sobota, 19 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść - XVI

 Pomału Iza dochodziła do wniosku, że bliźniaki to nie taki straszliwy problem - dzieci nie chorowały, wyznawały chyba pogląd, że pełny brzuszek i sucha pielucha  to rzecz najważniejsza. Śmieszyło ją bardzo gdy Tolek zastanawiał się do kogo które jest podobne.  

Po ustawowym urlopie płatnym macierzyńskim Iza wzięła trzyletni urlop wychowawczy - Tolek stwierdził, że więcej się umęczą z odstawianiem dzieci do żłobka i ciągłymi infekcjami niż będzie z tego pożytku. Zmienił pracę na lepiej płatną, choć może nie ciekawszą. Sam się sobie dziwił, że wcale nie tęsknił za pływaniem. Bo Iza i dzieci miały jakąś magiczną siłę przyciągania, znacznie większą niż życie marynarza.

Eliza i Karolek hodowali się bezproblemowo, mieli tylko jeden feler - gdy jedno zapłakało to drugie natychmiast zaczynało mu wtórować. Iza dość szybko nabrała odporności, ale  Tolek i jego rodzice wychodzili ze skóry by tylko biedne dzieci nie płakały. Duży Karol był chyba też zakochany w maluszkach i często przyjeżdżał. Po każdej jego bytności przybywało dzieciom zabawek i albumów ze zdjęciami. Teraz Iza doceniła w pełni zalety mieszkania w domu z ogródkiem - w porze ciepłej dzieci całe dnie spędzały na dworze. Dziadkowie zainstalowali piaskownicę, małą zjeżdżalnię, mały basen, a pod drzewem letnią sypialnię na poobiednie  drzemki, czyli  płócienny namiot z dużymi siatkowymi oknami, by jakieś owady nie pogryzły dzieci.  A dzieciaki z takim samym zaufaniem  i miłością tuliły się do rodziców, dziadków i Karola. 

Polska wreszcie stała się  członkiem UE i plany odnośnie pływania rekreacyjnego po Morzu Śródziemnym nabrały realnych kształtów. Ale Iza stwierdziła, że nie wyobraża sobie by pozostawić w Polsce rodziców Tolka, których  coraz wyraźniej dosięgała starość. Co prawda jeszcze stosunkowo nieźle funkcjonowali ale nie wiadomo było jak by znieśli samotność w Polsce, bo twierdzili, że oni się już nigdzie nie przeprowadzą. Przeprowadzili się raz, by być w pewnym sensie  bliżej Tolka gdy ten pływał i wiedzą, że taka zmiana miejsca to wcale nie jest łatwa, a przecież przeprowadzili się tylko o czterysta kilkadziesiąt kilometrów i nie zmieniali kraju. 

Ale Karol znalazł chyba salomonowe rozwiązanie - mogą razem z nim kupić do spółki dom w miejscowości która będzie bazą noclegową dla zawiązującej się spółki, oraz udziały w tej spółce i bywać tam w okresie wakacji np. na początku sezonu gdy jeszcze nie ma pełnego obłożenia - Tolek by pływał, a Iza z rodzicami i dziećmi spędzała tam czas. A jest przecież możliwe, że pobyt tam tak się rodzicom spodoba, że się zdecydują na zmianę miejsca zamieszkania.  

Tolek jednak  stwierdził, że już nie ma ochoty tracić życia na użeranie się z jakąkolwiek załogą, jak i brać odpowiedzialność za życie turystów na pokładzie.Dla niego ważniejsza jest Iza i dzieci. Owszem, dom może  kupić jak i udziały w spółce, ale nie zamierza pływać, więc nie wie jak te fakty przyjmą jego koledzy. I trzeba się dokładnie przyjrzeć w którym miejscu będzie ta baza, bo być może, że nie będzie to dobre miejsce, bo jak zna swoich kolegów to będą dążyć do jak najniższych nakładów, więc ta baza  może być dość oddalona od wszelkiej cywilizacji w sensie lekarz, sklepy. Ale sam pomysł kupna jakiegoś  domu nad Morzem Śródziemnym nie jest zły, z tym, że oni by tam spędzali tylko miesiąc a na resztę czasu go wynajmowali. A jak Tolek będzie  chciał popływać to zawsze może sobie na miejscu jakąś łajbę wypożyczyć. Na razie to dzieci jeszcze za małe na taką imprezę. 

Ale mogliby wszyscy razem popływać barką po kanałach Europy. Bo barka jest przestronna, jest po prostu domem na wodzie. Są sypialnie, łazienka, kuchnia. Barka jest bezpieczna dla dzieci, które i tak będą  musiały być w kamizelkach, płynie się z "oszałamiającą szybkością" od 8 do 10 kilometrów na godzinę, można podziwiać krajobraz, zwiedzić sporo miejsc po drodze i można tym sposobem podróżować po Holandii, Francji, Niemczech. A na miesiąc to można rodziców samych zostawić w Sopocie. Ale nie ma przeszkód by wypożyczyli taką większą barkę by popłynąć  nią razem z Karolem i rodzicami. Lub z samym Karolem. I mógłby nawet Karol stać cały czas przy sterze, bo nie potrzeba na takie pływanie żadnego patentu. Po prostu trzeba tylko przepatrzeć jaka trasa  by im odpowiadała.

Tak jak Tolek podejrzewał jego kolegom zależało na tym, by brał osobisty udział   w tym przedsięwzięciu, więc zrezygnował, zwłaszcza gdy przepatrzył listę tych, z którymi miałby wchodzić w spółkę i prowadzić biznes. Izie powiedział, że on już nie chce wracać do tego zawodu, nie czuje już żadnej więzi z tymi ludźmi. Nawet z Kacprem bardzo mu się rozluźniły kontakty, choć przecież się przyjaźnili.  Izuniu, to jest zupełnie inne życie, ja już tam nie pasuję. Zresztą zawsze nie za bardzo pasowałem. Wystarczy mi żeglowanie naszą łajbą, mam teraz inne priorytety. I na pewno nie zrobię z Karolka marynarza, ale myślę, że  barką moglibyśmy się już za rok gdzieś wybrać. Ojciec pewnie by marudził, że to żadne pływanie, ale mamie by się podobało. Ale zobacz, tata już  nie pływa, co najwyżej robi prace renowacyjne i porządkowe na łodzi. I nawet sam przed sobą nie chce przyznać, że po prostu już nie czuje się na siłach. 

Z czasem okazało się, że śródziemnomorskie przedsięwzięcie nie wypaliło, bowiem  każdy z tych chętnych do spółki miał inną wizję działania. W efekcie końcowym każdy działał na własną rękę.

Pewnego dnia  zatelefonował Karol z pytaniem, czy może do nich przyjechać, ale nie sam. Rozmawiała z nim Iza, więc powiedziała, że jak zwykle jest tu dla niego miejsce, więc nie ma problemu. I nie przeszkadza nikomu, że będzie z kimś. Pół wieczoru zastanawiali się z Tolkiem  z kim tu Karol przyjedzie. 

W piątek wieczorem przyjechał Karol z kobietą. Pani była zapewne w wieku Karola a może nawet ciut starsza. Sympatyczna ciemna szatynka, nie rzucająca się w oczy, z dyskretnym makijażem a w butach bez obcasów niewiele niższa  od Karola. Okazało się potem, że od roku jest recepcjonistką u Karola i jego wspólnika. Pod byle pretekstem Karol  poszedł do kuchni za Izą i powiedział - powiedz mi, tylko szczerze, co o niej myślisz - oczywiście nie teraz zaraz ale gdy już będziemy wyjeżdżać - użyj tajnego szyfru pani  Basieńki, wiesz, dotknij czubkiem kciuka górnej wargi. A ja do ciebie zadzwonię po powrocie. Iza spojrzała na niego i powiedziała- ale to przecież ty masz z nią być a nie ja. Zadurzyłeś się?  Dobrze to Izuś ujęłaś, zaczadziałem z lekka. A skonsumowałeś, zapytała z uśmiechem? No jeszcze nie. I ja mam ci doradzić czy masz konsumować? Przecież nie wiem czy chemia  zagra. No ale oceń jak ci się ona widzi, przetestuj ją trochę, proszę. Dobrze. Przetestuję.

Ale zamiast Izy testowały ją bliźniaki, którym najwyraźniej przypadła do gustu- mały zaraz przyniósł książeczki do kolorowania, Eliza przytargała 2 lalki by je razem z nią ubierać, a gdy Iza  proforma usiłowała dzieci od niej odgonić pani Katarzyna zapewniła Izę, że z chęcią się z dziećmi pobawi. Iza wtajemniczyła w sprawę teściową i ta też bystro obserwowała panią Katarzynę. Do Karolka dotarło, że pani ma na imię Katarzyna i zapytał, czy pani ma katar, bo Katarzyny to mają katar i nieco przekręcając wyrecytował wierszyk o katarze i Katarzynie.

Test wypadł tego wieczoru pozytywnie. Dzieci, ku swemu niezadowoleniu zostały w końcu zagonione do łóżek, a Tolek włączył ukrytą kamerę, by móc obserwować co malce robią. Notorycznie filmowali dzieciaki tą metodą i mieli niezłą zabawę. Następnego dnia pojechali w dwa samochody na Hel. Oczywiście nie obeszło się bez  wizyty w fokarium, potem dzieci korzystały z tej olbrzymiej piaskownicy jaką była plaża, o tej porze roku jeszcze czysta i dość pusta. Pani Katarzyna wystąpiła na plaży w sukience plażowej, Iza natomiast w bikini,  w które bezceremonialnie zajrzał Karol by obejrzeć i pomacać swe dzieło. Tolek  nieco się oburzył , że zagląda jego żonie w  majtki, a na dodatek maca, na co  dostał odpowiedź, że zaglądał już nie tylko w  majteczki Izy ale i do wnętrza jej brzucha, bo to on ją zszywał całościowo warstwa po warstwie. I widać taki jego los, że już drugi raz cerował i zszywał Izę. Nie bądź Tolek zazdrosny, ciebie też zszywałem. I opowiedział Katarzynie jak to Iza asystowała przy operacji Tolka i jak rozczarowała Karola, bo nie zemdlała na widok krwi i tym samym stracił okazję cucenia jej. Tolek się uśmiechnął i powiedział, że podejrzewa, że  Iza gdyby  miała w ręce skalpel to nawet sama by go zoperowała, bo straszna  z niej kobieta, zero litości a jak się zajęła jego bliznami to miał wrażenie, że  ona to robi  jakimiś płaskoszczypami. No fakt, okropna, dzięki niej mniej cię pociąłem i mniej się napracowałem - przytaknął Karol. Karol nadmuchał piłkę plażową i poszaleli z Tolkiem  trochę z piłką, uważając by przy okazji nie rozdeptać plączących się pod nogami dzieci. 

Iza z Katarzyną przyglądały się jak duzi chłopcy z pełnym poświęceniem gonią za piłką a Iza wypytywała Katarzynę jak się jej pracuje u Karola i jego wspólnika. Katarzyna była ciekawa od jak dawna Iza zna Karola, więc Iza  automatycznie zaczęła robić Karolowi reklamę jaki to z niego świetny specjalista i niezwykle  dobry i wierny przyjaciel a na dodatek po prostu mądry i trzeźwy facet. A to mieszkanie to on naprawdę kupił od pani?-zapytała Izę. Tak, bo mój mąż tu mieszkał, w Warszawie nie było dla niego pracy, więc ja się musiałam tu przenieść.  A  ja - to pewnie śmieszne - ale nie chciałam by je byle kto kupił i ucieszyłam się, że je chce kupić Karol. Pani Izo, za tanio sprzedała pani to mieszkanie, można było za nie wziąć więcej. Ale to było kilka lat temu a cenę wzięłam nie z powietrza tylko od rzeczoznawcy, poza tym  Karol to nasz przyjaciel, a z przyjaciół się nie zdziera. Dobrze, że miał taką sumę- odparłą Katarzyna.  Nie miał, wziął kredyt  z banku, bo ja nie mogłam czekać aż on sprzeda swoje mieszkanie. Umówiliśmy się na konkretną  kwotę i została ona wpłacona na moje konto i tylko to mnie interesowało. A dobrze się pani pracuje u Karola?  Dobrze, ale mam wszystkie popołudnia zajęte. No ale wolne przedpołudnia- stwierdziła Iza.  A nie, przed południem też pracuję, ale gdzie indziej. Zbieram pieniądze na mieszkanie dla syna, bo on biedaczek mieszka pod Warszawą a kiepsko zarabia. A ma  żonę i dwoje dzieci. A co robi?  No różnie, czasem układa parkiety i posadzki. No to niezła praca, za ułożenie parkietu nieźle trzeba zapłacić - jak robiłam podłogę w łazience w tamtym mieszkaniu to całkiem sporo zapłaciłam, a za dużo tej podłogi tam przecież nie było. Rozmowa się urwała, bo duzi chłopcy poczuli się zmęczeni i przysiedli na piasku. Tolek zerknął na zegarek i ogłosił odwrót w stronę Sopotu. 

W drodze do Sopotu Iza opowiedziała Tolkowi czego się dowiedziała od Katarzyny i Tolek stwierdził, że trzeba to koniecznie jeszcze dziś wieczorem powiedzieć Karolowi, bo chyba Karol nie wszystko wie o pani Katarzynie. Ustalili, że Tolek jakoś to zorganizuje żeby Iza  mogła porozmawiać  chwilę z Karolem sama. Najlepiej będzie wywołać Karola na  moment, gdy Iza i Tolek będą układać dzieci do snu- Tolek zostanie z dziećmi a Iza w ich sypialni porozmawia z Karolem.

                                                                  c.d.n.