środa, 13 stycznia 2021

Fatamorgana -V

Elżbieta  bardzo  żałowała, że droga na działkę  to było tylko 45 km do przejechania - dla niej ta droga z powodzeniem  mogla by mieć przynajmniej 450 kilometrów a najlepiej ze 4 tysiące. Była wręcz przerażona perspektywą, że wraca do pracy, że od Jacka będzie ją dzieliła ta  kosmiczna odległość 45 kilometrów. Jacek stwierdził, że są dwa rozwiązania- jedno- będą na działce i on będzie  ją codziennie rano odwoził do pracy, spędzał czas w mieście  do zakończenia jej pracy i będą  wracać na działkę. Ale nawet  najbardziej zakochana osoba przyzna, że to kiepski pomysł. Drugie rozwiązanie - Jacek opuści działkę i będzie mieszkał w jej mieszkaniu, a na weekendy będą przyjeżdżać na działkę.To było nieco lepsze rozwiązanie. Poza tym Jacek nalegał by jak  najszybciej wzięli ślub, najlepiej "teraz-zaraz". Z jakiegoś względu zależało mu by ten związek zalegalizować jeszcze przed jego odejściem z  pracy. Jeśli idzie o załatwienie terminu i szybkie wydobycie  dokumentów jego i Eli to twierdził, że to kwestia raptem 3 dni. Ela oczywiście powątpiewała, ale Jacek spojrzał na nią  nieco "z góry"- ty nawet nie masz bladego pojęcia ile spraw i w jakim tempie może załatwić  zakochany na zabój facet. No a ja jestem "trafiony, zatopiony" i wcale się tego nie wstydzę. Poza tym stary jestem i muszę się spieszyć i nie marnować ani chwili. A od teraz każdy dzień bez  ciebie to będzie dla mnie zmarnowany. Zajedziemy wpierw do was, wyładujemy to co przywieźliśmy i powiemy twoim rodzicom o naszych planach. Jeżeli będzie w domu Konrad to się od razu dowie, choć wolałbym byśmy wpierw z nim porozmawiali na osobności. Spać będziemy raczej u mnie i od razu jeden pokój będzie dla Konrada. Zaraz po ślubie spiszę testament i zrobię was oboje spadkobiercami. 

Gdy  zajechali na miejsce okazało się, że Konrad z innymi "krasnoludami" jest nad rzeczką, bo znaleźli miejsce dobre do zbudowania  "basenu portowego" i puszczania w nim łódek zrobionych  z impregnowanego papieru. Dziadkowie mieli dziś wolne od pilnowania, więc polegiwali w cieniu. Ela, niczym klasyczna nastolatka, gdy już  oboje rodzice weszli do domu, wzięła Jacka  za rękę  i powiedziała- mamy dla was nowinę- kochamy się i bierzemy ślub.  To przez panią, pani Celino- powiedział Jacek- tyle mi pani opowiadała o Eluni, że jeszcze jej  nie znając byłem zakochany w niej po uszy. A rzeczywistość to już mnie całkowicie w tym uczuciu utwierdziła. Kocham ją, zrobię wszystko by uszczęśliwić ją i Konrada. I chcę mu zastąpić ojca, którego to on właściwie nie ma. Pójdziemy teraz nad rzekę a wrócimy z nim przez las, okrężną drogą, bo chcemy z nim na ten temat porozmawiać. Matka wycałowała oboje, ojciec poklepał serdecznie  Jacka po ramieniu, powiedział, że może z pełnym  spokojem powierzyć mu córkę i wnuka, a potem się wzruszył i udawał, że dostał nagle kataru.

A potem Ela z Jackiem poszli nad rzekę- wpierw popatrzyli z góry na taplające  się przy samym brzegu dzieciaki, potem Ela zeszła na dół po Konrada. Powiedziała dwóm opiekującym się dziećmi tatusiom, że zabiera im Konrada. Idąc w stronę Jacka powiedziała dziecku, że muszą z nim porozmawiać. Konrad był trochę przestraszony i szybko powiedział - ale przecież   babcia i dziadek wiedzą, że poszedłem nad rzekę.

Wiem synku, ale chcemy z Jackiem z tobą o czymś ważnym porozmawiać. Chcesz o tym porozmawiać na spacerze, czy może wolisz np. w domu Jacka na tarasie? Radek chyba wyczuł, że szykuje się coś poważnego i powiedział- na tarasie, bo pić mi się chce. I nagle powiedział- ja przepraszam, że nie pościeliłem dziś swojego łóżka, ale nie pamiętałem, bo późno wstałem i spieszyłem się na śniadanie.  Co ty powiesz, zdziwiła się Ela, nic nie wiem o twoim nieposłanym łóżku. Ale nie sądzę by się z tego powodu zrobiła dziura w niebie. A ponieważ już dochodzili do Jacka  powiedziała- pójdziemy wpierw do ciebie, pogadamy na tarasie, bo Radkowi chce się pić. Mam nadzieję, że jeszcze masz ten sok z czarnej porzeczki?  Jacek "przybił piątkę" z Radkiem i ruszyli w stronę domu. 

W domu wpierw zahaczyli o kuchnię, w tym czasie Radek dostał bojowe zadanie przetarcia na mokro stołu i rozwinięcia  nad nim markizy, co bardzo lubił robić oraz wydobycie  ze schowka poduszek na ławę i krzesełka. W tym czasie Jacek szykował porzeczkową lemoniadę i wyciągnął pozostałą część maleńkich ciasteczek - serduszek. Ela oczywiście w mig doceniła całość. 

Gdy wreszcie usiedli przy stole na tarasie, a Radek pochłonął pierwszą szklankę napoju, Jacek zapytał  Radka czy bardzo kocha swą mamę. Taak-  w głosie dziecka słychać było zdziwienie. No to jest nas dwóch- bo ja też  bardzo kocham twoją mamę- powiedział Jacek. 

Radek zaczął się uważnie wpatrywać w Jacka, a ten ciągnął dalej. Kocham ją tak bardzo, że chcę by wyszła za mnie za mąż. A my oboje, twoja mama i ja kochamy z kolei ciebie i chcemy byśmy razem we troje byli jedną rodziną. Jesteś wspaniałym chłopakiem i będę naprawdę dumny i szczęśliwy, że będziemy we troje.  

I w tym momencie to "małe jeszcze dziecko" zadało pytanie - czy to znaczy, że sypiacie ze sobą? Ela aż pobladła, ale Jacek, nie spuszczając oczu z  Radka odpowiedział- tak, sypiamy ze sobą. Owo "sypianie" jak to nazwałeś, jest cielesnym wyrazem i wymiarem uczuć pomiędzy kobietą i mężczyzną. I będziecie mieli dziecko? - dociekał dalej Radek. Jacek dalej nie odrywał oczu  od Radka i odpowiedział - nie planujemy, już przecież mamy dziecko - ciebie. A weźmiecie ślub? - dalej dociekał Radek. Tak, oczywiście, weźmiemy ślub i postaramy się, by nastąpiło to jak najszybciej. To jak wtedy będę do pana mówił? Jak będziesz chciał - możesz  mi mówić po imieniu, jak do kumpla, ale możesz też mówić do mnie "tato" i będę z tego bardzo dumny. Bo awans na  twego tatę to dla mnie naprawdę powód do  dumy.  I nie będziesz mnie bił gdy coś źle zrobię? Nie Radku, nie jestem z tych co biją  słabszych od siebie, czyli kobiety i dzieci. A skąd ci to przyszło do głowy? Bo drugi ojciec Marka zlał go pasem gdy mu Marek wgniótł drewnianym pudełkiem karoserię nad kołem. I Marek miał na tyłku ślad od sprzączki, pokazywał nam. To straszne Radku, przerażasz mnie. Nigdy nie zrozumiem jak można uderzyć dziecko. Bo Marek zrobił to ojcu na złość, ojciec nie chciał go puścić na boisko- wyjaśnił Radek

Jacek ciężko westchnął - posłuchaj  Radku- bycie dorosłym niesie za sobą wiele ciężkich chwil- każdy z nas ma pracę, czasem  bardzo męczącą, każdy ma wydatki, a wychowanie dziecka wcale nie jest proste. Nie można dziecku pozwalać na wszystko, zresztą każdy z nas dorosłych nie może robić wszystkiego co mu do głowy wpadnie. Wszyscy działamy w  jakichś ramach- wyznaczonych przez prawo lub zwyczaje. Jeśli mama lub ja będziemy ci czegoś  zabraniać, zawsze będziemy ci tłumaczyć dlaczego czegoś nie pozwalamy, nie będzie to z gatunku "nie bo nie". I mam do ciebie jedną prośbę - nie ukrywaj niczego przed nami - możesz zawsze nam powiedzieć wszystko co cię dręczy, co sprawia ci trudność lub wprowadza zamęt w głowie. Oboje jesteśmy po to, by cię bezboleśnie wprowadzić w świat dorosłych. W dobrej rodzinie nie ma tematów na które się nie rozmawia i my chcemy być właśnie taką rodziną. Odpowiada ci to? Tak tato, odpowiada. Czy już teraz mogę ci mówić "tata"? Oczywiście możesz, naprawdę jestem z tego dumny. 

Mamuś, głodny jestem, pójdę do babci. A czy mogę o wszystkim opowiedzieć babci i dziadkowi? No jasne,  chórem odpowiedzieli Ela i  Jacek.

Gdy Radek biegiem pożeglował do domu dziadków Ela przytuliła się do Jacka i powiedziała- byłeś po prostu wspaniały. No normalnie zatkało mnie gdy się spytał czy sypiamy ze sobą. 

Widziałem, nie tylko cię zatkało, ty po prostu pobladłaś - zaśmiał się Jacek. Ciekawy jestem jak Celinka przyjmie tę wiadomość, mam nadzieję, że nie padnie zemdlona na podłogę -  no, jak na razie nie słychać wołania o pomoc, więc chyba nie  zemdlała - Jacek był wyraźnie we wspaniałym nastroju.

Mamy sporo spraw do załatwienia i chyba musimy jutro znów z rana ruszyć w city. Muszę teraz uruchomić swoje  kontakty, więc chyba się przejdziemy nad rzekę  bo tylko stamtąd się dodzwonię. Chcesz iść  ze mną  czy trochę poleżeć na tarasie? Jedno i drugie, szkoda mi  każdej minuty bez ciebie , ale będzie mądrzej gdy trochę jednak poleżę - ten strzemienny był naprawdę niesamowitym doznaniem. To ci zamontuję podnóżek do leżaka, będzie ci wygodniej.  Wsunę ci  leżak  bardziej w cień, chyba lepiej byś leżała w cieniu, a nie na słońcu. I osłonię cię jednak  leciutkim kocykiem.

Gdy Jacek wrócił Ela spała ukołysana szumem liści i snutymi własnymi marzeniami. Siedział przy niej, wpatrując się w nią niczym w obrazek i snując plany na najbliższe dni. Tak jak podejrzewał, jego decyzja o ożenku wywołała niejaką sensację. Każdy z poinformowanych kolegów pochwalał ten krok i każdy był rozczarowany, że jednak Jacek odejdzie z pracy. Większość z nich była już po rozwodach a nie jeden  już po dwóch. 

A szef powiedział-z uwagi na ciebie to się cieszę, ale z powodów służbowych to jestem wściekły. Bardzo mi to skomplikuje życie, nie łatwo mieć zastępcę  na którym można polegać tak jak na sobie.  Zaproś mnie na świadka, chcę poznać kobietę która cię uwiodła. 

Boję się, że umrzesz z zazdrości gdy ją poznasz. Jest ode mnie sporo młodsza, ale ma szalenie dobrze poukładane w głowie. W pewnym sensie wiesz kim ona jest, ale to właśnie zagadka dla ciebie, a ty przecież  lubisz zagadki - śmiał się Jacek. No a kiedy ten twój ślub- dopytywał się szef. Nie wiem, bo zastanawiam się który guzik nacisnąć by był najlepiej w trzy dni po złożeniu dokumentów. No to zróbmy transakcję wiązaną - przedstawisz jej mnie  zaraz po złożeniu dokumentów a ja znajdę i nacisnę odpowiedni guzik - w rewanżu weźmiesz mnie na świadka- nie odpuszczał jego najlepszy przyjaciel. Ci co mają mnie  za świadka jak dotąd nie są rozwodnikami. Ale  dlaczego mówisz, że to dla mnie zagadka? No przecież lubisz  zagadki. Mogę ci coś podpowiedzieć- Kanada pachnąca żywicą. Jak odgadniesz będziesz świadkiem.

Następnego dnia Jacek i Ela znów byli w mieście. Oboje mieli swe dokumenty w domach i złożyli je w  USC właściwym dla miejsca zamieszkania Eli. Oczywiście zaraz po wyjściu stamtąd Jacek zawiadomił o tym swego szefa i przyjaciela w jednej osobie.Wiedział, że teraz on bez trudu  rozwiąże  zagadkę, wystarczy, że  zajrzy w dokumenty złożone przez nich w Urzędzie  Stanu Cywilnego. Ela na świadka wybrała swą kuzynkę, wywołując tym krokiem 15 minut zachwytów i pytań.

Tego samego dnia dokonała się "transakcja wiązana". Jacek przedstawił Eli swego szefa i jednocześnie najlepszego, długoletniego przyjaciela.  W pewnej chwili ten powiedział - zabiera mi pani mojego najlepszego zastępcę, gdyby nie pani nie odszedł by z pracy, zostawiając mnie  na lodzie. Ale go rozumiem. Gdybym spotkał na swej drodze odpowiednią kobietę też bym odszedł w  bardziej spokojne  miejsce. Szczerze mu zazdroszczę. A zagadkę, którą mi  dałeś rozwiązałem i to bez zaglądania w wasze dokumenty- zwrócił się  do Jacka. Wiesz stary, skleroza mi za  bardzo nie  dokucza.  To panowie sobie  zadajecie  zagadki do rozwiązania?- zdziwiła się Ela. Czasami, bo obaj lubimy rozwiązywać zagadki- takie skrzywienie zawodowe- wyjaśnił szef. I od razu powiedział na czym polegała ta  zagadka i że to on szukał w Maroku jej byłego męża a znalazł go w Kanadzie. A ślub macie za 10 dni, szybciej już nie było można, godzina 10 przed południem, sobota. 

No to ja chyba wezmę drugie dwa tygodnie urlopu jeżeli szef mnie  nie zabije  albo nie wyrzuci z tej okazji- stwierdziła Ela.  Pani Elżbieto, gdyby chciał panią wyrzucić, to ja mam dla pani etat- szukam asystentki, nie sekretarki. Mówię poważnie, proszę to wziąć pod rozwagę i niekoniecznie z powodu tego, że szef chciałby  panią wyrzucić. Niech mi pani wierzy - asystentka to nie sekretarka. A fakt, że Jacek panią  wybrał na żonę jest dla mnie najlepszą rekomendacją, bo to dziwny facet- nawet miss świata by go nie  znęciła gdyby nie była bardzo inteligentną osobą. W pewnym momencie Jacek powiedział- no to zobacz jeszcze jakiego mam wspaniałego syna i wyciągnął z portfela zdjęcie Konrada z Elą. Ela była co prawda zdumiona, że Jacek ma takie zdjęcie, ale nie chciała tu dociekać skąd je ma, bo było z tego sezonu. Jacek się chwalił, że Konrad już mówi na niego "tato", a szef podsumował - wiesz stary, tak naprawdę rodzicami nie są ci co spłodzili ale ci co wychowali. I naprawdę- szczerze ci zazdroszczę i żony i syna. No i teraz to  już rozumiem czemu nie chcesz wracać do pracy- przynajmniej dopilnujesz chłopca. Też bym tak zrobił. Głupi chyba jestem - rozbiła mi pani pracę a ja się z tego cieszę!