sobota, 8 kwietnia 2023

Lek na wszystko? - 90

 Rozmowa  z bratem  wyraźnie  "rozstroiła" Kazika. Pokręcił  się po swoim  gabinecie, zajrzał w notatki i wszystko razem złożył w  zgrabny  stosik. Chwilę wyglądał przez okno, w końcu stwierdził, że nie jest w nastroju  do pisania. Dręczyło go to co powiedział Krystian o swoim małżeństwie. Postanowił zrelacjonować całą  rozmowę z bratem Teresie. Chwilę się jeszcze wahał, ale sam  siebie wewnętrznie  przekonał, że przecież Teresa dobrze  zna  Alinę więc może coś  doradzi.

Teresa  była  w ich sypialni i właśnie porządkowała zawartość dziecięcej komody- odkładała na  bok ubranka z których Alek już wyrósł i składała  świeżo wyprane i  wysuszone by je ułożyć w komodzie. Te już za małe odkładała do plastikowego koszyka. Kazik wszedł do sypialni, mocno przytulił się  do niej i powiedział - "źle się dzieje w państwie  duńskim"- przytul  mnie, jest  mi źle i  smutno. Teresa przerwała układanie ubranek, ujęła w dłonie jego twarz i spojrzała mu  w oczy mówiąc -przytulę cię, ale nie bardzo wiem co  się stało. Wena ci uciekła w pole i nie idzie  ci pisanie?

W pewnym  sensie  tak, ale małżeństwo Krisa drży w posadach. Sytuacja  z Aliną  zaczyna  go przerastać. Chyba tak  to jest, gdy pobiorą się dwa rozpieszczone bachory. Jedno i drugie  było w domu uważane za ósmy  cud świata. To że ja się dobrze  uczyłem to była "normalka", ale że Krystianek uczył się  dobrze było traktowane jako coś nadzwyczajnego -  taki mały a taki zdolny. 

Powiedziałem mu, że powinni pójść do poradni rodzinnej. Wpienia mnie Kris - doszedł do  wniosku, że  być może najlepszym  wyjściem byłby rozwód , bo on sam może przecież wychować  dziecko. Gdybyśmy byli w czasie rozmowy w domu, to pewnie bym mu przywalił. I muszę ci  się do czegoś przyznać- to ja mu podsunąłem pomysł, byś ty poszła razem z nim na tę prywatną wizytę. Bo pomyślałem, że ty o Alinie  wiesz znacznie  więcej niż on, a poza  tym ty to na pewno wypytasz  tego lekarza o  rzeczy, które  panu mecenasowi na pewno nie  wpadną do głowy naładowanej paragrafami. A Kris nie protestował przeciwko takiemu pomysłowi? Nie, wręcz  się boi, że możesz  się nie  zgodzić na taki projekt.

Tak szczerze mówiąc to nie  za bardzo mi odpowiada ten pomysł, ale  tak naprawdę Alina jest całkiem sama. A do tego to nie jej wina, że ma dwubiegunówkę. Wiem, że powinnam jej pomóc i pomogę. Mam wrażenie, że Krystian za mało poświęca jej czasu. Był przyzwyczajony, że rodzice go stale podziwiali, jaki zdolny, pracowity itp. i nauczył się nie dostrzegać  działań innych osób. 

No właśnie- powiedziałem mu, że zamiast zastanawiać  się nad rozwodem powinien przyjrzeć  się własnemu małżeństwu, swojemu stosunkowi do Aliny. Bo Alina sprzed  ślubu a Alina obecnie  to dwie bardzo różne osoby. Ona jest stale smutna. Na dodatek w tej chwili różnica pomiędzy naszymi dziećmi jest ogromna- w tym okresie  różnica 15 miesięcy to istna przepaść. Nawet na  spacer nie możemy iść  razem bo Alek musi  się  nieco wyszaleć na placu zabaw, a ich dziecko w tym czasie  by z chęcią pospało i krzyki dzieciaków go budzą. Z czasem ta różnica  wieku  nie będzie  miała  znaczenia,  ale teraz ma. Oczywiście jego zdaniem to on  nie ma  szczęścia do kobiet - poprzednia to leciała  tylko i wyłącznie na jego forsę, a ta ogólnie  mało udana bo ma  dwubiegunówkę. 

No cóż- jest jak  jest. Jeśli będzie  regularnie  brała  lek to wszystko się jakoś ułoży- stwierdziła Teresa. Pan mecenas powinien  przespacerować się  do księgarni medycznej, przepatrzeć kilka książek na temat tego typu  schorzeń i sobie  zafundować. I  nie  czytać tego po kryjomu,  ale razem z żoną - na pewno Alina prochu nie wymyśli,  ale  póki co to czyta  ze  zrozumieniem, a jeśli czegoś nie  pojmie to będzie  się  starała znaleźć lekturę uzupełniającą. To że czyjś mózg i cały system nerwowy nieco inaczej działają nie  znaczy, że ten ktoś jest niezdolny do przyswojenia sobie  nowej wiedzy.  Pan mecenas  taki zdolniacha, a dał  się  nabrać, że ja ci warkoczyki zaplatam na torsie. Nie przewidział, że jestem wredna.  A wiesz jak mu było głupio, gdy  się zacząłem śmiać. No to mi  zapewne już  nigdy  więcej nie  zaproponuje swego  brzuszka do pomerdania - śmiała  się Teresa. Straciłam  szansę.  Nooo, straciłaś, to więcej niż pewne- śmiał  się Kazik.

Wieczorem tego  dnia zatelefonował do Teresy Kris i  zapytał, czy byłaby  tak miła i  dobra, by razem  z nim być na umówionej wizycie u prowadzącego Alinę lekarza. Kris zapytał  się  wpierw tego lekarza, czy może przyprowadzić ze sobą wieloletnią  przyjaciółkę  swojej żony, bo panie  znają  się i przyjaźnią  od piętnastego roku życia. No i lekarz  się nawet ucieszył, bo wiele chorób natury psychicznej wykluwa  się jeszcze nawet w  dzieciństwie, o  czym mało kto  wie.

W godzinę później zaterkotał domofon - kurier meldował, że ma przesyłkę dla pani Teresy S. Kazik go  wpuścił i w kilka minut później kurier wręczył Teresie kosz  tak zwany "prezentowy". Były w nim różne delikatesowe wiktuały i azalie w doniczce. W małej kopercie była karteczka , a na niej gryzmoł: "dzięki, jesteś WIELKA !" , a poniżej drugi gryzmoł - przyjadę po ciebie samochodem o 12,30.  Kazik spojrzał na karteczkę i powiedział: no tak, typowe  dla mego braciszka.  Teresa szybko sfotografowała kosz i wysłała zdjęcie  do Krisa z dopiskiem: "dziękuję".

Lekarz prowadzący Alinę zrobił na Teresie bardzo dobre  wrażenie. Podziękował Teresie,  że zdecydowała  się poświęcić swój czas by pomóc swej przyjaciółce. Wywiad z Teresą przeprowadził w cztery oczy, bo nie  wiadomo o czym Krystian wie z przeszłości Aliny, więc to co powie Teresa będzie nadal dla  niego tajemnicą. Na zakończenie powiedział, że gdy "przesłucha" Krystiana i jeśli będą jakieś extra  zalecenia co do kontaktów z Aliną, to on je przekaże Teresie telefonicznie, żeby w tym celu Teresy nie fatygować po raz  drugi. Powiedział też, że dość  rzadko zdarza  mu  się pacjent, o którego martwi  się nie tylko współmałżonek czy też rodzice. Poza tym odpowiadał rzeczowo na  zadane przez Teresę pytania. Teresa podała lekarzowi swój numer komórki, pan  doktor podał jej  swój, Teresa jeszcze podała  swój mail i upewniwszy się, że już na  nic się  nie przyda  powiedziała Krisowi, że ona truchcikiem przemieści się do domu, bo to naprawdę  nie jest daleko.

Wracała przez osiedle południowe i przechodząc koło parkingu zobaczyła Jacka pucującego swój samochód. Zawołała go i zaprosiła do domu na lunch. Wiedziała, że nieco sfrustrowany Kazik ucieszy się na  widok przyjaciela. W pół godziny później Jacek witał się z Kazikiem, tatą i Alkiem.  Alek bardzo mocno ukochał swego "przyszywanego wujka", Kazik też  się cieszył z tej  wizyty i oczywiście wszyscy siedzieli w "pokoju gościnnym", czyli w kuchni. Teresa przekazała domownikom  wrażenia ze  spotkania z panem doktorem, Kazik zapytał się, czy  już ma  się bać konkurencji, a Teresa ze śmiechem powiedziała- siwawy blondyn,  na pewno nie mogłabym mu zaplatać  warkoczyków na torsie. No i zaraz popłynęła opowieść o warkoczykach, które Teresa  "zaplatała" Kazikowi. Alek był w tak  zwanym "siódmym niebie" bo był w domu tata, dziadek i ulubiony wujek "Jaciek", który przecież kiedyś przyniósł posłanko dla Alkowego pieska.  A wujek Jacek był szczęśliwy, że ma taką fajną, przyszywaną  rodzinę, której "oczko w  głowie całej  rodziny" zaglądało mu do ucha i co jakiś  czas mówiło "mój wujek". Jacek przesiedział u przyjaciół niemal  do kolacji, do domu  wypędził go  dopiero telefon od Pawła, który bardzo  się  zdziwił a nawet  nieco zaniepokoił, że samochód ojca  stoi na parkingu a ojca  w domu  nie ma.  W efekcie końcowym Paweł został zaproszony do Kazików, u których piekła  się w piekarniku cała blacha zapiekanki - ryż z mięsem, selerem i pieczarkami. Paweł stwierdził, że jeszcze  nigdy   takiej zapiekanki nie jadł, na to usłyszał od ojca - "no to właśnie zjesz, weź od  Tesi przepis".

Teresa podzieliła  się przepisem z Pawłem, zadzwoniła do Aliny z  zapytaniem czy i  co mają na  kolację, powiedziała, że jeszcze  są dwie porcje zapiekanki, więc niech Kris wskakuje w buty i wpadnie po nią. Kwadrans później Kris już był na dole - z pośpiechu  zapomniał, że klucze od  mieszkania Kazików ma w innej kurtce, więc alarmował z dołu. Został oczywiście  wpuszczony i  zaraz wyrzucony z powrotem. Objął Teresę i patrząc  się na brata powiedział - ona naprawdę jest  wielka.  Teresa  roześmiała  się - tak, jestem- zwłaszcza  wtedy gdy włożę wysokie szpilki. A teraz to  sięgam ci pod pachę, tak jak Zikowi. A zapiekankę  wsadź na minutę do mikrofali.  I wiesz  co - słuchaj uważnie  co ten lekarz ci mówi, bo to mądry i życzliwy facet. Cieszę się, że go poznałam. Bardzo cenię dobrych fachowców. I weź też te ciuszki dla Kaziczka -  nawet jeśli są jeszcze  ciut za duże, to za trzy tygodnie będą w sam raz. On ostatnio nieco urósł. I ucałuj, fizycznie, nie  w przenośni Alinkę ode  mnie. Jutro do  niej zajrzę. Muszę ją namówić na wyjście do klubu. Ona ma  żyć a nie  wegetować ciągle w czterech ścianach. Ona nawet na  zakupy nie chodzi. Czasami chodzi - bąknął Kris. Czasami, mój miły, to ja mam ochotę kogoś zabić i jest to taka sama częstotliwość jak jej wychodzenie  z domu. Przy takim trybie  życia wyhodujesz  dwa dzikusy w  domu. Wpadnij do mnie jutro w ciągu dnia, tylko wpierw zadzwoń bo  w tej chwili to jeszcze  nie wiem  jaki jest "gryplan" na jutro. I pamiętaj- ucałować masz ją ode  mnie czynnie a nie  słownie. Cześć, do jutra. 

Gdy Krystian wyszedł Kazik powiedział - mamy ciutkę kłopotliwą sytuację, bo moja  bratowa ma tak zwaną chorobę  dwubiegunową i musi brać stale jeden lek. Ale unika  go, bo biorąc  go i nie  dbając o dietę wiele osób zwyczajnie tyje. Już raz  mieliśmy wątpliwej jakości  sensacje, bo był nawrót tej choroby, dobrze, że Tesia  zauważyła, że coś  z jej przyjaciółką jest "nie halo", udało się znaleźć dobrego lekarza , bratowa  chodziła na psychoterapię i mój brat miał tylko pilnować by codziennie łykała tę tabletkę i..... nie  zauważył, że ona jej nie łyka. No i teraz od nowa chocholi taniec. Tesia była  dziś z Krisem u tego lekarza w Instytucie Psychiatrii, u którego leczy  się Alina.  Alina jest w tej  chwili na etapie minusowym- wszystko jest nie takie, ona prawie  nie  wychodzi  z domu, w którym  zresztą niemal  nic  nie  robi, boi się chyba osób, których nie zna a mojemu bratu odbija, ubzdurał sobie, że się rozwiedzie i  sam wychowa syna. Nie  wiem który etap tej  choroby lepszy- euforyczny czy ten minusowy, depresyjny.  Mój bratanek jest 15 miesięcy młodszy od Alka- to w  tej chwili przepaść pomiędzy ich rozwojem. Problemem jest pójście z nimi obydwoma na  spacer - nasz to już się  chuligani, wszystkie  przyrządy na placu  zabaw musi odwiedzić- zresztą sam to przeżyłeś  Jacku- a tamten to jeszcze więcej leży niż  siedzi. Nasz  się hodował w  kojcu i jak mówią- podeptał roczek. Co z tego, że daliśmy im kojec, skoro Alinie kojec przeszkadza- nie wiem co prawda  w czym, chyba w jakimś wyimaginowanym  wystroju  wnętrza. A u  nich są pokoje większe niż u nas i u was, bo to blok budowany z cegieł a nie  wielka płyta jak nasze bloki.

Gdy Tesia powiedziała, że z chorym na  dwubiegunówkę choruje praktycznie  cała  rodzina to sobie pomyślałem, że coś się mojej  żonie pokręciło. Ale to prawda - rodzina nie  choruje na tę chorobę afektywną, ale reakcje rodziny na zachowanie chorego, przebywanie  z nim całą  dobę  powodują, że  zaczynają się zachowywać irracjonalnie.  Tesia się zamartwia bo one się znają od 15 roku życia, chodziły  razem do jednej klasy w liceum, potem jakiś  czas  razem pracowały, cały  czas utrzymywały ze sobą kontakt. Zawaliło się wszystko gdy wpierw umarł Aliny ojciec, a potem matka, która pilnowała by Alina brała  codziennie lek. Alina ma jedną ciotkę, siostrę ojca, która liczyła na spadek po swym bracie, ale się przeliczyła- ojciec Aliny zrobił dawno  darowiznę na matkę Alicji, a matka sporządziła testament  na korzyść Alicji. To ta posiadłość Franka - on kupił to od Aliny - część za gotówkę, część w ramach zamiany domu na mieszkanie w Warszawie.

No to rzeczywiście macie problem. A na razie to na  szczęście pogody  są antyspacerowe. A gdy będą  już spacerowe to możesz Tesiu rozporządzać moją osobą. Będę chodził na  spacery z tobą i Alkiem, twój tata też przecież będzie chodził na  spacery z nami, więc będziemy zabierać tę  twoją przyjaciółkę z  dzieckiem. Ja z twoim ojcem zajmę się Alkiem, a ty możesz wtedy mieć na oku bratową Kazika i jej malca.  Ja już jestem na  emeryturze i naprawdę chętnie pomogę, zresztą naprawdę  czuję   się jakbym był drugim dziadkiem Alka. No a jak te małe rączyny  mnie obejmują to  aż  mnie  w gardle  drapie  ze  wzruszenia.  On jest taki przylepny. To po tatusiu i po mamusi - powiedział tata. Oni oboje są z tego gatunku "przytulaśnych". 

Na razie to Kris musi się zmobilizować i opracować jakiś  skuteczny system kontroli łykania tabletek przez Alinę. To tylko jedna tabletka na dobę.  Najlepiej by była podawana zaraz po pierwszym  śniadaniu, ale Alina lepiej funkcjonuje gdy je śniadanie dopiero po 9 rano,  a Kris to je  zawsze  wcześniej. Swoją  szosą, to nie bardzo  rozumiem dlaczego ma  być podawana akurat rano a nie na przykład  w południe- raz na dobę w południe. Muszę się uśmiechnąć do jakiejś farmaceutki lub farmaceuty i przepytać. Ci starsi w tym  zawodzie to się  dobrze na  tym znają- mam wrażenie, że kiedyś albo lepiej uczono albo  było mniej leków i łatwiej było to  wszystko opanować. 

Tesiu, podaj  mi nazwę tego leku, mam kogoś znajomego w Polfie, jest farmaceutą, poproszę by zebrał wiadomości o tym leku - powiedział Jacek.  Nazwę - zaraz napiszę  do Krisa - powiedział Kazik. I powiem  mu o co chodzi. Dziś miałem ochotę mu przylać gdy powiedział o tym, że najzdrowiej to będzie  się  rozejść bo on  sam dziecko wychowa. A nawet pampersa nie potrafi porządnie założyć dziecku. Wpienił mnie  dziś setnie.

                                                                     c.d.n.



2 komentarze: