piątek, 31 maja 2019

Bardzo samotne wakacje-IV

Z uwagi na Bożenę, która niestety mimo wielkich starań taty Chudziny nadal nie
załapała sztuki  utrzymywania się na wodzie, stwierdzono, że nurkowanie będzie
w innym terminie, bo takie skumulowanie atrakcji może Bożenę zniechęcić.
Dobrze  gotująca siostra zarządziła rozpalenie małego ogniska na plaży, nad nim
umieściła coś na kształt grilla, na ruszcie umieściła ryby owinięte w liście
winogron i w krótkim  czasie posiłek był gotów.Potem na  grillu wylądowały
słodkie bułeczki z sezamem a do nich była kawa ( z termosu).
Bożenie nie dawała spokoju myśl o powrocie na jacht, ale i na to był sposób-
 każda ze wspinających się osób miała obowiązek założyć bezpiecznikową
wysokogórską "uprząż" zabezpieczającą przed niespodziewanym upadkiem do
wody. Wytłumaczyli Bożenie, że dopóki ktoś na dole trzyma drabinkę to wchodzi
się nią łatwo bo ma drewniane szczeble i nie jest tak wąska jak drabinka
sznurowa. No i można wchodzić powoli a poza tym Mary May nie jest wielkości
statku pasażerskiego na 2 tysiące osób i wcale to nie jest wysoko.
Tata Chudziny zapewnił Bożenę że: osobiście ją  ubierze w  kamizelkę ratunkową,
jak również osobiście założy jej uprząż i będzie  na dole trzymał mocno drabinkę
by było wygodnie nią wchodzić.
Tymczasem kapitan opowiadał  Barbarze o  swojej pracy- ukończył architekturę
i teraz  pracował w prywatnej pracowni, co dawało niezły dochód.
Alanya właśnie zaczęła się rozbudowywać bo ten  kawałek wybrzeża podobał
się turystom, sezon turystyczny był długi a klimat  łagodny. Ale on nie był
zadowolony z tego co schodziło  spod ołówków projektantów. Nie podobała mu
się Alanya pełna ogromnych hoteli, taki Manhattan na  plaży. Z drugiej strony
nadmorski pas lądu nie był szeroki. Budowanie  na wzgórzach  rodziło sporo
problemów, poza tym turyści nie lubią wspinaczki by dojść do hotelu.
Zastanawiał się  nad wyjazdem z Turcji, nad studiami podyplomowymi lub
projektowaniem wnętrz. Ojciec chciał koniecznie by zajął się razem z siostrą
turystyką, bo ona teraz kończy ekonomię. A póki co  to projektuje dla prywatnych
inwestorów  duże domy jednorodzinne. Bo modnie jest mieszkając np. w Ankarze
mieć domek letniskowy  nad Morzem Śródziemnym.
A twoja siostra chce się zająć turystyką? - spytała.
Myślę, że nie, studiuje w  Holandii, a tacie mówi, że pomyśli o tym co będzie
robić gdy skończy studia.
Wiesz, moja siostra, Chudzina i ja jesteśmy w połowie  Holendrami. Po prostu
dwóch braci , Turków, ożeniło się z dwiema siostrami, Holenderkami.
Mój tata wyjechał do Holandii, tam poznał naszą mamę, pokochali się, pobrali.
Po kilku latach przyjechał do niego młodszy brat i od pierwszego spojrzenia
zakochał się, z wzajemnością, w siostrze mamy.
Kilka lat temu ciocia umarła, a Chudziną zajęła się moja mama, mieszkał u nas.
Mama cały rok akademicki mieszka w Holandii, mamy dom w Amsterdamie, po
dziadkach. A tata zajął się turystyką, idzie mu dobrze i jak twierdzi to musi
tu być, by wszystkiego dopilnować, ale  raz w miesiącu jest w Amsterdamie.Wujek
po śmierci cioci woli być tutaj, ten hotel, łajba, to  wspólny interes.
A Chudzina studiuje w Ankarze i tu bywa na wakacjach.
Coś mi się wydaje, że mój wujek jest bardzo zainteresowany Bożeną . Jeszcze nigdy
nie widziałem go w tak dobrym nastroju i tak troszczącego się o którąś z pań.
Patrz, wujek już ubiera  Bożenę w "bezpieczne opakowanie". Popatrz z jaką uwagą
i delikatnością to robi, jakby była małym dzieckiem!
Choć, musimy się zbierać, czas na nas.
Powrót "na statek", jak to określiła Bożena, przebiegł bezboleśnie. Tata Chudziny
cały czas dodawał otuchy Bożenie mówiąc: "spokojnie dziecino, spokojnie, jest
wszystko bardzo dobrze".
Dla poprawy humoru  Liza pourzędowała nieco w kuchni, w której wyczarowała
przepyszny deser czekoladowo-kawowy i świeżo zagotowaną kawę z "jakimiś"
przyprawami, które zdaniem B.B. pozwalały zupełnie  zapomnieć o nadmiarze
kalorii w tym, co się do kawy zjada. A tata Chudziny tłumaczył paniom, że
prawdziwa kobieta nie może wyglądać  jak patyk, musi mieć tu i ówdzie nieco
więcej zaokrąglone i uwypuklone ciało.
Duetowi B.B. podobało się, że nawet między sobą panowie nie rozmawiali po
turecku tylko po angielsku, by one nie czuły  się wyłączone z  rozmowy.
Chudzina bacznie obserwował swego ojca, który najwyraźniej był oczarowany
Bożeną. Gdy ten snuł już plany na następny dzień- a było to zwiedzanie  Alanyi,
delikatnie strofował ojca- tato, nawet nie wiesz czy panie są tym zainteresowane,
nie wszyscy lubią oglądać ruiny. Ale po skakaniu do wody i wdrapywaniu się na
pokład Bożena orzekła, że chętnie zwiedzi Alanyę, dzień bez  jachtu to nawet
całkiem dobry pomysł.  W drodze powrotnej przy sterze stał Chudzina , a Liza
szepnęła do Barbary - no to jutro macie zapewniony wykład z historii Turcji, nie
tylko miasta. Na wieczór tata Chudziny zaprosił wszystkich do restauracji swego
znajomego, argumentując swój wybór tym, że jest tam  dobra kuchnia i gra dobry
zespół muzyczny.
B.B zostały odwiezione z przystani do "swego" hotelu by nieco odpocząć po
wrażeniach dnia. Wiecie jak wygląda taki babski odpoczynek?
Buzie im się nie zamykały - przeanalizowały to wszystko co było danego dnia,
dwa razy  się  przebrały, wykonały staranny  makijaż typu "przecież ja się  wcale
nie maluję", Bożena pozachwycała się faktem, że nikt się z niej nie śmiał, gdy
oświadczyła, że nie umie pływać choć wydawałoby się, że w XX wieku każdy
człowiek powinien tę sztukę posiadać, a Barbara opowiedziała jej o tym, czego się
dowiedziała od kapitana.
Eeee, siostro, to ty masz jednak dobre oko, mówiłaś, że chłopcy są mało tureccy-
zauważyła Bożena.
A ojciec Chudziny jak ci się podoba?- spytała Barbara.
Bardzo miły i delikatny facet, dawno nikt tak o mnie nie dbał - może faktycznie
nauczy mnie pływać?
Po  ósmej wieczorem odświeżone, zeszły do recepcji, gdzie czekał na nie - no
oczywiście- tata Chudziny.
Przed wejściem już czekała taksówka, a nie Chudzina w swym samochodzie,
"bo przecież jak się jest samochodem to nawet wina się nie można napić"-
wyjaśnił tata Chudziny.
Restauracja była na zboczu wzgórza, stoliki stały w ogrodzie otoczonym gęstym
żywopłotem kwitnących krzewów. Roztaczał się stąd widok na część miasta.
Przy zestawionych razem stolikach już siedziała Liza z jakimś swoim znajomym,
Chudzina z podobnie  chudą dziewczyną, ojciec kapitana z jego mamą oraz kapitan.
Nastąpiło lekkie zamieszanie, wzajemne przedstawianie się, na dodatek przyszedł
właściciel lokalu by życzyć wszystkim miłego wieczoru i wymienić uściski dłoni
ze wszystkimi przy stole. Wkrótce na stół zaczęły napływać półmiski a duet BB
zastanawiał się kto to wszystko zje i jak bardzo utyją w czasie tych wakacji.
Barbara rozejrzała się po ogrodzie- niemal na wszystkich stolikach królowały pełne
półmiski jedzenia. Tata Chudziny usiłował opowiedzieć co na tych półmiskach się
znajduje, ale B.B. poprosiły by nie mówił teraz, tylko opowiedział potem, gdy już
zjedzą. Ich prośbę poparła mama kapitana, bo rozumiała, że niektórzy mają różne
uprzedzenia, zapytała tylko, czy B.B. nie mają jakichś alergii pokarmowych co
w obecnych czasach jest bardzo popularne.
Obie zapewniły, że jak dotąd nic takiego im się nie zdarzyło, tylko mają tendencję do
tycia. Ale zaraz  zostały pocieszone, że przecież to dokucza każdemu i to bez względu
na płeć.
W międzyczasie zespół powoli się rozkręcał grając nie za szybkie kawałki, na stole
półmiski  traciły swą zawartość, na granitowym  kwadracie przeznaczonym do tańca
zaczęły podrygiwać pierwsi chętni do tańca.
B.B. zostały namówione do skosztowania wszystkich dań, tak choćby tylko "na jeden
gryz" jak to określiła mama kapitana, by mieć choć mgliste pojęcie o tureckiej
kuchni. Gdy zabrzmiał walc angielski tata Chudziny poprosił do niego Bożenę.
Stali się oczywiście atrakcją dla pozostałych, a kapitan powiedział- "mama, powiedz
wujkowi, że Bożena jest z krwi i kości a nie ze szkła i będzie im wygodniej gdy ją
mocniej obejmie". "Synku, nie mądrzyj się, wujek już jest dużym chłopcem, wie
co robi"- odpowiedziała z uśmiechem. Gdy przebrzmiał walc i bez odpoczynku
zespół zaczął grać następną melodię, kapitan  poprosił do tańca Barbarę, reszta
towarzystwa też się podniosła, a przy stole pozostali tylko rodzice kapitana
obserwując bystro tańczących i zapewne wymieniając się uwagami.
                                           c.d.n.







2 komentarze:

  1. Smaki i zapachy którymi ubarwiasz swoje opowiadania sprawiają że czuję się jakbym uczestniczyła w tych pięknych wakacjach. I chociaż jest to tylko podczas czytania i tylko w wyobraźni to mam malutki egzotyczny relaks. Dziękuję Ci za to! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w Turcji, podobała mi się.Ogólnie bardzo fajni ludzie, ale nie wiem czy chciałabym tam mieszkać stale.Podejrzewam, że ta świadomość, że będzie się krótko jakoś też wiele rzeczy upiększa.

    OdpowiedzUsuń