W kilka dni później zatelefonował do Adeli Leszek, że znalazł dla Milenki pediatrę, który ma wieloletnie doświadczenie i podał jego nazwisko, dodając, że pewnie nazwisko nic Adeli nie powie. Naprawdę? Upolowałeś dla naszej ślicznotki doktora L.? Aż mi się wierzyć nie chce! A co, znasz go skądś?-spytał Leszek.
Nooo, znam to za dużo powiedziane, ale raz go widziałam w akcji - leczył dziecię jednego z moich dyrektorów, który ubłagał mnie bym wpadła do niego domu i pomogła jego żonie w trakcie tej wizyty, bo on właśnie był poza Polską a na dodatek odwołali mu lot. No bo wiesz- sekretarka dyrektora to kobieta do wszystkiego, do pomocy żonie dyrektora również jak i spakowania jego rzeczy i przypominania mu w pracy by leki brał i broń Boże nie chlał. Dobrze, że nie wymagał zmiany pampersów i karmienia łyżeczką.
Mówisz poważnie? Leszku, ja przeważnie mówię poważnie. Miał facet nieco gapowatą żonę, ale trzeba przyznać, że dość ładną i młodą. Nie awanturowałam się, bo to nie była wizyta planowa, ale bachor po prostu zachorował i ona zatelefonowała do swego chłopa, jej chłop do doktora L., a potem do mnie.
Leszku, to powiedz mi gdzie mam go upolować. Na początku to ja go upoluję i zaaportuję do was do domu. Obejrzy wasz skarb i powie co dalej. Zostawi wam namiary na siebie. Gość jest nieco niekonwencjonalny, bo często zaprzecza temu co piszą w książeczkach o wychowie niemowląt. I zajmuje się dziećmi tylko do 7 roku życia. I straszny babiarz z niego był kiedyś. Jak mówiły dziewczyny to miał specyficzne biopole, cokolwiek to znaczy. I podobnie jak ja lubi znać męża/partnera matki dziecka które będzie miał pod swoją opieką. Zobaczysz - polubicie się.
Adela roześmiała się - no nie wiem, czy to ucieszy Emila - już mam dwóch facetów których lubię - ciebie i męża Stasi, który na dodatek mówi ciągle Emilowi, że mnie kocha jak siostrę, której nigdy nie miał.
Specyficzne biopole - jak echo powtórzyła Adela - brzmi ciekawie, może sobie z nim podyskutuję o aurze, uzdrawianiu, reinkarnacji itp. A wiesz, że on kiedyś leczył córeczkę niejakiego pana Jaruzelskiego i to w czasach gdy w Polsce dopiero wchodziła do leczenia penicylina i trzeba było ją co godzinę podawać? Było to dość dawno, bo to już dorosła kobieta. I wiem o nim jeszcze coś - sam gotował obiadki dla dwójki swoich dzieci. Mam tylko nadzieję, że mnie nie obsztorcuje, gdy mu powiem, że nie zamierzam księżniczki karmić dłużej niż rok. I chcę omówić z nim kwestię uzupełniania diety Milenki. Jego żona była pielęgniarką, ale coś mi się wydaje, że się rozeszli. Wychodzi na to, że niełatwo być żoną lekarza.
No i mam jeszcze jedną sprawę - ciągnął Leszek - umówiłem się na najbliższą niedzielę z tymi co by się ewentualnie ze mną zamienili na mieszkanie. Po obejrzeniu waszego mieszkania zainteresowało mnie ono- też bym sobie zrobił jeden pokój tak jak wy macie zrobiony. Mam nadzieję, że chociaż jedno z was ze mną tam pojedzie. Od strony ulicy jest kuchnia i jeden pokój, reszta ma okna na "podwórko, czyli na ogródki, które nie są ogrodzone, a tak dokładnie to ten nie jest ogrodzony, bo to zostawiono w gestii lokatorów. To jest prawie przy tym mini rondzie na skrzyżowaniu ze Surowieckiego. I, żeby było po ursynowsku, to adres wcale nie jest Bartoka lub Surowieckiego tylko.....Puszczyka. A to, że wejście do budynku jest właśnie od kawałka ulicy Surowieckiego nie ma żadnego znaczenia. Zresztą żeby było fajniej, w pewnym momencie owa Bartoka płynnie się zmienia w Surowieckiego . Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że bycie listonoszem na Ursynowie to wyższa szkoła jazdy na kółkach ewentualnie kara za grzechy już popełnione i te przyszłe.
Adela śmiała się - gdybyś ty wiedział ile czasu straciłam na znalezienie gabinetu Hani gdy mi dała swą wizytówkę. Dobrze, że mi się myśli nie wyświetlały na czole, bo mieli by ludzie niezły ubaw. Hania potem zamówiła wizytówki z mini planikiem. A co się nawściekałam to moje. I wiesz, jeśli weźmiesz to mieszkanie i urządzisz tak jak u nas jest, to już będzie trzecie mieszkanie tak urządzone. Bo Stasia i Arek też tak mają urządzone. A wszystko zaczęło się od Emila, bo jego mieszkanie, trzypokojowe tak było urządzone. Miał w jednym pokoju tylko stelaże z wieszakami, wszystkie ubrania w workach foliowych przezroczystych, a do tego pojemną szafę z mnóstwem półek.
Pomyślałam, że można by urządzić jakiś mały spęd towarzyski gdy się przeprowadzisz na Ursynów. Małą bym wstawiła do rodziców a ty i Stasia z Arkiem wpadlibyście do nas. Jaśnie panienka za miesiąc skończy już pół roku! Wiesz, jakoś szybko to przeszło. Ciągle coś się dzieje i mała tak jakoś się zmienia nieomal z tygodnia na tydzień. I jesteś naprawdę kochany, że upolowałeś dla nas doktora L. Z tego co pamiętam, to następne szczepienie dziecięce to wypada chyba w 15 miesiącu życia, czyli coś jakby dopiero w listopadzie.
Adelko - wpadnę do was po tym oglądaniu mieszkania i skoro już będę w fazie oglądania to obejrzę jeszcze twoje ramię. Nic ci ono nie dokucza? Nie, ono mi od samego początku nie dokuczało. Uczulenie to ja mam tylko na głupotę ludzką, ale szczęśliwie nie mam żadnej alergii w sensie medycznym, co podobno teraz zaczyna być rzadkością.
Na niedzielne oglądanie mieszkania wybrał się tylko Emil, bo rodzice byli umówieni z rodzicami Stasi na zimowy spacer po powsińskim lesie. Z rodzicami Stasi mieli być również Pawełek i Piotruś, bo Arek i Stasia pojechali do zakładu - mama Arka czuła się nieco gorzej, więc Stasia nie chciała by jechali z nimi chłopcy i poprosiła rodziców o opiekę nad nimi. Niestety pogoda w niedzielę była zupełnie nie spacerowa, nocą nadeszła odwilż, więc postanowiono, że zamiast taplać się w powsińskim błocie wybiorą się wszyscy do Muzeum Wojska Polskiego. W efekcie końcowym męska część grupy poszła rzeczywiście do Muzeum Wojska Polskiego a obie panie poszły do Muzeum Narodowego. Jak określiła mama Stasi - "i wilk był syty i owca cała". Gdy zakończyli zwiedzanie wszyscy zgodnie pojechali do Hortexu na "słodkości", czyli na krem z owocami. W czasie pochłaniania słodyczy, Pawełek stwierdził, że zimą to on mógłby co niedzielę chodzić do jakiegoś muzeum, więc ustalono, że w następną niedzielę wybiorą się do Muzeum Historycznego Warszawy albo do Muzeum Etnograficznego, bo tam są organizowane ciekawe wystawy i zajęcia dla dzieci.
A Adela zapakowała Milenkę w wózek i pospacerowała z nią trochę po osiedlu. Nie było niestety miło, wiał wiatr i po półgodzinnym spacerze wróciła do mieszkania. Gdy Emil wrócił do domu w towarzystwie Leszka, obie jego dziewczyny były pogrążone we śnie leżąc na małżeńskim łożu. Adela "zbudowała" wokół Milenki zaporę - z jednej strony była zwinięta w gruby rulon kołdra, z drugiej strony dziecka leżała Adela. Wyglądało to nieco zabawnie i Emil kiwnął ręką na Leszka, by zobaczył jak jego dziewczyny śpią. Popatrzyli chwilę i cicho się wycofali, by jeszcze omówić to co widzieli i oczywiście napić się kawy. Przy okazji Leszek opowiedział Emilowi, o tym, że załatwił pediatrę dla Milenki i że jest to lekarz o którym i Adela wie, że jest dobrym fachowcem.
Zapach kawy po niedługim czasie dotarł do Adeli i ją obudził. Delikatnie przeniosła dziecko do łóżeczka, włączyła podsłuch i poszła do kuchni, w której siedzieli panowie. Dobrze, że Milenka jeszcze nie pije kawy, bo obudziłby ją jej zapach - stwierdziła. To okropne, że nie mogę pić kawy. Chciałabym z pediatrą omówić kwestię włączenia do diety małej zupek, bo niestety to co mogę na ten temat wyczytać to się tak zwanie "kupy nie trzyma". Jedno mądre co wyczytałam to ktoś napisał, że kwestia odstawienia dziecka od piersi to zależy tylko od matki i że nie należy się zamartwiać, jeżeli któraś z matek chce wcześniej odstawić dziecko na przykład tylko dlatego, że ma dość tej czynności. Tyle tylko, że mimo szczerych chęci i czytania ze zrozumieniem nie jestem w stanie niektórych porad strawić ani się zorientować które mleko zastępcze wybrać. A już jak wyczytałam, żeby dawać kaszę mannę to się załamałam. Mam tylko nadzieję, że doktor L. coś mi rozjaśni w głowie.
Chciałeś zobaczyć Leszku moje ramię , no to proszę. Według mnie jest wszystko w porządku, ale nie zaglądałam. Prysznic brałam "opakowana" torebką plastikową.
No i jakie jest to mieszkanie, które oglądaliście? Do remontu - powiedzieli obaj jednocześnie. To jest ze starych zasobów spółdzielni. Rozkładowo nie jest złe, to całkiem wysoki parter. Blok stoi na nierównym terenie, bo wchodzisz na ten parter po 7 schodkach a po drugiej stronie budynku do rzekomego ogródka schodzisz po dwóch stopniach. I chyba nie ma tam ani jednego kąta prostego, bo jak Emil wypatrzył to wszystkie szafy, komody, lodówka- wszystko ma jakieś podkładki by stało prosto i by się drzwi otwierały i zamykały. Poza tym to zapewne od nowego nie było ani razu odnawiane. Ono jest po prostu zapuszczone i w takim brudzie ci ludzie mieszkają. No i od strony ogródka to okna są znacznie bliżej podłoża niż od strony ulicy. No i powiedzieliśmy, że nie mamy ochoty na remont mieszkania w takim wymiarze, jakiego to mieszkanie wymaga. We wtorek przed południem będę się widział z tą babką w spółdzielni, bo powiedziała, że na wtorek mi przygotuje adresy i plany mieszkań . Muszę sobie to wszystko wpierw zobaczyć na planie, potem się tam przelecę by naocznie obejrzeć z zewnątrz i dopiero wtedy będę coś oglądał.
Emil zerknął na zegarek- no nie wiem, czy Arek już wrócił od mamy, zadzwonię do niego później, bo gdy on szukał dwóch mieszkań, by z rodzicami Stasi mieszkać tak jak my z naszymi, to były jakieś mieszkania na tyłach Rosoła- tam jest całkiem ładnie, bo to skarpa. Zatelefonuję do niego za jakąś godzinę.Bo on ma na pewno wszystko zapisane. Arek to facet, który ma całe tony zapisków, bo jak mówi, prawnikowi wszystko może się kiedyś przydać. A najlepiej byłoby gdyby do Arka zatelefonowała Adela - dla Adelki to Arek zrobi niemal wszystko. No a jeszcze gdy Adela powie, że to dla lekarza jej i jego żony to Arek się wykaże. Adela uśmiechnęła - ja to mogę zadzwonić do Stasi i zapytać się czy Arek ma jeszcze adresy z czasów szukania mieszkań, bo nasz ulubiony "gin" szuka na Ursynowie mieszkania i wtedy Areczek udostępni adresy, jeżeli je jeszcze posiada. Dla mnie wszystkiego nie zrobi, ale dla swej żony - na pewno. Na razie to chyba jaśnie panienka się obudziła, muszę do niej zajrzeć. Pewnie trzeba będzie ją przewinąć i nakarmić. A ty Leszku wykaż się chęcią zapisania tej madame do grona swych pacjentek i jestem dziwnie pewna, że ci kobieta pomoże. Nawet nie masz pojęcia jak wiele kobiet chętnie pomaga nieco zagubionym w życiu mężczyznom - to taki inny rodzaj uczuć macierzyńskich. A ty czasem robisz wrażenie zagubionego, zwłaszcza gdy nie chcesz którejś urazić, bo jesteś delikatnym facetem. Ona już ci dała do zrozumienia, że chciałaby zostać twoją pacjentką, bo jesteś w swojej branży znany. Pacjenci, bez względu na płeć, przekazują swoim znajomym opinie o swoich lekarzach i to zarówno dobre jak i złe opinie. I potem ci dobrzy są oblegani a ci słabsi nie. Poproś by ci podała kobiecina swoje personalia łącznie z telefonem, zerknij w terminarz kiedy możesz ją przyjąć, przekaż te informacje swojej recepcjonistce, niech ją zapisze na konkretny niezbyt odległy termin i niech pani z recepcji poinformują tę panią o terminie wizyty. Będzie dumna i blada, że się do ciebie załapała.
No właśnie, Adela ma rację- stwierdził Emil. Ona ma naprawdę duże doświadczenie w organizowaniu spotkań lub niedopuszczaniu do nich. Tu zachodzi swego rodzaju handel wymienny - ty ją zbadasz, a wiadomo, że jesteś w swoim fachu bardzo dobry, więc korzyść dla niej, jednocześnie będzie mogła się pochwalić, że się u ciebie leczy, a zrewanżuje ci się pomagając ci w znalezieniu mieszkania. To, że z jej pomocą znajdziesz mieszkanie jej też wyjdzie na korzyść - narai ci mieszkanie, ty kupując je wzbogacasz spółdzielnię i jednocześnie ona zdobywa "plusy" w pracy.
Wychodzi na to, że jestem strasznie nieżyciowym facetem- wydedukował Leszek. Nie jesteś wcale facetem nieżyciowym, tylko życie jest u nas nieco pokręcone, a ty strasznie dużo ostatnio pracowałeś i nadal pracujesz- przecież masz etat w szpitalu i tam nie siedzisz jako model, tylko pracujesz, a do tego masz prywatną praktykę no i zrobiłeś doktorat - co ci też zajęło czas, siły i nieco oddaliło od spraw dnia codziennego. A przecież jak każdy musisz jeszcze sam o siebie zadbać i nikt ci w tym nie pomaga. My z Emilem rozkładamy wszystko na dwoje, dzielimy się nadal obowiązkami, a ty wszystko robisz sam.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń