piątek, 21 czerwca 2024

Córeczka tatusia - 137

 Człowiek planuje, kombinuje a potem i tak  co innego wychodzi - westchnęła Marta wstawiając  do piekarnika kolejne  ciasto. Ponieważ stan zdrowia matki Michała uległ pogorszeniu ojciec jego zaproponował  nieśmiało, by Michał przyleciał do Stanów - on ze  swej strony  zrobi  wszystko, by Michał dostał "od  ręki" wizę, bilet  w obie  strony oczywiście on opłaci. 

Wiadomość od  ojca   dotarła w  drugi dzień  świąt i Michał zaraz poinformował o  tym przyjaciół. No i co mu to da, że  tam przyjadę - mówił do Wojtka. Mama nie ozdrowieje nagle na mój  widok a ja   nie mogę tak nagle zostawić Ali i  dzieci. Ojcu się wydaje, że mogę w każdej chwili zwinąć żagle, włączyć  silnik i  zacumować  w dowolnym porcie. Czwartego  stycznia mamy bardzo ważne spotkanie w PAN, na którym będzie też  nasz  szef.  Ty też masz na nim być - poinformował Wojtka. Ojcu  to się wciąż  wydaje   że jestem jeszcze w liceum i  może mną zarządzać. Mój widok nie uzdrowi matki a jeśli nie jest zbyt otumaniona lekami to może wręcz zaszkodzić, bo się zorientuje, że z nią jest zupełnie źle, skoro ojciec mnie ściągnął. Wojtek dyplomatycznie milczał, ale dobrze swego przyjaciela rozumiał, bowiem znał już kulisy wyjazdu rodziców Michała  z Polski.  

Napisz ojcu, że rozumiesz tę trudną sytuację, ale najwcześniej możesz wyjechać stąd 6 stycznia. Napisz tylko, że to kwestia twojej kariery, bo słowo  "kariera"  jest  dobrze przez  twego ojca  przyswajalne - dom, żona , dzieci - niewiele w jego rozumowaniu znaczą. Tak  wykoncypowałem na podstawie  tego, co mi opowiadałeś. Michał uśmiechnął się  - dobrze  to ująłeś - tak właśnie jest.  

W tym  układzie to Sylwester będzie u nas, Andrzej z Marylą dotrze  do nas  po wieczornym dyżurze, z godzinę przed północą. Ojciec z panią Lusią idą na Sylwestra do Opery, rodzice Marty wdepną  o północy na toast,  ale może też  być tak, że i oni wylądują w Operze, jeśli mój przedsiębiorczy tata zdobędzie dla nich bilety. Bo te dwa to dostał w prezencie od pracodawcy. A znając jego możliwości jest to wielce prawdopodobne, że je  skombinuje. 

Wy możecie przyjść do  nas o której się wam zechce, nawet wczesnym  wieczorem, to będziemy  mieli wtedy sporo czasu na pogaduchy. Przecież trzeba zaplanować coś na  wakacje.  Z atrakcji sylwestrowych to będzie tylko Misia  do miziania i przytulania.  Spać możecie u nas, mój ojciec jeśli pójdzie  spać to na pewno w  swoim mieszkaniu.  I możemy wziąć jakiś film z  wypożyczalni, tylko to trzeba  już teraz zgłosić  jaki chcemy.  A masz jakąś zaprzyjaźnioną  wypożyczalnię?- zdziwił się Michał. Mamy, nawet  całkiem niedaleko, bo na Malczewskiego. Ani Marta  ani ja nie lubimy chodzić do kina, odkąd odkryliśmy, że możemy się przecież całować nie  tylko w kinie i wolimy oglądać  filmy  w domu. A tę wypożyczalnię  to prowadzi  koleżanka Marty, z którą  się znają od  liceum. Jakoś tak  zupełnie niechcący na siebie  wpadły  u  fryzjera, który ma tu lokal. A tak się biedaczki zagadały, że aż miałem  zamiar wpaść do fryzjerni i zobaczyć,  czy Marta jeszcze żyje, bo tak długo  jej nie było. A one  stały pod tym zakładem i gadały- a nie przyszły do domu pogadać, bo i jedna i druga  się spieszyła do własnego domu. Dwa razy koło nich przeszedłem i Marta mnie  nie  zauważyła, dopóki się obok  niej  nie  zatrzymałem. Śmiałem się potem z  niej  w domu, więc mi wyjaśniła, że primo to ona  nie rozgląda  się po ulicy gdy z kimś  rozmawia, a  secundo - liczyła  ile  zmarszczek ma już jej koleżanka. A ta koleżanka dużo starsza od Marty? - spytał się Michał. No coś  ty, są z jednego rocznika co najwyżej może być różnica prawie  roku bo jedna  może  być ze  stycznia  a  druga  z grudnia tego samego  roku. 

Ala przed wyjazdem do Turcji to zainwestowała w jakieś masaże ujędrniające  bo - jak twierdziła - nie  chce mi przynieść  wstydu swoim wyglądem, bo jakby nie  było to ma  za sobą  dwie  ciąże w tym jedna "solidna", bo dubeltowa, a Maryla i Marta  nie mają takiej przeszłości - Michał  zdradził  "sekret" dobrej figury swej żony.  Całą ciążę z "pareczką" codziennie się  czymś namiętnie  smarowała, żeby się  jej skóra  nie rozciągnęła i nie było blizn po ciąży. 

Wiesz- ja to  zupełnie  nie rozumiem kobiecej  logiki -  skoro się zdecydowałem na to, byśmy  mieli dziecko, to jest dla mnie jasne  jak  słońce, że po ciąży moja  żona w pierwszym okresie  może  mieć mniejszą ochotę na  seks, że może  mieć nadwagę i nieco zdeformowaną figurę, ale to przecież nadal ta  sama kobieta, którą kochałem te dziewięć  miesięcy  wcześniej i nie  akurat za jej zewnętrzność,  ale za to jaka jest w  całości. My już też nie takie  Adonisy  jak kiedyś. Gdy Ala po porodzie wróciła  do  domu to dobrze, że byliśmy pierwsze kilka  tygodni w hacjendzie Ziuków, bo Ziuk mi nakładł do głowy jak mam się zachowywać tak, żeby Ala jak najszybciej poczuła  się dopieszczona psychicznie, Ziukowa się nią opiekowała i sterowała Mirkiem żeby Ali pomagał, tłumaczyła Mirkowi wszystkie zachowania niemowląt, tłumaczyła i cierpliwie  wkładała  mu do głowy, że on teraz  musi pomóc Ali, a pomocą będzie  to, gdy będzie  się zawsze  pytał w  czym  może mamie pomóc, pamiętał o myciu rączek, nie tupał i nie mówił zbyt głośno. Szczerze  mówiąc to mam niewiarygodne  szczęście, że Ala  ma takich teściów z pierwszego związku, którzy mnie w pewnym  sensie  adoptowali. I tak naprawdę to jestem do  nich bardziej przywiązany niż do swoich biologicznych  rodziców.

Popatrz Wojtku jak to się  wszystko dziwnie układa- z Andrzejem zaprzyjaźniliście  się w jedną  noc - dla niego ty i Marta  staliście  się  rodziną. A my dwaj -  z promotora i magistranta  uformowała  się para przyjaciół. Bardzo mi pasowało, że wybrałeś mnie na swego promotora, bo znam jednego z tych facetów, któremu robiłeś projekt. Na  mój gust to za mało mu policzyłeś, bo projekt  jest super, no ale fakt,  że jeszcze nie  miałeś wtedy dyplomu w  kieszeni. Przejrzałem twoje wszystkie prace , wyniki kolokwiów i egzaminów i......nie  wyrobiłem - powiedziałem Staremu o tobie, Stary też pewnie  wszystko skrupulatnie przejrzał, bo on  to taka piła jest  i udało się nam  ciebie u nas  zatrzymać. No i panowie studenci cię lubią. Jak kiedyś podsłuchałem  w naszym obskurnym barku, to jesteś facetem, który nie ma  zwyczaju by  swe frustracje wyładowywać na ludziach. A kilku wykładowców jest znienawidzonych  właśnie przez  to, że gdy są w złym humorze to się  wyżywają na  studentach.

Wojtek  roześmiał  się - tylko nie  wygadaj się  czasem, że chwilami to  się boję, że  za dużo od  nich wymagam i gdy mi student zaczyna "odpowiadać " nieco od  rzeczy i na okrągło to wpadam  niemal w  depresję,  bo mam  wrażenie, że pewnie  źle coś im przekazałem lub  niezbyt jasno.  Marta  mówi, że część studentów na  pewno żyje  w kiepskich  warunkach, bo akademiki są przepełnione, niektóre  wołają  głośno o remont a  zimą są po prostu  niedogrzane. Nie każdego stać na porządną prywatną kwaterę  i gdy pokój o kubaturze dwudziestu  metrów kwadratowych dzieli trzech , a czasem czterech studentów to wesoło raczej  nie jest. Wiesz - teoretycznie to są dorośli ludzie ale ta ich  dorosłość to głównie wynika  z cyferki w dowodzie osobistym. Weź pod  uwagę i  to, że wielu  z nich przyjechało z małego miasta do  stolicy i wszystko tu jest inne. Ja ich trochę  rozumiem, bo po podstawówce, jak  wiesz, starzy zaciągnęli  mnie do Austrii i na początku czułem  się tam tak jakbym nagle  wylądował na Księżycu, a tam przecież mieliśmy  porządny duży dom, moja matka w nim rządziła, było w nim  ciepło i pełną michę miałem podstawianą pod nos, a mimo tego byłem zestresowany, bo nagle okazało  się, że mój niemiecki  to jak organ  szczątkowy - jest, ale niewiele  z jego obecności  wynika. A nie przyjechałem z jakiegoś  przysłowiowego zadupia, jak  wielu naszych studentów. I cały pierwszy rok to miałem nauczyciela niemieckiego w  domu i matka i ojciec też tylko po niemiecku do  mnie mówili. A tęskniłem za Warszawą i za Martą, na  dodatek  byłem tak zarobiony,że nawet  napisanie  listu sprawiało mi trudność- nie miałem kiedy. A Marta tu dostawała świra, bo była pewna że milczę bo mi  miłość  do niej przeszła.

Pisała  do mnie listy, ale ich  nie  wysyłała a potem wszystkie  spaliła. Trochę nas  wtedy ten mój wyjazd przerósł. Gdy przyjechali do Grazu po raz  pierwszy to moja  matka wzięła  Martę do miasta  na  zakupy, a mój teść  tłumaczył  mi, co się  dzieje w sercu i mózgu Marty i jakoś tak zadziałał, że zostaliśmy raz  sami w domu, bo oni poszli do znajomych na kolację i wtedy mieliśmy okazję, by się  wspólnie  wypłakać, jak to nam  strasznie  źle na  tym świecie.  Moi rodzice  to olewali nasze uczucia,  ale ojciec Marty traktował nas poważnie. Nie  wstawiał gadki, że to dziecinada. Więc  może nic  dziwnego, że go kochałem  więcej  niż własnego ojca. Ojciec  Marty czuwał nade mną gdy studiowałem, chociaż miałem gdzie  mieszkać, to prawie  cały  czas bywałem u  nich, zwłaszcza  wtedy, gdy  rodzice zapewnili opiekę od  rana  do  nocy  siostrze mego ojca. A przed  dyplomem to mieszkałem u Marty - oczywiście za  zgodą jej ojca - miałem u nich swój  pokój.

Reasumując  to wszystko to żal  mi trochę  tych młodych, którzy przyjeżdżają tu z  jakiegoś polskiego  zadupia - i są nagle rzuceni na głęboką  wodę a  nie potrafią jeszcze  dobrze pływać. Nie wiem ile w tym jest prawdy, ale słyszałem, że niektórzy penetrują kontenery na śmieci przy dużych marketach,  bo do nich jest  wystawiana żywność, która w  danym  dniu traci termin przydatności do spożycia. Myślę, że to  jest okropne marnotrawstwo, ale o  tym  się niestety  głośno  nie mówi. Wydaje  mi  się, że powinni tę żywność wywozić i przekazywać do różnych  noclegowni, bo jest  ich trochę w stolicy. W każdym kraju są bezrobotni, bezdomni, nieprzystosowani do  ogólnie przyjętych  norm społecznych. Oglądałem  kiedyś nie polski program o tym, jak szalenie trudno jest wyprowadzić ludzi  np. z bezdomności, bo nie  da  się ukryć, że niedostosowanie się człowieka  do ogólnie przyjętych  norm społecznych jest szalenie trudne, gdy  to wynika z pewnej niewydolności umysłowej.

Nim Michał zdążył napisać  do ojca, że najwcześniej to może wylecieć  z Warszawy 6 stycznia, dostał od  ojca  maila, że  właściwie już nie ma po co przylatywać do Stanów, bo "niespodziewanie  dla lekarzy i niego, mama zasnęła na  wieki".  Michał strasznie  się  zdenerwował i zatelefonował do swego ojca z pytaniem co to  znaczy że  "niespodziewanie  dla lekarzy"  mama zmarła.  Nie  wiem - odpowiedział ojciec- ale lekarz mi powiedział, że nie  spodziewali  się  tak  szybkiego odejścia swej pacjentki.  I w  tym układzie uważam, że nie ma  sensu  byś przylatywał. Prochy podzielę na pół, jedna urna będzie na  tutejszym cmentarzu, a gdy będę jechał do Polski to przywiozę drugą, którą się   umieści w rodzinnym grobowcu w Warszawie.  Zdenerwowany Michał warknął w  słuchawkę - całe  szczęście, że mamy  w Polsce tylko jeden grób  rodzinny, a nie jeszcze  ze  dwa lub  trzy. A kiedy ty tato chcesz tu przylecieć?- spytał.

  Tak dokładnie  to jeszcze  nie  wiem, bo mam tu aktualnie rozbabraną  dość  skomplikowaną  sprawę i tak "na oko" to miesiąc lub półtora  może to wszystko zająć. Teraz  to już nie ma  przecież znaczenia kiedy przywiozę prochy.  Mamie to się ostatnio jakby nieco poprawiło i dlatego pisałem, żebyś przyleciał. Michał przez moment miał ochotę powiedzieć że on to by nie przyleciał natychmiast, ale dopiero po szóstym  stycznia, ale "ugryzł się w język" i nic  nie powiedział. Teraz  ta  wiadomość nikomu  nie  była potrzebna. No dobrze, a  kiedy  zamierzasz wrócić w takim  razie  do Polski na stałe?  

Ojciec chwilę milczał a potem powiedział - wiesz, nie sądzę,  bym się teraz  w Polsce  zawodowo odnalazł a nie mam jeszcze zamiaru przechodzić na emeryturę, chcę jeszcze pracować. A gdybym wrócił to musiałbym na nowo wszystko organizować a nie mam na to ochoty. Ty z  kolei nie  chcesz  się  tu przeprowadzić z rodziną, więc po prostu  wszystko pozostanie tak jak było. W Polsce po tylu latach  nieobecności to już nie mam przyjaciół a poza tym musiałbym na nowo zgłębiać różne przepisy bo u was wiecznie  się  coś zmienia- tu jest większa  stabilność przepisów.  Poza tym gdy ostatnio  byłem  to dotarło  do  mnie, że  tak naprawdę  nie mam już w Polsce żadnych znajomych  a tym bardziej przyjaciół i zapewne nie prędko bym nowych  znalazł. Część  nie  żyje, część już na emeryturze.  Gdy zakończę tę sprawę, którą  mam aktualnie to w  drodze  do Polski wyskoczę trochę na jakiś urlop w Europie. I może  wtedy byśmy  się  spotkali w jakimś  ładnym miejscu. Michał  westchnął - tato - ja mam troje  dzieci i pracę. Nie  mogę ot  tak- zostawić pracę i wyjechać  w  dowolnej  chwili  - to nie jest wolny  zawód, jestem związany terminami, w których muszę pracować a nie być na urlopie.  A etat mam nie  tylko dydaktyczny ale i naukowy, więc praktycznie  mogę być  na urlopie  tylko  wtedy, gdy nie ma prowadzę  wykładów.  Pożegnanie  z ojcem  wypadło jakoś  chłodno i zupełnie bezbarwnie.

 Gdy Michał skończył  rozmowę zatelefonował tylko do Wojtka, że jego mama już nie  żyje , ale pomimo  tego przyjadą z Alą do nich na Sylwestra. W skrócie opowiedział Wojtkowi przebieg  rozmowy i swoje na ten temat  przemyślenia.  Chyba jestem mało  wrażliwym człowiekiem - powiedział na   zakończenie rozmowy. 

Wojtek aż jęknął  gdy to usłyszał i powiedział- weź ty się chłopie stuknij  w czoło - oni oboje cię  zranili, zostawili w  chwili gdy zacząłeś  studia, wzięli  tyłki w troki i pojechali. A to, że w pewnej  chwili otworzyli ci konto i wpłacali pieniądze i że  zostawili ci swoje  mieszkanie  to zerowa ich  zasługa. Jakoś nie  myśleli  wtedy o tobie  a tylko o  sobie. Dałeś sobie radę sam, bo pieniądze to przecież nie  wszystko - umiałeś  już zarobić na  siebie, zrobiłeś  doktorat, masz świetną opinię i jesteś znany w branży.  A ja jestem  dumny, że jesteś  moim przyjacielem.  Oczywiście zawsze, nawet  dla dorosłego dziecka śmierć matki jest bolesnym wydarzeniem, ale twoja mama wyjechała i w pewnym  sensie  cię zostawiła. Oczywiście nie byłeś  już małym dzieckiem, ale rozpoczynałeś nowy rozdział w  swym życiu, a  wtedy każdemu potrzebne jest wsparcie moralne. Mnie wspierał szalenie ojciec Marty, bo ja tak naprawdę uciekłem z tej Austrii i postawiłem rodziców  wobec faktu, że zdałem pomyślnie na Politechnikę, ale oni jednak mnie cały  czas finansowali a dorabiałem bo już miałem  łeb pełen projektów  i sobie zarobiłem na mieszkanie- sam wiesz ile, bo te pieniądze  do mnie wróciły, bo to co wydałem zwrócił mi  Ziuk. 

Michał- przykro mi, że twoja mama już odeszła, ale nie jesteś sam, masz Alę i trójkę fajnych  dzieciaków, masz wspaniałych teściów, bo Ziukowie są dla ciebie rodzicami, którzy  cię cenią i kochają, masz też nas i Andrzeja - nie jesteś sam.  Przyjedziecie do nas, pojemy dobrych rzeczy, Marta już piecze  ciasta te  co rok temu tak szybko znikały  ze  stołu, pomyślimy już o wakacjach żebyśmy znów gdzieś razem poszaleli- wpadł mi pomysł, że może tym razem pojechałyby  z wami dzieciaki - moglibyśmy wybrać  się do Austrii nad  jeziora -jest to jednak bliżej niż Turcja, teraz w wielu miejscach   są tereny dopasowane dla rodzin z dziećmi - już nawet trochę podglądałem w  sieci.Cenowo wypadnie  jak Turcja dla nas, bo podróż będzie znacznie tańsza. No ale o tym wszystkim pogadamy przy dobrym cieście i lampce dobrego koniaczku, bo przecież u nas  zanocujecie. Mam nadzieję, że Andrzej z Marylą także.

                                                        c.d.n.