piątek, 7 grudnia 2012

Banalne

Marzena   siedziała na tapczanie i oglądała zdjęcia, które wypadły z szafy, gdy wyciągała z niej swą torbę podróżną. Na zdjęciach był jej mąż w otoczeniu  kilku osób. Z całą pewnościa były to zdjęcia z wycieczek
które pilotował jej mąż. Niemal z każdej wycieczki przywoził masę zdjęć. Marzena  już  miała je odłożyć 
na półkę, ale gdy pochyliła się, by resztę zdjęć podnieść z podłogi, jej wzrok zatrzymał się na jednym zdjęciu- była na nim naga kobieta   w pozie z obrazu  "narodziny Wenus".
Marzena zaczęła teraz przeglądać pozostałe zdjęcia - na jednych zdjęciach były  powiększone fragmenty ciała tej kobiety , na  innych ona  w różnych pozach niczym  ze "świerszczyka" dla panów. Ostatnie zdjęcie przykuło  wzrok  Marzeny - kobieta siedziała na ich małżeńskim łóżku w jej lizesce ( którą kiedyś  Marzena sama zrobiła szydełkiem) i z figlarnym uśmiechem pokazywała jedną pierś.
Marzena przesegragowała  zdjęcia, odłożyła na bok wszystkie zdjęcia nagiej kobiety, resztę schowała do
szafy. Czuła, że za chwilę wybuchnie płaczem - ze złości i żalu. Zapaliła nerwowo papierosa, podeszła do okna i szeroko je otworzyła. Chłodne powietrze przyniosło ulgę. I teraz Marzenie wszystko zaczęło się układać w logiczną całość.
Kilka miesięcy temu, pomiędzy jednym wyjazdem a drugim, mąż  zrobił jej dziką awanturę i kazał jej
iść natychmiast do lekarza, bo ona "przyniosła do domu"  z basenu, na który regularnie chodziła, jakąś infekcję. Marzena wprawdzie go przekonywała , że  nic jej nie dolega, ale ten z uporem maniaka
wysyłał ją do ginekologa. Następnego dnia poszła do lekarza, który dał jej skierowanie na badania i kazał
przyjść z wynikami. Badania nie wykazały żadnej infekcji, ale w międzyczasie ukochany mąż wyjechał w kolejną  podróż, więc Marzena nie mogła o tym z nim porozmawiać.
A było o czym porozmawiać, bo lekarz objaśnił jej, że skoro mąż zarzuca jej przyniesienie do domu jakiejś  infekcji, to prawdopodobnie  sam ma dolegliwości i zrzucając na nią winę  usiłuje zamaskować fakt, że
gdzieś podłapał którąś z chorób przenoszonych drogą płciową. Lekarz doradził również Marzenie by ona zażądała od męża wyników jego badań i nie podejmowała życia  płciowego dopóki nie zobaczy jego
wyników badań, że są prawidłowe.
Ale nie miała okazji o tym z mężem porozmawiać, bo ten pojechał jako pilot wycieczki i rezydent do Włoch i miał wrócić dopiero w końcu września.
Marzena miała 36 lat, wyglądała świetnie, była naprawdę bardzo ładna i zgrabna i wielu mężczyzn pożerało ją wzrokiem. Od dwunastu lat była żoną Zygmunta , dzieci nie mieli, bo on wcale ich nie chciał.
W tej nowej sytuacji  Marzena była nawet zadowolona, że nie mają  dziecka. Własnego mieszkania też
nie mieli, to w którym mieszkali było mieszkaniem jej siostry, a oni mieli tu tylko meldunek tymczasowy.
Marzena zaczęła pakować rzeczy swego męża  w pudła. Gdy już wszystko spakowała (a było tych pudeł kilkanaście) wezwała taksówkę  bagażową, poprosiła dozorcę by pomógł jej w zniesieniu tego do
taksówki i cały majdan wywiozła do swej teściowej.Teściowa mało nie dostała  zawału i z początku nie
chciała Marzenie w jej opowieść uwierzyć. Wtedy Marzena wyciągnęła z torebki zdjęcia. Teściowa
rozpłakała się, a Marzena powiedziała,  że wystąpi o rozwód.
Po powrocie do  domu zawezwała  ślusarza, który wymienił zamki w drzwiach zewnętrznych. Następnego
dnia udała się do adwokata.
W trzy dni potem jej siostra, będąc właścicielką mieszkania wymeldowała Zygmunta, podając jako jego miejsce zamieszkania adres  rodziców Zygmunta, u których był on zresztą zameldowany na stałe.
Gdy Zygmunt wrócił z Włoch, już wiedział, że czeka go rozwód.
Małżeństwo zostało rozwiązane po jednym posiedzeniu sądu.
Rok pózniej Marzena poznała bardzo miłego chłopaka - chłopaka, bo był on 10 lat od niej młodszy.
Po roku znajomości  Przemek poprosił ją o rękę. Marzena  nie bardzo wierzyła w związek z tak młodym człowiekiem, ale jednak wzięli ślub. Zresztą była już wtedy w ciąży, a Przemek bardzo chciał i jej i tego
dziecka. Dziś  ich córka ma 18 lat, różnicy wieku pomiędzy małżonkami nie widać, a Przemek jest
wielce troskliwym mężem i świetnym ojcem.