Rozmowa z bratem wyraźnie "rozstroiła" Kazika. Pokręcił się po swoim gabinecie, zajrzał w notatki i wszystko razem złożył w zgrabny stosik. Chwilę wyglądał przez okno, w końcu stwierdził, że nie jest w nastroju do pisania. Dręczyło go to co powiedział Krystian o swoim małżeństwie. Postanowił zrelacjonować całą rozmowę z bratem Teresie. Chwilę się jeszcze wahał, ale sam siebie wewnętrznie przekonał, że przecież Teresa dobrze zna Alinę więc może coś doradzi.
Teresa była w ich sypialni i właśnie porządkowała zawartość dziecięcej komody- odkładała na bok ubranka z których Alek już wyrósł i składała świeżo wyprane i wysuszone by je ułożyć w komodzie. Te już za małe odkładała do plastikowego koszyka. Kazik wszedł do sypialni, mocno przytulił się do niej i powiedział - "źle się dzieje w państwie duńskim"- przytul mnie, jest mi źle i smutno. Teresa przerwała układanie ubranek, ujęła w dłonie jego twarz i spojrzała mu w oczy mówiąc -przytulę cię, ale nie bardzo wiem co się stało. Wena ci uciekła w pole i nie idzie ci pisanie?
W pewnym sensie tak, ale małżeństwo Krisa drży w posadach. Sytuacja z Aliną zaczyna go przerastać. Chyba tak to jest, gdy pobiorą się dwa rozpieszczone bachory. Jedno i drugie było w domu uważane za ósmy cud świata. To że ja się dobrze uczyłem to była "normalka", ale że Krystianek uczył się dobrze było traktowane jako coś nadzwyczajnego - taki mały a taki zdolny.
Powiedziałem mu, że powinni pójść do poradni rodzinnej. Wpienia mnie Kris - doszedł do wniosku, że być może najlepszym wyjściem byłby rozwód , bo on sam może przecież wychować dziecko. Gdybyśmy byli w czasie rozmowy w domu, to pewnie bym mu przywalił. I muszę ci się do czegoś przyznać- to ja mu podsunąłem pomysł, byś ty poszła razem z nim na tę prywatną wizytę. Bo pomyślałem, że ty o Alinie wiesz znacznie więcej niż on, a poza tym ty to na pewno wypytasz tego lekarza o rzeczy, które panu mecenasowi na pewno nie wpadną do głowy naładowanej paragrafami. A Kris nie protestował przeciwko takiemu pomysłowi? Nie, wręcz się boi, że możesz się nie zgodzić na taki projekt.
Tak szczerze mówiąc to nie za bardzo mi odpowiada ten pomysł, ale tak naprawdę Alina jest całkiem sama. A do tego to nie jej wina, że ma dwubiegunówkę. Wiem, że powinnam jej pomóc i pomogę. Mam wrażenie, że Krystian za mało poświęca jej czasu. Był przyzwyczajony, że rodzice go stale podziwiali, jaki zdolny, pracowity itp. i nauczył się nie dostrzegać działań innych osób.
No właśnie- powiedziałem mu, że zamiast zastanawiać się nad rozwodem powinien przyjrzeć się własnemu małżeństwu, swojemu stosunkowi do Aliny. Bo Alina sprzed ślubu a Alina obecnie to dwie bardzo różne osoby. Ona jest stale smutna. Na dodatek w tej chwili różnica pomiędzy naszymi dziećmi jest ogromna- w tym okresie różnica 15 miesięcy to istna przepaść. Nawet na spacer nie możemy iść razem bo Alek musi się nieco wyszaleć na placu zabaw, a ich dziecko w tym czasie by z chęcią pospało i krzyki dzieciaków go budzą. Z czasem ta różnica wieku nie będzie miała znaczenia, ale teraz ma. Oczywiście jego zdaniem to on nie ma szczęścia do kobiet - poprzednia to leciała tylko i wyłącznie na jego forsę, a ta ogólnie mało udana bo ma dwubiegunówkę.
No cóż- jest jak jest. Jeśli będzie regularnie brała lek to wszystko się jakoś ułoży- stwierdziła Teresa. Pan mecenas powinien przespacerować się do księgarni medycznej, przepatrzeć kilka książek na temat tego typu schorzeń i sobie zafundować. I nie czytać tego po kryjomu, ale razem z żoną - na pewno Alina prochu nie wymyśli, ale póki co to czyta ze zrozumieniem, a jeśli czegoś nie pojmie to będzie się starała znaleźć lekturę uzupełniającą. To że czyjś mózg i cały system nerwowy nieco inaczej działają nie znaczy, że ten ktoś jest niezdolny do przyswojenia sobie nowej wiedzy. Pan mecenas taki zdolniacha, a dał się nabrać, że ja ci warkoczyki zaplatam na torsie. Nie przewidział, że jestem wredna. A wiesz jak mu było głupio, gdy się zacząłem śmiać. No to mi zapewne już nigdy więcej nie zaproponuje swego brzuszka do pomerdania - śmiała się Teresa. Straciłam szansę. Nooo, straciłaś, to więcej niż pewne- śmiał się Kazik.
Wieczorem tego dnia zatelefonował do Teresy Kris i zapytał, czy byłaby tak miła i dobra, by razem z nim być na umówionej wizycie u prowadzącego Alinę lekarza. Kris zapytał się wpierw tego lekarza, czy może przyprowadzić ze sobą wieloletnią przyjaciółkę swojej żony, bo panie znają się i przyjaźnią od piętnastego roku życia. No i lekarz się nawet ucieszył, bo wiele chorób natury psychicznej wykluwa się jeszcze nawet w dzieciństwie, o czym mało kto wie.
W godzinę później zaterkotał domofon - kurier meldował, że ma przesyłkę dla pani Teresy S. Kazik go wpuścił i w kilka minut później kurier wręczył Teresie kosz tak zwany "prezentowy". Były w nim różne delikatesowe wiktuały i azalie w doniczce. W małej kopercie była karteczka , a na niej gryzmoł: "dzięki, jesteś WIELKA !" , a poniżej drugi gryzmoł - przyjadę po ciebie samochodem o 12,30. Kazik spojrzał na karteczkę i powiedział: no tak, typowe dla mego braciszka. Teresa szybko sfotografowała kosz i wysłała zdjęcie do Krisa z dopiskiem: "dziękuję".
Lekarz prowadzący Alinę zrobił na Teresie bardzo dobre wrażenie. Podziękował Teresie, że zdecydowała się poświęcić swój czas by pomóc swej przyjaciółce. Wywiad z Teresą przeprowadził w cztery oczy, bo nie wiadomo o czym Krystian wie z przeszłości Aliny, więc to co powie Teresa będzie nadal dla niego tajemnicą. Na zakończenie powiedział, że gdy "przesłucha" Krystiana i jeśli będą jakieś extra zalecenia co do kontaktów z Aliną, to on je przekaże Teresie telefonicznie, żeby w tym celu Teresy nie fatygować po raz drugi. Powiedział też, że dość rzadko zdarza mu się pacjent, o którego martwi się nie tylko współmałżonek czy też rodzice. Poza tym odpowiadał rzeczowo na zadane przez Teresę pytania. Teresa podała lekarzowi swój numer komórki, pan doktor podał jej swój, Teresa jeszcze podała swój mail i upewniwszy się, że już na nic się nie przyda powiedziała Krisowi, że ona truchcikiem przemieści się do domu, bo to naprawdę nie jest daleko.
Wracała przez osiedle południowe i przechodząc koło parkingu zobaczyła Jacka pucującego swój samochód. Zawołała go i zaprosiła do domu na lunch. Wiedziała, że nieco sfrustrowany Kazik ucieszy się na widok przyjaciela. W pół godziny później Jacek witał się z Kazikiem, tatą i Alkiem. Alek bardzo mocno ukochał swego "przyszywanego wujka", Kazik też się cieszył z tej wizyty i oczywiście wszyscy siedzieli w "pokoju gościnnym", czyli w kuchni. Teresa przekazała domownikom wrażenia ze spotkania z panem doktorem, Kazik zapytał się, czy już ma się bać konkurencji, a Teresa ze śmiechem powiedziała- siwawy blondyn, na pewno nie mogłabym mu zaplatać warkoczyków na torsie. No i zaraz popłynęła opowieść o warkoczykach, które Teresa "zaplatała" Kazikowi. Alek był w tak zwanym "siódmym niebie" bo był w domu tata, dziadek i ulubiony wujek "Jaciek", który przecież kiedyś przyniósł posłanko dla Alkowego pieska. A wujek Jacek był szczęśliwy, że ma taką fajną, przyszywaną rodzinę, której "oczko w głowie całej rodziny" zaglądało mu do ucha i co jakiś czas mówiło "mój wujek". Jacek przesiedział u przyjaciół niemal do kolacji, do domu wypędził go dopiero telefon od Pawła, który bardzo się zdziwił a nawet nieco zaniepokoił, że samochód ojca stoi na parkingu a ojca w domu nie ma. W efekcie końcowym Paweł został zaproszony do Kazików, u których piekła się w piekarniku cała blacha zapiekanki - ryż z mięsem, selerem i pieczarkami. Paweł stwierdził, że jeszcze nigdy takiej zapiekanki nie jadł, na to usłyszał od ojca - "no to właśnie zjesz, weź od Tesi przepis".
Teresa podzieliła się przepisem z Pawłem, zadzwoniła do Aliny z zapytaniem czy i co mają na kolację, powiedziała, że jeszcze są dwie porcje zapiekanki, więc niech Kris wskakuje w buty i wpadnie po nią. Kwadrans później Kris już był na dole - z pośpiechu zapomniał, że klucze od mieszkania Kazików ma w innej kurtce, więc alarmował z dołu. Został oczywiście wpuszczony i zaraz wyrzucony z powrotem. Objął Teresę i patrząc się na brata powiedział - ona naprawdę jest wielka. Teresa roześmiała się - tak, jestem- zwłaszcza wtedy gdy włożę wysokie szpilki. A teraz to sięgam ci pod pachę, tak jak Zikowi. A zapiekankę wsadź na minutę do mikrofali. I wiesz co - słuchaj uważnie co ten lekarz ci mówi, bo to mądry i życzliwy facet. Cieszę się, że go poznałam. Bardzo cenię dobrych fachowców. I weź też te ciuszki dla Kaziczka - nawet jeśli są jeszcze ciut za duże, to za trzy tygodnie będą w sam raz. On ostatnio nieco urósł. I ucałuj, fizycznie, nie w przenośni Alinkę ode mnie. Jutro do niej zajrzę. Muszę ją namówić na wyjście do klubu. Ona ma żyć a nie wegetować ciągle w czterech ścianach. Ona nawet na zakupy nie chodzi. Czasami chodzi - bąknął Kris. Czasami, mój miły, to ja mam ochotę kogoś zabić i jest to taka sama częstotliwość jak jej wychodzenie z domu. Przy takim trybie życia wyhodujesz dwa dzikusy w domu. Wpadnij do mnie jutro w ciągu dnia, tylko wpierw zadzwoń bo w tej chwili to jeszcze nie wiem jaki jest "gryplan" na jutro. I pamiętaj- ucałować masz ją ode mnie czynnie a nie słownie. Cześć, do jutra.
Gdy Krystian wyszedł Kazik powiedział - mamy ciutkę kłopotliwą sytuację, bo moja bratowa ma tak zwaną chorobę dwubiegunową i musi brać stale jeden lek. Ale unika go, bo biorąc go i nie dbając o dietę wiele osób zwyczajnie tyje. Już raz mieliśmy wątpliwej jakości sensacje, bo był nawrót tej choroby, dobrze, że Tesia zauważyła, że coś z jej przyjaciółką jest "nie halo", udało się znaleźć dobrego lekarza , bratowa chodziła na psychoterapię i mój brat miał tylko pilnować by codziennie łykała tę tabletkę i..... nie zauważył, że ona jej nie łyka. No i teraz od nowa chocholi taniec. Tesia była dziś z Krisem u tego lekarza w Instytucie Psychiatrii, u którego leczy się Alina. Alina jest w tej chwili na etapie minusowym- wszystko jest nie takie, ona prawie nie wychodzi z domu, w którym zresztą niemal nic nie robi, boi się chyba osób, których nie zna a mojemu bratu odbija, ubzdurał sobie, że się rozwiedzie i sam wychowa syna. Nie wiem który etap tej choroby lepszy- euforyczny czy ten minusowy, depresyjny. Mój bratanek jest 15 miesięcy młodszy od Alka- to w tej chwili przepaść pomiędzy ich rozwojem. Problemem jest pójście z nimi obydwoma na spacer - nasz to już się chuligani, wszystkie przyrządy na placu zabaw musi odwiedzić- zresztą sam to przeżyłeś Jacku- a tamten to jeszcze więcej leży niż siedzi. Nasz się hodował w kojcu i jak mówią- podeptał roczek. Co z tego, że daliśmy im kojec, skoro Alinie kojec przeszkadza- nie wiem co prawda w czym, chyba w jakimś wyimaginowanym wystroju wnętrza. A u nich są pokoje większe niż u nas i u was, bo to blok budowany z cegieł a nie wielka płyta jak nasze bloki.
Gdy Tesia powiedziała, że z chorym na dwubiegunówkę choruje praktycznie cała rodzina to sobie pomyślałem, że coś się mojej żonie pokręciło. Ale to prawda - rodzina nie choruje na tę chorobę afektywną, ale reakcje rodziny na zachowanie chorego, przebywanie z nim całą dobę powodują, że zaczynają się zachowywać irracjonalnie. Tesia się zamartwia bo one się znają od 15 roku życia, chodziły razem do jednej klasy w liceum, potem jakiś czas razem pracowały, cały czas utrzymywały ze sobą kontakt. Zawaliło się wszystko gdy wpierw umarł Aliny ojciec, a potem matka, która pilnowała by Alina brała codziennie lek. Alina ma jedną ciotkę, siostrę ojca, która liczyła na spadek po swym bracie, ale się przeliczyła- ojciec Aliny zrobił dawno darowiznę na matkę Alicji, a matka sporządziła testament na korzyść Alicji. To ta posiadłość Franka - on kupił to od Aliny - część za gotówkę, część w ramach zamiany domu na mieszkanie w Warszawie.
No to rzeczywiście macie problem. A na razie to na szczęście pogody są antyspacerowe. A gdy będą już spacerowe to możesz Tesiu rozporządzać moją osobą. Będę chodził na spacery z tobą i Alkiem, twój tata też przecież będzie chodził na spacery z nami, więc będziemy zabierać tę twoją przyjaciółkę z dzieckiem. Ja z twoim ojcem zajmę się Alkiem, a ty możesz wtedy mieć na oku bratową Kazika i jej malca. Ja już jestem na emeryturze i naprawdę chętnie pomogę, zresztą naprawdę czuję się jakbym był drugim dziadkiem Alka. No a jak te małe rączyny mnie obejmują to aż mnie w gardle drapie ze wzruszenia. On jest taki przylepny. To po tatusiu i po mamusi - powiedział tata. Oni oboje są z tego gatunku "przytulaśnych".
Na razie to Kris musi się zmobilizować i opracować jakiś skuteczny system kontroli łykania tabletek przez Alinę. To tylko jedna tabletka na dobę. Najlepiej by była podawana zaraz po pierwszym śniadaniu, ale Alina lepiej funkcjonuje gdy je śniadanie dopiero po 9 rano, a Kris to je zawsze wcześniej. Swoją szosą, to nie bardzo rozumiem dlaczego ma być podawana akurat rano a nie na przykład w południe- raz na dobę w południe. Muszę się uśmiechnąć do jakiejś farmaceutki lub farmaceuty i przepytać. Ci starsi w tym zawodzie to się dobrze na tym znają- mam wrażenie, że kiedyś albo lepiej uczono albo było mniej leków i łatwiej było to wszystko opanować.
Tesiu, podaj mi nazwę tego leku, mam kogoś znajomego w Polfie, jest farmaceutą, poproszę by zebrał wiadomości o tym leku - powiedział Jacek. Nazwę - zaraz napiszę do Krisa - powiedział Kazik. I powiem mu o co chodzi. Dziś miałem ochotę mu przylać gdy powiedział o tym, że najzdrowiej to będzie się rozejść bo on sam dziecko wychowa. A nawet pampersa nie potrafi porządnie założyć dziecku. Wpienił mnie dziś setnie.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń