poniedziałek, 30 stycznia 2017

Siedlisko-XV

Życie zaczęło nabierać tempa.Ola i Janusz złożyli papiery w USC. Najbliższy realny termin
ślubu  był w listopadzie. Janusz marudził, że listopad to kiepska pora roku, ale Ola była
zdania, że to sprawa  bez znaczenia.
Działka została przedzielona, usunięto  również najstarsze drzewa z sadu.Zamiast domku
kanadyjskiego postanowiono wybrać domek z półbali (cokolwiek to znaczy), rodzimego
producenta i jego budowa miała rozpocząć się tuż przed  wyjazdem Oli i Janusza na
urlop. Powstawał jako domek letniskowy, bo "wymagał mniej papierów".
Wakacje w Juracie przeszły  w rodzinie Oli i Janusza do historii- Janusz i Ola wychodzili
ze skóry, by były to super wakacje. I takie były- pozostały w pamięci Maćka jako
najcudowniejsze i najpiękniejsze, choć potem nie jeden raz wyjeżdżali w różne atrakcyjne
miejsca. Maciek zapytał się Janusza, czy może go nazywać wujkiem, bo to bardziej
rodzinnie brzmi.
Maćkowi bardzo spodobał się pomysł, by Ola i Janusz zostali małżeństwem, żałował tylko,
że nie mogą wziąć ślubu "teraz, zaraz".
Maciek był zapatrzony w Janusza niczym kot w księżyc - nie grymasił przy jedzeniu, jadł
dokładnie to co Janusz, starał się nawet tak samo poruszać. Ola śmiała się, że dnie Janusz
 musiał poświęcać w całości Maćkowi, jej przypadły w udziale tylko noce.
Powrót do pourlopowej rzeczywistości był nieco bolesny. Maciek wrócił pod skrzydła
babci i dziadka, Ola do pracy, po której swój czas dzieliła pomiędzy Maćka i  Janusza.
Z tego wszystkiego postanowili zamieszkać razem w domku z półbali. Janusz postanowił
sprzedać swój domek, bo naprawdę nie lubił tego osiedla, poza tym nie  bardzo mogli
tam mieszkać z dzieckiem- pokoje były otwarte, zero intymności.
Trochę to wszystko było na wariackich papierach.
I wtedy mama Janusza zaproponowała, by Janusz wyremontował piętro w jej  willi i by
zamieszkali tam  do czasu, aż będzie gotowy ich dom.
I od tej chwili wszystko zaczęło się   jakoś niezle układać. Dom Janusza "sprzedał się
niemal na pniu", znalazł się też kupiec na działkę Oli z "ruinką pobabciną".
Remont piętra willi posuwał się do przodu w kosmicznym tempie.Mieli tam living room,
pracownię dla Janusza, sypialnię swoją i pokój dla Maćka i oczywiście łazienkę, kuchnia
była wspólna,  na dole, ale kuchnią zajmowała się pani Terenia.I bardzo to cieszyło
Janusza, bo w jego odczuciu praca zawodowa była dla Oli dostatecznym obciążeniem.
Do czasu ukończenia remontu piętra mieszkali z Maćkiem w letnim domku i dopiero
wtedy Ola zrozumiała w pełni, że jeżdżenie w tę i z powrotem jest średnią  frajdą, nawet
gdy jezdzi się "pod prąd" i nie ma śniegu na drodze.
Na pięterku zamieszkali w końcu pazdziernika.
Mama Janusza oczarowała Maćka niemal tak, jak Janusz. Maciek z kolei bez trudu zawojował
serce obu starszych pań. Ola przepisała Maćka do szkoły, która była niemal tuż obok
willi.Mimo tej bliskości przez pierwsze tygodnie towarzyszyła Maćkowi w  tej krótkiej drodze
do szkoły babcia Basia, twierdząc, że musi iść do sklepu .
W pazdzierniku przyszedł następny list od byłego teścia Oli, który informował, że nadal nie
bardzo wiadomo co się  stało z Jackiem. Teraz istnieje podejrzenie, że być może został
zamordowany i nadal trwa  śledztwo. A gdy tylko się coś wyjaśni to natychmiast dadzą Oli znać.
Ola z kolei napisała, że w listopadzie wychodzi ponownie za mąż i przesłała im zdjęcie Maćka.
Ślub był "cichy", czyli w obecności rodziny i świadków. Maciek nie odstępował obojga na krok,
a "cywilny ksiądz" na koniec pogratulował  Maćkowi, że teraz będzie miał razem i mamę i tatę.
Świadkiem Janusza był pan prezes spółdzielni, świadkiem Oli- Gosia.
Maciek miał teraz trzy babcie i jednego dziadka. Od dnia ślubu zaczął do Janusza mówić "tato",
co wymusiło na Januszu odbycie z nim  rozmowy na temat ojcostwa. Zapewnił też Maćka, że gdy
się jego ojciec nie odnajdzie, będzie przez Janusza usynowiony wyrokiem sądu.
Po ponad roku mieszkania "na pięterku" ich nowy dom był gotowy do zamieszkania.
Ola nie sprzedała drugiej części swej schedy i domek oddała do dyspozycji rodzicom, jako ich
letnią rezydencję.
Sprawa zaginięcia Jacka nie została do końca wyjaśniona, ale sąd uznał, że Jacek nie żyje. Jego
ojciec przekazał na konto Oli pieniądze, które mieli na ten cel odłożone.
A Janusz wystąpił o usynowienie Maćka i nadanie mu swego nazwiska.
Z tej okazji  babcia Basia zaprosiła rodzinę na uroczysty obiad do eleganckiej restauracji.
A Ola i Janusz bezustannie przypominają dwa przyciągające się bieguny magnesu.

P.S.
Historię ich miłości każde z nich opowiedziało mi oddzielnie. Janusza znam od kilku
dziesiątków lat, Olę poznałam gdy Janusz umierał z miłości do niej.
I, co ciekawe, choć każde z nich opowiadało mi tę historię w innym czasie, nie różniły
się od siebie.
Maciek poszedł zawodowo w ślady Janusza, a jego rodzice nadal są przytuleni i zapatrzeni
w siebie.
                                                                  KONIEC


Siedlisko- XIV

Zwiedziony ciszą panującą na górze Janusz doszedł do wniosku, że Ola zapewne śpi
i zapragnął na nią popatrzeć. Na całym piętrze nie było żadnych drzwi a wchodząc
schodami miało się przegląd niemal całego piętra.
Janusz wchodził cicho, będąc przekonany, że Ola śpi i widok Oli siedzącej na łóżku,
obejmującej ciasno rękami nogi z głową opartą na kolanach, nieco go przeraził.
Siedziała bez ruchu, oczy miała zamknięte i nie widziała  Janusza. Przypadł do łóżka,
a wtedy Ola uniosła  głowę i  skinęła głową w stronę leżącego obok niej listu.
Przeczytaj, proszę.
Janusz szybko przeleciał tekst, usiadł obok Oli i przytulił do siebie. Kochanie, to nie
jest dobra wiadomość i rozumiem, że ci przykro, w końcu był twoim mężem.
Nic nie rozumiesz, ja zresztą też. Nagle zakochuję się w obcym facecie i włażę mu
po 3 dniach do łóżka, moje dziecko za nim szaleje, a w chwili gdy ja chcę składać
do sądu wniosek o odebranie byłemu praw rodzicielskich  dowiaduję się, że być może
jego już na świecie nie ma. Czy to nie  dziwne wszystko i nie  przerażające? Zwłaszcza,
że gdy ostatni raz go widziałam, to życzyłam mu, by się spełniło marzenie  jego życia,
w którym nie ma miejsca dla dziecka. Może ja po prostu przynoszę ludziom pecha,
może rzucam złe czary czy co?
Ola, Ola, oprzytomnij, proszę. To zwykły zbieg okoliczności. Zobacz na daty na kopercie.
List dotarł do Polski dwa tygodnie temu, pisany był jeszcze wcześniej. A ty go dopiero dziś
dostałaś, to pewnie wina poczty.
Ola wyjęła list z jego rąk i obejrzała. Potem obejrzała wyciąg bankowy-był prawie sprzed
miesiąca. Skrzywiła się- to nie wina poczty a raczej tego, że skrzynka pocztowa jest
w końcu holu i rzadko do niej zaglądam. No fajnie, jestem idiotką.
Przepraszam, jestem ostatnio  jakaś taka cała rozedrgana.
Pewnie z tęsknoty za mną, zauważył Janusz i porwał Olę w ramiona gasząc tę tęsknotę
pieszczotami. Gdy już wrócili na  Ziemię, Janusz zaproponował, by pojechali do jego mamy.
Bo dziś jeszcze nie będzie w domu ciotki, która pozostanie w szpitalu jeszcze kilka dni.
A on naprawdę nie trawi ględzenia szanownej ciotki. I załóż dżinsy, to nie jest wizyta
u królowej matki. Gdy już mieli wychodzić z domu wręczył jej jakiś kwit- a to schowaj
do tych papierów ze  Spółdzielni. A co to jest?- zapytała. Nic takiego, to tylko pokwitowanie
wpłaty pierwszej raty, którą dziś  dokonałaś- z uśmiechem odpowiedział Janusz.
Skarbie, przecież w tamtym domu będziemy  razem mieszkać, prawda? Następną wpłatę zrobi
się gdy sprzedaż działkę. Tylko nic nie mów, temat już zamknięty. To mój posag, powiedział
ze śmiechem. Ola z wrażenia  musiała usiąść, a jej oczy znów się zaszkliły.
Ola, chodż, mama czeka. Masz dziś oczy w bardzo wilgotnym miejscu.
Na miejsce dojechali bardzo szybko, w końcu było to zaledwie 10 km w linii prostej. Ola czuła
lekką tremę, ale Janusz mocno ją objął gdy wpierw zadzwonił do bramy, a potem ją otworzył
własnym kluczem. Gdy szli wąskim chodniczkiem do drzwi domu, w drzwiach ukazała się
starsza pani,uśmiechając się życzliwie. Była w dżinsowej sukience, siwe włosy były bardzo
krótko obcięte i chyba potraktowane lekko żelem. Chodzcie, chodzcie, bo mi komary nalecą.
Poszła przodem do saloniku i tu dopiero przywitała się z nimi. Nie da się ukryć, Janusz  był
bardzo podobny do swej mamy. Mieli taki sam uśmiech i czoło. Starsza  pani objęła Olę i
przytuliła.A Ola poczuła dziwne ciepło i spokój. Chodzcie, zaraz będzie herbatka, bo na kawę
to już chyba zbyt pózno, prawda? Tereniu, przynieś nam kochanie herbatkę i ciasteczka- rzuciła
w głąb mieszkania.
Czy mogę ci kochanie mówić po imieniu? Januszek chodzi jak zaczadziały i wcale się nie dziwię. Promieniujesz Oleńko spokojną urodą i  ciepłem. Ty naprawdę jesteś tylko pięć lat od niego
młodsza? Na tym zdjęciu w komórce wyglądasz na poniżej trzydziestki. Czy on ci opowiedział
jakie głupstwo w życiu zrobił.?- Bo jak nie, to ja ci opowiem.
Opowiedział, opowiedział, z uśmiechem odpowiedziała Ola.
Tymczasem do pokoju przyszła dość młoda kobieta z tacą, na której stały filiżanki i dzbanek
z herbatą.
Olu, kochanie,  możesz mi mówić po imieniu, a mam na imię Barbara. Może kiedyś będziesz
mi mówiła "mamo". Jak widzę przyjęłaś  oświadczyny Janusza. Mam nadzieję, że skoro oboje
jesteście po złych doświadczeniach poprzednich związków to docenicie to, co was łączy.
Pani Barbara wstała z fotela, poprosiła Janusza by przysunął bliżej fotel  jej i Oli.
Przy okazji nalała wszystkim herbaty. Potem podeszła do etażerki, coś z niej wyjęła i trzymając
w ręce łańcuszek z zawieszką podeszła do  Oli.
Witaj  dziecinko w rodzinie, niech ci ta biżuteria przyniesie szczęście, tak jak i mnie przyniosła.
Na złotym łańcuszku były na dwóch złotych cienkich gałązkach umocowane dwa srebrne listki
a pomiędzy nimi srebrna kuleczka. Każdy listek miał około 1,5 cm długości, kuleczka była
wielkości ziarna grochu.
A gdy Maciuś dorośnie i będzie miał się oświadczać, dacie mu tę biżuterię.Wierzę,  że ona
przyniesie szczęścia i wam i waszemu dziecku.
Ola znów miała oczy pełne łez, a Janusz pospieszył na ratunek z chusteczką, którą wyjął z jej
torebki, którą zostawiła na wieszaku w przedpokoju.
Mami, a co z ciocią? Jeszcze trochę poleży w szpitalu, zapewne będzie miała wszczepiony
rozrusznik.
Mój tata ma wszczepiony rozrusznik i dzięki niemu bardzo dobrze  funkcjonuje, powiedziała
Ola.  A ile ma lat? zapytała  pani Barbara. W tym roku skończy 70, a ma go już ze 3 lata.
No właśnie, już od kolejnej osoby słyszę, że to dobre rozwiązanie.
Janusz wymownie  spojrzał na zegarek- mami, my się już będziemy zbierać, bo ja jeszcze
muszę trochę popracować, a nie chciałbym zarywać kolejnej nocy.
Wpadnijcie znowu.Olu, zapraszam, możesz nawet bez niego do mnie przyjechać. Będzie mi
naprawdę bardzo miło, gdy przyjedziesz.
Mami, psujesz mi robotę- ja tu pracuję nad tym, by nigdzie beze mnie nie jezdziła bo zaraz
mnie tęsknota łapie a ty chcesz by sama przyjeżdżała.
Ola znów została przytulona i wyściskana i zapewniona, że mama Janusza jest nią zachwycona.
Gdy wracali do domu Ola zapytała się co z ojcem Janusza. Umarł 3 lata temu.Na zawał. Był
nałogowym palaczem 40 papierosów dziennie a do tego był pracoholikiem.
Całą drogę Ola nadal miała oczy w mokrym miejscu- była naprawdę wzruszona, że mama
Janusza nazwała  Maćka "ich dzieckiem."
Oluniu, jutro pojedziemy na Siedlisko. Wpierw  wstąpimy po ekipę, oni pojadą za nami. Potem
Cię zostawię z nimi, bo wiesz- "pańskie oko konia tuczy" no i może się zdarzyć, że będzie
trzeba coś z szanownym sołtysem przegadać. Ja muszę się pokazać w biurze, sprawdzę też czy
jest jakiś odzew na propozycję kupna  działki..I skontaktuję się w sprawie domku na pozostałej
części. Trzeba pamiętać byś wzięła dla siebie jakiś leżak i koc, bo przecież nie mamy klucza od
domu.
Nie doceniasz mnie- klucz od domu mam, od bramy też.  Torebki damskie, nawet te nieduże
są bardzo pojemne.
I ciężkie, jak zauważyłem szukając dla  ciebie chusteczki- roześmiał się Janusz.
Obawiam się, że to im kilka godzin jednak zajmie. Ale i tak będziemy w kontakcie cały czas.
Janusz, a ja bym chciała pojutrze wpaść do swego lekarza, muszę się rozejrzeć za czymś dla
siebie. Janusz zerknął na nią i powiedział - dobrze, ale pójdziemy tam razem. Chcę mieć
pewność, że to co ci zapisze nie będzie ci szkodziło. Mam nadzieję, że to nie lekarzyna starej
daty i mnie nie przepędzi.
Nie  nie starej daty, a do tego naprawdę zabójczo przystojny.No i można powiedzieć, że jeszcze młody. Podejrzewam, że 3/4 kobiet się w nim podkochuje.
A ty też?- dopytywał się Janusz. Ja już nie,  ale podkochiwałam się w nim, gdy byłam w liceum.
Był o rok starszy i o klasę wyżej. Gdy mnie poprosił na zabawie szkolnej do tańca to mało się
nie wywaliłam z wrażenia, niemal nogi mi się splątały. Ale mogę cię pocieszyć - beznadziejnie całował. I  wiesz,  całowanie  to nie jest coś do wyuczenia się, to coś jak talent- albo się to ma,
albo nie. Czy już ci mówiłam, że cudownie całujesz?
W domu Janusz pokazał Oli projekt, który właśnie wykonał ostatniej nocy i w ciągu dnia
wykończył. Oczywiście projekt zyskał pełną aprobatę Oli - przecież wszystko co robił Janusz
było cudowne.