Marta pracowicie rozdzierała widelcem upieczoną pierś kurczaka na poszczególne włókna. To dziwne- myślała- nigdy nie podejrzewałam, że tak spreparowane mięso jest znacznie smaczniejsze niż zmielone po upieczeniu. Potem pracowicie starła na tarce pieczarki i lekko je poddusiła na maśle klarowanym, na końcu dołączając postrzępione mięso kurczaka i przyprawy.Wymieszała wszystko dokładnie i zaczęła nadziewać tą mieszaniną usmażone naleśniki. Zerknęła na zegarek i pomyślała - w samą porę się z tym uwinęłam, bo za pół godziny pewnie już wróci tata z tenisa. Nooo, narobiłam dziś tego wszystkiego jak na pułk wojska. Zawijanie naleśników przerwał dźwięk telefonu - zerknęła na ekran komórki - na ekraniku ukazało się słowo "Niezbędnik."
Tym "Niezbędnikiem" był Wojtek - przyjaciel przez duże "P". Znali się jeszcze z czasów szkoły podstawowej, potem Wojtek był z rodzicami poza granicami Polski i tam chodził do liceum, a gdy wrócił zaczął tu studia i chociaż rodzice znów wyjechali z Polski- on został. Mieszkał z siostrą swego ojca, która wpatrywała się w Wojtka niczym w tęczę. Starsza pani była szczęśliwa, że nie mieszka sama, ojciec Wojtka wynalazł do opieki nad swą siostrą pielęgniarkę, która przychodziła codziennie o 7,00 rano, czasem nocowała jeśli starsza pani źle się czuła, gotowała dla niej a Wojtek robił zakupy i sprzątał w mieszkaniu.
Czy mogę do ciebie przyjechać?- spytał. No jasne, że możesz zapewniła go Marta - tylko nie jedz nic po drodze - zjesz z nami obiad. Tata pewnie za niedługo wróci z kortów. A gdzie gra?- może ja po niego podjadę? Nie mam pojęcia gdzie dziś gra i z kim gra. I nawet nie wiem czy wziął samochód czy też nie. Oni się często jakoś wzajemnie odwożą. No to ja zaraz u ciebie będę bo jestem niedaleko. I faktycznie chyba był bardzo niedaleko, bo w 10 minut później już dzwonił do drzwi.
Znalazłeś jakieś miejsce koło nas?- zdziwiła się Marta. Dziś sobota, ładna pogoda to się naród nieco ruszył samochodami za miasto- stwierdził Wojtek. Mam na dziś zarezerwowane bilety do Opery na Nabucco - może masz ochotę pójść i może twój tata też by poszedł? Mam zarezerwowane 3 bilety, pieniądze są w kasie, tylko musimy trochę wcześniej przyjechać i do godziny 17,00 mam dać znać czy te bilety bierzemy. No i będziemy musieli przyjechać pół godziny przed spektaklem. I zamówiłem bilety na balet "Romeo i Julia" i na operę komiczną "Sprzedana Narzeczona" Smetany. Matula kolegi pracuje w kasie, więc mam chody. A może ci w czymś pomóc? Coś potłuc, pokroić, pomieszać? - spytał.
Nie, wszystko już mam gotowe. A co dziś serwujesz na obiad? - możesz powiedzieć? Marta uśmiechnęła się -mogę - naleśniki z dartym kurczakiem i pieczarkami na drugie, a na pierwsze jarzynowa z łazankami. Na deser galaretka owocowa z truskawkami i lodami. A co to jest ten darty kurczak?-zdziwił się Wojtek. Nooo, to po prostu zwykły kurczak upieczony do miękkości w piekarniku i potem szarpany widelcem na malutkie kawałeczki a raczej pasma. Taki śmieszny przepis znalazłam. I my go będziemy szarpać? czy nie praktyczniej będzie go pokroić nożem? - dopytywał się Wojtek. Ależ my go nie będziemy szarpać, on już jest poszarpany i wciśnięty w naleśnik- wyjaśniła Marta. My mamy tylko jeść, nie szarpać się z nim. Kroić to będziesz sobie naleśnik na talerzu. No to dobrze - ucieszył się Wojtek - bo nie przepadam za jedzeniem palcami.
W kwadrans później dołączył do nich ojciec. No jak było? - spytała Marta? Dobrze i niedobrze - dobrze bo się fajnie grało, a niedobrze bo nie było ciepłej wody więc przyjechałem z kortu brudny. No to "idź się okąp" jak mawiają panowie kolarze - stwierdziła Marta. I "okąp" się starannie, bo idziemy dziś do opery, Wojtuś nas "ukulturnia", więc wypada byś był porządnie "okąpany" - powiedziała śmiejąc się w głos.
Stojąc w kuchni nad patelnią Marta wróciła pamięcią do dnia, w którym na rozprawie rozwodowej rodziców zapytana o to z kim chce mieszkać po ich rozwodzie powiedziała - ja chcę mieszkać z tatusiem. A czy ty się dziecino nad tym zastanowiłaś?- spytała pani sędzia. Tak - odpowiedziała Marta - dla taty nie jestem ciężarem i uwiązaniem tak jak dla mamy. Tata ma zawsze dla mnie czas i nigdy na mnie nie krzyczy.
Gdyby wzrok mógł zabijać to spojrzenie, które posłała jej matka przeniosłoby Martę w zaświaty - a skoro nie przeniosło matka powiedziała - "wyraźnie dała się mała zmanipulować ojcu", ale jedna z pań uśmiechnęła się do Marty mówiąc - Martusia nie jest już malutkim dzieckiem, ma dwanaście lat. Gdyby miała pięć lat to można by domniemywać, że w grę wchodzi manipulacja, ale sąd weźmie pod uwagę jej zdanie. Potem jeszcze z Martą rozmawiała pani psycholog i decyzją sądu Marta mogła pozostać z ojcem. I od chwili rozwodu Marta już ani razu nie widziała swej matki.
A małżeństwo z matką Marty tak dało jej ojcu "w kość", że już nigdy nie chciał ożenić się po raz wtóry. Gdy Marta już była prawie dorosła powiedziała któregoś dnia ojcu, że może jednak rozejrzałby się wśród znajomych pań i może ożeniłby się po raz wtóry. Ojciec przytulił ją do siebie i powiedział: twoja mama bardzo skutecznie zraziła mnie do instytucji zwanej małżeństwem i jakoś nie jestem w stanie którejkolwiek ze znajomych pań zaufać. Mnie jest dobrze tak jak jest. I nie obawiaj się, nie będę ci strupem na głowie, niedługo będzie drugie mieszkanie - jest co prawda opóźnienie w oddaniu go lokatorom, ale to kwestia góra dwóch miesięcy. I wtedy będziesz już pełnoletnia i zdecydujesz sama, w którym mieszkaniu chcesz mieszkać - w tym, czy w tym nowo oddanym do użytku. Fakt, że będziemy mieszkać oddzielnie nie sprawi, że będę się tobą mniej interesował lub mniej cię kochał - zawsze będziesz moją najukochańszą córeczką, moim spełnionym marzeniem. Bo bardzo chciałem mieć córeczkę i to marzenie się urzeczywistniło. Chłopca też pewnie bym kochał, ale gdy się dowiedziałem, że twoja mama jest w ciąży, to pierwsze co pomyślałem było - oby to była dziewczynka. Twoja mama wcale a wcale nie chciała dziecka - byłaś dziełem przypadku, nie planowana, ale gdy się twoja mama zorientowała, że jest w ciąży to już było zbyt późno na usunięcie ciąży. Kochałem twoją mamę, natychmiast wzięliśmy ślub. Ale w planach życiowych twej mamy nie było zbyt wiele miejsca na dziecko i tak pozostało na zawsze. Przed rozwodem powiedziała mi, że nie jest wcale pewna, czy aby na pewno ja jestem twoim ojcem i wtedy zrobiłem, w tajemnicy przed nią, badania genetyczne. I okazało się, że jestem jednak twoim ojcem.Ten wynik badania i to co powiedziałaś w sądzie o tym jak się układają twoje stosunki z matką spowodowały, że sąd przystał na twój wybór i zostałaś ze mną. Poza tym to nie ja zostałem przyłapany w niedwuznacznej sytuacji tylko ona i to ja złożyłem pozew rozwodowy, nie ona.
Gdy mieszkanie było już oddane do użytku ojciec zrobił akt darowizny na rzecz Marty, ale Marta wcale nie chciała mieszkać oddzielnie. Postanowili oboje, że w takim razie będą tamto mieszkanie wynajmować bo "pustostan" jednak niszczeje. A gdy któreś z ich zwiąże się z kimś na stałe to wtedy Marta się przeprowadzi do swego mieszkania.
W swoje sprawy rodzinne Marta nie wtajemniczała swych koleżanek i kolegów - wyjątek stanowił Wojtek do którego Marta miała ogromne zaufanie, poza tym był od niej 2 lata starszy no i jej ojciec i ojciec Wojtka znali się na gruncie zawodowym. Ojciec Wojtka był wstrząśnięty tym co spotkało Martę i jej ojca i nakazał synowi by opiekował się dyskretnie Martą, bo tak naprawdę to spotkało ją wielkie nieszczęście - rozbita rodzina dla dwunastolatki to wszak może być szok. Gdy Wojtek wyjechał wraz z rodzicami do Austrii poczta polska i poczta austriacka miały pełne ręce roboty. Gdy tylko rodzice Wojtka "okopali się" w nowym miejscu natychmiast zaprosili do siebie Martę z ojcem, ale w efekcie końcowym Marta pojechała sama, bo w pracy jej ojca wszystko się "waliło i paliło" i nie mógł wziąć nawet kilku dni urlopu. Marta była zachwycona pobytem - czuła się tam jak księżniczka - mama Wojtka, której zdaniem zachowanie matki Marty było co najmniej naganne i przynosiło wstyd wszystkim matkom na świecie, starała się by ten pobyt był dla Marty jednym, wielkim pasmem radości i przyjemności. Poprosiła by Marta mówiła do niej per "ciociu", gdy Wojtek był w szkole (ferie szkolne w Polsce nie pokrywały się terminami z feriami w Austrii) oprowadzała Martę po najpiękniejszych miejscach Graz'u, a trzeba przyznać, że Graz ma zabytki równie piękne jak Wiedeń. Poza tym bardzo dużo z nią rozmawiała i poprosiła, by zawsze gdyby Marta potrzebowała rozmowy z jakąś dorosłą kobietą, to niech śmiało zwraca się ze sprawą do niej, a ona na pewno zawsze wysłucha i postara się dobrze doradzić dziewczynie. Ojciec Wojtka co drugi dzień telefonował do Warszawy i wręcz rozpływał się nad Martusią, jaka to miła, dobra i mądra dziewczyna. A Marta pławiła się w dobroci i serdeczności rodziców Wojtka. Do Polski odwiózł Martę samochodem ojciec Wojtka, który miał zamiar ściągnąć do Graz'u swą siostrę. Niestety jego plany spełzły na niczym, bo okazało się, że jego siostra musi przejść serię badań by można było ustalić przyczynę jej dolegliwości. Gdy Marta żegnała się z Wojtkiem ten wyszeptał jej do ucha - gdy tylko skończę liceum wracam do Polski - będę mieszkał z ciocią- tylko nie mów tego na razie ojcu.
Wojtek, tak jak sobie zaplanował zdał egzaminy na Politechnikę i rozpoczął studia w Polsce. Mieszkał u siostry ojca, która była zachwycona jego obecnością. Wojtek kilka razy w tygodniu bywał u Marty i jej taty, o czym Marta "cichcem" poinformowała jego mamę, mówiąc, że dzięki temu Wojtek ma niewielki kontakt ze studentami z akademika, a na dodatek to ostatnio pomaga jej w fizyce, bo zmienił się nauczyciel a facet tak niejasno wszystko tłumaczy, że tylko wyjątkowo uzdolnieni uczniowie rozumieją czasami - bo nie zawsze - o czym pan nauczyciel plecie. Ale okazało się, że do końca roku szkolnego nie będzie zmiany nauczyciela bo po prostu brakuje nauczycieli tego przedmiotu, a poza tym to facet jest nauczycielem akademickim i nie ma zielonego pojęcia jak wygląda wiedza uczniów dotąd wyniesiona ze szkoły. No i jest jeszcze ten plus, że Marta ma zawsze okazję dopilnowania Wojtka by zjadł porządny obiad i że w gotowaniu Wojtek często jej pomaga. No bo to, co je chora, wymagająca diety siostra ojca Wojtka, na pewno nie jest wystarczającym pożywieniem dla młodego, zdrowego chłopaka. No a weekendy to Wojtek zawsze spędza z nią i jej tatą a nie z kolegami z uczelni. Często chodzą razem do kina, a czasem Wojtek gra z jej tatą w squasha. Ciociu, naprawdę dbamy oboje z tatą o Wojtka - zapewniała mamę Wojtka Marta. A mama Wojtka powiedziała któregoś dnia do swego męża - mam cichą nadzieję, że rośnie nam przyszła synowa. Martusia to bardzo mądra dziewczyna i świetnie wychowana przez swego ojca. Będę bardzo szczęśliwa jeśli się w sobie zakochają. A może już są w sobie zakochani tylko jeszcze o tym nie wiedzą? - spekulował ojciec Wojtka. Też mi się widzi Marta w roli żony Wojtka.
W końcu listopada zatelefonował do Graz'u ojciec Marty i zaprosił rodziców Wojtka do Warszawy na Boże Narodzenie. Od razu przepytał co jedzą, a czego nie jadają, zapewnił, że jeśli idzie o starszą siostrę Wiesława, czyli ojca Wojtka, to żaden problem, będzie miała zapewniony dietetyczny, choć świąteczny posiłek jak i transport, więc nie muszą jechać zimą samochodem a mogą przyjechać pociągiem. Nocować będą w mieszkaniu z Martą i jej ojcem, wszak są tu cztery pokoje.
Te pierwsze wspólne święta były dla obu rodzin niezapomniane i wspólne spędzanie świąt Bożego Narodzenia stało się nienaruszalną tradycją dla obu rodzin. A wieczór Sylwestrowy spędzili na pięknym koncercie w Operze, solistami byli Aleksandra Kurzak- aktualna gwiazda Metropolitan Opery oraz wspaniały tenor Giuseppe Filianoti. Wszyscy byli zachwyceni tym koncertem, tylko ego Wojtka nieco ucierpiało, bo Marta powiedziała po koncercie- no nareszcie młody a do tego przystojny tenor się pojawił, całkiem zgrabny i bez pudła rezonansowego czyli nie utuczony. Wojtek uśmiechnął się smętnie i powiedział - no to może szkoda, że nie jestem śpiewakiem.
Ależ to bardzo dobrze Wojtuniu, że nie jesteś śpiewakiem - to wbrew pozorom naprawdę ciężka praca i każdy występ to spory wydatek kalorii, więc się po występach najadają, ale mają mało ruchu i tyją. Słuchałam kiedyś wywiadu z którymś naszym tenorem, który był nieźle spasiony. Na scenie akurat śpiewał arię po polsku i omal nie padłam ze śmiechu, bo śpiewał "jestem piękny i młody" a wyglądał koszmarnie z tym swym utuczonym podgardlem i brzuchem jak w przenoszonej ciąży. A ten Filianoti ma dopiero 35 lat i na razie wygląda całkiem przyzwoicie, ale nie wiadomo jak będzie wyglądał za 10 lat. Ty jesteś szczupły, zgrabny, masz wysportowaną sylwetkę i lubię na ciebie patrzeć jak grasz z moim ojcem w squasha. A kiedy widziałaś? Ja cię nie widziałem - stwierdził Wojtek. No bo patrzyłam na was z galerii, a ty wszak grałeś a nie rozglądałeś się po suficie. Z tyłu, na górze jest mała galeria. W zeszłym roku was podglądałam, tata był wtedy po wyleczeniu kontuzji stopy, więc poszłam zobaczyć jak sobie radzi w grze. Nie chciałam by wiedział, że sprawdzam czy naprawdę już nic mu nie dolega. No a że z nim grałeś to i ciebie sobie obejrzałam. Chyba cię nie zabolało to moje podglądanie.
P.S.
"Rozgryzłam" kwestię znikania komentarzy- komentarze są "weryfikowane" przez tak zwaną sztuczną inteligencję, czyli przez "coś" automatycznego pozbawionego rozumu. Uważam, że nazwanie czegoś takiego "inteligencją" jest zwykłym nadużyciem. W związku z tym, że znaczki :) , :( są przez ową niby inteligencję usuwane, bo wg jej kryteriów nie są komentarzem to proszę o słowa : "podobało się", ewentualnie nie "podobało się" i o podanie swego imienia. Ale jeśli ktoś będzie miał ochotę napisać dłuższy komentarz z pewnością i radością go przeczytam i ewentualnie odpowiem. Nie mogę tylko obiecać, że będę pisać nowe "kawałki" regularnie, codziennie.
c.d.n.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPodobało się!
OdpowiedzUsuńPodobało się!
OdpowiedzUsuń