piątek, 19 marca 2021

Trudne decyzje - 2.

Jedli i wpatrywali się sobie w oczy. Albo mu to naprawdę smakuje albo był bardzo głodny - pomyślała Lidka. 

Hmm, bardzo dobre wino - zagaiła rozmowę Lidka. Właśnie niedawno je odkryłem zdradził swą tajemnicę Marcin. A powiedz mi, proszę jakie  to mięso jest w tej zapiekance, nie mogę rozpoznać. Biust z indyka- wyjaśniła Lidka. Ale wpierw go marynuję, bo tak naprawdę za drobiem to nie przepadam, choć ponoć to zdrowsze od wołu lub wieprzowiny. Nie bujasz, naprawdę? Zupełnie nie przypomina indyka. No bo o to właśnie szło- żeby było gotowe w 20 minut i nie miało smaku drobiu. A czy jest zdrowsze?- nie mam pojęcia, nawet się nad tym nie zastanawiałam nigdy.  Czy będzie  dużym nietaktem gdy sobie jeszcze dołożę? Z czystego łakomstwa, bo głodny to już nie jestem. Ale dawno nic mi tak nie smakowało, naprawdę. Jedz, proszę, ile tylko zechcesz. Lubię gdy ludziom smakuje to co upitraszę. Ale zdarzają mi się też niewypały kulinarne, a śmietnik to bardzo wyrozumiały stołownik. 

A gdzie ty mieszkasz, że tak szybciutko tu dotarłeś? W wieżowcu zbudowanym przez jakiegoś wariata w miejscu,  gdzie ciągle są wypadki. W tym żółtym? próbowała uściślić Lidka. No tak, z jego dwóch stron są jezdnie i tak ze 50 m od budynku są  regularnie kraksy bo się łączą dwie nitki drogi a ludzie są gapowaci. Lidka machnęła ręką - tego wieżowca tam nie było a wypadki zawsze tam były i to sporo śmiertelnych. Najwięcej to było motocyklistów. Ale budynek całkiem ładny wymodzili. Od dawna tam mieszkasz?- od rozwodu, a dokładnie od chwili gdy się postanowiliśmy rozejść, więc już dwa lata.

Lidka nabrała powietrza w płuca, głęboko odetchnęła i powiedziała - mam  do ciebie kilka pytań, nie nadających się w powszechnej ocenie do zadawania ich na początku znajomości, no ale zaryzykuję - robisz na mnie wrażenie całkiem normalnego faceta i może to w niczym nie zaburzy naszej znajomości. Nie zaburzy - wolę gdy ktoś chce się czegoś dowiedzieć bezpośrednio u źródła niż okrężną drogą. Pytaj, proszę, na wszystko ci odpowiem - i te szarozielone oczy zawisły na ustach Lidki, która w tym momencie pomyślała, że jeszcze minuta a zakocha się na śmierć. 

Powiedz mi, dlaczego wybrałeś akurat tę specjalizację? To dość proste pytanie -  szarozielone oczy poszukały oczu Lidki i wbiły się  w nie- bo moja mama umarła na raka szyjki. A była jeszcze dość młodą kobietą. Pomimo tego, że regularnie chodziła na badania. Więc zrobiłem tę specjalizację i dodatkowo jestem cytologiem. Nie byłem zainteresowany chirurgią w tej specjalizacji, chociaż zapewne gdybym w tym biznesie działał miałbym tłumy pacjentek. Ale wolę im doradzać jak zapobiegać i dbać o zdrowie  niż jak usuwać niechciane skutki. Moja wspólniczka z kolei dodatkowo jest położnikiem, więc razem działamy na zdrowie kobiet. Jest sporo ode mnie starsza, ale jest bardzo dobrym lekarzem, otwartym na  nowości w tej dziedzinie. To przy okazji, skoro jesteśmy przy drażliwych tematach, powiem ci, dlaczego mój związek skończył się tak prędko - moja żona, pielęgniarka z zawodu, nie mogła znieść tej mojej specjalizacji, widząc w każdej pacjentce potencjalną konkurentkę do mego serca i łóżka. Potrafiła wpadać nagle do gabinetu i zajrzeć za parawan zapewne w nadziei, że przyłapie mnie na zdradzie. Po roku załamałem się i wystąpiłem o rozwód. Ileż można każdego dnia zapewniać o tym, że kocham tylko jedną kobietę a nie wszystkie swoje pacjentki. Wiesz, taka patologiczna zazdrość nie jest objawem miłości, raczej braku równowagi psychicznej i sporych kompleksów. Ale na terapię nie chciała chodzić. No i tak się to skończyło. I jeszcze coś chcę ci powiedzieć - jesteś pierwszą pacjentką, która w jakiś sposób przebiła się przez moją odporność na kobiety. Jesteś po prostu naturalna, umiesz zachować dystans w niekrępujący sposób. I, o ile  dobrze  pamiętam, to jesteś ode mnie 8 lat młodsza. Lidka uśmiechnęła się - to ty sprawiłeś, że zachowywałam się, jak to określasz naturalnie. Ty po prostu swoim zachowaniem okazujesz kobiecie szacunek. Nie prowadzisz z pacjentką dyskusji o tym co odkryłeś wtedy gdy leży pół naga na fotelu, prosisz by się spokojnie  ubrała. Unikam w tej dyscyplinie  kobiet, większość z nich jest po prostu niemiła. Bo nie jest miło leżeć z gołym tyłkiem, niezależnie od płci lekarza i wysłuchiwać zaleceń na zaś. Co mnie zresztą dziwi, że to tak rozpowszechnione jest. Albo ja mam takiego pecha.

Napijesz się jeszcze herbaty? A może  masz ochotę na lody? Dodam do nich biszkoptów do pogryzania, bo nie kupiłam w cukierni wafelków. A lody to mam od Grycana. Chodź ze mną do kuchni, bo nakupowałam masę małych pudełek i możesz sobie wybrać na które lody masz ochotę.Mam całą szufladę zamrażarki pełną  lodów.Gdy już wrócili z wybranymi lodami, których wybór w zamrażarce Lidki wyraźnie  zrobił wrażenie na Marcinie, właściciel szarozielonych oczu zapytał, czy Lidka wybrałaby się z nim na jakiś koncert do Filharmonii, oczywiście gdy już razem przejrzą program. A do teatru też byśmy poszli? - dodała Lidka. Przejrzymy program a ja mam koleżankę w kasach SPATiFu to  nam załatwi bilety. Bo byłoby świetne, wieki całe nie byłem w teatrze. Twarz Marcina wykazywała pełny entuzjazm. No to się świetnie składa, ucieszyła się Lidka, bo ja też.  Tylko przejrzymy mój grafik, ale nie mam go przy sobie, zmartwił się Marcin. Wezmę go jutro gdy będziemy jechać na basen. W basenie się zamoczy, zauważyła ze śmiechem Lidka. A o której jest ten basen jutro? A właściwie dziś, bo już jest pierwsza! Przyjadę po ciebie o 16,00,  od 17,00 mamy basen a potem jacuzzi.

Lidka szybko wstała mówiąc- coś ci muszę pokazać, zaczekaj.Wymaszerowała z pokoju i za chwilę wróciła z kostiumem i czepkiem pływackim - zapamiętaj proszę,  gdy jutro wyjdziesz z szatni na basen bo osoba w takim właśnie kostiumie i takim czepku to będę ja. Po prostu ja w ubraniu a ja w stroju basenowym to dwie różne osoby. Nawet moja własna rodzina nie może mnie z reguły rozpoznać. Ale ja cię rozpoznam - zapewnił ją Marcin. Masz super nogi. A kostium masz bombowy, zapamiętam. 

Lidka zaczęła się śmiać - a ja byłam pewna, że oglądałeś dotychczas zupełnie inną część mego ciała. Zwróciły moją uwagę zaraz pierwszego dnia, gdy szłaś do łazienki, wyjaśniał Marcin. Byłaś na szpilkach a stąpałaś tak leciutko, że prawie nie słychać było ich stukotu. No i trudno potem ich nie widzieć w tej specyficznej ekspozycji praktycznie stojąc między nimi. Ale wpierw widziałem i tak twoją buzię i pomyślałem, że się bardzo denerwujesz. Bo byłam wściekła, trzeci raz mieć infekcję na przestrzeni niecałego roku to już za dużo radochy jak dla mnie- wyjaśniła Lidka.

 Podejrzewam, że po takiej rozrywce jak pływanie a potem jacuzzi będę padnięta jak mopsik. No to dobrze, bo ja też po takim moczeniu się padam. Pojedziemy do mnie, może jakiś wypadek nam się trafi do obejrzenia z  balkonu- zaśmiał się Marcin. Odpoczniemy i pojedziemy na kolację, do Kuźni. Bliziutko.

Lidka, wykop mnie do domu bo mi tu coś za dobrze się zrobiło. A to ci w czymś przeszkadza? No wiesz, wg norm towarzyskich to już dawno powinienem cię zostawić i wyjść. No fakt i to po 15 minutach rozmowy o niczym- śmiała się Lidka. Jak chcesz to możesz spać na tej sofie, pod warunkiem, że sam  sobie ją rozłożysz i sam obleczesz kołdrę - od biedy mogę ci rogi kołdry potrzymać. Niestety męskiej piżamy zapasowej jeszcze nie zakupiłam. Jak na  razie wygląda na to, że będziesz pierwszym facetem nocującym u mnie w domu. Chyba ważniejszy nie jest ten pierwszy, ale ten, który będzie tym ostatnim w życiu kobiety - stwierdził Marcin.

Lidka przyjrzała mu się uważnie i powiedziała - masz rację - to dotyczy i  kobiet i mężczyzn. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Zapewne nikt takiej statystyki nie prowadzi. Powiedz mi, skąd taki pęd facetów do tego by być pierwszym? Nie mam pojęcia po co ktoś chce być tym pierwszym skoro nie chce być jednocześnie tym ostatnim, nie zastanawiałem się nigdy nad tym. 

To jeszcze mi powiedz co jadasz na  śniadanie, które ani chybi będzie koło południa. Prawdopodobnie to co ty. No to się zdziwisz, bo ja jadam owsiankę i piję kawę. A tak dokładnie to płatki zalewam jogurtem i dodaję łyżeczkę miodu. I to gotujesz?- Marcinowi niemal oczy wyszły na wierzch. No coś ty, zjadam na surowo. A dasz spróbować? No pewnie, że dam. Ja rano to nie bardzo wiem, jak mam na imię, a nie chcę pić kawy na czczo, więc zjadam taką owsiankę. Jak nie  zapomnę to dodaję jeszcze  garść rodzynek i żurawin. A czasem płatki migdałowe. Zasadniczo  najlepsza owsianka to taka, która ma: płatki owsiane drobne, płatki migdałowe, rodzynki, kawałki orzechów, trochę żurawiny, łyżeczkę prawdziwego miodu, łyżeczkę cynamonu i to wszystko szykujesz wieczorem, wsypujesz do słoika, zalewasz  jogurtem naturalnym lub mlekiem migdałowym,zakręcasz słoik i stawiasz na sam dół do lodówki. Rano odkręcasz, zamieszasz i zjadasz.Popijasz to potem kawą i  wiesz, że żyjesz zdrowo. Niesamowite! Marcin nie mógł się nadziwić. I na jak długo ci to starcza? Do lunchu.A lunch o której jesz? Średnio/przeciętnie 14- 16. A co jadasz na lunch? Najczęściej kanapkę własnej produkcji - plasterek jabłka, plasterek żółtego sera, plasterek jabłka, plasterek szynki lub polędwicy, plasterek  jabłka, jeden plasterek chlebka Vasa, najlepiej z sezamem. I dam ci spróbować. No a  obiado kolację mojej produkcji to już spróbowałeś. Marcin przypatrywał się jej  z zaciekawieniem, w końcu zapytał: wystarcza ci plasterek sera i plasterek jabłka? No nie, ta kanapka jest złożona z kilku plasterków, najczęściej sześciu  lub siedmiu. 

A ty całkiem poważnie powiedziałaś, że mogę tu przenocować? A czy ja wyglądam na żartownisię?-Lidka na to pytanie odpowiedziała pytaniem. Lubię się powygłupiać, ale z reguły jestem obrzydliwie poważna. Po prostu mam do ciebie zaufanie- wystarczy czy jeszcze mam coś wytłumaczyć? Ten budynek jest zbudowany w dobrym miejscu, nie ma pod nim cieków wodnych, więc tu się na ogół wszyscy dobrze czują. Czasem nocują u mnie  dwie koleżanki i zawsze twierdzą, że się tu dobrze wysypiają.

No to rozkładaj sofę, na wszelki wypadek wyjmij też koc oprócz kołdry i może dam ci t-shirt Luśki, bo on to jest 3XL .Co prawda ma obrzydliwą żabę nadrukowaną, no ale nie będziesz w tym pozował do zdjęcia tylko masz w tym spać. Luśka  kiedyś  miała 20 kg nadwagi a teraz te 20 kg zgubiła, a t-shirt został jako przestroga- ile razy u mnie jest to go wyciąga i kładzie w widocznym miejscu żeby nie łasuchować. Lidka przyniosła też do pokoju dodatkowe ręczniki i zaproponowała by pierwszy skorzystał z łazienki. A w łazience, niech poszuka w szafce najwyżej wiszącej nowej szczoteczki do zębów, bo wg niej powinny być jeszcze dwie,w opakowaniu,  bo ona zawsze je kupuje  hurtem, po cztery sztuki.  W kuchni w szafce niech sobie wybierze jakiś kubek. A rano, jeśli się obudzi wcześniej, to niech będzie tak miły i ją też obudzi.Nie da się ukryć, że Marcin bez problemu zmieścił się w t-shirt z żabą i z dziesięć minut się zgodnie rechotali. Gdy Marcin przeprowadzał swe wieczorne  ablucje Lidka szykowała na rano dwa słoiczki "owsianki".

Ku wielkiemu zdumieniu Lidki ale i ku jej radości, Marcin starannie ściągnął wodę z szyb kabiny, wszędzie było czysto i sucho. Z położeniem się do łóżka zaczekał na wyjście Lidki z łazienki i na dobranoc po dwóch przelotnych pocałunkach w policzki wyszeptał "wybacz" i sprawdził jak smakują jej usta. I chyba bardzo smakowały, bo ten pocałunek trwał naprawdę długo. Gdy już się oderwał westchnął - rzeczywistość przeszła moje oczekiwania. Śpij słodko. Ty też - wyszeptała Lidka.

Owsiankowe śniadanie nawet odpowiadało Marcinowi. Ze zdumieniem stwierdził, że nie jest po nim głodny. Szalenie rozbawił Lidkę rozszyfrowywaniem  zawartości niemal każdej łyżeczki, potem obejrzał składniki w ich pojemnikach. A Lidka szykowała tymczasem to co chciała podać na lunch - biorąc pod uwagę fakt, że czekało ich jeszcze tracenie energii w basenie przygotowywała ryż z warzywami, na ostro.

Marcin cały czas jej zaglądał przez ramię, zaoferował swą pomoc w krojeniu marchewki i szalotki, bohatersko podjął się roli degustatora przy dodawaniu soli i curry, dziwił się, że ryż jest wpierw smażony a dopiero potem gotowany i zachwycał się zapachem wydobywającym się z  garnka. Na koniec pokroił w idealną drobną kosteczkę kawałek polędwicy sopockiej czym wywołał podziw  Lidki, która stwierdziła, że z taką ręką do noża to mógłby być chirurgiem plastycznym. Okazało się, że jeśli idzie o chirurgię plastyczną to on popiera wszystkie działania naprawcze mające przywrócić ludziom normalne funkcjonowanie, no ale implantowanie biustu bo za mały uważa za niepotrzebne tak jak zmienianie rysów twarzy by się do kogoś upodobnić -to zwykłe fanaberie- podsumował.

Lunch bardzo szybko zniknął i znów się Marcin nie mógł nadziwić, że z tak "pospolitych" składników można przygotować takie smaczne danie. Li, ty mnie wciąż zadziwiasz, jesteś niezwykła! Czy pozwolisz, że będę cię nazywał Li? Lidka to brzmi tak jakoś ostro, Lidia z kolei tak oficjalnie, ze wszystkich zdrobnień, przychodzi mi na myśli tylko to Li. A nie brzmi to niemal po chińsku? -śmiała się Lidka. No dobrze, jak chcesz- niech będzie Li, ale tylko tobie na to pozwalam.

Około 15,30 Marcin udał się po samochód oraz ręcznik i  spodenki basenowe i tak jak planował o 16,00 wyruszyli na basen. Przed szatnią spotkali kolegę Marcina, który zabrał ich do służbowej pakamery. Kolega klepnął Marcina w plecy aż zadudniło i stwierdził - no wreszcie wracasz do grona żywych! Marcina uśmiechnął się i powiedział - jak widzisz mam do kogo. Kolega obrzucił Lidkę uważnym spojrzeniem i stwierdził - widzę szczęściarzu, widzę. Kochanie, zwrócił się do Lidki Marcin - to jest Konrad, terapeuta. Słysząc  owo"kochanie" Lidka potknęła się o własną stopę i chwyciła się ramienia Marcina, który szybko  i mocno ją  objął mówiąc- ostrożnie, nie poślizgnij się. Lidka się roześmiała- ja po prostu nie potrafię chodzić w basenówkach! Konrad rzucił okiem na jej klapki i powiedział-zaczekajcie chwilę i zniknął z powrotem w szatni. Pomyślałem sobie Li, że "kochanie" brzmi mniej po chińsku i cmoknął ją delikatnie w policzek. W pięć minut później ukazał się Konrad z dwiema parami  basenówek- na grubszej podeszwie z szerokim paskiem obejmującym stabilnie stopę. Mam basenówki dla was obojga. Ale mam oko - pochwalił sam siebie- trafiłem z rozmiarem w punkt.

Bardzo dziękuję, w tych to można  spokojnie chodzić, te "japonki" na tej cieniusiej podeszwie są koszmarne- no to chodźcie pływać- zarządził Konrad. Po pół godzinie pływania Lidka miała dość, usiadła na  brzegu basenu i przyglądała się Marcinowi. Był szczupły, ale ładnie zbudowany, bardzo proporcjonalnie . Konrad miał co prawda lepszą muskulaturę ale akurat to nie budziło entuzjazmu w Lidce. Ciągle jeszcze wracało jej na myśl owo "kochanie" - jednocześnie sama siebie strofowała- chciał zaimponować koledze, to nic nie znaczy. Nie szalej, daj czas jemu i sobie.Marcin przepłynął dwa  baseny więcej niż Lidka, a teraz wyszedł z wody i powiedział: chodź kochanie, pójdziemy do jacuzzi. Trzeba odpocząć. Konrad za chwilę  do nas dołączy. Masz rację, te klapki są o niebo lepsze od japonek.Weźmiemy je do domu, rozliczę się za nie potem, ale to i tak grosze kosztuje. W jacuzzi siedzieli niemal przytuleni do siebie, trzymając się za ręce. Spać mi się zachciało, jęknęła Lidka. No to kończymy, jesteś już zmęczona. Po prostu za szybko pływałaś. Poza tym miałaś dość długą przerwę. Będziemy w każdy weekend pływać, szybko wrócisz do formy.W pakamerze był Konrad z kimś ze znajomych, więc przebierali się w jednej kabinie, co miało tę dobrą stronę, że każde z nich miało dobrze wytarte plecy.Gdy wyszła z kabiny Konrad podał jej suszarkę do włosów - proszę je starannie wysuszyć, ochłodziło się teraz na wieczór, ale to dobrze, bo to znaczy, że będzie jutro pogoda. Gdy suszyła włosy  Marcin co chwilę sprawdzał czy już suche, ale chyba więcej mu szło o rozburzanie ich. W końcu Lidka zarządziła, by usiadł na stołku i wzięła się za suszenie jego włosów przeczesując je palcami i lekko układając. Konrad widząc to westchnął- niektórzy to  mają szczęście!Gdy wychodzili z budynku Marcin  zerknął w lustro i stwierdził, że nawet po fryzjerze nie ma tak dobrze ułożonych włosów.

W kwadrans później parkowali w jego garażu. Marcin zabrał torbę z ich mokrymi rzeczami, a gdy wsiedli do windy powiedział- teraz odpoczniemy, też się nieco zmęczyłem.

                                                                                   c.d.n.







6 komentarzy: