Bogdan telefonował do Gdańska i okazało się, że popłyną promem do Nynashamn (południowa dzielnica Sztokholmu) nie w niedzielę ale w poniedziałek. Mają zarezerwowaną kabinę w I klasie. A w hotelu w Gdańsku czekają dwa pokoje dwuosobowe już od soboty od godz.14,00. Okazało się, że Bogdanowi udało się namówić Wojtka na "wycieczkę" do Gdańska jeśli okaże się, że popłyną promem do Sztokholmu a nie do Karlskrone. Dzięki temu, że udało mu się znaleźć miejsce do Sztokholmu nie musiał brać do Szwecji samochodu swego kuzyna, a do Gdańska odwiozą ich swoim samochodem "Wojtki". Tym sposobem będą razem jeszcze dwa dni dłużej.
W sobotę wyruszyli bardzo wcześnie rano, za kierownicą usiadła Weronika i pozwoliła sobie odebrać kierownicę dopiero na wysokości Elbląga. Tu zmienił ją Wojtek wykorzystując fakt, że dziewczyny musiały skorzystać na parkingu z toalety. Weronika bardzo lubiła prowadzenie samochodu, a gdyby nie opiła się przed wyjazdem kawy, dojechałaby bez problemu do samego Gdańska. Miała tę trasę dobrze "wjeżdżoną" bo pokonywała ją co roku bez odpoczynku dociągając z Warszawy do Jastarni lub Juraty. Wściekała się gdy przed laty Wojtek robił przerwy w jeździe, bo.......musiał zapalić. Odetchnęła gdy udało się odzwyczaić go od palenia metodą biorezonansu. Długo nie chciał się poddać temu prostemu zabiegowi bojąc się, że zniszczy go głód nikotynowy ale efekt zabiegu przekroczył jego oczekiwania- po kilkunastominutowym zabiegu, po którym przez 2 doby nie wolno mu było wypić ani łyka kawy, herbaty, kakao, czekolady a miał pić tylko czystą, niegazowaną wodę mineralną- nie poczuł nawet odrobiny chęci na zapalenie papierosa. Dzięki tej metodzie nie przeszedł przez piekiełko głodu nikotynowego i nie przytył ani 1 kilograma.Strasznie go to zdziwiło, bo nawet fakt, że inni obok palili nie powodował chęci zapalenia papierosa. I stan ten utrzymywał się już 10 lat, ku wielkiej radości Weroniki. I odtąd, jeżeli Weronika zarządzała jakieś "restrykcje" zdrowotne Wojtek wszystkiemu się poddawał bez szemrania. Bogdan, po wysłuchaniu opowieści Wojtka o tym jak szybko, prosto i łatwo rzucił palenie poprosił o "namiary" na przychodnię, w której takie cuda robią, zapisał adres, bo jego kuzyn już kilka razy usiłował wyzwolić się od tego nałogu, ale jak dotąd bezskutecznie. Weronika się śmiała i powiedziała- tylko nie mów od kogo masz ten adres, bo twój kuzyn z wdzięczności gotów będzie obdarować mnie tą willą z podziemnym basenem. Wojtek ani przez sekundę nie wierzył, że rzuci palenie a wypalał już ponad dwie paczki papierosów dziennie. Ja tylko po tym zabiegu usunęłam sprzed jego wzroku papierosy i pilnowałam by pił tylko czystą wodę. Chyba najtrudniej mu było z piciem wody na śniadanie- popijanie kanapek wodą mineralną szło mu kiepsko, ale ja przezornie wszystkie zabronione artykuły wyniosłam z kuchni, miałam zamknięte w swojej szafie ubraniowej. Poza tym dobrze jest by zgłosić się na zabieg w piątek wieczorem, bo łatwiej jest wtedy przypilnować samego siebie a i żona może w tym pomóc.
Wera, skąd ty wiedziałaś o tym biorezonansie- dopytywał się Bogdan. Od jednej z nauczycielek mojej córki - ona paliła niczym lokomotywa, zapalała co 45 minut, a gdy zaczęła z trudem wytrzymywać 45 minut lekcji, bo tak się jej chciało palić- zaczęła szukać pomocy i trafiła do tej przychodni. Spotykałyśmy się codziennie na spacerach bo obie miałyśmy psy no i tak się o tym dowiedziałam. A że ja bardzo wierzę w metody naturalne to Wojtka tam wysłałam. Alkoholizm też tam leczą i różne alergie. U części osób trzeba zabieg powtórzyć, ale na drugi zabieg dają zniżkę. Nie wiem ile to kosztuje teraz, ale wtedy kosztowało raptem 80 złotych. Mają swoją stronę w necie - i Wera podała Wojtkowi swój notes otwarty na właściwej stronie. Wojtek odpisał sobie stronę, potem zapytał czy może coś w tym notesie zapisać i wpisał wszystkie swoje dane kontaktowe. Wera zerknęła i skwitowała- brak tu tylko numeru twego buta, długości członka i rozmiaru kołnierzyka i wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Ela powiedziała - nic dziwnego, niektóre wymiary ma zmienne, więc pewnie nie wiedział które ma podać. Śmiejemy się, a tak naprawdę to mi jest straszliwie smutno - Ela była na granicy płaczu. Jestem zupełnie rozbita - szczęśliwa i nieszczęśliwa jednocześnie. Trudno jest to wszystko pogodzić w jednym mózgu. Pewnie mam mózg za mały. Coś ty, masz na pewno mózg większy od mojego bo masz większy obwód głowy niż ja - Weronika usiłowała skierować myśli Eli na weselsze tory. Sprawdź w hotelu jakie to ziółka dał ci pan masażysta na atak głupoty i zaparz sobie. Oj tak i to od razu zaparz dwie porcje, bo mnie też coś podejrzanie smutno, że zobaczymy się wszyscy dopiero wiosną - dodał Bogdan. Elinko - będę się starał jak najwięcej pracować w domu, żebyś nie była długo sama. Ale mam wrażenie, że zajmiesz się urządzaniem u mnie wszystkiego po swojemu i szybko ci minie te kilka godzin beze mnie.
Zameldowali się w hotelu, zjedli w hotelowej restauracji lunch i poszli pospacerować po Gdańsku. W jednym ze sklepików Bogdan dostrzegł coś, co go oczarowało- poprosił by chwilę na niego zaczekali, bo on musi coś w tym sklepiku zobaczyć. Po chwili wyszedł z dwoma dość wąskimi , długimi na ćwierć metra pudełeczkami zawiniętymi starannie tak, by nie było widać co skrywają. Jedno otrzymała Weronika, drugie Ela, ale otworzyć miały dopiero w hotelu. Na razie zniknęły w dość przepastnej torebce Wery.
Postanowili podjechać do Sopotu i pospacerować po molu, zwłaszcza,że pogoda była wielce przyjazna spacerom. Ani za chłodno, ani za ciepło a do tego jesienne słońce pracowało nad ozłacaniem liści , które bezszelestnie i delikatnie opadały z drzew. Obie z Elą lubiły widok Sopotu z mola. Ludzi było sporo, stateczki wycieczkowe cieszyły się dość dużym powodzeniem.
Dziewczynom zachciało się pospacerować brzegiem plaży, czego zupełnie nie mogli pojąć panowie. Na nic zdały się ich tłumaczenia, że przecież będą miały zapiaszczone stopy, argument, że nie mają ręcznika by potem osuszyć stopy też padł, bo Wera miała kilka paczek chusteczek higienicznych - w końcu panowie zostali wysłani do kawiarni, a one podwinęły nogawki spodni, wzięły buty w garść i poszły pochodzić po wilgotnym piasku.
Ela cały czas wyrzucała z siebie ogrom swych obaw jak sobie poradzi w tej Szwecji bez znajomości języka, czy Bogdan na co dzień będzie taki sam jak tu, że będzie jej ciężko bez świadomości, że w każdej chwili może wsiąść w autobus i pojechać do Wery, że boi się jak się potoczy sprawa rozwodowa, że może jednak będzie musiała przyjechać na rozprawę, nieomal nie potrafiła się dopatrzeć niczego dobrego w tym wyjeździe. Wera słuchała, słuchała wreszcie "nie wyrobiła" i dość niemiłym tonem powiedziała: szkoda, że nie pomyślałaś o tym wszystkim wcześniej, że orgazmy przysłoniły ci trzeźwość myślenia, i dopiero teraz, na kilkanaście godzin przed podróżą o tym myślisz.
Odpowiedz mi, tylko szczerze- kochasz Bogdana takiego jakim jest, czy kochasz tylko wspomnienie Bogdana takim, jaki był? Bo na mój rozum i oko to niewiele ma Bogdan obecny wspólnego z tym sprzed lat.Chcesz być z nim współczesnym czy żyć z jego wspomnieniem? Możesz jeszcze wrócić do Janka, nie rozwodzić się i dzwonić do mnie 15 razy dziennie opowiadając jaki ten Janek jest do dupy strony i powtarzać, że się musisz z nim rozejść. Masz więcej szczęścia niż rozumu. Masz 20 minut na podjęcie decyzji, zacznij wreszcie myśleć co tracisz, a co zyskasz. Mojej przyjaźni nie stracisz, będziesz do mnie telefonować i co najwyżej płacić więcej za telefon. Jeśli powiesz, że tak tęsknisz za Polską, że aż cię skręca to Boguś wsadzi cię samolot i wyśle do mnie. Ale wiesz- ja ci orgazmów codziennych nie zapewnię, nawet raz na tydzień też nie. Na Jasia, to wiesz już od lat, też nie możesz w tej materii liczyć. Wiesz przecież, że planujemy zamieszkać gdzieś razem, w czwórkę, więc skup swe wysiłki na tym. Pomóż Bogdanowi budować wasze nowe, wspólne życie. Nasza przyjaźń nie ucierpi z powodu odległości. Ostatnie lata w Warszawie też widywałyśmy się rzadko, głównie wisiałyśmy na telefonie. Naucz się wreszcie obsługi komputera, możemy przesyłać sobie wiadomości, gadać bezkarnie, za darmo na SKYPE godzinami. Bogdan cię wszystkiego nauczy, tylko przestań ględzić, że ci komputer niepotrzebny, bo się na nim napracowałaś w pracy.Komputer w pracy i w domu to dwie różne bajki. Już rozmawiałam z nim o tym, kupi ci laptopa i wszystkiego nauczy. I nim doczłapiemy się do mola, chcę wiedzieć jaką podjęłaś decyzję- wracasz z nami czy płyniesz z Bogdanem? Bo my z Wojtkiem chcemy wyjechać z Polski i wyjedziemy, tyle tylko, że nie teraz-zaraz. Elę z lekka zatkało, a Wera skierowała się ku wyjściu z plaży. Wera podała Eli paczkę chusteczek- w jedną wydmuchaj nos, a resztą osusz i oczyść stopy. I sama zajęła się swoimi stopami nie patrząc na Elę. Gdy już obie doprowadziły się do porządku Ela cicho powiedziała- przepraszam cię, jestem idiotka. I histeryczka- dodała Wera. I histeryczka- jak echo powtórzyła Ela. Ale, proszę, nie mów nic Bogdanowi, dobrze? No jasne, że nic nie powiem, ale przyrzeknij, że nauczysz się porządnej obsługi komputera. I jeszcze raz oczyść nos, bo jeszcze tam pełno. I już nie rycz, dobrze?
Bez trudu znalazły swych mężczyzn w kawiarni, zamówiły dla siebie po kawie i szarlotce. Ela pomiędzy jednym a drugim kęsem szarlotki zapytała się Bogdana, czy nauczy ją obsługi komputera tak by mogła mieć kontakt z Werą. No jasne skarbie, masz to jak w banku! Nawet zgrabnego laptopa ci kupię. Gdy tylko przyjedziemy na miejsce. A pod stołem delikatnie trącił Werę kolanem, co Wera skwitowała dyskretnym uśmiechem. Bogdan poprosił, żeby dziewczyny zajrzały do swoich tajemniczych zawiniątek. Każda z nich otrzymała bursztynową różę na srebrnej łodyżce z jednym srebrnym listkiem. Obie były zachwycone. A od Wojtka i Wery Bogdan i Ela dostali wypalony w glinie w postaci płaskorzeźby widok warszawskiego Starego Miasta oraz dwie srebrne zawieszki - ozdobne litery E i B, już ze srebrnymi łańcuszkami, więc zaraz je zawiesili na swych szyjach.
W poniedziałkowy ranek nie było niemal końca uściskom i całusom. Przed Werą i Wojtkiem było tylko kilka godzin jazdy do domu, przed Bogdanem i Elą 18 godzin podróży przez Bałtyk.
Epilog
W dwa lata później, tak jak planował, Bogdan zakupił "posiadłość" w południowej Skanii - dwa domy, większy i mniejszy. W większym, dużym, parterowym domu, mieszkali razem z Wojtkami, mniejszy był wynajmowany turystom. Ela przeszła dość poważną operację ortopedyczną, ale zniosła ją dobrze i stosunkowo szybko wróciła do pełnej sprawności. Rozwód z Jasiem dostała po 8 miesiącach od przyjazdu do Szwecji. Ślub z Bogdanem wzięli w Polsce, Wera i Wojtek byli świadkami. Bogdana ten ślub w jakiś sposób odmłodził - już przed ślubem zaczął dbać o dietę, zrzucił stopniowo sporo kilogramów i w żaden sposób nie wyglądał na swoje lata. Gdy przeszedł na emeryturę i byli już na miejscu Wojtek z Werą często wyjeżdżali by poznawać inne zakątki Szwecji, między innymi Gotlandię. Przez moment mieli nawet zamiar by osiedlić się na Bornholmie, ale pozostali wierni Płd. Skanii.
koniec