wtorek, 3 lutego 2009

Bić czy nie bić?

Miałam napisac coś wielce pogodnego, ale dzisiejszy post Atiny Bezdomnej zdopingował mnie do napisania czegoś poważnego, a jeśli poważne to juz nie pogodne.
Bić czy nie bić ? -to jest pytanie, które od czasu do czasu zaprzata głowę niektórym, którzy aktualnie wychowują dzieci.
Bo trzeba tu jasno powiedzieć,że niektórzy nie maja takich rozterek i tłuką dzieci z byle powodu i gdzie popadnie - pupa, głowa, plecy - byle mocno, bo musi ta mała zaraza pojąć, że tata lub mama wymagaja od niego szacunku dla siebie.
To oni tu rządzą, nie dzieciak.
Nie ukrywajmy - wychowanie dziecka to dośc trudny i żmudny obowiązek, zwłaszcza w czasach, gdy my, dorośli nie umiemy sie w obecnej rzeczywistości odnalezć.
Coraz częściej brakuje pieniędzy, czasu a w końcu i chęci. I wtedy swoje frustracje przenosimy na dziecko, zwlaszcza w chwili, gdy jest nieposłuszne lub hałasuje, gdy nam głowa pęka z nadmiaru problemów. Zaczynamy podświadomie obarczać dziecko wina za całe zło i wtedy często je karcimy. Jeśli nawet nie bijemy, to wydzieramy sie na nie niemiłosiernie.
Ci co mnie często odwiedzają, wiedzą, że juz zakończyłam działalność wychowawczą, bo dziecko jest dorosłe i nawet uczyniło mnie babcią.
Przyznam sie nieskromnie, ze jestem zadowolona z tego, jak ją wychowałam. I naprawdę, nie stosowałam w procesie wychowawczym klapsów, klęczenia na grochu, stania w kącie lub wrzasku.
Wychowując ją cały czas miałam w pamięci swoje dzieciństwo, pełne zakazów i rygorów (tu ciekawostka- wychowywali mnie dziadkowie), które w wieku nastolatki omijałam kłamiąc w domu niemiłosiernie.
Nie chciałam, by moje dziecko bało się mnie i tego ,że będę na nią wrzeszczeć gdy zrobi coś niezgodnego z poleceniem, nie chciałam by ze strachu kłamała.
Chciałam, by zawsze miała własne zdanie, umiała podjąć odpowiednia decyzję, nie bała się brania odpowiedzialności za swoje decyzje.
I wiecie co, to wcale nie było takie łatwe , bo wymagało żelaznej konsekwencji w postępowaniu.
Jezeli raz dziecku czegoś zabronisz , a pod wpływem jego wrzasku pozwolisz na to, co przedtem zabroniłaś - cały efekt pedagogiczny bierze w łeb. I jeszcze jedno- twoje postępowanie musi mieć pełną akceptacje twego partnera, a nie tak, ze ty zabraniasz czegoś, a on, ten dobry tata, pozwala na to. Tu musi byc wyjątkowo zgodny front.
Pomimo, ze w tym okresie moj mąz raczej mało bywał w domu ( w końcu ktoś musiał na to wszystko zarabiać) doskonale mnie wspierał w tym wszystkim.
Wiem, miałam łatwiej niz inne mamy, siedziałam z nią w domu, nie "kiblowała" w świetlicy, nie chodziła z kluczem na szyi.
Nie było w tym czasie całej gamy poradników dotyczących wychowywania dziecka - kierowałam sie prostą zasada- stawiałam siebie na jej miejscu i jednocześnie przywoływałam z dzieciństwa te wspomnienia, które ciągle jeszcze bolały.
I jeszcze jedna wazna rzecz - nigdy nie obiecywaliśmy jej czegoś, o czym wiedzieliśmy, ze nie mamy możliwości realizacji danej obietnicy.
Myślę , ze pamietalismy zawsze o tym, ze dziecko to tez człowiek i jednocześnie nasz partner.
Wiem, ze toczy sie dyskusja , wokół tematu ustawy zabraniającej bicia dzieci. Jedni mówia,że klaps "spontaniczny" zadnemu dziecku krzywdy nie wyrządzi, drudzy są innego zdania. Przy okazji niektórym wydaje się, ze wychowanie bez klapsów jest równoznaczne z wychowaniem bezstresowym. Wychowanie bezstresowe nie polega tylko na tym,ze nikt dziecku nie daje klapsa- wychowanie bezstresowe to pozwalanie dziecku na wszystko, co mu do tej dziecięcej głowki wpadnie. Nie lubi kogoś , niech to swobodnie okaże, np, może go kopnąć, gdy ma taka ochotę, ma ochote wrzeszczeć- a niech wrzeszczy, nie chce jeśc obiadu a zajada cukierki- a co, niech je, niech sie biedak zakazami nie stresuje.
Ja uważam, ze skoro jest coraz więcej przypadków maltretowanych dzieci lub bitych "tylko" sporadycznie, to świadczy to o tym, że część społeczeństwa nie ma nawet bladego pojęcia o wychowywaniu dzieci i należałoby czym prędzej wprowadzić obowiązek dokształcenia się w tej dziedzinie. Każda kobieta ciężarna musiałaby , wraz z partnerem, uczestniczyć w takim kursie- wyegzekwowanie dość proste- nie dostanie słynnego becikowego jeśli takiego kursu nie zaliczyła.
Bo uchwalenie ustawy zabraniającej bicia dzieci, bez nauczenia ludzi właściwych metod wychowawczych nie jest właściwą metodą. Gdy czegoś zabraniamy, musimy jednocześnie wytłumaczyc dlaczego tego zabraniamy i wskazać inne sposoby postępowania.
Ciekawa jestem , jak Wy widzicie ten problem jakie macie propozycje,
zapraszam do komentowania
anabell