piątek, 19 marca 2021

Trudne decyzje -3

Mieszkanie Marcina podobało się Lidce. Było trzypokojowe, na czwartym piętrze. Widok z dziennego pokoju był na pola po drugiej stronie  ulicy, ale oboje wiedzieli, że w planach  ma tu powstać kolejne osiedle, z tym , że budynki mają być głównie trzypiętrowe, bo wtedy nie trzeba montować wind. No jasne, margnęła Lidka - aż dziw, że nie zrobią osiedla ziemianek, wtedy i schody byłyby niepotrzebne i na dachach można by sporo zaoszczędzić. A od ziemianki do ziemianki sieć transzei.  Li, kochanie, masz wielce radykalne pomysły. Powinnaś je opatentować, sukces murowany. No bo popatrz -Lidka nie odpuszczała-  na moim osiedlu są  wieżowce, zresztą obrzydliwe i takie czteropiętrowe szeregowce jak mój, tak zaprojektowane, że nie ma jak do nich dobudować wind zewnętrznych, a na tych 3 i 4 piętrach mieszka mnóstwo osób od chwili zasiedlenia osiedla, a dziś są już leciwi i mordują się by dotrzeć do mieszkania. I co - projektanci tego nie wiedzą? Wiedzą ale wg władz to nieekonomiczne, ale te mieszkania nie są i nie były darmowe, komunalne, ludzie je normalnie kupują i to za całkiem spore pieniądze.

W sypialni Marcina jedną ścianę zajmował oszklony regał wyładowany książkami, na krótszej ścianie stało łóżko na półtora człowieka, jak to określił Marcin , na drugiej dłuższej ścianie szafa - kombajn, w pobliżu okna mały stolik i dwa nieduże fotele.W gabinecie Marcina stało duże biurko a ściany były obudowane regałami pełnymi     fachowej literatury i to w kilku językach. Nad biurkiem wisiały zdjęcia jego rodziców. Jesteś podobny do obojga - stwierdziła Lidka. Mama nie żyje, to wiem, a twój tata? Tata  żyje, ale woli mieszkać we Francji, zresztą ma obywatelstwo francuskie. Ale dość często do mnie przyjeżdża. Chodź do dziennego pokoju, otulę cię pledem, odpoczniesz trochę. Co ci zrobić do picia? Nic, ja mało piję. Marcin wrzucił na fotel poduszkę, na nią puchaty pled , usadził na fotelu Lidkę, otulił pledem, pod nogi podstawił miękki puf. A ty- zapytała Lidka- a ja  się rozpanoszę w drugim fotelu i będę kontemplował obraz pod tytułem "Li w fotelu". Za godzinę pojedziemy do Kuźni na kolację. Spotkamy się tam z Konradem i jego partnerką. Wiesz, to Konrad  mnie wyciągnął z załamania  gdy moje małżeństwo legło w gruzach. 

Chyba bardzo ją kochałeś skoro przeżyłeś tak bardzo rozpad swego związku - przepraszam, właściwie wcale nie  powinnam o tym z tobą rozmawiać, przepraszam- sumitowała się Lidka.  Marcin krótką chwilę milczał w końcu cicho powiedział- dobrze, że o tym ze mną rozmawiasz- nigdy nie rozmawiałem o tym z żadną kobietą. A z tobą chcę rozmawiać o wszystkim, dzielić się swymi przemyśleniami, radościami, smutkami, chcę wiedzieć jakie ty masz spojrzenie na to co nas otacza.  Bardzo, bardzo podobasz mi się jako kobieta, jesteś bardzo ładna, zgrabna, ale nie tylko to mnie przyciąga do ciebie, masz bardzo realne podejście do życia i jednocześnie masz wiele ciepła . "Zjadłaś" mnie tym powiedzeniem, że nie masz partnera, bo jak ma być byle jak, to lepiej by wcale  nie było. Jesteś pierwszą kobietą od której usłyszałem taką opinię.    Jesteś Li po prostu nietuzinkowa.                         

Nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy ją bardzo kochałem,  mam wrażenie, że tylko wyobrażałem sobie, że ją kocham, a przecież już nie byłem nastolatkiem. Bo tak naprawdę to od początku byłem wielce pasywny.Nigdy nie byłem podrywaczem, ja się po prostu dałem poderwać, a  że była niebrzydka i niemal wszyscy kumple sypiali z pielęgniarkami przespałem się i ja. A może miałem w głowie zupełnie inny obraz małżeństwa, bo moi rodzice często bywali rozdzieleni, ale i tak się kochali. Mama mi zawsze kładła do głowy, że wzajemne zaufanie jest największą wartością i podstawą każdego związku.

Konrad bardzo chce  cię poznać. Bo tak z ręką na sercu - jesteś pierwszą kobietą, z którą odważyłem się spotkać po tej całej aferze. Więc chyba dlatego chce cię bliżej poznać.  Lidka spojrzała Marcinowi głęboko w oczy - no a jeśli mu się wydam niegodna ciebie, czy też nieodpowiednia dla ciebie to co? zakończysz znajomość ze mną?  Nie, to nie o to chodzi, on po prostu chce cię poznać, bez żadnego podtekstu. Śmieje się, że chce poznać kobietę, przez którą stracił pacjenta. Bo ponoć źle rokowałem. Li, a może dać ci drugą poduszkę? Lidka roześmiała się - no jasne, drugą podusię i za moment zasnę. Za 15 minut wstajemy, muszę wpaść do domu by się przebrać w coś bardziej cywilizowanego niż dresowe spodnie i t-shirt. Co prawda Kuźnia to nie Bristol, ale z szacunku dla  ciebie nie pójdę tam w dresowych gatkach.

W pół godziny później Lidka "wskoczyła" w dość dopasowaną do figury sukienką w kilku odcieniach fioletu, ciemnofioletowe szpilki i tego samego koloru  żakiecik. Do zapinanych na suwaki kieszeni żakietu włożyła portfel, dokumenty i klucze od  mieszkania. Gdy stanęła w drzwiach gotowa do wyjścia Marcin oniemiał i powiedział - jedziemy jeszcze  do mnie na  pięć minut, zaczekasz na mnie w samochodzie, to nie będę go wstawiał do garażu. Nie dał rady wrócić za 5 minut, ale gdy pokazał się w bramie  budynku Lidka pomyślała-  o cholera, młody bóg idzie na łowy. Wygląda jakby od trzeciego roku życia chodził w  garniturze. Gdy otworzył drzwi samochodu usłyszał- wyglądasz zabójczo! Dobrze, że do pracy  nie chodzisz w  garniturze! 

Konrad z towarzyszącą mu kobietą też byli elegancko ubrani. Gdy panie wyszły poprawić makijaż- dla Lidki było to tylko usunięcie resztek szminki z ust, Konrad powiedział Marcinowi, by zawalczył o Lidkę, bo nie dość, że dziewczyna ładna i zgrabna to na dodatek mądra. A że młodsza o  osiem lat, to bez znaczenia. I że powinien jej okazywać dużo, dużo czułości i troski, bo ona tego potrzebuje. Pojedźcie gdzieś razem na tydzień lub dwa, zobaczysz jacy oboje będziecie sobą zachwyceni. Tylko potem nie zapomnij mnie zaprosić na ślub, szczęściarzu. A może weź ją do Paryża na  czerwcowy "długi weekend", twój ojczulek będzie  nią zachwycony.

Gdy późnym wieczorem wracali z restauracji Marcin powiedział- wyglądasz cudnie,  aż nie mam ochoty się z tobą rozstawać. To chyba dobrze, roześmiała się Lidka, jest tylko jeden mały problem- nie spędzę  całej nocy w tej sukience  i szpilkach więc urok pryśnie. Nie pryśnie, sukienka i szpilki to tylko dodatki, liczysz się ty. Kochanie, a gdzie wolisz żebyśmy jeszcze posiedzieli razem- u ciebie  czy u mnie? Zasadniczo obojętne, ale u mnie lodówka pełna a u ciebie  tylko światło, więc rozum mi podpowiada byśmy posiedzieli u mnie. Ale uprzedzam będę w dresie, nie w tej kiecce. To wiesz co- zostawię cię na moment w samochodzie, zrzucę garnitur i też wskoczę w dres- dobrze? Dobrze- zgodziła się Lidka. Gdy wyszedł z  samochodu pomyślała- chyba zupełnie zdurniałam, igram z ogniem. Jeśli się zakocham to przepadnę.

Marcin chyba w jakimś obłędnym tempie wyskakiwał z tego garnituru, miał na sobie dres, adidasy, w ręce torbę zakupową "z czymś" i bardzo dziarsko wskoczył za kierownicę. Tym razem Lidka powiedziała, by jednak zostawił samochód na płatnym, strzeżonym parkingu, bo to sobota, więc  tak będzie  bezpieczniej dla całości samochodu. Szli do domu Lidki i rechotali, że teraz to wyglądają super- ona odsztafirowana, na szpiluniach a on w dresie i adidasach. W domu Lidka szybko zamieniła sukienkę na dres, pozbyła się makijażu, wstawiła wodę na herbatę, przeprowadziła wywiad, czy aby Marcin nie głodny, każde wyciągnęło z zamrażarki swe ulubione lody  zasiedli na sofie w wielce zdrowej pozycji czyli.....w siadzie skrzyżnym. Gdy usiedli Marcin wyciągnął wpierw z torby zakupowej butelkę wina, którą odniósł grzecznie do kuchni, jednocześnie przynosząc z niej herbatę. Następnie - flakonik ulubionych perfum Lidki mówiąc - mam nadzieję, że się nie pomyliłem, bo w tej dyscyplinie  niewiele odbiegam wiadomościami od nogi stołowej. Przyznaję się bez bicia, podpatrzyłem w twojej łazience. Następnie z torby wychynęła piżama Marcina,bo chociaż t-shirt z żabą jest dobry  rozmiarowo, to malutkie granatowe kwadraciki na jasnoniebieskim tle chyba lepiej się prezentują od żaby, a tak  naprawdę nie lubi spać w dopasowanych bokserkach, a te piżamowe spodenki są wygodniejsze. 

Poza tym chciałby się dowiedzieć, czy Li spędziłaby z nim długi czerwcowy weekend, np. w Pradze Czeskiej- mogą albo polecieć samolotem albo pojechać samochodem. Na wszystkie pytania Lidka odpowiadała oplątana jego ramionami a jego ręce coraz  śmielej sprawdzały kontury jej ciała, wciskały się bezczelnie  pod dres, coraz więcej pytań było poprzedzanych lub kończonych pocałunkami. Ale Lidka w pewnej chwili szepnęła mu do ucha- połowa cyklu panie doktorze, a ja odstawiłam już dawno tabletki. Wiem o tym, jestem twoim lekarzem, a nie katem. Zaufaj mi i idź za instynktem, rozum zostaw mnie. Zadbanie o twoje bezpieczeństwo to moja sprawa. Lidka nareszcie przylgnęła do Marcina, dresy nagle przestały obojgu przeszkadzać bowiem znalazły się na podłodze, a Marcin na przemian zachwycał się słownie wszystkimi częściami ciała Lidki i okrywał je pocałunkami, by wreszcie w nim  delikatnie, w pełnym zabezpieczeniu, którego nawet nie wyczuła, wylądować. Leżeli wtuleni, nieco  zdumieni, że ten ich  pierwszy raz przyniósł obojgu tyle satysfakcji. Jesteś cudowna, chcę jeszcze i jeszcze i jeszcze. A tak się bałem jakbym miał skoczyć ze spadochronem.A ty jesteś wprost cudowna, jakby stworzona dla mnie. Zasnęli dopiero nad ranem, omówiwszy to wszystko o co pytał Marcin oraz plany na najbliższe miesiące. Wrześniowy urlop Lidki planowali spędzić w towarzystwie ojca Marcina, który miał całkiem  spory dom w okolicy Nicei. Około południa, gdy się obudzili,  nadal nie syci siebie, Lidka zarządziła wysoko białkowe śniadanie i usmażyli razem jajecznicę na dużej patelni, zjedli szybko i powrócili do dalszego odkrywania siebie nawzajem. Czerwcowy długi weekend spędzili na zmianę w mieszkaniu Lidki i Marcina. W każdy weekend pływali w Konstancinie, rozśmieszając Konrada tym, że Marcin pływał zawsze jak cień Lidki i Konrad się śmiał, że zachowuje się jak samiec walenia pilnując by jakiś obcy samiec nie zbliżył się do jego samicy. We wrześniu pojechali do Francji, do ojca Marcina.

Ojciec Marcina nie ożenił się po raz wtóry, miał przyjaciółkę z którą spędzał czas wolny, ale jak powiedział Lidce, miłością jego życia była matka Marcina. Któregoś wieczoru w przydomowym ogrodzie ojca, gdy w trójkę sączyli lekkie wino, Marcin powiedział Lidce, że dojrzewa pomału do małżeństwa z nią. Lidka uśmiechnęła się i odpowiedziała - a czy mógłbyś mi powiedzieć czym będzie się różniło moje obecne życie z tobą  od  tego gdy weźmiemy ślub?

Mieszkanie, w którym mieszkam należy do rodziców, nie stanowi mojej własności, choć wiem że jest przedmiotem spadku a testament już jest sporządzony. Czy wyjdę za Ciebie czy nie to i tak będę musiała pracować, bo trzeba sobie wypracować emeryturę. Nie sądzę bym jako żona kochała cię mniej lub więcej i dopóki mnie  nie zdradzisz będę cię kochać, dbać o ciebie i wspierać. Nie mniej jeśli ci się zamarzy dziecko wolałabym wtedy w czasie ciąży wziąć ślub, z przyczyn społecznych, bo kołtuństwo nadal kwitnie. Więc może poczekajmy jeszcze z kwestią ślubu. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale gdy przyszłam na pierwszą wizytę do twego  gabinetu przeżyłam szok  gdy wstałeś od biurka, bo nagle stanął przede mną  "facet z mojego snu", choć z nieco jaśniejszymi włosami niż ten, którego widziałam we śnie. Wierz mi, nie widziałam cię nigdy wcześniej, nawet nie wiedziałam, że istniejesz. Tego dnia obdzwoniłam kilka przychodni i  gabinetów szukając lekarza, który przyjąłby mnie "od  ręki", ja nawet nie wiedziałam czy trafiłam na kobietę czy na faceta- dopiero gdy przyszłam recepcjonistka  mnie uświadomiła, że trafiłam na faceta. A po tygodniach wpadłam w totalny zachwyt tobą - byłeś delikatny, taktowny i mieliśmy takie samo spojrzenie na wiele spraw. Nocowałeś u mnie, bo wiedziałam chociaż nie  wiem skąd, że nie weźmiesz mnie siłą i że w pewnej chwili sami oboje  dojrzejemy do tej decyzji. Wiem, że na pewno będziemy dobrym związkiem, ale pośpiechu nie ma. I wiesz - może jestem naiwna, ale wierzę we wszystko co mi mówisz. A ojciec Marcina uniósł w górę kieliszek i powiedział - piję za wasze zdrowie, za waszą miłość i związek. A Li ma rację - liczy się uczucie i wzajemne zrozumienie, ślub to sprawa czysto administracyjna, ale  bardzo cię Li proszę - wyjdź za mego syna.

Wczesną wiosną następnego roku Lidka i Marcin wzięli ślub. Uczestnikami skromnej uroczystości  byli rodzice Lidki, ojciec Marcina z przyjaciółką, wspólniczka Marcina i mierzący piętnaście centymetrów maluszek w brzuchu Li. A  świadkowali w USC Konrad ze swoją partnerką. 

W przyjściu maluszka na świat pomagała wspólniczka Marcina a zaszczyt przecięcia pępowiny przypadł Marcinowi i zapewne gdyby nie trzeźwość Lidki ów kawałek pępowiny stałby się zabalsamowaną rodzinną relikwią oprawioną w srebro lub złoto.

Swoje  uwielbienie dla Lidki przekazał synkowi Marcin, a jednocześnie Lidka cały czas tłumaczyła małemu Marcelkowi, że na świecie nie ma bardziej kochanego taty niż jego tata. Ale największym rodzinnym sukcesem Lidki było namówienie swego teścia by sprzedał dom pod Niceą i zamieszkał razem z nimi w wygodnym, dużym domu w Konstancinie. Po roku dołączyła do towarzystwa Nina, przyjaciółka teścia Li. A stałymi gośćmi w starym, odremontowanym starannie domu konstancińskim bywał Konrad wraz ze swą partnerką i rodzice Lidki.

                                                                            KONIEC

 








5 komentarzy: