poniedziałek, 3 czerwca 2019

Bardzo samotne wakacje -XI

Rano Barbara obudziła się jeszcze przed Lukasem, który odsypiał poranną rozmowę
z wujkiem. Zaczęła rozmyślać jak bardzo zaczyna się zmieniać jej życie. Była bardzo
wzruszona i zaskoczona sposobem, w jaki przyjęto ją do rodziny. To wszystko co ją
spotykało nie było na pokaz bo tak wypada.
Nie była przyzwyczajona do takiej wylewności. Jej były "niemal mąż" był raczej
oszczędny w wyrażaniu swych uczuć. Jego rodziny w ogóle nie znała, nigdy nie
zaproponował by do jego rodziny pojechać, mówiąc,że nie są zbyt ciekawymi osobami.
Matka Barbary też nie była z tych  wylewnych. Barbara przytuliła się do Lukasa, który
szybciutko ją objął, wyszeptał "kocham" i spokojnie spał dalej. I Barbara ponownie zasnęła.
Obudzili się niemal równocześnie. Lucas zerknął na zegarek - o to już  biały dzień!
Chyba trzeba wstać i zjeść śniadanie. Przyniósł z łazienki swój szlafrok- załóż go, nie będę
musiał potem znów cię rozbierać. Mnie wystarczy piżama. Chce mi się jeść i kochać- w tej
właśnie kolejności.
Chodź, potem umyjesz  ząbki, proszę.
Poszli do kuchni, a w chwilę potem przyszła tam mama  Lucasa. Ucałowała na "dzień dobry"
Barbarę, potem Lukasa, zapytała się czy wygodnie się im spało, zaproponowała jajecznicę
na mleku, czym oczywiście wprowadziła Barbarę w stan zdumienia. Bo z potraw "na mleku"
to znała tylko kluski, ryż lub płatki owsiane. Bacznie przyglądała się jak robi to mama Lukasa.
Nie było to coś skomplikowanego. Na patelnię  mama nalała  pół szklanki mleka a gdy się
zagotowało dodała 4 surowe jajka, jak na "normalną" jajecznicę i delikatnie, w miarę ścinania
się jajek, mieszała. Gdy jajka były już prawidłowo ścięte, zdjęła patelnię z płyty i rozdzieliła
jej zawartość na dwa talerze. Do tego były kromki bułki posmarowanej masłem oraz serowe
krakersy, domowej roboty. Po pierwszym kęsie Barbara wykrzyknęła- pyszna  ta jajecznica,
jeszcze nigdy takiej nie jadłam. Jest taka delikatna! Mama Lucasa ucieszyła się bardzo.
W czasie picia kawy Lukas pochwalił się, że o świcie zatelefonował do wujka i poprosił o
bilet na lot z nim i dziewczętami do Warszawy. A mama - zaczęła się śmiać, że obaj
ciężko zachorowali na miłość. Zero krytyki, pełna akceptacja- pomyślała Barbara.
I niemal bez namysłu wstała, zarzuciła  mamie Lucasa ręce na szyję i wyszeptała jej do
ucha-  dziękuję za Lukasa i za to, że mnie akceptujesz. Najbliższe pięć minut upłynęło im
na  wzajemnym zapewnianiu się o pozytywnych uczuciach wobec siebie. Lukas promieniał.
A Barbara już wiedziała, gdzie chce mieszkać po ślubie.
Mamuś, posiedzimy u was do lunchu- pogoda nie jest zachęcająca, może potem się poprawi.
Ale zjecie ze mną lunch, dobrze?  Ja tylko na chwilę wyjdę, chcę jeszcze coś kupić.A masz
zamiar coś ciężkiego kupować?-zainteresował się Lukas. Bo jeśli tak to pójdę z tobą,żebyś nie
nosiła. Nie, nic ciężkiego nie mam zamiaru kupować. Zwłaszcza, że wszystko w domu mam.
A Max i  Liza pojechali dziś rano do Antalyi razem z  tatą, bo tata  miał coś tam załatwić.
No to idę bo potem przyjdzie ogrodnik.
"Kochanie", myślę,że byłoby fajnie, gdybyś cały czas chodziła po domu w szlafroczku bo
tak łatwo i szybko można cię z niego uwolnić!
A niedługo wpadniesz na pomysł, że powinnam latać po domu całkiem nago , bo to jeszcze
prościej- śmiała się Barbara.
Przed lunchem Barbara zapytała się mamy Lukasa, czy może jej asystować w kuchni bo
chciałaby się nauczyć gotowania choć kilku potraw tureckich..
A lubisz  ryż i warzywa? zapytała mama Lukasa. Bo jeśli tak to zrobimy dziś pilaw.
Obierzemy wpierw marchewki i pokroimy w kostkę, podobnie zrobimy z cebulką.
Teraz rozpuścimy w garnuszku kostkę rosołową. W dużym garnku rozpuścimy masło i
przesmażymy na nim marchewkę, a gdy widelec bez problemu zagłębi się w kostkę
marchewki, dodamy cebulkę. Cały czas mieszamy, w razie potrzeby dokładamy masło.
Teraz wsypujemy suchy ryż. Odrobinę solimy i dodajemy ulubione przyprawy , mieszamy
i smażymy aż ziarenka ryżu staną się przezroczyste.
A teraz zalewamy  zawartość garnka bulionem, zmniejszamy grzanie i pomału gotujemy
ryż wpierw pod pokrywką, potem ją zdejmiemy. Gdy ryż jest miękki - pilaw jest gotowy.
To proste prawda? No widzisz  - i już umiesz zrobić pilaw.
Lukas pękał z dumy - widzisz mamuś jaka ona jest zdolna? Jestem dzieckiem szczęścia!
Dzieckiem to jesteś miłości a do tego masz szczęście że cię Barbara chce i kocha.
Mamuś, pogoda się poprawiła może pójdziesz z nami trochę nad morze? Poszłabym, ale
tata niedługo powinien wrócić z Lizą i Maxem. A tata lubi jak jestem w domu gdy wraca,
bo chce mi opowiedzieć wszystko co załatwiał.
A  jeśli nie macie jakichś konkretnych planów to przyjdźcie na kolację. Tata się ucieszy,
lubi jak rodzina jest razem.
Mamuś, nie obiecuję, ale pewnie przyjdziemy.
Przyjdźcie, przecież możecie tu nocować.To i wasz dom.
Spacerowali po przystani, potem poszli zobaczyć co w city alanyijskim słychać .
Lukas, a dlaczego te krawężniki są wysokości niemal pół metra i gdy trzeba przejść na
następny chodnik to aż trzeba było zrobić schodki?
Bo gdyby były choć trochę niższe to wzdłuż całej ulicy stałyby samochody. A tak wysoki
krawężnik nie tylko blokuje drzwi samochodu ale ma tę zaletę,że na niego żaden wóz
nie wskoczy dwoma kołami  żeby zaparkować. Turkowi nie wytłumaczysz, że czegoś
nie wolno, po prostu trzeba mu to w inny sposób przekazać, poprzez uniemożliwienie
parkowania w sposób fizyczny. Bo mandaty nie działają. Zapłaci i za godzinę zrobi to
samo.
Wiesz, zajrzyjmy na bazar może będzie ktoś tkał dywan, to naprawdę super wygląda.
Na maszynie  tkackiej?  - dopytywała się Barbara. Nie, ręcznie.
Byłyśmy tu zaraz pierwszego dnia po przyjeździe. Strasznie kolorowo tu. Nigdy jeszcze
nie widziałam takiej ilości różnych przypraw. Od zapachów i kolorów aż się w głowie
kręci.  Kochanie, zobacz, tam przy ścianie, jakiś Turek  tka dywan. Tylko  się nie odzywaj,
bo jak usłyszy  angielski to nam żyć nie da, zaraz powyciąga stosy dywaników i będzie
nam usiłował sprzedać. Postali chwilę i poszli dalej.A dalej ktoś chciał sprzedać szczeniaka
owczarka anatolijskiego, siedziała babcia i dziergała koronkowe serwetki, niestety białe, jak
ze smutkiem zauważyła Barbara.
Kochanie, chodź na trochę do domu, zrobimy sobie kawę a wieczorem pójdziemy do mamy.
Muszę jeszcze z tatą porozmawiać o tym MBA. Chodź, do ósmej wieczorem można jeszcze
tyle miłych rzeczy  razem zrobić. Nie mogę się jakoś tobą nasycić. Przecież ja bez ciebie
najzwyczajniej w świecie zwariuję!
Lukas, cały czas się strasznie martwisz sobą, ale jakoś nie przychodzi ci do głowy, że mnie
też będzie ciężko. Ty będziesz wśród rodziny a ja praktycznie sama. Mnie będzie  trudniej.
I wiesz, już się zastanowiłam nad tym, gdzie bym chciała z  tobą mieszkać po ślubie, ale
powiem ci to dopiero w domu, jak zrobisz kawę.W 10 minut potem Lukas popędzał
ekspres by prędzej parzył kawę.
Gdy kawa już znalazła się w filiżankach Barbara oznajmiła uroczyście, że pomysł by
zamieszkali w Amsterdamie jest bardzo dobry.A mama Lukasa najcudowniejszą matką
pod słońcem.
Gdy się ubierali by wybrać się do rodziców, Lukas zaczął się intensywnie przyglądać
Barbarze i kręcić głową. Co jest, zapytała Barbara, czemu mi się tak bardzo
przyglądasz? Bo nie mogę pojąć gdzie się zmieści w twoim  brzuszku dziecko, masz
chyba za mały brzuszek. Barbarę omal nie zatchnęło ze śmiechu i stwierdziła, że dawno
jej nikt  tak  nie rozśmieszył. Ja ci to przypomnę gdy będę wyglądała jakbym połknęła
piłkę do koszykówki. A wtedy zatęsknisz do tego dnia gdy brzuszka nie było i były
dzikie harce, bo czegoś takiego  żaden lokator by nie zniósł.
Kochanie,tak ogromnie  cię kocham, że nawet chwilami nie umiem tego powiedzieć.
Kocham każdy skraweczek twego ciałka, każdy paznokietek, nawet każdy włos.
A rzęsy też? - zapytała ze śmiechem Barbara. Chodź już, bo jeszcze chwila i zaczniesz
mnie rozbierać i nie pójdziemy do rodziców.
Pogoda się nieco poprawiła, niebo było pogodne i było bezwietrznie. Po drodze kupili
makaroniki, bo tata Lukasa , podobnie jak jego brat też je lubił. Lukas, a co mama lubi?
Ciebie, Kochanie i gdy się dowie, że będziemy po ślubie mieszkać w Amsterdamie to
chyba będzie skakać z radości.
No dobrze, ale ja chciałabym coś dla mamy kupić, jakiś drobiazg, który sprawi jej
przyjemność. Chodź, wstąpimy do tego kiosku hotelowego, może będą jakieś małe
perfumki. I pamiętaj -ja  płacę. Wzięłam z Polski trochę dolarów, bo liczyłyśmy się
z wydatkami, a nic jeszcze nie wydałam, tylko jakieś grosze na tunikę i kapelusz.
W kiosku hotelowym rzeczywiście były perfumy i udało się kupić mały flakonik
Masumi w ładnym opakowaniu, za całkiem znośną cenę.
Rodzice oboje byli  wzruszeni, mama twierdziła, że właśnie się jej te  perfumy
kończą i to naprawdę cudnie, jakiś szczęśliwy przypadek, że Barbara wybrała dla niej
ten zapach. Mamuś, Barbara ostatnio po samych przypadkach stąpa, przy niej
wszystko staje się dziwnym przypadkiem. I nawet zdecydowała , że po ślubie będziemy
mieszkać w......... Amsterdamie. Oczywiście Barbara została wyściskana przez oboje
rodziców i Lizę. I tylko dlatego Maks jej też nie wyściskał bo był akurat na randce.
Tym razem kolacja nie przeciągnęła się ponad miarę i po kolacji wszyscy jeszcze
przespacerowali się, z czego skorzystali Barbara z Lukasem i ze spaceru wrócili do
siebie. Przyszli w porę, bo  w chwilę po powrocie zatelefonował wujek z wiadomością,
że wszystko co miał załatwić załatwił pomyślnie i z pytaniem, czy Lukas ma ważny
swój holenderski paszport, bo on ma świetny pomysł, ale wszystko opowie po powrocie,
czyli następnego dnia w czasie kolacji.

                                                       c.d.n.








6 komentarzy:

  1. :)Dopiero teraz nadgonilam zaległości. Lubię historie z hapy endem

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy zgrana i kochająca się rodzina można zmienić na lepsze cały świat wokół! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochająca sie rodzina to we współczesnym świecie spora rzadkość, niestety.

    OdpowiedzUsuń