lamp wirowały nocne owady zwabione światłem. Czy wiecie chłopcy, że za tydzień zaczyna się szkoła? Obaj idziecie do nowych szkół, na szczęście  nie są daleko to raz, a dwa- będziecie wracać do domu, w którym będzie na was czekał obiad i nie będziecie jeść na stołówkach i to mnie bardzo cieszy powiedziała  Patrycja. I zawsze gdy przyjdziecie  ze szkoły macie się zapytać babci i dziadka, czy nie trzeba  im w czymś pomóc. A poza tym -zaczął Wojtek- przypominam wam obu byście nie zapominali o tych ważnych trzech słowach - proszę, dziękuję, przepraszam.  I to co nakaże babcia lub dziadek jest tak samo ważne jakbym to ja wam kazał. Rozumiecie? Tak tatusiu, rozumiemy- odpowiedzieli obaj.

Mamusiu, a wy już jutro idziecie do pracy? Tak, koniec wakacji dla nas.

No to wracamy do domu. Trzeba zjeść kolację, umyć się i spać. 

Mamo a ty naprawdę postawisz kołyskę między łóżkami? - dopytywał się Krzyś. Nie wiem, kochanie, może. Ale wtedy to  tata nie będzie cię mógł obejmować, żebyś dobrze spała. Bo tata cię zawsze obejmuje, no ale jak rozsuniesz łóżka i jeszcze będzie stała kołyska to nie da rady.  Masz rację Krzysiu, to jednak chyba  nie wstawię kołyski pomiędzy łóżka, bo bardzo lubię jak  tata mnie obejmuje. Mama, a co się nam urodzi?  Dziecko Krzysiu, dziecko, dwie rączki, dwie nóżki, główka i tułów. I będziemy je  kochać tak samo jak was. A takie dziecko to jest duże? Nieduże bo gdyby było duże to by się  matkom w  brzuchu nie  zmieściło. Krzysiu, w pokoju Adasia na regale jest Encyklopedia Zdrowia Rodziny - masz tam różne informacje o noworodkach, poczytaj sobie. Jeśli czegoś nie zrozumiesz możesz się zapytać babci albo nas gdy wrócimy po pracy.

Gdy wrócili do  domu Patrycja przytuliła się do Wojtka i powiedziała- no popatrz jakie mamy bystre dzieci - podpatrzyły jak z reguły sypiamy i jak dobrze wykoncypował, że wtedy nici z przytulania. Szalenie mi się to spodobało. I naprawdę cudownie, że nie będą jeść na świetlicy a w domu. Muszę się zorientować, czy aby nie trzeba wynająć kogoś do sprzątania przynajmniej raz w tygodniu, bo chata pełna ludzi się robi.

I nie myśl już o tym że się nimi nie  zajmowałeś gdy byli niemowlakami- już się zrehabilitowałeś. Było, minęło, trzeba żyć nadal. Każdy z nas ma na sumieniu jakieś niedoróby życiowe. Teraz jesteś dobrym  i mądrym ojcem, cudownym mężem dla mnie i dobrym synem dla rodziców. I to jest najistotniejsze.

                                                                       c.d.n.



wtorek, 27 kwietnia 2021

To nie takie proste -14

Po tygodniu z dala od domu i bliźniaki i chłopcy Wojtka byli już stęsknieni kontaktu z rodzicami, ale rano pozwolono im tylko by się przywitali z rodzicami i do godziny trzynastej były prowadzone regularne zajęcia. Jak się śmiał Piotr, klub ma dzięki tym dzieciakom darmową  siłę roboczą do prac bosmańskich, bo każdy kto żegluje wie, że nim się popływa trzeba się dobrze "zaopiekować" sprzętem. Po obiedzie te dzieciaki, do których przyjechali rodzice  miały czas wolny. Piotr przepytywał całą czwórkę ze zdobytej przez tydzień wiedzy teoretycznej i okazało się, że bliźniaki są lepiej wyszkolone, jako że w poprzednim sezonie część wakacji spędzały w towarzystwie Piotra, który starał się, by chłopcy polubili żeglowanie. I pewnie szło by im znacznie lepiej, gdy jeden drugiego wciąż nie "sztorcował". Patrycja cały czas z niemym podziwem patrzyła na Andżelikę, która zachowywała kamienny spokój, pozostawiając wszystko w rękach Piotra. A Andżelika  z pełnym spokojem wysmarowała się kremem,  położyła się na kocu z głową w cieniu parasola plażowego i powiedziała - Pat, wyłącz się na trochę z roli opiekunki ogniska domowego, przecież oni są pod opieką swych ojców. Cały tydzień użeram się z ludźmi w pracy, z chłopcami w domu to nauczyłam się już, że gdy jest Piotr pozwalam mu na 100% pełnić rolę ojca. Zrób to samo z Wojtkiem, w końcu to są jego dzieci, wasze masz jeszcze w brzuchu. Co prawda gdy się patrzę jak cię dzieci Wojtka traktują  to  wygląda to tak,  jakbyś była ich rodzoną matką. A Wojtek jakby się na ciebie co pięć minut nie popatrzył to by pewnie nie wiedział czy żyje. Patrz już tu idzie i chłopcy za nim. Uśmiechnij się, szczęściaro. 

Dzieci z Wojtkiem przyszli prosić Pat, by  usiadła bliżej brzegu i popatrzyła jak im dobrze idzie pływanie i nurkowanie. Mama, nad samą wodą jest lepszy przewiew, nie tak gorąco jak tu. Krzyś przytulił się do Pat i zapytał- jak myślisz, dzidzi się tu podoba? Myślę, że tak, bo leży grzecznie, pewnie śpi. A Wojtek zaproponował,żeby obie panie zakotwiczyły się bliżej brzegu, bo tam jest jednak nieco przewiewniej a jeszcze nie ma tłumów i jest dobre miejsce. Oczywiście razem z  chłopcami zajął się przenosinami "obozowiska." W nagrodę został przez Patrycję wysmarowany kremem gdy już stał w wodzie, on z kolei przypomniał jej o czapeczce a widząc to wszystko Piotr westchnął, że Wojtkowi to dobrze. Patrycja podeszła bliżej do Piotra i powiedziała półgłosem- to rusz tyłek do Andżeli, zatroszcz się o nią i poproś o wysmarowanie. W życiu wszystko trzeba sobie wypracować, miłość drugiej osoby zwłaszcza. Tu nie jesteś wiceministrem tylko petentem.

Chciała jeszcze  coś powiedzieć, ale Wojtek podszedł i zamknął jej usta długim pocałunkiem i wcale mu nie przeszkadzało, że przyglądają się temu dzieci, Piotr, Andżela i może obcy plażowicze. A Piotr z dziećmi przykucnął tymczasem koło Andżeli. Andżela wpierw wysmarowała dzieci, potem Piotra.

Maliny zrobiły furorę, bo mama wszystkie pojemniczki z malinami wyłożyła serwetkami, pozamykała je i na koniec umieściła je w dużej, pojemnej i dobrze trzymającej  chłód termotorbie, którą kiedyś Wojtek przywiózł z Rosji.  Nie uszło uwadze  Andżeli i Piotra, że Wojtek i Pat nie mogą siedzieć tak by się nie  stykać a dzieciaki przyklejają się po obu ich stronach. I chyba oboje coś przemyśleli, bo pomału coś się zaczęło w ich stosunkach zmieniać.

Obaj tatusiowie postanowili, że zwolnią swe latorośle z zajęć i obecności na obozie do wieczora i na noc. Piotr wypożyczył Omegę, dobre kamizelki ratunkowe i popływali po zalewie. Przed wypłynięciem Piotr miał przemowę do chłopców, którzy mieli się go słuchać i wykonywać wszystko to co im każe. Po dwugodzinnym pływaniu cała czwórka chłopaków patrzyła na Piotra z wyraźnym uwielbieniem i błagali, by następnego dnia też mogli tak pływać wszyscy razem. Każdy z nich miał możliwość popracować za sterem i każdy mógł obsługiwać foka. A że wszyscy oni byli raczej grzecznymi dziećmi Piotr stwierdził, że postara się by załatwić dalszy ciąg wakacji nad morzem, bo to świetny klimat a zna też miejscowość  nad jeziorem i morzem  jednocześnie, żeby dzieciaki miały możliwość pokochania żeglowania. Jeszcze tego samego dnia skontaktował się ze znajomym i załatwił dla nich wszystkich miesiąc pobytu w Rogowie, które jest położone pomiędzy Bałtykiem a jeziorem Resko Przymorskie. Reklamował to miejsca gorąco, bo i klimat jest tam łagodny, w sam raz dla ciężarnej Pat, ośrodek wojskowy, w którym będą mieszkać dobrze karmi no i jest tam też świetlica. Co prawda zastanawiał się co usłyszy od swego szefa, ale Wojtek zapewnił go, że w razie czego Piotr po prostu wróci do swego wyuczonego zawodu, elektronicy nadal w cenie. Wojtek był zachwycony, bo wreszcie jego chłopcy będą mieli naprawdę  dobre wakacje z mamą i tatą. Najmniej entuzjazmu wykazywała Andżela, ale w końcu i ona uległa presji ogólnej radości.

Na obiad pojechali do Jachranki, gdzie mieli załatwiony nocleg w ośrodku rządowym. Elegancja-Francja jak określił Piotr, tłumacząc Wojtkowi, że to są te jaśniejsze  strony pracy na wysokim stanowisku. Andżela była z lekka zadziwiona, nigdy tu nie była z Piotrem, który raczej nie chwalił się, że ma poza małżeńskie dzieci i kochankę, a rozwód udało mu się otrzymać "dopiero co". Ale teraz Piotr postawił wszystko na jedną kartę zwaną "chcę być wreszcie z dziećmi i Andżelą" i konsekwentnie dążył do ślubu z Andżelą, nawet gdyby mu to miało zwichnąć nieco karierę zawodową, a widok zakochanych w sobie Pat i Wojtka oraz wyraźnie szczęśliwych chłopców Wojtka, tylko go w tym dążeniu utwierdzał. Wynajął dla nich dwa apartamenty, więc warunki rzeczywiście były komfortowe. W każdym apartamencie dwie sypialnie i pokój dzienny, bardzo ładna łazienka. 

Po obiedzie Pat stwierdziła, że ona to chyba jednak trochę poleży w pokoju, bo ma już dość słońca, a Andżela stwierdziła, że chyba oni wszyscy już nie powinni dziś więcej przebywać na słońcu a zwłaszcza Piotr, którego skóra to ostatnio dość rzadko miała kontakt ze słońcem. 

W ramach deseru po obiedzie postanowiono "wykończyć" maliny, bo jeszcze trochę a będą się nadawały na nalewkę. Dzieciaki były zadowolone, Piotr wypożyczył ze świetlicy jakąś grę planszową i małolaty zajęły się grą. Patrycja utulona i "zaopiekowana" spokojnie drzemała, a Piotr z Andżelą prowadzili cichą dyskusję na temat ich wspólnej przyszłości, której bez dzieci i Andżeli Piotr nie widział. Andżela była wręcz zadziwiona ugodowością i czułością Piotra, który  dobrze zrozumiał to co mu wyłożyła w dwóch  krótkich zdaniach Patrycja. 

Po dwóch godzinach wypoczynku pojechali pozwiedzać okolicę i pospacerować po lesie. Małolaty niczym psy zrobiły ze dwa razy tyle kilometrów co dorośli , obaj panowie czulili się do swych pań i o ile dzieci Wojtka były do tego widoku już przyzwyczajone to bliźniaki z lekka dostawały wytrzeszczu oczu, bo nigdy nie widziały, by tata chodził obejmując  mamę lub by się do niej poza domem przytulał. W domu to też za często tego nie widziały, bo jak dotąd Piotr bywał w ich domu  co najwyżej w weekendy, które dzieci spędzały częściowo u swej babci. A Piotr czuł jak coraz  bardziej mu jego praca przeszkadza w życiu prywatnym. I przypomniał sobie jak całkiem niedawno chciał by Wojtek poleciał z nim razem służbowo do Francji a Wojtek, kiedyś  niemal nałogowo jeżdżący w delegacje ......odmówił i wysłał któregoś z konstruktorów. I dopiero teraz do niego dotarło jak bardzo się Wojtek zmienił odkąd jest razem z tą "sztywną Patrycją", jak sam ją kiedyś nazywał. W porównaniu z Andżelą to Patrycja była uosobieniem czułości i łagodności. 

Wieczorem gdy siedzieli po kolacji w saloniku ( określenie living room kojarzyło się zapewne  sferom rządowym z okresu gdy powstawał ten ośrodek z... rumem a nazwa pokój dzienny zapewne z dziennikiem ) Piotr zapytał się swoich synów, czy chcieliby, by on mieszkał stale z nimi a jedenastolatki zgodnie stwierdzili, że - ojejej, ale to byłoby fajnie!-  na co Piotr powiedział- to musimy poprosić mamę by na to pozwoliła. Cios był zadany wyraźnie poniżej pasa i Andżela powiedziała - dobrze, będzie tata z nami mieszkał, ale musi być grzeczny, tak samo jak wy. Patrycja z trudem powstrzymała się od głośnego śmiechu, Wojtek poklepał Piotra po ramieniu i powiedział - no to od teraz będziesz się musiał o wszystko pytać Andżeli. Bliźniaki z miejsca zaczęły się upewniać, czy to będzie naprawdę codziennie a nie tylko w weekendy i Piotr potwierdził mówiąc, że skoro będzie z nimi mieszkał to stale. I weźmiemy z mamą ślub, tak jak mama i tata Adama i Krzysia. I też będziecie mieć obrączki? Chyba tak, czemu nie? 

Patrycja podeszła do Andżeliki, objęła ją i powiedziała - to bardzo mądra decyzja, docenisz to wkrótce, chociaż wiele osób uważa, że to przeżytek.  A mama też będzie miała dzidziusia jak ciocia Pat? To wy chcecie nie tylko tatę ale i dzidziusia? - zdziwiła się Andżela. Tego to wam nie obiecuję nie jest łatwo mieć dzidziusia no i nie wiem wcale czy tata chce? Przecież wiadomo, że chcę - zaśmiał się Piotr. 

No to plan na najbliższy rok został zatwierdzony, stwierdził Wojtek. A ja bardzo proszę byście  brali ślub albo we wrześniu, albo już w listopadzie, bo chcę na nim być- stwierdziła Patrycja. A Piotr  stwierdził - to nie jest kwestia twojej chęci, wy po prostu będziecie oboje naszymi świadkami.

Przy kolacji Piotr i Andżela ciągle musieli odpowiadać na jakieś pytania swych  synków, którzy jeszcze nie przeszli przez cykl uświadamiania seksualnego i Piotr stwierdził, że musi chyba przejść jakieś szkolenie w tej materii, bo chociaż od strony praktycznej to on nie ma problemów ale wyjaśnienie tego procesu dzieciom jakoś go przerasta. A Wojtek szepnął mu  do ucha - zrobiliśmy obaj błąd płodząc synów. Dziewczynki są z reguły uświadamiane przez matki albo wcale. No ale jest jak jest, pożyczę ci więc odpowiednią lekturę. Mnie do tego zmusiła  Pat, bo gdzieś wyczytała, że już piętnastolatki trenują seks, oczywiście bez zabezpieczeń i jest wtedy sporo kłopotów. Poważnie, już piętnastolatki? I już piętnastolatka może  zajść w ciążę? I jej rówieśnik może odbyć regularny stosunek? Co się tak dziwisz, nie miałeś nigdy  piętnastu lat i nieprzystojnych chęci? Przecież na pewno miewałeś już w tym wieku erekcję. Przypomnij sobie, to żaden wstyd, wszyscy przez to przechodzili, przechodzą i będą przechodzić. Normalka kolego, normalka, tylko czasy się zmieniły.

                                                                        c.d.n.



poniedziałek, 26 kwietnia 2021

To nie takie proste - 13

W domu była cisza  i spokój, dziadek  bawił się w ogrodnika w części warzywnej, chłopcy byli  już na obozie, a Wojtek namówił Patrycję by chwilę jednak  odpoczęła w ogrodzie, wyniósł dla niej leżak z podnóżkiem, wyłożył całość miękkim  flanelowym kocykiem, dla siebie wyniósł krzesło i mały rozkładany stolik, na którym po chwili znalazły się jakieś dokumenty oraz szklanka soku dla Pat i kawa dla niego. Wojtek rozejrzał się po ogrodzie i stwierdził, że bardzo chętnie by zakupił jakiś  ogrodowy namiot koniecznie  z podłogą, z siatkowymi ścianami, bo jak już będzie maleństwo, to byłoby dobrze by spało w ciepłe , letnie dni na dworze, chronione przed mrówkami, muszkami, komarami i osami.  A w pokojach to chyba już zainstalują siatki w oknach, bo okna są do tego przystosowane, tylko nie wie gdzie rodzice   przechowują te siatki, a nie chce mu się ich szukać. 

Wojtuniu, ja się jeszcze o to nie pytałam, ale czy my aby nie wydajemy za dużo pieniędzy?  Wojtek spojrzał się na nią  i powiedział - słodka moja,wszystko jest w porządku - mam wszystko pod kontrolą, choć chwilami nie wyglądam na przytomnego. Nie wydajemy pieniędzy na używki bo nie pijemy i nie palimy, nie balujemy na imprezach.  Tak jak ci mówiłem wczoraj wynająłem już moje mieszkanie i człowiek zapłacił mi za pół roku z góry, twoje też wkrótce pewnie wynajmiemy, na wszystkie bieżące wydatki póki co starczają nam z naddatkiem nasze dwie pensje. Przyznasz, że ładną masz pensję, zresztą jak  najbardziej zasłużoną. Ja mam ciągle jeszcze nie ruszone na koncie wypłaty z patentów, których byłem współtwórcą. I będę te wypłaty dostawał jeszcze przez dwa lata. Na wiosnę przyszłego roku kupimy samochód dla ciebie, żebyś nie była zależna ode mnie albo od taty. Mamy też zabezpieczenie w postaci bardzo fajnej działki budowlanej w Nadarzynie, którą kiedyś kupiłem za  naprawdę "psie pieniądze". W przyszłym tygodniu pojedziemy do notariusza i dam ci wszelakie upoważnienia do działania w moim imieniu  i zrobimy zapis testamentowy na moje mieszkanie i na tę działkę. Chłopcy  o tym nie wiedzą, ale są zabezpieczeni też działkami budowlanymi,  zapisem notarialnym. Dowiedzą się gdy dojdą do pełnoletności. 

Wszystkie działki są nawet ogrodzone . Z tymi budowlanymi działkami nie fajne jest to, że czasem każą coś na nich stawiać, wtedy się działkę  sprzedaje lub zaczyna się coś budować. Nie zgłaszałem żadnych wyłączeń ze wspólnoty małżeńskiej  przed ślubem z tobą, więc automatycznie jesteś współwłaścicielką wszystkiego, bo mamy wspólnotę majątkową. Ja jestem spadkobiercą tego domu i całej tej działki.

Podejrzewam, że rodzice sprzedali dwie działki rekreacyjne nad morzem i z tego powodu nie chcą ani złotówki ode mnie za przeróbkę mieszkania dla nas i wykupili też zapewne tę super opiekę w klinice dla ciebie i naszej malizny. Ty nawet nie masz zielonego pojęcia jak oni się cieszą, że jestem z tobą i że będziemy wszyscy razem mieszkać w jednym domu. A ja się czasami sam szczypię w ramię, by się upewnić, że to wszystko mi się nie śni a dzieje się naprawdę. 

Zauważyłem, że odkąd jesteśmy razem  chłopcy wygrzecznieli i jakby im kultury przybyło. Helena niby bardzo chciała te dzieci, ale nigdy nie widziałem by się do niej przytulali. I popatrz - chwila - moment i zaczęli cię nazywać mamą i aż jestem nieco zazdrosny, bo częściej się ciebie pytają o wszystko  niż mnie. Krzyś to się wciąż do ciebie klei, a Adam też by chciał, ale nie wie czy "w jego wieku" wypada mu się przyklejać do mamy lub taty. Wczoraj to myślałem, że padnę ze śmiechu, bo Krzyś mi powiedział, że najbardziej lubi gdy go dzidziuś kopnie w ucho. To jeszcze jest ociupeństwo- stwierdziła  Pat- ale kiedyś gdy moja koleżanka była w ciąży to  w ósmym miesiącu,  gdy się maluch wiercił w jej brzuchu to aż sukienka podskakiwała. To bardzo zabawnie wyglądało.

A ja zauważyłam, że maleństwo nie lubi gdy długo siedzę przy stole lub biurku, pewnie taka pozycja sprawia, że dziecku jest ciasno i zaczyna się wiercić. Nie mam pojęcia Pat- dla mnie ta twoja ciąża jest pierwszą którą się interesuję, którą przeżywam, która sprawia, że czuję się szczęśliwy. I od której mam sklerozę, bo ten wiceminister, który ci się podoba oraz Andżelika  chcą się z nami wybrać w sobotę do Zegrza, bo on jest zapalonym wodniakiem, żegluje i pływa motorówką i to on mi naraił ten obóz żeglarski dla chłopców i chce sprawdzić jak tam wszystko funkcjonuje. Jego bliźniaki też tam są. Nie wiem czy dobrze robię, bo ty też mu się podobasz zaczął się śmiać Wojtek.  Ale, jak twierdzi, odkąd zna Andżelikę i ma bliźniaków zupełnie nie podrywa  kobiet, a z tego co pamiętam mało której ładnej  nie podrywał.  Pat, a dlaczego Andżelika farbuje włosy na ten ciemnorudy kolor? Ona nie farbuje, ona  taki kolor ma - niejedna jej tego koloru zazdrości- wyjaśniła Patrycja. A że przystojniak jest brunetem, to dzieciaki wyszły szatynami.

Wojtuniu, a co zrobimy z dziećmi gdy wrócą z obozu? No właśnie, naradzimy się na szczeblu ministerialnym jak się pozbyć dzieci na dalszy ciąg wakacji - śmiał się Wojtek. Ja mam jeszcze zaległy urlop sprzed 2 lat i z zeszłego roku i nie zawaham się go wziąć, jak widziałem to ty też masz jeszcze sporo zaległego urlopu z ubiegłego roku. Wiesz, latem to zawsze u nas wszystko pracuje na pół gwizdka. Chciałbym, by dzieci zobaczyły jak wygląda urlop z mamą i tatą. Gdy była Helena nie umiałem dostrzec w chłopcach choć jednej pozytywnej cechy. A sama myśl, że miałbym spać z Heleną w jednym pokoju przyprawiała mnie o  mdłości. Ja ich dopiero teraz, dzięki tobie odkrywam. Moment, zadzwonię do Piotra i umówimy się na wyjazd. Dasz radę wstać tak, byśmy wyjechali z domu o 8 rano? Wtedy będą mniejsze korki albo nawet wcale. Dam, bo jak znam życie to spać  pójdę wcześnie. Zauważyłeś, że ja zupełnie jak mały psiak - przytulę się, poczuję się "zaopiekowana" i zaraz zasypiam. Zauważyłem i dziś  oboje pójdziemy wcześnie spać, nie muszę nic opracowywać. 

A ja muszę pomyśleć w niedzielę trochę nad napędem. W pracy mi ciągle głowę trują, a najbardziej to nasz główny inżynier. On jest mechanikiem i ma zerowe pojęcie o elektronice a ja ostatnio zrobiłam się mało cierpliwa.  Jeśli się na czymś nie znam to mówię uczciwie - nie znam się i robię tak jak mi każe ten, kto się na tym zna. A ten się wdaje w jakieś głupawe dyskusje i plecie bzdury. 

Pamiętasz tego patykowatego technika, który zrobił aż dwa błędy przy montażu mojego układu? Zrobił kolejny błąd, tym razem zakochał się. Aż się boję dać mu coś do montażu. Co jakiś czas przyłapuję go na wpatrywaniu się w pustą ścianę i ma wtedy zupełnie nieobecny wyraz twarzy. 

To zupełnie jak ja - stwierdził Wojtek, ale ja wtedy mam chyba lubieżny wyraz twarzy, bo widzę ciebie  golutką. No ale mam ten luksus, że siedzę w gabinecie sam. A nim ktoś wejdzie to musi przejść przez sito sekretarek. Zauważyłem z przykrością, że ty wcale do mnie do gabinetu nie przychodzisz. Przecież nigdy nie przychodziłam, to ty raczej do mnie przychodziłeś i wydziwiałeś, że działa coś co musi działać. Bo lubiłem się  trochę z tobą drażnić. Byłaś zawsze tak fajnie oficjalna, zero zalotności w przeciwieństwie do wszystkich kobiet w Instytucie. 

No bo nie uważam, by miejsce pracy było dobrym miejscem do podrywów a spotykaliśmy się przecież tylko w pracy. Wszystkie w lecie w pracy jak na plaży, cycki im z dekoltów wystawały, sukienki na ramiączkach a ty jedna  nie świeciłaś golizną. Naczelny to się tobą  zawsze zachwycał, że jesteś zawsze taka "na miejscu", dostosowana do sytuacji.  

A ja  pamiętam jak on kiedyś wyrzucił do domu Elżbietę bo przyszła do pracy w szortach i wparowała do sekretariatu a myśmy wychodzili wtedy z jakiejś króciutkiej narady i on strasznie ją przy wszystkich zbeształ i kazał jej wynosić się do domu i porządnie ubrać. Wtedy mi strasznie podpadł, uważałam, że powinien był jej to powiedzieć na osobności. No bo nie wiesz jednego moja śliczna- ona go namiętnie podrywała i tym sposobem się od niej uwolnił. Nie mógł jej zwolnić z pracy no to ją do siebie zraził. Sama mu się podłożyła. A ona Wojtusiu była wtedy wolną kobietą z dwunastoletnim synem i szukała męża.

Chudziutki Ludwiczek pokazał mi zdjęcie swej wybranki, a ja sobie pomyślałam, że to będzie taniec szkieletów na blaszanym dachu. Ludwiczek zakochany i smutny, bo należy do spółdzielni mieszkaniowej i dom, w którym będzie  mieszkał jest ciągle jeszcze tylko na papierze. Nawet jeszcze terenu nie ogrodzili. Ty go chyba lubisz, bo tak pieszczotliwie go nazywasz- zauważył Wojtek. Ja go cenię, bo to bardzo przytomny technik a mówię  Ludwiczek, bo on tak się przedstawił gdy przyszedł do pracy. Zresztą w Zakładzie Doświadczalnym jest pracownik o imieniu Ludwik, facet o posturze wysokiej metalowej szafy pancernej, nasz technik to przy nim faktycznie Ludwiczek.Wszyscy tak do niego mówią. Ja to bym na niego najchętniej mówiła Patyczak, bo strasznie przypomina patyczaka. Jedna z moich koleżanek miała hodowlę patyczaków. W życiu  bym tego nie  hodowała. A w ogóle coś hodowałaś? Ślimaka winniczka i ślimaki  gajowe. Uwielbiałam patrzeć jak winniczek je. Ale długo to nie trzymałam w domu, po miesiącu lub dwóch wypuszczałam w lesie.

Komórka Wojtka zagrała kilka taktów Mozartowskiego  Marsza Tureckiego- to dzwonił Piotr odnośnie wyjazdu nad Zalew - umówili się że o 9,00 rano spotkają się na Żeraniu. I niech może rozważą nocleg, bo jak będzie  fajnie to warto zostać do wczesnego popołudnia a potem gdzieś sobie w czwórkę pojadą na obiad i wrócą do Warszawy.

Coś mnie ssie -stwierdziła w pewnej chwili Patrycja- chyba dzidzia jest głodna. W sekundę  Wojtek był gotowy by iść do kuchni i przygotować coś Patrycji do jedzenia, ale tak  bardzo nie miała pojęcia co chciałaby zjeść, że poszli oboje. Skończyło się na toście z żółtym serem, czyli na tym co oboje lubili i co nie wymagało kompletnie wysiłku.

Gdy siedzieli w kuchni przeżuwając tosty do domu wróciła mama z pięciolitrowym pojemnikiem malin, które dostała od swej przyjaciółki mającej plantację malin. Ojej, jakie te maliny wielkie, mniam, mniam i jakie pyszne.Mamuś, to my je  jutro weźmiemy ze sobą do Zegrza, dzieciaki uwielbiają maliny.Dobrze, przecież są dla was.Ale poprzekładamy je do mniejszych pojemniczków wtedy mniej ucierpią w drodze.I nie przesypuj ich,  trzeba poprzekładać delikatnie  palcami.

Mamuś, gdy byliśmy na kontroli to madame w recepcji nam powiedziała, że nie płacimy za wizytę bo mamy abonament. Powiedz mi, proszę co to za abonament, co on obejmuje, bo nie wiem. No na ile cię skasowali.  Ten abonament  to bardzo opłacalna rzecz kosztuje zaledwie 1/3 małego fiata a jest cała opieka medyczna przed i po porodzie, poród,(jaki by nie był) pobyt w klinice, bieliznę połogową i bieliznę noworodkową, można wypożyczyć  wagę i sprzęt do mleka łącznie  ze sterylizatorem i są dwie wizyty domowe pielęgniarki, w tym też  zdjęcie szwów z krocza lub po cesarce oraz wizyty po porodzie u lekarza. No i będzie miała Pat swój własny pokój, dziecko  w łóżeczku obok, jak będziesz chciał to możesz  spać w jej pokoju na dostawionym łóżku, będziesz się mógł nauczyć  przewijania i kąpania dziecka, bo podejrzewam, że tej sztuki jeszcze nie opanowałeś. To jest prezent ślubny od nas. Przecież nie zabierzemy ze sobą pieniędzy do grobu. A chcemy by Patrycja miała poród taki, który nie będzie koszmarnym wspomnieniem. Patrycja wstała z krzesła i przykucnęła koło teściowej obejmując ją i całując. Mamo, nie wiem jak mam dziękować. Nie masz dziękować, masz z tego korzystać. Ja ci córeczko też chcę za coś podziękować - uszczęśliwiasz sobą Wojtka i tym samym nas. Dzieci dałyby się za ciebie porąbać. Wiem, że w tragicznych okolicznościach straciłaś rodziców, ale mam nadzieję, że może uda się nam choć troszkę ich zastąpić. W tej chwili cichutko do kuchni wszedł ojciec Wojtka- a co wy tak tu spiskujecie?  No właśnie mówimy sobie po cichutku, że się kochamy, że niektórzy stali się dzięki Patrycji szczęśliwi i że może uda się nam choć odrobinę zastąpić  Patrycji rodziców - wyjaśniła mama. 

A oni jadą jutro do chłopców, więc przyniosłam od Władzi malin. Mamuś, my tam się spotkamy z tym kolegą, który załatwił mi obóz dla dzieci i oni nam proponują byśmy tam zanocowali, ale nie wiem czy zanocujemy - zobaczymy na miejscu, więc gdybyśmy nie wrócili to się nie denerwujcie. No i musimy się naradzić co my i oni zrobimy z dalszą częścią wakacji. To są te bliźniaki, które były na naszym ślubie. Pamiętam- zapewniła mama - ładni i bardzo grzeczni chłopcy i młodsi od naszych. Tak, trudno nie być grzecznym chłopcem gdy się ma mamę sekretarkę ministra - śmiał się Wojtek. One potrafią ludzi trzymać za pysk. Zresztą on też jest mało pobłażliwy dla nich, choć ich bardzo kocha.

Tata, gdzie są moskitiery do okien? Jak wrócimy to je założę, żeby nam komary nie wlatywały do pokoi. Tylko sam ich tato nie zakładaj, dobrze?  Dobrze, ale podejrzewam, że wpierw trzeba je oczyścić, co zrobię na podwórku i wysuszę na dworze.

Pat, kochanie, idziemy dziś wcześnie spać, żebyś się wyspała bo wyjedziemy z domu o ósmej trzydzieści. Patrycja na dobranoc uściskała swych teściów i w objęciach Wojtka poszła na piętro.

                                                                       c.d.n.

To nie takie proste -12

Korzystając  ze zwolnienia Patrycja codziennie szykowała rzeczy swoje, Wojtka i chłopców do przeprowadzki. Stwierdziła, że Wojtek ma zaskakująco mało ubrań innych niż garnitury i właściwie trzeba by nieco jego garderobę "zrewolucjonizować". Fakt, że "pan dyrektor" najczęściej urzędował w garniturze i pod krawatem, na urlopy niemal nie jeździł, bo nie miał kiedy to raz, a wyjazd z Heleną  i dziećmi zupełnie mu nie odpowiadał. Ponadto był zdania, że wszystkie wyjazdy na delegacje zagraniczne to były dla niego niemal urlopem - cisza i spokój w godzinach popołudniowych i zero myślenia o sprawach  domowych. Chłopcom też wypadałby nieco rzeczy dokupić- pomyślała Patrycja. Składając rzeczy Wojtka i chłopców robiła od razu notatki co któremu z nich brakuje. Brakowało również bielizny pościelowej i Patrycja pomyślała, że to wręcz niemożliwe, by mieli tak  mało zmian bielizny pościelowej i prędko  zapisała - "wyjaśnić kwestię pościeli." Zaczęła podejrzewać, że albo było to "wiano" Heleny  i ona je teraz  po prostu zabrała albo zabrała ich bieliznę pościelową dla siebie jako swego rodzaju "rekompensatę" z okazji rozwodu. 

Gdy Wojtek wrócił z pracy i zjedli obiad a chłopcy wyszli na plac zabaw pograć w piłkę, zaczęła  rozmawiać z Wojtkiem na temat uzupełnienia garderoby chłopców i jego oraz dziwnie  małej ilości bielizny pościelowej. Wojtek stwierdził, że faktycznie trzeba  chłopców nieco ubrać, on sobie też musi  dokupić nieco garderoby mniej eleganckiej niż garnitury no i tym razem musi to zrobić w Polsce, bo nie chce mu się jechać w jakąkolwiek delegację. Ale nie zauważył by brakowało pościeli. Patrycja powiedziała- wygląda na to, że ja nie umiem jej tu znaleźć. A, bo bielizna pościelowa zawsze  jest schowana w tapczanie w pokoju, w którym spała Helena i w szufladach pod  łóżkami chłopców. Wojtek ruszył szybko do pokoju, w którym stał tapczan Heleny i po chwili do uszu Patrycji doleciała wiązanka wielce niewybrednych  przekleństw - tapczan w  środku był pusty.Nie było żadnej zmiany bielizny pościelowej, koce też zniknęły. I dopiero teraz Wojtek opowiedział jak to było z odejściem Heleny. On zgodnie z radą kolegi zmienił 2 zamki, więc najwidoczniej Helena zabrała to co chciała wcześniej, wszak pudeł ze swoimi rzeczami miała ze sześć i cztery walizki, ale on nie sprawdzał co ona pakowała. Patrycja tylko stwierdziła,  że właśnie się zaczęła cieszyć, że miała lekkiego fioła na punkcie  bielizny pościelowej i ma jeszcze kilka dodatkowych zmian pościeli jeszcze wcale nie używanych. Doszli do wniosku, że w najbliższy weekend muszą wybrać się na zakupy z chłopcami.  A teraz  Wojtek zawoła chłopców i pojadą odwieźć to co już Patrycja spakowała. A poza tym to on dziś zamówił "obiad poślubny" w Bazyliszku. 

Następnego dnia Wojtek zatelefonował do Patrycji  z pracy i powiedział- przestań wszystko  składać, lepiej idź na spacer - zamówiłem firmę przeprowadzkową- my tylko mamy oznaczyć znacznikami  co oni  mają spakować  a oni przyślą człowieka przed przeprowadzką, on obejrzy co chcemy "przeprowadzić", czyli zorientuje się ile muszą naszykować pojemników, potem sami będą wszystko wyjmować z szaf i pakować. Oni po prostu wiedzą ile rzeczy zawierają szafy i komody o określonych gabarytach.  A co do wyposażenia kuchni - dziś wpadniemy jeszcze do rodziców i ustalisz czym  się jeszcze doposaży u nich kuchnię, bo ja myślę, że ta zmywarka u ciebie to jest jednak za mała i kupimy do rodziców dużą. A to wszystko,  co weźmiemy a na razie nie będzie wykorzystywane pomieści się śpiewająco na strychu. Bo tam są przeróżne szafy, szafki, komody, nawet stary kredens. A mama  będzie szczęśliwa, że wszystkie serwisy na 12 osób, które kiedyś kupiła wreszcie będą przydatne. I przypomniało mu się, że na strychu jest jeszcze zapewne  kołyska dla maleństwa, którą  rodzice kupili dla Adasia, ale Helena nie życzyła sobie kołyski, bo to takie "wiejskie". A on nawet ostatnio widział w zachodnich sklepach właśnie kołyski dla maluszków, nie tylko łóżeczka stojące nieruchomo. Patrycja była co prawda zachwycona, że Wojtek tak bardzo dużo myśli o nadchodzących wydarzeniach, ale że z natury była nieco złośliwa powiedziała -  Wojtuniu, ty tylko uważaj, byś nagle na jakiejś naradzie nie zaczął opowiadać o naszej przeprowadzce. O przeprowadzce to ja tu ciągle mówię i dzięki temu wiem o tej firmie- oni są genialni - jeśli zostawisz w zlewie nie umyte naczynia to w nowym miejscu też je  zastaniesz w zlewie nie umyte.

Całuję twój  brzuszek i lecę na naradę i Wojtek przerwał rozmowę. A Patrycja pogłaskała się po brzuchu i powiedziała- maleństwo, tatuś cię bardzo kocha. A w kilka sekund później pomyślała- ja też już kompletnie  zgłupiałam. To chyba zakaźne.

Gdy odbierali od jubilera obrączki, ten im pokazał, że od strony wnętrza dłoni są znacznie węższe niż od strony rytu co znacznie poprawi komfort ich noszenia. Poza tym warstewka starego złota we wzorze jest bardzo cienka i dobrze wtopiona, by zachować dobrze "plastykę" wzoru. Zapytał się też, czy nie mają nic przeciwko temu, że będzie  pokazywał klientom ich obrączki jako jeden ze wzorów. Oczywiście nie mieli - wszak wzór Krzyża Atlantów jest  od dawna znany, a nie wymyślony przez nich.

Czas uciekał jakby ktoś mu zainstalował napęd atomowy, 4 dni przed ślubem wszystko już było przewiezione do domu rodziców i do ślubu już się szykowali stamtąd. I ponieważ Wojtek nie chciał "rozgłosu", to tylko pół Instytutu  przybyło do Pałacu Ślubów.   Gdy podpisali się pod aktem ślubu Krzyś z wielkim przejęciem zakładał obrączkę Patrycji a Adam Wojtkowi. A potem Krzyś się "przylepił" do Patrycji zajmując "strategiczne" miejsce pomiędzy  nią a Wojtkiem i cały czas trzymał Patrycję  za rękę, ignorując polecenia starszego brata by nie stał pomiędzy rodzicami.  Wojtek ze zdumieniem stwierdził, że połowy osób obecnych na ich ślubie zupełnie nie kojarzy, bo mało miał do czynienia w pracy z osobami nie związanymi z pionem technicznym. Zdumiała  go obecność niektórych osób ze Zjednoczenia. Ale był też obecny jeden "przedstawiciel" ministerstwa, czyli partner Andżeli, która wszak była świadkiem Patrycji.  Gdy się wesołą  dwudziestoosobową grupą przemieszczali w stronę Bazyliszka pan wicemister znalazł moment, by zamienić kilka słów z Patrycją, do której nadal był przylepiony Krzyś.  Oczywiście nie uszło to uwadze Wojtka i gdy już siedzieli przy stole zapytał się co ten Don Juan od niej chciał. Och, nic wielkiego, on chce tylko się ożenić z matką swoich dzieci i prosił bym Andżeli przemówiła do rozsądku. 

W krótkim czasie Wojtek przebolał, że pan wiceminister jest zdaniem Patrycji przystojnym facetem, bo ten  przystojniak w pół roku później stał się mężem Andżeli z uwieszonymi  ciągle u jego boków bliźniakami. I, jak się śmiała Patrycja- w przyrodzie  musi być równowaga- zyskał żonę, ale stracił sekretarkę. Obie pary się w międzyczasie zaprzyjaźniły i choć bliźniaki byli młodsi od Krzysia i Adama, całkiem nieźle się bawili w czwórkę, a Andżela zdecydowała się na jeszcze jedno dziecko, drżąc cały czas ze strachu, że może znów "się zrobią" bliźniaki. Ale udało się wyprodukować tym razem tylko jedno dziecko, trzeciego chłopaka.

Tak jak przewidywał lekarz prowadzący ciążę Patrycji, w siódmym miesiącu Patrycja nabrała wyglądu ciążowego a Wojtek był dumny, że wreszcie widać jego działalność. Ulubionym zajęciem całej męskiej części było przytykanie ucha do brzucha Patrycji i podsłuchiwanie co się tam dzieje, a Krzyś i Wojtek "polowali" na  ruchy dziecka.  A ulubionym zajęciem Patrycji stało się......spanie. O ósmej wieczorem oczy same się jej zamykały - wystarczyło, że usiadła  przytulona do ramienia Wojtka by po 5 minutach oglądania  filmu była pogrążona we śnie. Patrycja i Wojtek już znali płeć dziecka, ale dla reszty domowników była to zagadka i "obstawiali" co się urodzi. Adaś stwierdził, że jemu to obojętne, w kilka dni później w  jego ślady poszedł Krzyś mówiąc, że najważniejsze  żeby mama jak najmniej cierpiała.

 Ulubioną lekturą Wojtka stał się album, który  kupiła Patrycja - cała seria zdjęć od pierwszej do ostatniej chwili porodu. Wojtek oglądając stwierdził, że owszem to świetny materiał edukacyjny zwłaszcza o działaniu antykoncepcyjnym bo ktoś, kto jeszcze nie poznał radości seksu z całą pewnością straci na niego ochotę . 

W każdym razie Wojtek w dalszym ciągu chciał być z Patrycją w trakcie porodu. Lekarz uprzedził oboje, że jeśli akcja będzie się przedłużała to będzie rozwiązanie operacyjne, w czasie którego  może cały czas być Wojtek, bo będzie stał przy głowie Patrycji tam gdzie  go ustawi anestezjolog i oboje  będą oddzieleni od pola operacyjnego parawanikiem, tak samo jak przy zwykłym porodzie, bo mąż  ma stać przy głowie żony, wspierać ją słownie, trzymać za rękę, głaskać i całować a nie oglądać poród od strony sromu i pokrzykiwać do niej by się trzymała. Lekarze  z ich kliniki nie mają przesądów co do cesarskiego cięcia, mało tego - z ich obserwacji wynika, że bardzo ciężki poród jest traumą nie tylko dla matki ale i dla dziecka. W ich klinice nie ma porodów 24-godzinnych, po których i matka i dziecko są półżywi. A poród siłami natury u nich jest niemal bezbolesny bo pod  znieczuleniem, które nie zaburza akcji porodowej, znosi jedynie silny  ból. Jeżeli dzieciątko będzie łaskawe być we właściwym ułożeniu to na 90% będzie to bezbolesny poród  siłami natury,  bez ingerencji chirurga. A dlaczego tylko na 90% dopytywał się Wojtek. Bo nigdy do końca nic nie wiadomo, czasem trzeba z różnych względów natychmiast zakończyć akcję porodową by ratować dziecko lub matkę. I dlatego mówię o 90 procentach. Jeśli wszystko będzie w porządku zabierze  pan żonę do domu w 4 lub 5 dni po porodzie, po operacji  najczęściej w 7 dni. Bieliznę na okres połogu w klinice daje klinika. W domu dwa razy odwiedzi państwa wykwalifikowana położna by sprawdzić jak funkcjonuje mama i maleństwo. Możemy również wypożyczyć do domu  elektryczną ściągaczkę do pokarmu by nie uprzykrzać  mamie czasu ściąganiem pokarmu ściągaczką ręczną oraz wagę dla niemowlaka, by ważyć je przed jedzeniem i po jedzeniu,  jako że póki co jest to  jedyny sposób by wiedzieć ile dziecko wyssało. Jeśli któraś z mam ma nadmiar pokarmu to my go odbieramy, bo dokarmiamy maluszki, których mamy nie mają pokarmu lub mają za mało. 

Po tej wizycie oboje wyszli z nieco opadniętymi szczękami a Patrycja powiedziała, że gdy usłyszała o tej elektrycznej ściągaczce pokarmu ujrzała w wyobraźni rząd krów dojonych mechanicznie, co przeogromnie rozśmieszyło Wojtka. A on dziś odkrył, że gdy chciał opłacić u recepcjonistki wizytę, ta mu powiedziała, że oni mają abonament co go wprawiło w skrajne zdumienie, bo nie przypomina sobie by wykupywał jakiś abonament. Musi tę zagadkę w domu rozwiązać, bo mu to coś wygląda na działanie jego mamy.

                                                                         c.d.n.





niedziela, 25 kwietnia 2021

To nie takie proste - 11

 Tak jak było umówione Helena wyprowadziła się z mieszkania Wojtka ostatniego dnia maja. Niestety nie obeszło się bez zgrzytów. Wojtek, który wciąż nie miał o niej najlepszego zdania, noc z 30 na 31 maja postanowił spędzić w swoim mieszkaniu razem z chłopcami, tym bardziej, że 31 maja to była sobota. 

Miał wrażenie, że chłopcy mogą się w ostatniej chwili "rozkleić", albo  Helenie "coś odbije" i nagada im jakichś głupstw,więc chciał być przy nich. W piątek wieczorem sprawdził czy są na pewno wszystkie dokumenty dzieci, które były w domu, poprosił by zostawiła też stare wykazy leków, które dzieci z okazji jakichś infekcji kiedyś brały. Poprosił ją też, by podała  do siebie jakiś  telefon kontaktowy, skoro przecież  ma być w Warszawie, bo ponoć będzie się w czymś szkoliła.  Helena podała mu dwa numery, jeden na komórkę do swej kuzynki i numer stacjonarny, do swego mieszkania, gdzie mieszkała ta jej kuzynka no i miała też ona mieszkać.

Jeszcze nim chłopcy poszli  spać pojawił się podobno chłopak jej kuzynki i zabrał resztę rzeczy Heleny. Ona stwierdziła, że pożegna się z chłopcami dopiero rano, chce by dzieci spokojnie tę noc  przespały. Z reguły Helena zawsze kładła się spać pomiędzy 22,30 a 23,00 a tym razem dochodziła północ a Helena jeszcze się kręciła po mieszkaniu. Wojtek, który wciąż miał masę różnych dokumentów do przejrzenia, a któremu najlepiej się pracowało  nocą, jeszcze przeglądał jakieś dokumenty i robił notatki. W pewnej chwili coś mu strzeliło do głowy i wybrał na komórce numer telefonu domowego Heleny i dostał komunikat, że nie ma takiego numeru.Wybrał po raz drugi - i to samo. Wyjrzał na przedpokój i zobaczył, że w pokoju Heleny jeszcze  świeci się światło, więc nie namyślając się wiele wszedł do jej pokoju. Helena  siedziała ubrana jak do wyjścia i na widok Wojtka aż podskoczyła. Wojtek pokazał jej kartkę z jej rzekomo domowym numerem i powiedział - wybierz ten numer ze swojej komórki albo z aparatu domowego i podał jej słuchawkę. No co ty, ona już śpi, nie będę jej budzić. Wybierz ten numer Heleno i to szybko- miał chyba "mord w oczach" bo Helena wystukała ten numer i wtedy Wojtek zabrał jej słuchawkę, przełączył na tryb głośnomówiący i rozległ się sygnał i komunikat  - nie ma takiego numeru. Słyszałaś? Helena kiwnęła głową. No to mi powiedz, dlaczego nie ma takiego numeru? Bo wyrejestrowałam ten telefon. Dobrze, to zadzwoń ze swojej komórki na ten numer komórkowy. Helena zagryzła dolną wargę, ale Wojtek stał nad nią i powiedział- szybko - bo jak nie  to ja zadzwonię po policję i powiem, że chcesz mnie okraść i sprawdzą dokładnie wszystko- co robiłaś i co robisz i z kim robisz. Helena trzęsącymi się palcami wybierała na swojej komórce numer komórkowy, ten który mu przedtem podała a Wojtek usłyszał - no wychodź szybciej, spóźnimy się przez ciebie, a Helena odszepnęła- będę za 5 minut i wyłączyła się. Wojtek, pozwól mi wyjechać, jadę do pracy, do Niemiec - czym i z kim -spytał Wojtek- samochodem, ze znajomymi.Wojtek westchnął - gdybym się tak ciebie nie brzydził, trzasnął bym cię w pysk. Pokaż mi swój paszport, szybko, bo czekają na ciebie - Helena wyciągnęła z torebki paszport a on spisał jego numer. Spływaj i zapomnij, że masz jakieś dzieci. Helena  chwyciła swój paszport i szybko wyszła.

Wcześnie rano Wojtek zatelefonował do kolegi, który pracował w policji i opowiedział mu wszystko. Kolega poprosił o dane osobowe Heleny, zapisał  numer jej paszportu i powiedział - zmień jeszcze dziś zamki w mieszkaniu, nie wiadomo z kim się ta idiotka zadaje. Do Niemiec się ponoć wybierała? Pewnie na zbiory szparagów. A atrakcyjna? Myślę, że nie. Atrakcyjna to ona była gdy ja miałem 25 lat, a to było dawno. Skoro nie atrakcyjna to zapewne nie trafi do burdelu.  No dobra, rozejrzę się w sprawie, oddzwonię gdy się czegoś dowiem. A poza tym omów to ze swoim prawnikiem, bo to też kwestia alimentów.

Chłopcy jeszcze spali, więc się jeszcze położył. Gdy wstali powiedział im, że Helena wyjechała wcześnie rano i nie chciała  ich budzić. A mama przyjedzie do nas  na śniadanie? Nie, Patrycja przyjedzie dopiero około południa. A my teraz zjemy razem śniadanie i trochę sprzątniemy nim ona przyjedzie. Poza tym wiecie, że do końca roku szkolnego my z mamą będziemy tu mieszkać, bo macie stąd blisko do szkoły.  Gdy sprzątniemy to pojedziemy po mamę. 

Pokój, który stale zajmowała Helena był idealnie opróżniony z jej rzeczy, tylko na łóżku leżała stara maskotka Krzysia, mocno wyeksploatowany miś, brudny, nieco postrzępiony, więc Wojtek go w pierwszym odruchu wyrzucił do śmieci, potem go  z nich wyjął dochodząc do wniosku, że pokaże go koledze z policji. Zapakował w plastikowy woreczek i zamknął w swym biurku.

Pomyślał, że zachowaniem Heleny zmartwi się  Patrycja, bo ona w pewien sposób stała po jej stronie, chciała jej pomóc, namawiała go do spokojnej rozmowy z Heleną, zżymała się, gdy Wojtek niezbyt miło się o niej wyrażał. 

Sprzątanie szło sprawnie, chłopcy uwijali się zgodnie, bez marudzenia. O ile przedtem narzekali, że śpią w jednym pokoju tak teraz doszli do wniosku, że dopóki tu mieszkają mogą nadal spać w jednym pokoju, nie warto tego zmieniać, bo przecież i tak się niedługo przeprowadzają.

Poza tym pokój, w którym teraz  śpią jest tuż obok pokoju taty i mamy a nie po drugiej stronie mieszkania. Wojtek pochwalił ich za "zdroworozsądkowe" myślenie. Po Patrycję pojechali około godziny trzynastej.  Oczywiście Patrycja była już spakowana i czekała na nich. Wojtek przywiózł ze sobą zakupione za granicą pojemniki z brezentu, lekkie, składane, a więc dobre do przechowywania gdy nie były w użyciu, idealne np. do pakowania pościeli. Teraz  żałował, że nie  kupił ich wtedy więcej. Na razie Wojtek nie mówił Patrycji o szczegółach "pożegnania Heleny," nie chciał w te rodzinne  brudy wtajemniczać chłopców. Chłopcy byli bardzo zadowoleni, że będą codziennie z Wojtkiem i Patrycją a jedyne co im psuło humor to fakt, że do wakacji i ostatecznej przeprowadzki jest jeszcze 25 dni.

Omówiono szczegółowo "plan działania na ten czas" - do domu mieli zawsze wracać razem, w domu odgrzać sobie zupę i nie bałaganiąc czekać grzecznie na powrót Wojtka i Patrycji, najlepiej odrabiając lekcje  w tym czasie. Mają nie wychodzić z domu i nie zapraszać do domu żadnych kolegów. I nie opowiadać w szkole o tym, że Helena się wyprowadziła jak i o tym, że w domu są sami aż do powrotu rodziców.

Termin  ślubu udało się Wojtkowi załatwić na 22 czerwca i to w Pałacu Ślubów, o czym bezzwłocznie poinformował chłopców. Chłopcy odtańczyli coś pośredniego pomiędzy tańcem wojennym a boogie woogie, powiedzieli, że oni im założą obrączki na palce a nie tylko je podadzą na "małym talerzyku", poprosili, by mogli wraz z rodzicami wybierać je u jubilera, a Wojtek się  śmiał potem, że tylko czekał kiedy któryś palnie, że oni rodzicom zorganizują noc poślubną, a Patrycja  się śmiała, że powinien się cieszyć, że nie chcą dopilnować jej konsumpcji. No wiesz, na tyle już są obaj mądrzy, że wiedzą, że już konsumpcja była. Przecież im tłumaczyłem, że ciąża się nie bierze z powietrza. 

Wojtuś, a ty naprawdę będziesz nosił obrączkę? No jasne, że będę, ja to bym nawet nosił plakietkę z nadrukiem "ożeniłem się z Patrycją". No to ja ci mogę  taką plakietkę zamówić w drukarni i będziesz ją nosić jak identyfikator. Naczelny byłby w pełni usatysfakcjonowany odkąd wpadł na pomysł identyfikatorów. Pat, on ma jakiś feler, nie za bardzo zapamiętuje nazwiska osób, nawet tych, które  zna od lat. A ostatnio instytut się rozrósł. Przecież ja się z nim znam od studiów, zawsze nas rozśmieszało, że mylił nasze i profesorów  nazwiska. A zawodowo to facet jest świetny. A tak to spojrzy na identyfikator i wie z kim rozmawia. To ilu was tu jest w instytucie z jednego roku politechniki?  Czterech, cała góra. Ale umówiliśmy się, że w pracy nie będziemy "na ty" przy ludziach. A on wie, że my jesteśmy razem? Wojtek wybuchnął śmiechem - podejrzewam, że może tylko magazynierzy nie wiedzą o tym, że my jesteśmy razem. On od razu wiedział, przecież się z nim przyjaźnię. Ale tak jak ci powiedziałem- ja jestem z tego powodu dumny. Każdy mądry facet ci powie, że niełatwo jest być z naprawdę mądrą kobietą, to dla niektórych jest bardzo stresujące, trzeba bardzo uważać i na gruncie zawodowym i prywatnym. 

Zawsze cię podziwiałem na niwie zawodowej - i byłaś dla mnie zupełnie niedostrzegalna jako kobieta, byłaś zawsze strasznie oficjalna i zimna, taka lodówka w spódnicy. I dopiero w czasie lotu do Budapesztu dostrzegłem, że jesteś szalenie interesującą kobietą. I czułem jak z każdą minutą coraz bardziej chcę wiedzieć jak całujesz, czuć twój dotyk, być tuż koło ciebie i słuchać tego co mówisz. No a jak cię zobaczyłem na basenie to już zupełnie oszalałem - byłaś niczym z mojego snu. No tak, a ja się cały czas hamowałam by ci się nie powiesić na szyi. Bo zawsze mi się podobałeś jako facet a do tego byłeś bezbłędny zawodowo i doceniałeś moje koncepcje. Ale miałam zakodowane, że praca to nie miejsce do dostrzegania urody kolegów. Wojtek, ale ty będąc mężem Heleny nie nosiłeś obrączki. Bo przezornie ich nie kupiłem i nie pozwoliłem rodzicom by je kupili. Ale teraz będę nosił obrączkę. Weźmiemy małolatów do jubilera? zgodzisz się? No jasne, niech mają trochę rozrywki z okazji naszego  ślubu- zgodziła się Patrycja. 

Pat, to weźmy pojutrze po 1 dniu urlopu, bo mamy wizytę u lekarza, trzeba dzidziusia podglądnąć i po wizycie wpadniemy pod szkołę po chłopców i zajrzymy z nimi do jubilera, potem zjemy obiad i może zajrzymy na moment do rodziców, bo mam wyrzuty sumienia, że  wszystko jest na ich głowie. I musimy podać w USC dane naszych świadków.

Pat, a ty masz taką srebrną obrączkę z jakimś geometrycznym rytem- bardzo mi się ona podoba. Pomyślałem, że można by zrobić dwie takie obrączki z białego złota a  te wyżłobienia wypełnić zwykłym złotem albo emalią. Sztuka  łączenia emalii ze złotem jest w jubilerstwie wszak znana. Wojtuniu, to nie jest obrączka, to jest srebrny pierścionek z tzw. Krzyżem Atlantów. Podobno to symbol chroniący i przynoszący szczęście. Wiesz, jako wielce pragmatyczna osoba mam lekkie odbicia i interesuję się trochę "dziwnymi sprawami", mało naukowymi, między innymi symbolami. No i chyba ten pierścionek przyniósł mi szczęście, bo miałam go cały czas właśnie w Budapeszcie.

Skarbie, usiłujesz mnie przekonać, że to ten pierścionek mnie uwiódł a nie twoje walory umysłowe i fizyczne? W pewnym sensie tak, to dziwny pierścionek, jedyny który noszę  bez oporów, a mam różnych pierścionków sporo. Wiesz- nowa kreacja, nowy pierścionek. Kiedyś nosiłam co dzień inny pierścionek a teraz najchętniej noszę właśnie ten Krzyż Atlantów. I zawsze go mam gdy opracowuję nowy temat. Podejrzewam, że jubiler padnie  ze śmiechu gdy zamówimy oboje takie pierścienie. Eeee, jubilerzy to są odporni ludzie,  każde zamówienie to dla nich czysty zysk. Wojtuniu, a dotarło do ciebie, że ta obrączka z tym wzorem to będzie dość szeroka? Ma cały centymetr szerokości. Dotarło, niech wszyscy dookoła widzą, że jestem ptakiem zaobrączkowanym - stwierdził Wojtek.

Badanie wykazało, że dzidziuś rozwija się prawidłowo, ale Pat powinna nieco odpocząć, przebywać więcej na powietrzu, pogorszyła się jej morfologia i mogłaby mieć nieco niższe ciśnienie, więc została wysłana na zwolnienie lekarskie. Wojtek umierał prawie z niepokoju, ale lekarz go przekonał, że gdyby Pat nie była przyszłą pacjentką ich kliniki, to on by jej nie wysłał na zwolnienie- oni po prostu dbają o swe przyszłe  pacjentki, by w tym krytycznym momencie gdy będzie poród, panie były silne i zdrowe, co się wszak przekłada na  stan dzieci.

Po wizycie pojechali po chłopców i by nie tracić czasu Wojtek zwolnił Adama z ostatniej lekcji. Jubiler, wbrew przewidywaniom Patrycji, nie padł ze śmiechu, doradził natomiast by zrobić obrączki z białego złota a "ryt" wypełnić ciemnym, tzw. "starym złotem". Emalia się raczej nie nadaje bo obrączki są używane wszak stale a nie okazjonalnie i mogłaby ulec uszkodzeniu. Chłopcom się one podobały, jak niemal wszystko co mama i tata wymyślali. Patrycja się nieco wzruszyła, bo Adaś zapytał się, czy wszystko jest w porządku z "dzidzią". 

Na świadka Wojtek zgłosił swego najlepszego przyjaciela,  czyli dyrektora naczelnego instytutu i Patrycja się śmiała, że ona w takim razie powinna poprosić na świadka kierowniczkę kadr, ale  zaprosi w takim razie swą koleżankę o nieco niepopularnym obecnie imieniu Aniela, zwaną popularnie w pracy Andżelą.

Wojtek się zastanawiał dłuższą chwilę i powiedział- gdzieś to imię słyszałem chyba w Zjednoczeniu, któraś z sekretarek.  Pudło- nie ze Zjednoczenia ale z Ministerstwa i faktycznie sekretarka. Nie kojarzę- stwierdził Wojtek.  To najukochańsza  sekretarka wiceministra, tak ukochana, że urodziła  mu bliźniaki, ale za niego nie wyszła, bo stwierdziła, że nie może mu w pełni zaufać. Sama je wychowuje, chociaż on się już rozszedł z żoną. Dzieci mówią do niego tato, ale ona trzyma go na dystans,dopuszczając do siebie gdy on już zdycha z potrzeby bycia z nią bo uważa,  że jeśli on zdradził swą żonę z nią to i ją może zdradzić z inną babką. I tym sposobem są i nie są razem. Ojej to jest okropne -stwierdził Wojtek. No to masz okazję docenić to, że ja ci zaufałam i jestem z tobą i się pobieramy. Co prawda to ona uważa, że jestem głupia, ale myślę, że ona sporo o nim wie i dobrze to przemyślała. Wiesz, tak naprawdę każda sekretarka bardzo dużo wie o swoim szefie. A ten nasz pan wiceminister jest całkiem przystojnym faciem. Podoba ci się? - zaniepokoił się Wojtek. Mnie to się tylko ty podobasz i chyba o tym wiesz. Niby wiem, zgodził się Wojtek, ale lubię gdy to mówisz, jakoś mi tak wtedy raźniej, tak jakoś rosnę. Nooo i to w dość zauważalny sposób- śmiała się Patrycja. Ale  dopiero wieczorem powiem ci co mi się u ciebie podoba, teraz  musimy pojechać do rodziców.

Po drodze wstąpili do cukierni, by babcia nie rozpaczała, że nic nie upiekła, bo nie wiedziała, że oni przyjadą. Okazało się, że obie kabiny prysznicowe już są zamontowane i do obu są dokupione wygodne i bezpieczne stołeczki, które dziadek wypatrzył w sklepie ze sprzętem rehabilitacyjnym. Dziadek tłumaczył, że ten drugi stołeczek to dla Patrycji a poza tym stołeczki mają z boku podpórki, by łatwiej z nich wstać, a przecież Pat jest w ciąży i sprzedawca w sklepie udowodnił  dziadkowi, że to bardzo wygodny stołek, ma nawet wyprofilowane siedziszcze w ten sposób by można swobodnie umyć intymne części ciała bez wstawania. Pat uznała, że faktycznie to bardzo fajne i mądrze zaprojektowane stołki i dziadkowi podziękowała chwaląc go i dając  mu buziaka. Pat była autentycznie wzruszona, że teść pomyślał o jej stanie. Chłopcy mieli dla siebie dwa pokoje z możliwością połączenia ich, bo część ściany działowej  była przesuwana- patent wymyślony przez  architekta, który również miał dwóch synów w podobnym wieku co Adaś i Krzyś. Chłopcy byli zachwyceni. Do ich pokoju przylegał mały pokój, który miał być gabinetem Wojtka, na końcu była sypialnia  Pat i Wojtka z miejscem dla dziecka. W pokojach były już szafy. Na podwórku wyrósł tajemniczy domek przylegający do willi a na pytanie Wojtka- a co to tu stoi?- ojciec opowiedział  - to jest garaż na wózek i na różne  zabawki chłopców i na moje narzędzia i jest ogrzewany. Pat się w końcu popłakała, Wojtek się przeraził, ale ojciec mu wytłumaczył, że kobiety w odmiennym stanie są bardzo płaczliwe, byle co je wzrusza i najlepiej jest je wtedy przytulić, wycałować, zapewnić o swej bezgranicznej miłości i wtedy szybko "dochodzą do siebie". I to była naprawdę dobra recepta. Chłopcy opowiedzieli dziadkom jakie rodzice będą mieli obrączki i że to oni je założą im na palce, Wojtek po krótkiej naradzie z Patrycją policzył ilu będzie na ślubie gości, których zaproszą do którejś z restauracji na Starym Mieście. Ułożyli treść zaproszeń na  ślub i obiad jak i treść powiadomień, że "państwo XY" wstąpili w związek małżeński. Postanowili pominąć tych z rodziny obojga, z którymi kontakt ograniczał się do wymiany życzeń świątecznych i noworocznych. Teściowa proponowała Pat, że pojedzie z nią na babskie zakupy, ale Pat stwierdziła, że wpierw musi poprzymierzać różne kreacje, które ma w domu. Dziadek twierdził, że już można zacząć zwożenie różnych rzeczy , np. pościeli z domu Pat, zimowych rzeczy obojga, bo na zimowe rzeczy jest miejsce na strychu - tam są szafy, a strych ma ocieplane ściany i dach i centralne też tam dochodzi. Zaletą domu teściów było to, że media były podłączone do sieci miejskiej. Teściowa była bardzo zadowolona z faktu, że Pat załapała zwolnienie lekarskie.

                                                                     c.d.n.