Korzystając ze zwolnienia Patrycja codziennie szykowała rzeczy swoje, Wojtka i chłopców do przeprowadzki. Stwierdziła, że Wojtek ma zaskakująco mało ubrań innych niż garnitury i właściwie trzeba by nieco jego garderobę "zrewolucjonizować". Fakt, że "pan dyrektor" najczęściej urzędował w garniturze i pod krawatem, na urlopy niemal nie jeździł, bo nie miał kiedy to raz, a wyjazd z Heleną i dziećmi zupełnie mu nie odpowiadał. Ponadto był zdania, że wszystkie wyjazdy na delegacje zagraniczne to były dla niego niemal urlopem - cisza i spokój w godzinach popołudniowych i zero myślenia o sprawach domowych. Chłopcom też wypadałby nieco rzeczy dokupić- pomyślała Patrycja. Składając rzeczy Wojtka i chłopców robiła od razu notatki co któremu z nich brakuje. Brakowało również bielizny pościelowej i Patrycja pomyślała, że to wręcz niemożliwe, by mieli tak mało zmian bielizny pościelowej i prędko zapisała - "wyjaśnić kwestię pościeli." Zaczęła podejrzewać, że albo było to "wiano" Heleny i ona je teraz po prostu zabrała albo zabrała ich bieliznę pościelową dla siebie jako swego rodzaju "rekompensatę" z okazji rozwodu.
Gdy Wojtek wrócił z pracy i zjedli obiad a chłopcy wyszli na plac zabaw pograć w piłkę, zaczęła rozmawiać z Wojtkiem na temat uzupełnienia garderoby chłopców i jego oraz dziwnie małej ilości bielizny pościelowej. Wojtek stwierdził, że faktycznie trzeba chłopców nieco ubrać, on sobie też musi dokupić nieco garderoby mniej eleganckiej niż garnitury no i tym razem musi to zrobić w Polsce, bo nie chce mu się jechać w jakąkolwiek delegację. Ale nie zauważył by brakowało pościeli. Patrycja powiedziała- wygląda na to, że ja nie umiem jej tu znaleźć. A, bo bielizna pościelowa zawsze jest schowana w tapczanie w pokoju, w którym spała Helena i w szufladach pod łóżkami chłopców. Wojtek ruszył szybko do pokoju, w którym stał tapczan Heleny i po chwili do uszu Patrycji doleciała wiązanka wielce niewybrednych przekleństw - tapczan w środku był pusty.Nie było żadnej zmiany bielizny pościelowej, koce też zniknęły. I dopiero teraz Wojtek opowiedział jak to było z odejściem Heleny. On zgodnie z radą kolegi zmienił 2 zamki, więc najwidoczniej Helena zabrała to co chciała wcześniej, wszak pudeł ze swoimi rzeczami miała ze sześć i cztery walizki, ale on nie sprawdzał co ona pakowała. Patrycja tylko stwierdziła, że właśnie się zaczęła cieszyć, że miała lekkiego fioła na punkcie bielizny pościelowej i ma jeszcze kilka dodatkowych zmian pościeli jeszcze wcale nie używanych. Doszli do wniosku, że w najbliższy weekend muszą wybrać się na zakupy z chłopcami. A teraz Wojtek zawoła chłopców i pojadą odwieźć to co już Patrycja spakowała. A poza tym to on dziś zamówił "obiad poślubny" w Bazyliszku.
Następnego dnia Wojtek zatelefonował do Patrycji z pracy i powiedział- przestań wszystko składać, lepiej idź na spacer - zamówiłem firmę przeprowadzkową- my tylko mamy oznaczyć znacznikami co oni mają spakować a oni przyślą człowieka przed przeprowadzką, on obejrzy co chcemy "przeprowadzić", czyli zorientuje się ile muszą naszykować pojemników, potem sami będą wszystko wyjmować z szaf i pakować. Oni po prostu wiedzą ile rzeczy zawierają szafy i komody o określonych gabarytach. A co do wyposażenia kuchni - dziś wpadniemy jeszcze do rodziców i ustalisz czym się jeszcze doposaży u nich kuchnię, bo ja myślę, że ta zmywarka u ciebie to jest jednak za mała i kupimy do rodziców dużą. A to wszystko, co weźmiemy a na razie nie będzie wykorzystywane pomieści się śpiewająco na strychu. Bo tam są przeróżne szafy, szafki, komody, nawet stary kredens. A mama będzie szczęśliwa, że wszystkie serwisy na 12 osób, które kiedyś kupiła wreszcie będą przydatne. I przypomniało mu się, że na strychu jest jeszcze zapewne kołyska dla maleństwa, którą rodzice kupili dla Adasia, ale Helena nie życzyła sobie kołyski, bo to takie "wiejskie". A on nawet ostatnio widział w zachodnich sklepach właśnie kołyski dla maluszków, nie tylko łóżeczka stojące nieruchomo. Patrycja była co prawda zachwycona, że Wojtek tak bardzo dużo myśli o nadchodzących wydarzeniach, ale że z natury była nieco złośliwa powiedziała - Wojtuniu, ty tylko uważaj, byś nagle na jakiejś naradzie nie zaczął opowiadać o naszej przeprowadzce. O przeprowadzce to ja tu ciągle mówię i dzięki temu wiem o tej firmie- oni są genialni - jeśli zostawisz w zlewie nie umyte naczynia to w nowym miejscu też je zastaniesz w zlewie nie umyte.
Całuję twój brzuszek i lecę na naradę i Wojtek przerwał rozmowę. A Patrycja pogłaskała się po brzuchu i powiedziała- maleństwo, tatuś cię bardzo kocha. A w kilka sekund później pomyślała- ja też już kompletnie zgłupiałam. To chyba zakaźne.
Gdy odbierali od jubilera obrączki, ten im pokazał, że od strony wnętrza dłoni są znacznie węższe niż od strony rytu co znacznie poprawi komfort ich noszenia. Poza tym warstewka starego złota we wzorze jest bardzo cienka i dobrze wtopiona, by zachować dobrze "plastykę" wzoru. Zapytał się też, czy nie mają nic przeciwko temu, że będzie pokazywał klientom ich obrączki jako jeden ze wzorów. Oczywiście nie mieli - wszak wzór Krzyża Atlantów jest od dawna znany, a nie wymyślony przez nich.
Czas uciekał jakby ktoś mu zainstalował napęd atomowy, 4 dni przed ślubem wszystko już było przewiezione do domu rodziców i do ślubu już się szykowali stamtąd. I ponieważ Wojtek nie chciał "rozgłosu", to tylko pół Instytutu przybyło do Pałacu Ślubów. Gdy podpisali się pod aktem ślubu Krzyś z wielkim przejęciem zakładał obrączkę Patrycji a Adam Wojtkowi. A potem Krzyś się "przylepił" do Patrycji zajmując "strategiczne" miejsce pomiędzy nią a Wojtkiem i cały czas trzymał Patrycję za rękę, ignorując polecenia starszego brata by nie stał pomiędzy rodzicami. Wojtek ze zdumieniem stwierdził, że połowy osób obecnych na ich ślubie zupełnie nie kojarzy, bo mało miał do czynienia w pracy z osobami nie związanymi z pionem technicznym. Zdumiała go obecność niektórych osób ze Zjednoczenia. Ale był też obecny jeden "przedstawiciel" ministerstwa, czyli partner Andżeli, która wszak była świadkiem Patrycji. Gdy się wesołą dwudziestoosobową grupą przemieszczali w stronę Bazyliszka pan wicemister znalazł moment, by zamienić kilka słów z Patrycją, do której nadal był przylepiony Krzyś. Oczywiście nie uszło to uwadze Wojtka i gdy już siedzieli przy stole zapytał się co ten Don Juan od niej chciał. Och, nic wielkiego, on chce tylko się ożenić z matką swoich dzieci i prosił bym Andżeli przemówiła do rozsądku.
W krótkim czasie Wojtek przebolał, że pan wiceminister jest zdaniem Patrycji przystojnym facetem, bo ten przystojniak w pół roku później stał się mężem Andżeli z uwieszonymi ciągle u jego boków bliźniakami. I, jak się śmiała Patrycja- w przyrodzie musi być równowaga- zyskał żonę, ale stracił sekretarkę. Obie pary się w międzyczasie zaprzyjaźniły i choć bliźniaki byli młodsi od Krzysia i Adama, całkiem nieźle się bawili w czwórkę, a Andżela zdecydowała się na jeszcze jedno dziecko, drżąc cały czas ze strachu, że może znów "się zrobią" bliźniaki. Ale udało się wyprodukować tym razem tylko jedno dziecko, trzeciego chłopaka.
Tak jak przewidywał lekarz prowadzący ciążę Patrycji, w siódmym miesiącu Patrycja nabrała wyglądu ciążowego a Wojtek był dumny, że wreszcie widać jego działalność. Ulubionym zajęciem całej męskiej części było przytykanie ucha do brzucha Patrycji i podsłuchiwanie co się tam dzieje, a Krzyś i Wojtek "polowali" na ruchy dziecka. A ulubionym zajęciem Patrycji stało się......spanie. O ósmej wieczorem oczy same się jej zamykały - wystarczyło, że usiadła przytulona do ramienia Wojtka by po 5 minutach oglądania filmu była pogrążona we śnie. Patrycja i Wojtek już znali płeć dziecka, ale dla reszty domowników była to zagadka i "obstawiali" co się urodzi. Adaś stwierdził, że jemu to obojętne, w kilka dni później w jego ślady poszedł Krzyś mówiąc, że najważniejsze żeby mama jak najmniej cierpiała.
Ulubioną lekturą Wojtka stał się album, który kupiła Patrycja - cała seria zdjęć od pierwszej do ostatniej chwili porodu. Wojtek oglądając stwierdził, że owszem to świetny materiał edukacyjny zwłaszcza o działaniu antykoncepcyjnym bo ktoś, kto jeszcze nie poznał radości seksu z całą pewnością straci na niego ochotę .
W każdym razie Wojtek w dalszym ciągu chciał być z Patrycją w trakcie porodu. Lekarz uprzedził oboje, że jeśli akcja będzie się przedłużała to będzie rozwiązanie operacyjne, w czasie którego może cały czas być Wojtek, bo będzie stał przy głowie Patrycji tam gdzie go ustawi anestezjolog i oboje będą oddzieleni od pola operacyjnego parawanikiem, tak samo jak przy zwykłym porodzie, bo mąż ma stać przy głowie żony, wspierać ją słownie, trzymać za rękę, głaskać i całować a nie oglądać poród od strony sromu i pokrzykiwać do niej by się trzymała. Lekarze z ich kliniki nie mają przesądów co do cesarskiego cięcia, mało tego - z ich obserwacji wynika, że bardzo ciężki poród jest traumą nie tylko dla matki ale i dla dziecka. W ich klinice nie ma porodów 24-godzinnych, po których i matka i dziecko są półżywi. A poród siłami natury u nich jest niemal bezbolesny bo pod znieczuleniem, które nie zaburza akcji porodowej, znosi jedynie silny ból. Jeżeli dzieciątko będzie łaskawe być we właściwym ułożeniu to na 90% będzie to bezbolesny poród siłami natury, bez ingerencji chirurga. A dlaczego tylko na 90% dopytywał się Wojtek. Bo nigdy do końca nic nie wiadomo, czasem trzeba z różnych względów natychmiast zakończyć akcję porodową by ratować dziecko lub matkę. I dlatego mówię o 90 procentach. Jeśli wszystko będzie w porządku zabierze pan żonę do domu w 4 lub 5 dni po porodzie, po operacji najczęściej w 7 dni. Bieliznę na okres połogu w klinice daje klinika. W domu dwa razy odwiedzi państwa wykwalifikowana położna by sprawdzić jak funkcjonuje mama i maleństwo. Możemy również wypożyczyć do domu elektryczną ściągaczkę do pokarmu by nie uprzykrzać mamie czasu ściąganiem pokarmu ściągaczką ręczną oraz wagę dla niemowlaka, by ważyć je przed jedzeniem i po jedzeniu, jako że póki co jest to jedyny sposób by wiedzieć ile dziecko wyssało. Jeśli któraś z mam ma nadmiar pokarmu to my go odbieramy, bo dokarmiamy maluszki, których mamy nie mają pokarmu lub mają za mało.
Po tej wizycie oboje wyszli z nieco opadniętymi szczękami a Patrycja powiedziała, że gdy usłyszała o tej elektrycznej ściągaczce pokarmu ujrzała w wyobraźni rząd krów dojonych mechanicznie, co przeogromnie rozśmieszyło Wojtka. A on dziś odkrył, że gdy chciał opłacić u recepcjonistki wizytę, ta mu powiedziała, że oni mają abonament co go wprawiło w skrajne zdumienie, bo nie przypomina sobie by wykupywał jakiś abonament. Musi tę zagadkę w domu rozwiązać, bo mu to coś wygląda na działanie jego mamy.
c.d.n.
;) Krystyna
OdpowiedzUsuń