Na początku grudnia Emil, który był w pracy, dostał od Adeli sms o treści : dziecko nam się postarzało - dziś wyciągnęła rączki do .......smoczka. I wydaje z siebie samogłoski- mówi "a". Poza tym jest wrednie na dworze, więc dziś posiedzę z nią w domu. Bardzo krótko spała po karmieniu. W dwie godziny potem Emil zameldował się w domu.
Wpadłeś na chwilę? Zapomniałeś czegoś? - zarzuciła go pytaniami Adela. No nie, ale pomyślałem, że może zawoła "tata", więc przyjechałem. Prawie nikogo w biurze nie ma, chyba wszyscy ganiają za prezentami pod choinkę. Masz pozdrówki od cudnego Zdzisia i od Bronka. I ten krzywogęby z waszego pionu cię pozdrawia. W niektórych działach jakieś imprezki, z okazji Barbary. Strasznie nie lubię gdy pada deszcz ze śniegiem, jest paskudnie.
No właśnie, a my planowałyśmy z Helenką i tatą wyjście na zakupy do naszego pasażu. Tatę byśmy zostawiły z dzieckiem pod sklepem, a same zrobiły zakupy. No to napisz mi co kupić, Helenka niech też zrobi listę i pojadę sam albo z tatą. Adela zatelefonowała do rodziców, propozycja została przyjęta z entuzjazmem, więc Adela zrobiła listę zakupów. W dwie godziny później obaj panowie byli z powrotem. Poza zakupami w L'Eclercu byli też na bazarze i zapisali się na wędliny "domowe", czyli z prywatnej masarni, zamówili dwa indyki, jak i zapisali się na świeże łososie, wędzonego węgorza i pstrągi.
Akurat gdy panowie wrócili z zakupów Milenka zaczęła tłumaczyć otoczeniu, że ma bardzo pusto w brzuszku i koniecznie należy brzuszek napełnić. Emil w błyskawicznym tempie pochował zakupy, umył ręce i wyjął małą z łóżeczka, by podać ją Adeli, ktora mościła się wygodnie w fotelu. W nagrodę obejrzał bezzębne dziąsełka Milenki , bo się do ukochanego taty dziecko uśmiechnęło i wydało z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i nieomal z westchnieniem przyssało się do piersi Adeli. Najzabawniejsze, bo cały czas trzymała w rączce mały palec Emila, który nie chciał dziecku robić przykrości wyjmując go z jej rączki i ponad dziesięć minut spędził kucając obok fotela Adeli. Emil wpatrywał się z zachwytem w Milenę, a Adela wodziła oczami od córeczki do męża, myśląc o tym, że jest naprawdę szczęściarą. Zmiana piersi przeszła bez protestu, natomiast odłączenie od drugiej wcale się małej nie spodobało. Może jest jeszcze głodna- podejrzewał Emil. Nie, już nie ssała tylko sobie dziąsła na mnie ćwiczyła. Do ćwiczenia dziąseł i zgryzu ma dziecko smoczek, a nie moje brodawki. Przecież mnie to cholernie boli- nie ma zębów ale dziąsła nie są miękkie. To przecież kość!
Tym razem Milenka wylądowała na ramieniu taty, który jej tłumaczył, że nie można gryźć mamusi, bo ją to boli. Gdy dziecku "odbiło się" po jedzeniu Adela powiedziała - gdybym nie wiedziała, że to ona, to mogłabym pomyśleć, że tu jakiś stary pijak czknął. Muszę ją jeszcze przewinąć, bo mleko działa moczopędnie. Milenka była wyraźnie w dobrym nastroju i koniecznie chciała tatę pogłaskać po oku, a może raczej wsadzić mu paluszki w oko. Po przewinięciu Emil ułożył małą w łóżeczku, włożył dziecku smoczek do buźki, pogłaskał chwilę po główce a tak dokładnie ruchem okrężnym po skroni i Milenka odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Głodna jestem- stwierdziła Adela- włącz podsłuch i idziemy do kuchni. Zróbmy jakąś chińszczyznę, mam zamrożone warzywka, rozmrozimy je w mikrofali i zaraz pokroję ugotowaną pierś z kurczaka i wrzucę na wrzątek makaron ryżowy. W niecałe dziesięć minut później w woku było gotowe danie. Nie ma to jak wok i chińskie żarciuszko w polskim wydaniu - stwierdziła Adela. Wiesz kochanie, musimy porozmawiać o świętach.
Wymyśliłam, że wigilijną kolację "w stylu wolnym" spędzimy z rodzicami i Milenką. Nie mam bladego pojęcia, czy zobaczymy się w te święta z Arkiem i Stasią. Milenka jest jeszcze trochę za mała na dwóch chłopców a i dla nich takie święta przy stole to żadna frajda. Poza tym to się boję by chłopcy mieli kontakt z małą, licho wie jakie tam choroby w szkole i przedszkolu krążą. Stasia mi mówiła, że jest plan, że w wigilię ona z Arkiem i być może z chłopcami pojadą do Arka mamy, tam jest obiado-wigilia o godzinie piętnastej - pensjonariusze + rodziny. Bardzo możliwe, że nie wezmą ze sobą chłopców. No a potem będą na wigilii u Stasi rodziców.
Pomyślałam, że może na popołudnie pierwszego dnia zaprosimy obu zaprzyjaźnionych panów doktorów. Ale chciałabym, byś do każdego z nich już dziś zatelefonował i zaprosił - oni też przecież zapewne mają jakieś zobowiązania a Michał to przecież może mieć jakiś wyznaczony poród na ten dzień lub regularny dyżur. Nie wiem jak Leszek Z., ale on to raczej pracuje tylko w przychodni przyszpitalnej, która nie działa w święta. Jest jeszcze sprawa z moimi rodzicami - moja matka raczej nie wie, że jest babcią a my obie z Helenką dostajemy gęsiej skórki na myśl o spotkaniu z nimi. Powiedz mi co to za matka, która znając mój numer telefonu od pobytu z nami w Nałęczowie ani razu nie zainteresowała się własną córką. Helenka z nią rozmawiała dość dawno i jedyne co moją matkę interesuje to dlaczego ja sprzedałam to mokotowskie mieszkanie zamiast je dać w prezencie rodzicom. Więcej się interesują mną rodzice Stasi niż moi.
Z rzeczy nieco tylko zabawniejszych - Irena ma złamaną nogę- podobno zleciała ze schodów, bo jeden ze stopni był spróchniały i się załamał gdy na nim stanęła i ona się z tych schodów sturlała, łamiąc sobie nogę w stawie skokowym. Jej męża nie było w tym czasie na miejscu, bo podobno wyjechał dokądś tam, za granicę, by zakupić nowe sadzonki. Co ciekawsze facet wyjechał dzień wcześniej, więc zdaniem Arka to facet coś sklecił z tymi schodami. Irena leży w szpitalu z nogą na wyciągu i ponoć długo poleży. Minimum to podobno sześć tygodni bo tego się teraz, w ramach nowoczesności, nie wkłada w gips. Arka zawiadomiła o tym jakaś kuzynka Ireny, oczywiście na jej prośbę. Arek powiedział - Stasia to słyszała na własne uszy- że przykro mu, ale nic nie pomoże, bo ma żonę, dwoje dzieci a na dodatek dzieci są na kwarantannie i on nie może w tym układzie jej odwiedzić w szpitalu. A poza tym to sprawy byłej, chwilowej żony, wcale go nie interesują. I że będzie najlepiej, jeśli powiadomi o tym aktualnego męża Ireny. I jak na razie jest cisza.
No to dziś zatelefonuję do naszych miłych lekarzy. Biedny Arek, ciągnie się za nim ta Irena niczym spaliny za samochodem. Nie podejrzewałem, że ten dom po ojcu Ireny to taki zabytek, że ma jeszcze drewniane schody. W Milanówku mieliśmy normalne schody na piętro. Poręcz tylko była drewniana a tak dokładnie to metalowa, ale obłożona drewnem.
Adela roześmiała się - w Piasecznie też były drewniane schody a do tego kręte i zastanawiałam się czy mam pójść do toalety po tych strasznych schodach, czy lepiej wytrzymać. Wiesz kochanie, gdy się mała obudzi, to zainstalujemy jej trochę tych zabawek. Powinno się jej podobać. A tę pozytywkę z kołysanką to chyba na wprost Milenki, żeby sobie sama jej niechcący nie włączyła w nocy.
Emil zatelefonował wpierw do Michała, który stwierdził, że jest miło zaskoczony tym zaproszeniem, bo już kilka osób ich zapraszało będąc jeszcze na porodówce i jak na razie to tylko jedni podtrzymali zaproszenie, tyle tylko, że oni nie mieszkają w Warszawie a ponad 100 kilometrów od Warszawy, a Michał jednak wciąż jest zapracowany i ciężko mu się wyrwać na 2 lub trzy dni. Emil oczywiście nie powiedział, że zaprasza też Leszka Z. z osobą towarzyszącą. Niech mają niespodziankę. Oczywiście mieszkanie Michała ma lekki poślizg i zamiast być oddane 1 grudnia będzie oddane po świętach. Emil pocieszył go, że blok, w którym oni mieszkają miał półroczne opóźnienie, na szczęście ono ich nie dotknęło, oni tu trafili gdy blok już był niemal cały zasiedlony. Porozmawiali jeszcze chwilę na temat trafienia na ten adres, pośmieli się, że cały Ursynów jest pomylonym osiedlem pod względem adresowym i zakończyli rozmowę.
Potem zatelefonował do drugiego lekarza. No świetnie, że telefonujesz - odezwał się Leszek- właśnie się zastanawiałem o której mam do was telefonować. Czyś ty chłopie oszalał- jak możesz mi dawać taki drogi prezent! Przecież to nie zegarek a nieomal komputer! No ale ty przecież umiesz się posługiwać komputerem - spokojnie stwierdził Emil. A prezent jest od trzech osób, powiedziałem ci przecież- od naszej wielbiącej cię trójki. Składkowy, od trzech osób- Milenki, Adeli i ode mnie. No ale to nie jest ta chińska podróba tylko to jest produkcji europejskiej- nie odpuszczał Leszek. Leszku - Adelka nie uznaje badziewia chińskiego, ja też mam taki europejski, dostałem w ubiegłym roku od Adelki. Posłuchaj - oprócz ciebie będzie jeszcze Michał ze swoją żoną. Wiem, że się przyjaźnicie, więc sobie pozwoliłem zaprosić was obu na jeden termin, oczywiście z tak zwanymi osobami towarzyszącymi. Jeżeli ci jego towarzystwo nie pasuje, to spotkamy się u nas innego dnia, na przykład w drugi dzień świąt. Oczywiście, że mi jego towarzystwo pasuje, tylko nie wiem z którą żoną on będzie, bo po rozwodzie to się miał nie żenić więcej. Emil zaczął się śmiać- ja też się miałem nie żenić, Adela nie miała pociągu do niemowląt, potem stwierdziła, że nie będzie karmić i patrz co się narobiło. Czas i okoliczności mają duży wpływ na człowieka. Leszku- zapisz sobie adres- po prostu wjedź w Herbsta i ten adres Dembowskiego jest po lewej stronie Herbsta ze 200m od rogu z KEN. Klatka A. Od ciebie to zawsze jeździmy Jastrzębowskiego i wjeżdżamy wtedy prosto na Herbsta.To są tyły lekarskiej przychodni specjalistycznej nefrologicznej i urologicznej. Zaparkuj gdzieś na Herbsta, pod blokiem nie wolno parkować. My mamy miejsce do parkowania 1 km od domu. A co będzie jeśli przyjdę sam? Będziesz musiał wtedy tańczyć z Milenką na rękach - śmiał się Emil. Ale nie martw się, tańców nie będzie. Jedno jest pewne- nie umrzesz z przejedzenia a jedzenie będzie uwzględniało fakt, że tylko Adela karmi piersią. A ty wiesz, że mała już wydaje z siebie samogłoski? Ale tata jeszcze nie mówi, jestem nieco rozczarowany.
No popatrz Maleństwo - jak się zdenerwował Z., że dostaje porządny zegarek a nie chiński produkt. No to nic dziwnego, że twój ulubiony gin tak długo zawsze siedzi w gabinecie - zapewne nikt na niego nie czeka w domu. A może on wcale nie ma domu, skoro jest po rozwodzie? To się bardzo często przecież zdarza- zauważyła Adela. Na ogół wtedy wspólne mieszkanie opuszcza facet, zwłaszcza wtedy, gdy jest dziecko. Wtedy wielu z tych lekarzy wyjeżdża za granicę, na kontrakt, żeby zarobić na mieszkanie dla siebie. Mówił o tym Kamil- on dlatego jechał na zbiorowy, bo wtedy było jakoś lżej z tym zabezpieczeniem środków dla dzieci. Po prostu na zbiorowym kontrakcie ludzie nie mieli osobistego kontaktu tam na miejscu z kontrahentami.
Milek, spójrz na zegarek - już trzy i pół godziny minęły od ostatniego karmienia. Zaraz pewnie zacznie ćwierkać. Przygotuję sobie gaziki. A jak zacznie marudzić to wsłuchaj się dobrze, jakie wydaje z siebie odgłosy. I zwróć uwagę jak wygina tułów, niczym tancerka. Słodka jest. W kilka minut potem Milenka zaczęła popiskiwać. Gdy Emil się nad nią pochylił na moment ucichła i głośno już nadała-eeeee. Emil uniósł ją w górę, i położył na Adeli kolanach, delikatnie potem podsuwając dziecko do piersi mamy. Adela wpierw dostała mała piąstką cios w pierś ,a potem wygłodniała dziecina zacisnęła swe bezzębne dziąsła na jej brodawce i dopiero wtedy postanowiła ssać. Jak będziesz mnie smarkulo tak gryzła, to cię będę karmiła przez smoczek - pogroziła jej Adela.
c.d.n.