poniedziałek, 26 stycznia 2015

Spotkanie

Spotkały się zupełnie niespodziewanie przy windzie, która dowoziła pacjentów
do kliniki okulistycznej. Bardzo ucieszyły się tym spotkaniem.
Zapewniały się wzajemnie, że właśnie kilka dni wcześniej o sobie myślały i każda
miała zamiar zatelefonować do drugiej  zaraz po powrocie z kliniki.
Nie było to nic nadzwyczajnego, znały się od wielu, wielu lat, wpierw pracowały
w jednej instytucji, potem, zupełnie niespodziewanie zamieszkały na tym samym
osiedlu. I, żeby było jeszcze zabawniej, miały takie same nr domów i mieszkań,
tylko ulice różniły się nazwą.
Majka była siedem lat starsza od Agaty. Gdy Majka przeszła na emeryturę
spotykały się niemal codziennie.
Razem odwiedzały różne galerie i wystawy, robiły zakupy, chodziły do kina.
Każda z nich miała męża i jedną córkę-córka Majki była 17 lat starsza od córki Agaty.
Córka Agaty była jeszcze w szkole, gdy córka Majki zafundowała Majce "babciostwo".
A potem mężowie przyjaciółek ciężko chorowali, ale tylko mąż Agaty wygrzebał się
z choroby.
Po sześciu latach upiornych cierpień mąż Majki odszedł. Te sześć lat powolnego
odchodzenia w nicość, opieka pielęgniarska nad nim w domu, wizyty w kolejnych
szpitalach - wszystko to bardzo podkopało  zdrowie Majki. Przez ten czas zupełnie
nie zajmowała się własnym zdrowiem, które też już zaczęło dopominać się, by poświęcić
mu nieco troski.
Minęły właśnie trzy lata od śmierci Jurka, gdy Majka zaczęła sobie zdawać sprawę, że
teraz musi się wreszcie zająć sobą. Agata namówiła przyjaciółkę, by w pierwszej
kolejności zająć się oczami - na jedno oko Majka już niemal nic nie widziała z powodu
zaćmy.
Spotkanie w klinice nie było tak całkiem przypadkowe - Agata przyjechała tu specjalnie,
by towarzyszyć Majce w powrocie  do domu po skomplikowanych badaniach.
Wiedziała doskonale, że Majka ma kłopoty z błędnikiem i związane z tym zawroty
głowy a do tego będzie miała rozszerzane atropiną zrenice, co razem może być niezbyt
dobrą mieszanką. Na co dzień Majka posługiwała się bardzo gustownym "wyjściowym
balkonikiem", który nie tylko miał schowek na torbę ale i można było na chwilę,
w razie potrzeby przysiąść na mini ławeczce.
To był bardzo dobry sprzęt, ale gdy Agata po raz pierwszy zobaczyła Majkę idącą przy
tym balkoniku, poczuła gulę w gardle.
Majka, która zawsze była wielce samodzielną istotą i nigdy nikogo nie prosiła o pomoc,
oczywiście i tym razem postawiła na samodzielność , odrzucając pomoc córki.
Agata, znając swą przyjaciółkę doskonale, nawet nie proponowała swej pomocy, ale
zaznaczyła sobie datę wizyty Majki w  klinice. Postanowiła, że zjawi się tam niby
przypadkiem, a potem razem wrócą w domowe pielesze.
W windzie, bez mrugnięcia okiem, nakłamała Majce, że ona też ma dziś wizytę, ale
przyjechała  nieco zbyt wcześnie, więc sobie pogadają w poczekalni.
Majkę bardzo szybko poproszono do gabinetu, przejrzano  stare badania, zaaplikowano
krople do oczu i poproszono, by w dalszym ciągu pobyła w poczekalni i za około 40
minut przyjdzie po nią pielęgniarka.
Poczekalnia był jasna, przestronna, jedna ściana była mocno przeszklona. Przyjaciółki
siedziały na wprost tej przeszklonej ściany- niestety widok nie powalał na kolana.
Za oknem ogołocone z liści gałęzie drzew tańczyły w bliżej nieokreślonym rytmie. Pod
wszystkimi ścianami siedzieli pacjenci, wszyscy nieco spięci, a może nawet nieco
przerażeni.
Był to dzień badań kwalifikujących do różnego rodzaju zabiegów okulistycznych.
Majka zwróciła uwagę, że właściwie obecni tu pacjenci są bardzo różni wiekiem -byli
i bardzo młodzi i w wieku zaawansowanym. I że kiedyś do okulisty chodzili głównie
ludzi starzy, a tu oczekuje całkiem sporo  ludzi młodych.
Przez poczekalnię dziarskim krokiem przeszła jedna z lekarek - była w tak  zwanym
wieku rozumnym, to jest około czterdziestki.
Widziałaś? - zapytała Majka
A co miałam widzieć? -Agata spojrzała na Majkę z lekka nieprzytomnym wzrokiem.
No, tę lekarkę. Ciekawa jestem jakiej wysokości były te jej obcasy.
Z 11 centymetrów- odpowiedziała Agata. I wiesz co? Widząc dziś dziewczyny w takich
szpilkach uświadamiam sobie, że już nie jestem młoda. A tak naprawdę to zastanawiam
się jak ja mogłam całymi dniami chodzić na szpilkach. Czasami wydaje mi się, że to
tylko był sen.
Majka uśmiechnęła się - nie sen, nie sen, pamiętam cię z tamtego okresu.
Pamiętam,  jak zaczynałaś  pracę -od razu poszła fama, że dyrekcja przyjęła dla siebie
nową asystentkę. A to ci niespodzianka, powiedział Zygmunt i od razu przylepili Ci
ksywkę "Niespodzianka".
No a jak się potem okazało, że wcale nie  będziesz asystentką, to już ta ksywka została
z  tobą do końca.
Agata uśmiechnęła się - nawet nie wiesz jak ja się was wszystkich bałam. Bo dobrze
wiedziałam, że z czasem  kadrowa się wygada, że jestem przyjęta po znajomości.
I coś musiała palnąć, bo kiedyś twoja ówczesna przyjaciółka, B. zadała mi wprost
pytanie,  czy jestem może  najnowszą flamą naczelnego.
Pamiętam jej paskudne spojrzenie- taką mieszaninę ciekawości  i....zawiści.
Odpowiedziałam wtedy, że najlepiej będzie jeśli to pytanie zada naczelnemu, bo on
to powinien wiedzieć czy jestem jego flamą czy nie. Z tydzień ze mną nie rozmawiała
wtedy, a siedziałyśmy biurko w biurko.
Majka żachnęła się  - co ci przyszło do głowy, że ona była moją przyjaciółką?
Agata uśmiechnęła się - no ale ona tak uważała i codziennie latała do Ciebie na kawę.
Zresztą, całe to biuro to było zbiorowisko dziwolągów. Tam chyba nie było wcale
normalnych ludzi.  Kadrowa podliczała każdego co miesiąc ile zarobił i dokładnie
odnotowywała co kto ma nowego - najwięcej ją bolało, gdy ktoś nabył jakiś samochód.
Nie było ważne, że był to samochód używany i wręcz grat - no ale był samochodem.
Mnie się czepiała, że nie mam dziecka. Jej zdaniem brak mieszkania i studia nie były tu
przeszkodą.
A Teresę, z planowania pamiętasz? Kiedyś omal nie zemdlałam przez nią. Coś z nią
musiałam służbowo uzgodnić, a ona się mnie zapytała, czy wyobrażam sobie
Bielskiego....w łóżku. Zapytałam się po co miałabym sobie Bielskiego wyobrażać
w łóżku  a ona mi powiedziała, że każdego faceta, z którym rozmawia  usiłuje sobie
wyobrazić właśnie w łóżku. Szczerze mówiąc byłam tym przerażona- ja wtedy miałam
zaledwie 23 lata i byłam raptem 2 lata po ślubie! A Teresa ani nie była moją koleżanką
czy też przyjaciółką, była w wieku mojej matki. Poza tym ten Bielski był naprawdę
mało urodny, wręcz paskudny.
Majce  oczy robiły się coraz większe i chyba nie tylko z powodu atropiny.
Albo Wiesia - mówiła dalej Agata -ewidentnie miała na głowie perukę. Ten kok z loków
z całą pewnością nie był naturalny. Uczesanie było zresztą typu wieczorowego.
Czy znasz kogoś, kto dzień  w dzień,  jadąc o 7 rano do pracy był w stanie tak dokładnie
ułożyć loki na  głowie?
Majka zaczęła się śmiać.  No popatrz, ty się poznałaś, a ja, gdy kiedyś pojechaliśmy
do nich na działkę, przeżyłam szok, bo jej nie poznałam- była bez  peruki i makijażu.
No zupełnie nie znana mi obca kobieta. Trzy włoski w pięciu rzędach. I chyba  byłam
mocno zaskoczona, bo Wieśka pomacała się po głowie i stwierdziła, że jest zbyt
duży upał na  perukę.
Zresztą cała ta wizyta byłam jakimś koszmarem- opowiadała dalej Majka.
Wiesz, jak ja się boję kotów, psów zresztą też. A okazało się, że Wieśka miała całą
gromadę kotów. I te koty właziły na stół , wtykały mordy w talerze. Wieśka i jej mąż
byli zachwyceni, a ja z Jerzym zastanawialiśmy się  jak stamtąd szybko  ulotnić.
Wiesz Agata, ja dopiero gdy zmieniłam pracę zdałam sobie sprawę, że ci ludzie
byli jacyś dziwni. Gdy zaczęłam tam pracę była to nowo utworzona placówka badawcza,
wszyscy byliśmy nowi, razem zaczynaliśmy pracę. A ty trafiłaś tam gdy już wszyscy
byliśmy ze sobą bardzo zżyci, głównie przez te  zakładowe mieszkania.
Razem w pracy, razem po pracy, to musiało tworzyć dziwne układy.
No i byłaś najmłodsza w naszym biurze.
W tej chwili podeszła do Majki pielęgniarka , zapraszając ją do gabinetu.
Agata podeszła do stolika z prasą i wzięła jedno z czasopism.