środa, 20 czerwca 2012

254. Pyza u swego taty, c.d.

Pyza miała u taty swój własny pokój, tzw. gościnny. Ale nie za bardzo lubiła ten pokój, bo był taki zwyczajny- dziwny tapczan z oparciami z dwóch stron, szafa, bielizniarka, biblioteczka,  nieduży stolik- ciocia Halina mówiła na niego pomocnik- krzesło, a jedna ze ścian była obwieszona obrazami. Tylko jeden się Pyzie podobał- na stole leżały przepiękne żółte róże. Na pozostałych obrazach były głównie konie , jacyś wojskowi i sceny z polowania. Ten obraz to się nawet Pyzie podobał, bo było na nim dużo psów, ale żaden nie był tak ładny jak Kora. Pokój babuni też się Pyzie nie podobał, bo były tu głównie szafy, stół, krzesła , fotel i babuni łóżko. Ale Pyza z chęcią tu przychodziła, bo babunia miała niezwykłe wprost rzeczy, które Pyza dzień w dzień z przejęciem oglądała. Przede wszystkim babunia miała duże, blaszane pudełko z przeróżnymi guzikami. Były różnych kształtów, wielkości i oczywiście  przeróżnych kolorów. W innych pudełkach też kryły się "skarby" - kolorowe kordonki , szpulki z kolorowymi nićmi, poduszeczki z igłami, nożyczki z ozdobnymi uchwytami, a niektóre takie malutkie, z bardzo ostrymi końcami - takie małe jakby
dopasowane do dziecinnej rączki.  W osobnym pudełku były różnokolorowe koraliki. Koraliki były dość duże, cylindryczne i bardzo się Pyzie podobały. Pewnego dnia babunia  wyciągnęła pudełko z koralikami,
postawiła je przed Pyzą i powiedziała, że teraz zrobi z tych koralików podstawkę pod dzbanek, a Pyza jej w tym pomoże, bo będzie podawała koraliki. Pyza była oczywiście zachwycona.
Nie da się ukryć, że mała najwięcej czasu spędzała w kuchni, bo tam była ulubiona sunia, poza tym ciocia Halina chciała ją mieć na oku. Czasami ciocia Halina bawiła się z Pyzą w gotowanie dla lalek. To było prawdziwe gotowanie, bo kuchenka dla lalek była miniaturą prawdziwej kuchni - w środku palił się prawdziwy płomień, a w lalczynych garnuszkach można było nawet coś ugotować, bo każdy był wielkości filiżanki. Ta kuchenka to była zabawka cioci Halinki jeszcze z rodzinnego domu.
W mieszkaniu taty było jedno pomieszczenia, którego Pyza bardzo nie lubiła, tak było dziwne. Była to łazienka. Była bardzo duża, z dużym oknem a wanna była wpuszczana w podłogę. Pyza bardzo się zawsze bała, że do niej niechcący wpadnie. Poza tym łazienka to było miejsca niemiłe, bo zawsze przy kąpieli Pyzie myto głowę, a tego to Pyza bardzo nie lubiła.
Pyza często myślała o swojej cioci, która została w domu, do którego było bardzo, bardzo daleko. Ale nigdy nic na ten temat nie mówiła, tym bardziej  ,  że nikt w domu taty nie wspominał o Makuce. A mała coraz bardziej tęskniła . Wieczorami często płakała i nawet uszyta przez babunię śliczna, różowa nocna koszulka z wyhaftowanymi kwiatkami nie poprawiła dziecku humoru.
Pewnego dnia nadszedł list. Bardzo ważny, bo częśc tego listu była adresowana do Pyzy. To Makuka
napisała informację, że już czuje się znacznie lepiej i najdalej za miesiąc będzie już mogła nadal opiekować się Pyzą.
Pyza było gotowa by wracać natychmiast, z trudem pogodziła się z faktem, że jeszcze musi trochę tu pomieszkać.
Pan N. nie podjął próby zachęcenia  małej by z nim została. Doszedł do wniosku, że skoro dziecko nie
przyzwyczaiło się do nich przez 11 miesięcy, to pewnie nigdy się nie przyzwyczai.
A Pyza nie odstępowała teraz Kory, tłumacząc psu, że będzie nadal sunię kochać. Całe dnie spędzała
z sunią na jej posłaniu.
W przeddzień wyjazdu Pyza wręcz biegała po mieszkaniu, pomagając cioci Halinie składać swoje ubrania i pakować do walizki. Od babuni dostała koraliki do robienia podstawek,  małą, okrągłą poduszeczkę z haftem, dwie  małe serwetki, uszyty przez babunię becik dla  lalki i nowe ubranka  lalki oraz drugą nocną koszulkę, tym razem białą, też ozdobioną haftem.
Od cioci Halinki dostała na drogę buziaka a najdłużej Pyza żegnała się z sunią, która zlizywała z buzi
dziecka  słone łzy.
Matki cioci Haliny, Pyza nie spotkała już nigdy,  Kory też nie, a ojca i ciocię Halinkę zobaczyła dopiero 10 lat pózniej.
Pisać dalej?