środa, 18 października 2023

Córeczka tatusia- 28

 W dwa  dni po obejrzeniu "bryczki dla Marty" transakcja  została  zawarta i Marta stała  się właścicielką fiacika "500". Następnego  dnia miała "randkę" z Arturem w dzielnicowym Urzędzie  Komunikacji i na tę "randkę" przyjechała oczywiście  razem z Wojtkiem. Wojtek śmiał  się w duchu, bo Artur (znany jako nałogowy podrywacz) był wyraźnie rozczarowany jego obecnością.  Na wypowiedź  Artura, że pilnuje swej żony niczym Cerber , Wojtek powiedział - nie pilnuję, bo ona  się potrafi sama świetnie upilnować, ale nie  chcę by się  sama użerała z tymi cwaniaczkami od montowania tablic rejestracyjnych i wolę by ten pierwszy raz po długiej przerwie  w jeżdżeniu po mieście  nie jechała sama. Poza tym chcemy od  razu wpaść po pokrowce na tapicerkę i kupić dywaniki i trochę zaopatrzyć samochodzik w najpotrzebniejsze duperele  typu żarówki zapasowe, kupić nową linkę holowniczą, bo ta co jest jest jakoś obrzydliwie brudna i kupić nieco niezbędnych  płynów w rodzaju  zimowego płynu do spryskiwacza, smarowidła  do uszczelek no i różne inne pożyteczne a przydatne drobiazgi co nam w oczy wpadną, może jakieś składane kontenerki na zakupy, pokrowiec skórzany na  kierownicę, żeby jej łapki  nie marzły na kierownicy. I po tej pierwszej jeździe to będziemy  wiedzieli czy da radę jeździć  bez  doszkolenia czy powinna jednak  wziąć kilka lekcji u fachowca.

Pomimo tego, że Artur załatwił sprawę tak, że Marta czekała na wyrejestrowanie sprzedanego samochodu i rejestrację  nowego zaledwie pół godziny, to wyszli z Urzędu prawie w dwie  godziny od  chwili wejścia   w jego progi. Potem jeszcze demontaż starych tablic rejestracyjnych i montaż nowych też trwał niemal w nieskończoność. 

Marta z Wojtkiem zaproponowali, by Artur pojechał wraz z nimi do nich, napiją  się w domu porządnej kawy i zjedzą domowe ciasto, co na pewno będzie  smaczniejsze niż kawiarniane wypieki.  No to wy obaj pójdziecie od razu do domu,  a ja wpadnę po Misię do mamy- zapowiedziała Marta. Przecież nie  wrócę teraz  na zajęcia - przezornie wybrałam dzień praktyk. A co pani studiuje? - spytał Artur. Medycynę estetyczną, mam zamiar zostać  magistrem w tej branży i pracować  w laboratorium kosmetycznym. W takim, które produkuje kosmetyki dla pań?- spytał Artur.  

Te laboratoria opracowują kosmetyki nie  tylko dla pań - kremy i pianki do golenia, depilatory, dezodoranty, płyny do włosów itp. i różne inne kosmetyki dla mężczyzn też  są opracowywane  w takich laboratoriach - wyjaśniła Arturowi  Marta.  Może wymyślę jakiś nowy kosmetyk dla mężczyzn i będzie na tyle nowatorski, że  będzie można go opatentować- zaśmiała  się Marta. Mam pod ręką  dwa króliczki doświadczalne, czyli tatę i Wojtka, czyli dwie różne  wiekiem męskie skóry, mogę eksperymentować. Mam dwa  semestry do licencjatu i cztery do magisterium. I uczelnia namawia  mnie bym koniecznie  dotrwała  do magisterium. Bo większość dziewczyn kończy  na licencjacie. A że uczelnia jest na drugim brzegu Wisły to Wojtek z moim  tatą namówili mnie na kupno samochodu.

Ja  tylko trochę  się boję jeżdżenia zimą - na ogół tak się składało, że siadałam  za kółkiem tylko latem. Nie ma się czego bać - tak jakoś się dziwnie  składa, że za kółkiem własnego  samochodu każdy jakoś znacznie   szybciej nabiera wprawy i odwagi- zapewnił ją Artur. Przez trzy lata a właściwie  prawie cztery lata byłem instruktorem na kursach na prawo jazdy. Te samochody, na których praktykują kursanci mają naprawdę ciężki żywot, nie mówiąc o tym jak stargane nerwy mają instruktorzy, bo nie na każdym kursie jest do dyspozycji trenażer. Tak na ogół to one  są tylko teoretycznie, nawet gdy  stoi takie ustrojstwo. Z reguły  są właściwie martwe. Teraz to robię tylko jazdy "doskonalące", co mnie  zdecydowanie  mniej nerwów  kosztuje. 

Ja lubię jeździć fiacikami, lubię nieduże samochody. Ale raz jechałam toyotą Avensis - duża bryczka, ale nawet  całkiem dobrze mi  się nią jechało. No pewnie - samochód to jest  samochód- na tej samej zasadzie działa - stwierdził Artur. Zostaje  tylko kwestia orientacji w gabarytach, żeby się taką Avensis nie  wpychać na miejsce które wystarcza do  zaparkowania siedząc na co  dzień za kółkiem  126p - dopowiedział Wojtek.

Tak jak było umówione Marta wysiadła nieco wcześniej i poszła do kwiaciarni po Misię. W drodze do domu Misia przeczytała psią prasę a w domu odstawiła taniec  radości, że jest również jej ukochany drugi człowiek. Dała  się nawet pogłaskać Arturowi, a Wojtek powiedział, że to zapewne dlatego, że obaj już byli w  mieszkaniu, więc Misia potraktowała  Artura  jak swego rodzaju część wyposażenia  mieszkania. Aleś ty miły - stwierdził Artur ze śmiechem. 

Pierwszy raz był u kogoś, kto mieszka na  tym starym już osiedlu WSM i był zachwycony jego lokalizacją i całym osiedlem - że jest świetnie  zagospodarowane i całkiem fajne są mieszkania no i osiedle nie "z wielkiej płyty" tylko z  cegły. On mieszka  na dalekiej  Woli, w wieżowcu wybudowanym  systemem "wielkiej płyty". A ponieważ mieszka na ósmym  piętrze to kilka  razy w roku miewa przynajmniej tygodniowy trening zdobywania na piechotę ósmego piętra, co jak  zauważył wcale nie jest miłym doznaniem. Poza  tym przez rok był w bloku pies wyjący całymi dniami - podobno wył z tęsknoty za swoim panem, który wyjechał na kilka miesięcy. W końcu albo pies umarł z tęsknoty, albo jego pani gdzieś go oddała, albo po prostu przestał wyć. Poza tym, zdaniem Artura otoczenie tych bloków na Woli nie  jest miłe. 

No bo te  wszystkie mrówkowce  wcale nie są miłe - stwierdziła Marta. Ale mam znajomą, która  mieszka w samym centrum - w budynku przy  skrzyżowaniu Kruczej z Alejami Jerozolimskimi. Marzy o przeprowadzce w inną lokalizację - kurz taki, że okna trzeba  myć co tydzień, wietrzyć to chyba  tylko około północy, a że to mieszkanie własnościowe to bardzo chętnie by je  sprzedała, tylko jakoś brak chętnych na kupno. Na  razie czeka na mieszkanie na Wilanowie, bo "Miasteczko Wilanów" już pomału  zaczyna  funkcjonować. A my się przymierzamy do remontu tego mieszkania - chcemy zmodernizować łazienkę i położyć w przedpokoju terakotę imitującą parkiet - powiedziała Marta. Ale oczywiście nie będzie to robione  zimą ale może późną wiosną.

A ja się zastanawiam nad zamieszkaniem w Piasecznie - tam też teraz powstają nowe osiedla- zaczekam aż  coś wybudują- może wtedy albo coś tam kupię albo się z kimś zamienię, albo spotkam jakąś panienkę z dobrym mieszkaniem.

Piaseczno to prawie Warszawa- stwierdziła Marta. Moja koleżanka napaliła  się na nowe osiedle w Mysiadle- to jest przed Piasecznem, bliżej Warszawy i zrezygnowała, bo jedna z dziewczyn w tej spółdzielni, która tam wybudowała bloki powiedziała jej, że osiedle powstało na  zasypanych stawach hodowlanych, ale teren nie był zdrenowany i istnieje możliwość, że trzeba będzie jednak go drenować, więc  mieszkańcy poniosą koszty tej inwestycji. No i oczywiście dziewczyna straciła  chęć na to Mysiadło, co wcale  mnie  nie dziwi. Teraz trzeba  szalenie uważać z nowymi lokalizacjami, bo namnożyło  się strasznie  dużo nieuczciwych prywatnych inwestorów i wiele osób już umoczyło sporo forsy w tych spółdzielniach, bo inwestorzy splajtowali. A jak prywatny  inwestor splajtuje, to pierwszeństwo do odzysku pieniędzy mają państwowe instytucje a nie indywidualni klienci. Klient prywatny jest na  szarym końcu kolejki.  Będzie  pan musiał dobrze uważać, żeby się nie wpakować na taką minę. Lepiej wybrać znaną spółdzielnię, która  już wybudowała nie jedno osiedle.

Nie  miałem o tym pojęcia - stwierdził Artur, dobrze, że zaczęliśmy o tym rozmawiać. No to teraz już pan ma o tym pojęcie -trzeba dokładnie  sprawdzić od jak  dawna inwestor jest na  rynku- stwierdziła Marta. Poza tym ci prywatni inwestorzy kupują często przecenione, wadliwe materiały budowlane, bo są  wszak tańsze. Swoją drogą nie bardzo  rozumiem, że takie  materiały  się sprzedaje. Mam wrażenie, że tak zwana uczciwość ludzi gdzieś się ulotniła i daleko odfrunęła. 

Zastanawiałem się nad kupnem kawałka  ziemi z domem w Łazach- powiedział Artur- ale  raz wracałem do Warszawy bladym świtem i były cholerne korki, bo jechali do pracy  ci co mieszkają w tamtych okolicach- a myślałem, że tam mieszkają tylko badylarze. 

No bo faktycznie tak jest, tam jest masa  szklarni,  ale oni to wyjeżdżają ze swoich posiadłości, tak około 4 rano - powiedziała Marta, a ci co pracują w Warszawie to pewnie ruszają wtedy gdy wracają ci z giełdy warzywnej lub kwiatowej.  To nieco śmieszne i  dziwne, bo teoretycznie  życie teraz niby wygodniejsze, jest mnóstwo różnych udogodnień, coraz lepsze  samochody, coraz  lepsze AGD, a potem się okazuje,że to tylko fasada, za którą niewiele jest na co dzień. 

Jak się tak spokojnie zastanowić to życie wcale, biorąc  rzecz  sumarycznie,  nie jest łatwiejsze niż kiedyś. Jeśli ktoś mieszka na Chomiczówce a pracuje na Służewcu to jak "amen w pacierzu" ma naprawdę mało wesoło. Ja dojeżdżam na  swoją uczelnię na Pragę i muszę liczyć się  z tym, że może mi to zająć godzinę. Z tym, że jeżdżę na 9,00 i w pewnym  sensie jeżdżę "pod prąd", bo więcej wszelakich instytucji jest na lewym brzegu Wisły.

No tak, Warszawa powoli robi się molochem- stwierdził Artur. No ale już się wszak buduje  metro, jeszcze  trochę i ruszy. Muszę  sobie  to wszystko przemyśleć  co dziś usłyszałem. Myśl,  chłopie, myśl-myślenie ma kolosalną przyszłość stwierdził  Wojtek.

Artur doszedł do wniosku, że  się  zasiedział, ale jest zachwycony, że  się spotkał z Wojtkiem i poznał jego  żonę. Zapewnił oboje, że jest niemal w każdej chwili do  dyspozycji Marty. Marta wzięła Misię na  spacer i odprowadziła  do Patrycji, bo chcieli jeszcze z Wojtkiem pojechać do sklepu z akcesoriami samochodowymi. Gdy Marta wyszła Artur powiedział do Wojtka - ty to masz bracie  szczęście! Nie  dość, że to ładna dziewczyna to na  dodatek bardzo mądra. Wy naprawdę tak długo się  znacie? No naprawdę, ale    parą jesteśmy dopiero od V klasy szkoły podstawowej- przedtem to jakoś  się nie  dostrzegaliśmy. No naprawdę- to niesamowita  historia- orzekł Artur. To jakiś wybryk natury, nie  znam pary o tak długim stażu.  Panowie się pożegnali serdecznie, zapewniając  się wzajemnie, że jednak stare przyjaźnie są ważne.

Gdy Marta  wróciła pojechali nowym  samochodem na  zakupy motoryzacyjne i- co najważniejsze - Marta usiadła za kierownicą mówiąc - tylko uprzedzam  cię, że nie będę śmigać i  mogę się chwilami bardzo brzydko wyrażać, gdy  mnie coś zdenerwuje. Możesz nawet brzydko przeklinać, nie tylko mówić - tylko się nie stresuj, pojedziemy na najbliższą benzynówkę, trzeba nabrać  paliwa i zobaczymy co mają w sklepie. Jak widziałem to bardzo ostudziłaś  zapał Artura  do zmiany mieszkania.  No ale teraz  naprawdę trzeba uważać z tymi nowymi spółdzielniami. A  zauważyłeś, że nie powiedziałam nic o tym, że mamy mieszkanie na Ursynowie? Zauważyłem - i bardzo dobrze, że nie powiedziałaś. Ty zawsze  wiesz co można a czego nie powinno  się mówić. O której dziś Pati kończy pracę? Dziś będzie  do szesnastej. No to fajnie - uczcimy dziś nasz zakup.

                                                             c.d.n.