niedziela, 25 lutego 2024

Córeczka tatusia - 90

 W kilka dni później znów zatelefonowała do Wojtka mama i powiedziała, że posłuchała się  rady Martusi i za tydzień będzie  miała usunięte to znamię i nawet z tej okazji trafi na 3 dni do  szpitala. Będzie usunięte to znamię i jeszcze jedno, które teoretycznie nie jest groźne, ale ona poprosiła by jednak je usunąć, skoro ma na nie wciąż  zwracać uwagę czy aby  się nie  zmienia. I że  chyba przestanie koloryzować włosy i dopóki nie  wróci jej naturalny kolor będzie nieco łaciata. No i ona  zupełnie nie  rozumie, dlaczego taka zdolna osoba  jak Marta nie  chce mieć gabinetu kosmetycznego. 

Wojtek tylko jęknął, nie skomentował tej  wypowiedzi i powiedział, że może powinna przede  wszystkim podziękować  temu nowemu fryzjerowi, bo to przecież on pierwszy to widział i skierował ją do onkologa, a Marta tylko potwierdziła jego radę.  To może powinnam mu jakiś prezent wręczyć -  zastanawiała  się matka. Wojtek stwierdził, że nie ma bladego pojęcia jakie w Austrii są obyczaje  w takiej sytuacji, więc niech się raczej popyta  swoich znajomych  a nie jego.

Gdy się pracuje w jednym pokoju z przyjacielem to w chwilach przerwy od pracy snuje się różne plany-  Michał z Wojtkiem zaczęli snuć plany wakacyjne i doszli do odkrywczego wniosku, że najlepiej będzie wybrać się na urlop w pierwszej połowie września do......Turcji. Dzieci zostaną w Warszawie pod opieką teściów Ali. W czerwcu będą z Alą i dziadkami na Słowacji, potem w lipcu i sierpniu u przyjaciół teściów  w lesie w Szwajcarii Kaszubskiej. Ala ma obiecaną pracę dopiero od nowego roku i Michał się zastanawia czy to ma sens, bo to ma być cały etat, nie połówka. Będzie pracowała w prywatnej firmie teoretycznie jako sekretarka, ale praktycznie to, jak określił Michał- będzie człowiekiem do wszystkiego i Michał  ma nadzieję,że  szybko z tego zrezygnuje gdy dzieciaki zaczną chodzić do "szkoły" - starszy do zerówki  a "pareczka"  do przedszkola. 

Michał się  całkiem poważnie zastanawiał jak oni wytrzymają całe dwa tygodnie  w czerwcu i cały  lipiec i sierpień bez dzieci.  No nie  wiem jak ja prześpię noce bez tupotu bosych nóżek i meldunków, że "źle  się śniło" i potem zimnych stópek na moim brzuchu - pewnie będę wstawał w nocy i  szukał dzieci pod łóżkiem. Mirek to już przesypia noc bez budzenia się, ale Marek i Irenka to często się budzą w nocy. Nie wiem  tylko dlaczego nie  budzą  się gdy śpią z nami w łóżku. Teraz  to przestałem  się dziwić, że kiedyś dzieciaki albo spały  z rodzicami albo po dwoje w jednym łóżku. A gadki medyków, że takie  wspólne  spanie jest niehigieniczne  wcale mnie  nie przekonuje - równie mało higieniczne jest przebywanie zgrai dzieciaków w jednej sali i wspólna zabawa i wspólne posiłki gdy jedno drugiemu pakuje łapy do talerza. Nie wiem skąd się to bierze, bo pareczka dostaje na talerze to samiutko, a zawsze jedno drugiemu z talerza coś porywa. Zupełnie nie mam pomysłu jak je od tego odzwyczaić. 

Wojtek popatrzył na Michała i powiedział - zadajesz pytanie niewłaściwej osobie- my nie mamy dzieci a my sobie wzajemnie nic  z talerzy  nie  zabieramy, a często jest tak, że jemy  zupełnie  różne dania. To chyba jednak z wiekiem mija. I zapewne  jest to bardzo ludzka  cecha bo przecież i dorosłym się  często wydaje, że sąsiad ma  w ogrodzie ładniejsze kwiaty i bardziej rumiane pomidory, ładniejszą żonę i więcej pieniędzy wykonując taką samą pracę jak my. 

No fakt - tu masz rację - stwierdził Michał. Ja to zawsze zasypiałem w łóżku rodziców sam, a rano budziłem się we własnym łóżku i zawsze  słyszałem, że  sam w nocy wstałem i poszedłem do swojego łóżka w  swoim pokoju. Dość długo w  to wierzyłem- nie miałem pojęcia,  że to ojciec  mnie przenosi  do mego łóżka gdy już zasnę. Nie wiem, czy życie płodowe ma jakiś wpływ na psychikę dzieci, no ale tak na logikę rzecz biorąc to "pareczka" była dziewięć miesięcy w bardzo bliskim kontakcie, choć nie byli tak naprawdę "klonami" - są "zwykłym" rodzeństwem, bo były zapłodnione dwa jajeczka, to dzieci dwu owodniowe.  Zawsze mnie  zadziwia, że  wciąż kwestia rozrodu jest jednak nie do końca przebadana. Chyba nie jest to takie proste. Pozostaje mi tylko cieszyć  się, że to tylko dwójeczka a nie  więcej za jednym zamachem. No i, jak powiedzieli w szpitalu - dobrze, że zapłodnienie nastąpiło w jednym  czasie, bo raz na ileś  tam ciąż  zdarza  się, że jedno z jajeczek zostaje zapłodnione w trzy tygodnie później, co jest ewidentnie nieprawidłowością, bo wtedy jedno z   dzieci jest "wcześniakiem". Nie miałem kiedyś nawet bladego pojęcia o tym, że zdarza  się taka  sytuacja i że te trzy tygodnie różnicy mają kolosalne znaczenie  dla rozwoju dziecka. Gdy kiedyś rozmawiałem z którymś z ojców w przychodni to usłyszałem, że najgorzej to gdy  się trafią "trojaczki" bo państwo pomaga tylko "pięcioraczkom". Wpierw to byłem nieco przerażony, że to więcej niż jedno dziecko, ale nadrabiałem miną, bo Ala była jeszcze  bardziej niż ja przerażona - w końcu to wszystko więcej ją męczyło niż mnie. Na dodatek to ona miała cały  czas te durne gadki swych rodziców, że śmierć jej męża to kara boska, że za niego wyszła. Szczęście, że jej teściowie byli i są ludźmi na poziomie a z rodzicami Ala nadal nie utrzymuje kontaktu. Znam ich tylko ze zdjęcia. I wystarczy jak dla mnie.   A może ty wiesz co się dzieje u Andrzeja, bo ostatnio Lena doniosła mojej Ali, że ona ma  zamiar wystąpić o rozwód, bo jej zdaniem to Andrzej ma jakąś "flamę" i przestał wykonywać swe obowiązki małżeńskie. Aż musiałem sprawdzić w słowniku znaczenie  słowa "flama" , bo to dość staromodne określenie.  

Wojtek tylko westchnął- tak, Andrzej ma "flamę" - ta "flama" to jego praca - pacjentów przybywa, ale lekarzy niestety  nie. Zastanawiamy się w trójkę co Lenie odbiło. Facet ze  skóry  wychodzi by ona i chłopcy mieli jak najlepsze  warunki a ta głupoty wygaduje. Andrzej został zaproszony na trzy miesiące do Londynu - będzie tam wykonywał zabiegi a  dodatkowo zapoznawał się z nową aparaturę i nowymi metodami  diagnozowania i leczenia. I dostał na to zgodę swojej Kliniki - jakby nie  było on jest w tym przypadku ich wizytówką. Czasem gdy ma już dość głupot wygadywanych przez Lenę to albo śpi u nas albo w mieszkaniu u mego ojca. Częściej u nas, bo zawsze może u nas zrzucić z siebie część stresu - wtedy Marta ze  zrozumieniem wysłuchuje jego opowieści zawodowych. Ona to jakimś cudem wie o  czym on mówi - ja to nie  za bardzo kumam,  ale ona jest jednak związana nieco z medycyną. W końcu kosmetologia  to dział medycyny estetycznej.  Marta zaczyna pisać pracę magisterską  i Andrzej zapewnił jej konsultacje u lekarki, która jest dermatologiem.  No i ma już promotora,  którego ta lekarka zna i określiła  go jako człowieka szalenie uczciwego i poczciwego. Marcie też przypadł pan profesor do gustu.

Marta też  się zastanawia co Lenie odbiło, a ja myślę, że ona  zawsze taka była, tylko kiedyś gdy Andrzej studiował to mu "lekka, łatwa i przyjemna babka" była na rękę a jego teraz  bardzo pochłania praca zawodowa i chciałby w domu czuć choć odrobinę zrozumienia i odetchnąć a nie robić nadal za maszynkę do seksu. Marta z kolei nie przepada za Leną, bo ich chłopcy to fajne  dzieciaki i mądre  a Lena zupełnie niczego ich nie uczy, traktuje tak jakby obaj byli niemowlakami. Na szczęście siostra jej matki też pomaga w ich wychowie i też jest  zdania, że Lena za mało dba o  ich rozwój intelektualny. 

W ten weekend mamy do nich wpaść w celach towarzyskich i robimy to tylko z uwagi na Andrzeja - oboje  bardzo go lubimy i cenimy. Marta co prawda ma  zerowe doświadczenie  w kwestii hodowli dzieci, ale zauważyła, że obaj chłopcy to całkiem  bystre stworzenia i chętne do poznawania nowych rzeczy i marnują  się przy Lenie. Andrzej już dogadał  się z moim ojcem, że gdy on będzie w Londynie to w weekendy mój ojciec będzie  się widywał z jego chłopcami, by dzieciaki  miały choć raz na tydzień kontakt z dobrym wzorcem zachowań męskich. Andrzej to nawet zatrudnił detektywa by sprawdził czy Lena nie wpadła w jakieś dziwne towarzystwo, ale niczego podejrzanego facet nie  wykrył. Teraz Andrzej zakupił testy i przetestuje  ją, czy aby czegoś ona nie ćpa, bo jego zdaniem to ona  chwilami wygaduje jakieś takie głupoty jakby się  czegoś naćpała. Dla niej jedynym  dowodem miłości w związku kobiety i mężczyzny jest seks dzień w  dzień i jeszcze  trochę.  Nie liczą się takie  rzeczy jak  zapewnienie bardzo dobrych  warunków bytowych, troska, zainteresowanie, czułość.

Michałowi aż szczęka z lekka opadła ze zdumienia - oooj, to ja Andrzejowi szalenie współczuję - przy mnie to ona uschła by jak trzcina na późno jesiennym jeziorze. Nadawałaby  się  Lenka  do pracy w  czymś co  się teraz nazywa "agencją towarzyską" - wyżyła by  się na pewno bo to zakamuflowana forma świadczenia pewnych usług. Niedaleko nas  była ponoć taka  agencja  i mieszkańcy tego budynku mieli już  dość ilości  gości napływających  do jednego  z mieszkań - tam  był punkt  spotkań a potem klient zabierał wybrankę gdzieś indziej. Gdy policja robiła nalot, to zastawała kilka osób pijących kawę i jedzących jakieś ciasto - czyli typowe spotkanie towarzyskie, nawet bez alkoholu. Wiadomości mam od pana  dozorcy - myślę, że to on  doniósł na policję  albo lokatorzy tego budynku.  I pewnie kogoś policjanci podstawili jako klienta i owa  agencja przestała tu istnieć.

Ala też za Lenką nie przepada - w każdym razie jej zdaniem to Lenka jest nieco dziwna- zupełnie  nie mogły się dogadać z tym Sylwestrem. Dobrze  się  stało, że Marta  zadecydowała, że nigdzie poza Warszawę nie pojedzie, bo my z kolei powiedzieliśmy, że pojedziemy tylko wtedy, gdy wy też pojedziecie. Mnie i Ali bardzo  się ten Sylwester u Was podobał - luz, blues i czekoladki - jak mawia Ala.

A Ziuk niemal codziennie składa niebu podziękowania za to, że mu sprzedałeś to swoje mieszkanie- czasem z nostalgią  wspomina stary  dom, a nawet  czasem tam  wpada  z wizytą i jest zadowolony, bo ten facet to szalenie  dba i o sam dom i o ogród. I z tyłu, za domem jest teraz nieduży drewniany, zgrabny domek, w którym mieszka ekipa remontowa- są cztery nieduże pokoiki, kuchnia, łazienka i w piwnicy "składzik" na narzędzia itp. Jest bardzo dobrze ocieplony i ogrzanie go nie jest problemem. W starym  domu poprawił ocieplenie, wszystko elegancko pouszczelniał.  Ziuk jest pełen podziwu. Co prawda nie ma już  szklarenki, no ale teren nie był przecież z gumy. Ziuk jest z natury perfekcjonistą i bardzo  cierpiał, że ma coraz  mniej  sił na różne prace  fizyczne  w ogrodzie i w  domu. A do tego żona nowego właściciela dba o  wszystko i za każdym razem mówi, że Ziukowi należy  się pełen  szacunek bo dom był świetnie zaprojektowany a tak starannie użytkowany, że  wciąż jest jak nowy. A poza tym gdy  chce  coś do niego dokupić  czy też  zainstalować to zaraz  dzwoni do Ziuka z pytaniem, czy jego zdaniem to dobry pomysł. Ziuk za którymś  razem zapytał się, dlaczego pyta  się o to jego,  a nie swego własnego męża i się  dowiedział, że mąż jej tak kazał, bo Ziuk przecież  ten dom projektował, więc  wie lepiej. Powiem ci, że ja bardzo tego faceta lubię i  szanuję - ma bardzo dobrze poukładane w głowie, ukończył w gruncie  rzeczy trudną szkołę  zawodową, ale nie osiadł na laurach i nadal śledzi wszystkie nowości w branży.  Do pracy bierze  tylko takich, którzy nie zaglądają do kieliszka i są naprawdę dobrymi fachowcami.  Wszyscy z tej "wiochy" są zadowoleni z nowego sąsiada, uporządkował za darmo plac zabaw  dla dzieciaków, dorobił nieco ławek, zrobił ścieżkę zręcznościową dla dzieciaków małych i dla takich większych, nad  częścią piaskownicy dał zadaszenie, niektórym za darmo naprawił ogrodzenie. No naprawdę fajny z niego facet. Ziukowi wręczył klucze od domu i posesji mówiąc, że na górze  są dwa pokoje do jego dyspozycji i jeśli Ziuk zatęskni za  starym domem, to może  w każdej chwili przyjechać.  Oni obaj są sobą  wzajemnie zachwyceni. Ziukowa  się zaprzyjaźniła  z żoną  górala, a ona szczęśliwa wielce bo lepiej  się fizycznie  czuje pod Warszawą niż czuła  się na Bukowinie i dość często bywa w Warszawie.  Ziuk dość często ich zaprasza na jakiś spektakl do teatru no i  wtedy nocują u Ziuka  w Warszawie.  Ostatnio Ziuk  mi powiedział, że nasze małżeństwo przywróciło im  chęć  do życia i zaczęli o siebie  bardziej dbać, by jak najdłużej być  z nami i dziećmi.  Ala  już przestała  się obwiniać za śmierć swego męża i powiedziała mi, że dałem szczęście  nie tylko jej ale też jej teściom.

                                                                 c.d.n.