niedziela, 8 lutego 2015

Dom Dusz - cz. III

Ojej - westchnęła ciężko niewidzialna- jest  straszny tłok do wejścia. Będziemy musiały
nieco poczekać. Dobrze,  że są jeszcze wolne miejsca siedzące. Odpoczniesz trochę nim
przekroczysz próg Domu. Możesz nawet trochę podrzemać, oprzyj się o mnie, będzie
ci wygodniej.
Inka, gdy tylko usiadła, poczuła wielkie zmęczenie. Skorzystała z propozycji niewidzialnej
i oparła głowę na jej ramieniu.
Nie wiedziałam, że dusza może odczuwać fizyczne zmęczenie- pomyślała. W chwilę
potem już spała.
Obudził ją delikatny dotyk dłoni niewidzialnej i słowa- zbudz się, za chwilę twoja kolej.
Inka rozejrzała się, ale nadal  niczego ani nikogo nie zobaczyła.
Nadal otaczała ją perłowo-biała przestrzeń, za którą co chwilę przetaczały się różnych
kolorów światła - żółte, różowe, ciemnoniebieskie, jasno zielone.
Inka N. - proszę podejść - usłyszała czyjś głos. W tej samej chwili niewidzialna puściła
jej rękę i lekko popchnęła ją do przodu. Inka popłynęła do przodu i nagle utknęła na
jakiejś barierce, której oczywiście nie zobaczyła.
Przed nią stała dziwna, świetlisto- biała  postać. Inka  nie była w stanie zorientować się
czy stojąca przed nią postać to kobieta czy mężczyzna.
Strój tej postaci  był typu unisex- biały, dwuczęściowy kombinezon, bez żadnych ozdób.
Twarz, którą zobaczyła była bardzo  jasna i skojarzyła się Ince z najlepszej jakości
cienką porcelaną.  Okalały ją dość długie proste włosy , a na Inkę spoglądały mocno
niebieskie oczy. Inka uśmiechnęła się i porcelanowa twarz odwzajemniła uśmiech.
Jestem Albert - przedstawił się - tu jest twój worek z rzeczami. Wejdz do pokoju
obok, a gdy się przebierzesz naciśnij guzik na ścianie. Wtedy otworzą się drzwi, przez
które wyjdziesz na zewnątrz.
Inka wzięła worek i ruszyła w prawo, gdzie zobaczyła drzwi. Pokój, w którym się
znalazła też był biało -perłowy i całkiem pusty. Inka wyciągnęła z worka  swoje nowe
ubranie. Z nogawek spodni sterczały stopy, z rękawów  bluzy dłonie a z dekoltu szyja
i twarz  okolona  jasnymi , skręconymi w  fale włosami.
Ale to sprytne - pomyślała Inka. Skoro nie mam ciała to mi je zrobili. Szybko nałożyła
swój nowy strój. Szkoda, że nie mam lustra - ciekawa jestem jak wyglądam.
W tej samej chwili na jednej ze ścian zobaczyła swe odbicie - jej twarz też wyglądała
jak z porcelany. No, niezłe, lepsze to niż  zmarszczki, które miałam w sporej ilości.
Śmieszne, ale nigdy nie miałam takich blond loków .
Tu się chyba lubują w blond włosach, ten Albert też był blondynem.
A te rękawiczko-dłonie i stopo-skarpety też praktyczne.
Podeszła do ściany, na której  był umieszczony guzik - z  daleka nie był zbyt widoczny,
ale gdy Inka do niego podeszła  zalśnił żywą zielenią.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, bo nigdzie nie dostrzegła drzwi.
Z lekkim wahaniem nacisnęła guzik a ściana rozsunęła się szeroko. Inka zrobiła kilka
kroków do przodu. Posłyszała za sobą szelest i obejrzała się, sądząc, że zobaczy
zamykające się za nią drzwi i budynek, z którego wyszła.
Ale nie było z tyłu żadnego budynku. Za nią rozpościerał się dość rzadki  lasek, w którym
przeważały brzozy.
Inka wzruszyła tylko ramionami i z westchnieniem poszła naprzód. To wszystko było
bardzo dziwne.
Przed nią rozpościerał się  duży trawnik albo łąka. W oddali zobaczyła sporo postaci
ubranych tak jak ona. Postanowiła pójść w ich stronę. Skoro już tu kiedyś była to
może spotka kogoś znajomego. Ale zaraz sama siebie skarciła za naiwność - jak ma
kogokolwiek rozpoznać, skoro wszyscy są jednakowo ubrani a ich twarze to maski?
Jej też pewnie nikt nie rozpozna. A już z pewnością nikt, kogo znała za życia na Ziemi.
Wypróbuję przy okazji moje stopo - skarpety, pomyślała. Szła rozglądając się dookoła.
Uniosła głowę i spojrzała w górę - nad nią, zupełnie jak na Ziemi rozpościerało się
błękitne niebo,  bez chmur, obłoczków i...słońca. Ale gdy patrzyła  przed siebie była
pewna, że wszystko jest oświetlone słońcem.
Nie było za ciepło ani zbyt zimno, temperatura była bardzo przyjemna. Ponieważ nie
widziała żadnych ścieżek ani dróżek, szła przez trawnik, na którym rosły różne kwiaty.
Bała się, że zdepcze trawę, ale gdy po paru krokach obejrzała się za siebie to zobaczyła,
że ani jedno zdzbło trawy nie jest przydeptane.
No tak, ta trawa taka sama prawdziwa jak moja twarz, ręce i stopy.  Przykucnęła i
zaczęła się bacznie przyglądać trawie - a może jednak to trawa kosmiczna - w końcu
jest tyle nieznanych  nam, ziemianom,  planet i może ta trawa jest właśnie z innej
planety?
Zaczekaj na mnie - dobiegł ją czyjś głos. Podniosła się i zobaczyła, że w jej kierunku
podąża jakaś biała postać - oczywiście z długimi blond włosami i bladą porcelanową
twarzą. To jakiś  "on"- pomyślała - bo ma proste włosy, jak Albert.
Tajemniczy "on" podszedł do niej i objął ją w powitalnym uścisku.
Inkę aż dreszcz przeszedł , bo odniosła wrażenie, że już kiedyś ktoś tak ją obejmował.
Wiedziałem, że dziś dotrzesz do Domu i zgłosiłem się do pomocy przy przyjmowaniu
nowych. Wiem, że mnie nie pamiętasz, chociaż spędziliśmy tu razem  bardzo wiele
szczęśliwych chwil. Ale niedługo wszystko sobie przypomnisz.
A teraz chodz, oprowadzę cię, bo dziś tu  wszystko jest dla  ciebie nowe.
Inko, tak się cieszę, że tu jesteś.  Inka wpatrywała się w niego z wielką uwagą ale
zupełnie nie mogła sobie go przypomnieć. A jak  ty masz na imię?- zapytała.
Rafał -odpowiedział -i to imię  mam już od trzech wcieleń.
Wtedy też byłem Rafałem. Daj rękę, pójdziemy na spacer. Oprowadzę cię i odpowiem
na wszystkie pytania, oczywiście w miarę swej wiedzy.
Wziął Inkę za rękę i poszedł z nią w kierunku spacerujących białych postaci.
 c.d.n.

Dom Dusz - cz.II

Inka zawstydziła się -faktycznie, zadawała głupie pytania. No ale w końcu nie często się
wszak umiera, więc się nie ma wprawy.
Ciemny tunel nieco zmienił barwę - już nie był taki czarny, teraz był szary  i jakby węższy.
Ale nadal nie widziała w nim  nikogo, chociaż miała wrażenie, że nie są w nim same.
Mam wrażenie, że mówię sama do siebie i sama sobie na pytania odpowiadam- pomyślała.
To dość dziwne doświadczenie i deprymujące.
Niewidzialna ścisnęła  mocniej jej  dłoń i powiedziała - przecież często prowadziłaś sama
z sobą dyskusje- zastanawiałaś się często co i jak zrobiłaś i co powinnaś była zrobić.
Więc teraz fakt, że rozmawiasz z kimś niewidzialnym  nie powinien  cię deprymować.
A teraz uważaj - musimy pokonać kilka zakrętów. Musimy iść pojedynczo, więc teraz
puszczę twoją rękę, a ty połóż ją na lince, którą jesteś obwiązana w pasie i nie zmieniaj
szybkości, z którą idziesz.
Przecież ja nie idę, ja płynę w powietrzu- zawołała Inka.
Ależ z  ciebie drobiazgowa kobieta! Wszystko jedno czy idziesz czy lecisz- niewidzialna
była chyba zniecierpliwiona.
Tunel był coraz jaśniejszy, chociaż nadal  szary. Jak latem, gdy zaczyna się szarówka.
Lato - pomyślała ze smutkiem, że pewnie już nigdy nie zobaczy lata, nie pojedzie nad
morze,  nie powędruje brzegiem morza czując jak woda obmywa jej stopy. I nie będzie
oglądała zachodzącego słońca skrywającego swój blask w morzu.
Poczuła lekki lęk - leciała gdzieś w dal, ku nieznanemu i niewiadomemu. Za sobą zostawiła
to wszystko co już znała i kochała.
Pomyślała też o swoich bliskich  i ogarnął ją  smutek- ich też już nie  zobaczy, nie przytuli.
Wiedziała, że bez trudu poradzą sobie bez niej - dzieci już były dorosłe i samodzielne,
miały własne rodziny. A mąż - też będzie musiał sam sobie poradzić. Może nawet się
po raz drugi ożeni? Nie czuła z tego powodu zazdrości - raczej martwiła się by zle nie
wybrał. Należał do dość rozsądnych mężczyzn, ale lubił być chwalony i doceniany.
Przestań się zamartwiać - niewidzialna wyraznie  śledziła jej myśli. Wszystko się jakoś
ułoży, nikt nie jest niezastąpiony. Niewidzialna nagle stanęła w miejscu i Inka na nią
wpadła.
Ojej, przepraszam, zawołała Inka. Nic się nie stało, pocieszyła ją niewidzialna. To ja
nagle się zatrzymałam. Musimy zaczekać - tutaj tunel jest bardzo wąski i ruch odbywa
się wahadłowo.
Zupełnie jak w życiu - pomyślała Inka. Dobrze, że korków nie ma. Bywają, bywają -
niewidzialna wpadła w tok jej myśli. Teraz przed nami jest sporo innych podążających
do Domu Dusz. Jesień i wiosna to takie krytyczne pory roku - starzy i schorowani
najczęściej w tej porze roku umierają.
Czy w Domu też nikogo nie będę widzieć? Bo jakoś mnie  nieco ta myśl przeraża - to
dziwne, bo czuję swe ciało niemal tak jak  za życia, czuję też, że nie jesteśmy tu same,
a nikogo nie widzę, nawet własnej ręki.
Niewidzialna objęła ją ramieniem - dostaniesz przy wejściu ciało - nieco inne niż  miałaś,
to będzie ciało astralne. I  przestaniesz odnosić wrażenie, że rozmawiasz sama ze sobą.
Musisz się na razie uzbroić w cierpliwość.
A jest tam morze? I lasy? Czy Dom Dusz jest na jakiejś planecie  podobnej do Ziemi?
Niewidzialna zaczęła się  śmiać - wiesz, nie obraz się, ale jesteś zabawna i dociekliwa.
Teraz ci morze do szczęścia potrzebne, ale być może w Domu Dusz wcale o nim nawet nie
wspomnisz.
Dom Dusz nie jest  na jakiejkolwiek planecie lub księżycu jakiejś planety.
Byłaś już w Domu Dusz nie jeden raz. Ale tego nie pamiętasz. W chwili gdy podejmujesz
decyzję o ponownej wizycie na Ziemi, zaczyna się proces czyszczenia Twej pamięci.
Nie mogłabyś żyć na Ziemi pamiętając każdy swój pobyt w Domu Dusz.
Nikt nie mógłby żyć z takim obciążeniem pamięci.
O, już otworzyli drogę, więc pędzimy do przodu. Inka poczuła lekkie szarpnięcie i znów
płynęła, tym razem obok niewidzialnej.
I znów kolor tunelu uległ zmianie. Szarość przechodziła miejscami w perłowo-niebieski
odcień a chwilami Inka widziała jakieś błyski - niektóre daleko, inne znów całkiem
blisko za perłowo- niebieską "ścianą". Czasami niebieski zmieniał się w jasny fiolet a
miejscami w róż. To był bardzo miły fragment drogi. Było jasno i wesoło.
Inka wyraznie poweselała. Psychoterapia kolorem, pomyślała.
Tunel stawał się coraz bardziej szeroki i chyba miał liczne rozgałęzienia.
Był coraz jaśniejszy,  biało perłowy. 
To jakby wędrować w muszli ślimaka - pomyślała Inka. Jej obawy przed  nieznanym,
a właściwie zapomnianym miejscem powoli wygasały.
A kto właściwie jest władcą  Domu Dusz?  -zapytała.
Władają nim wszystkie pozytywne w pojęciu ludzkim  uczucia, a głównie Miłość -
odpowiedziała niewidzialna.