Mamy przyjaciół, z którymi spotykamy się niezbyt często, ale ilekroć coś od siebie potrzebujemy, to wiadomo, że mozemy na siebie liczyć.
Właśnie wczoraj "wpadliśmy" do nich, na zasadzie: wpadnijcie, dawno się nie widzieliśmy.
Bez trudu pokonaliśmy obłędna dziesięciokilometrową odległość dzielącą nasze domy, zdziwiła mnie tylko ilość samochodów stojących na ich parkingu. W myśli przeleciałam wszystkie możliwe okazje typu : imieniny, urodziny, rocznica ślubu - nic z tych rzeczy. Gospodarz nam otworzył i z miejsca mnie zatkało- w 42 metrowym salonie była cała kupa ludzi. Pytam się więc co jest grane,że taki tłum? Filip na to - nic się nie dzieje, u nas ciągle jakieś tłumy.
Rozejrzałam się i własciwie większość to znajome twarze. Zaczęłam "rejestrować" kto jest- oczywiście żona Filipa, Kamila, ich córeczka Asia, Jola-córka Kamili z pierwszego małżeństwa, Agata, córka Filipa z jego pierwszego małżeństwa, Jurek - syn Filipa z jego drugiego małzeństwa, Janusz - pierwszy mąz Kamili , Marianna - druga żona Filipa, Zofia- druga żona byłego męza Kamili, Andrzej- narzeczony Agaty (córki Filipa z pierwszego małzeństwa) oraz młodszy brat Filipa z dwiema córkami z pierwszego małżeństwa , ich matka ze swoim przyjacielem oraz aktualna bratowa Filipa. Uff - udało mi się jakos ich wszystkich wyliczyć.
To, że byli partnerzy naszych przyjacół u nich dośc regularnie bywają to wiedziałam - w końcu rozwód to nie powód, żeby się do siebie nie odzywać czy tez sobie nie pomagać w razie potrzeby.
Filip bardzo lubi wszystkie dzieci a dzieci darzą go naprawdę uczuciem, nawet całkiem obce.
Nasza córka zawsze mówiła na niego "wujek". Filip i Kamila uwazają, ze dla dobra dzieci ważne jest, aby po rozwodzie stosunki pomiędzy byłymi małzonkami były jak najlepsze. Dzieciaki (teraz to juz dorośli ludzie) zawsze były zadowolone i zzyte ze sobą. Wiele lat temu nawet nasza córka mi powiedziała, ze dzieci wujka Filipa jej współczują, bo ona ma tylko jedną mamę i jednego tatę. Biedactwo!
Nie znam osobiście drugiej takiej wielkiej rodziny - świadomie uzyłam słowa rodzina. Oni wszyscy autentycznie pomagają sobie w razie potrzeby, bardzo pilnowali aby wszystkie dzieci jezdziły wspólnie na wakacje i nie miało to większego znaczenia z kim, z tej "wielkiej rodziny".
Moze to kumu wydawać sie smieszne, gdy były mąz przychodzi do swej byłej zony z prośbą by mu poradziła co ma zrobić, bo się posprzeczał z żoną , a porad udziela mu nie tylko była zona ale i jej obecny mąz. Moze to śmieszne, ale zdało to egzamin, dzieci nigdy nie czuły się odrzucone przez którekolwiek z rodziców, lub skrzywdzone rozwodem.
Wiem, ze to bardzo nietypowa "rodzina", ale myślę, ze o ile mniej byłoby dziecięcych łez i wręcz tragedii gdyby dorośli po podjęciu decyzji o rozwodzie nie traktowali dzieci jak monety przetargowej ale wspięli się na "wyzyny człowieczeństwa" i starali się pozostać w dobrych stosunkach (juz nie marzę, aby się przyjażnili).
Wyobrażam sobie jak tam będzie wesoło gdy młode pokolenie pozakłada wlasne rodziny i przyjdą na świat nowe dzieci. Juz teraz było w salonie ciasno, choc niewątpliwie bardzo miło.
Bardzo ciekawy temat poruszyłaś :-)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Ta rodzina może i zwichrowana wg większości dla mnie jest idealna. Chodzi mi o relacje między każdym z tych członków onej rodziny o której piszesz... Były mąż radzi się byłej żony i jej obecnego męża po kłótni ze swoją bieżącą żoną... Szok ale jakie budujące... :-)
Dziękuję za ten post :-)
Witaj Adamie, dla mnie Oni sa jakimś niedościgłym wzorem. Jedyny mankament (dla mnie) to za duży tłok, gdy się wszyscy razem zbiorą.No ale to jest taki "gościnny dom",że tam ciągle jest pełno ludzi-prawdziwy dom otwarty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, anabell
Wow... Jestem pod wrażeniem. Bo generalnie ludzie po rozwodzie nie chcą mieć nic więcej ze sobą do czynienia i widują się ze sobą niemalże z obowiązku, np. przy wizytach u dzieci. I przyznam szczerze, że kilka razy musiałam przeczytać, żeby się zorientowac, kto jest kim:) Pokręcone to trochę i skomplikowane:) Ale ważne, że potrafią zadbać o każdego członka tej ogromnej rodziny.
OdpowiedzUsuńWitaj Effciu, sama miałam kłopot, żeby ich nie pomylić.Czasem się śmiejemy,że jeśli głowny bohater jeszcze raz zmieni żonę, to potem każdy bedzie musiał mięc doczepiona wizytówkę, bi juz sie nie połapiemy.Ale ponoć to juz nie grozi.Uważam,że najwiekszą zasługę ma w tym ostatnia zona Filipa, na ktora spada najwięcej pracy, gdy ta cała rodzina się zejdzie.
OdpowiedzUsuńMiłego Effciu, anabell
Faktycznie można się pogubić w imionach i powiązaniach rodzinnych. Nie pytaj mnie na wyrywki, bo na pewno się pomylę, a czytałem post 3 razy. To jakiś familijny unikat. Nie znam osobiście nawet podobnych osób. Pozdrawiam wieczornie i mroźnie.
OdpowiedzUsuńGospo37
Witaj Gospo, wiem,że kazdy czuje się zszokowany,gdy pierwszy raz widzi ich wszystkich, ale my ich poznawaliśmy stopniowo, gdy jeszcze chyliło się ku upadkowi pierwsze małżeństwo faceta (a jego pierwsza juz nie zyje), potem przeżywaliśmy jego kolejne rozwody i śluby i dzieci.I tak sie można pogubić, gdy sie człowiek z lekka rozkojarzy w czasie wizyty.Ale nikt się nie obrazi, jesli zapytam sie - przepraszam, a kim Ty jesteś?
OdpowiedzUsuńW sumie sa fajni.
Pozdrawiam mrożnie, ale sedecznie
anabell
Witaj Anabell, to naprawdę fantastyczne, o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńDziwić może tylko, że ludzie,którzy sie tak dobrze ze sobą zgadzają, sie rozwiedli. Wydawałoby sie jednak, że rozwód nastepuje w wyniku jakiegos konfliktu. Oczywiście czas stępiadawne pretensje. Zastanawiam sie na tym przykładzie, czy ludzie jednak nie nazbyt pochopnie sie rozwodzą.
w każdym razie świetnie jest znac taka rodzinę.
Pozdrawiam
Maria Dora
Rzadki to chyba przypadek gdy ludzie po rozwodzie chcą mieć ze sobą coś wspólnego. Zazwyczaj niestety rozwód nie odbywa się w miłej i przyjaznej atmosferze.
OdpowiedzUsuńTakiej rodzinie tylko pozazdrościć. Pozostali rodziną pomimo rozwodu.
Droga Anabell i tak powinno być w życiu. Jest takie krótkie i kruche, więc po co jeszcze sobie utrudniać. Dzieci powinny być radościa całej rodziny i dla nich powinno sie stworzyć taki układ aby nie zostaly gdzieś z boku, patrząc na znienawidzonych rodziców,którzy jeszcze wczoraj sie kochali. Piękny obrazek salonu namalowałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło w zimowy wtorek
eurydyka
Witaj Mario, ja myślę, że może nie zbyt pochopnie się rozwodzą a raczej zbyt pochopnie wstępują w związki.Znając Filipa od samego początku to stwierdzam, że on w trakcie tylu lat wcale sie nie zmienił, tylko za 3 razem trafił na taka osobę, ktorej jego sposób ycia i życia nie drazniły ani nie przeszkadzały.Bardzo go lubie i cenie jako przyjaciela, ale w życiu nie mogłabym byc z nim pod jednym dachem.
OdpowiedzUsuńMilego w ten mrożny dzień,
anabell
Sądzę, że większość ludzi po rozwodzie nie chce siebie znać, a sporo osób jeszcze przez parę lat oczernia się wzajemnie. A najgorsze, że dzieci to słyszą.
OdpowiedzUsuńalElla
PS. Kolejna próba skomentowania. Mam nadzieję, że się uda. Pozdrawiam serdecznie:)
Wiesz AlEllu, ja jestem z rozbitej rodziny i wiem jak to jest-pół życia się zastanawiałam dlaczego mi to rodzice zrobili. Oni spotkali sie na moim ślubie,20 lat po rozwodzie, a potem sie wzajemnie przede mna obgadali i dlatego darzę moich przyjaciól takim podziwem i szacunkiem, że mimo wszystko potrafią sie dogadywać.
OdpowiedzUsuńMiłego, anabell
Ponieważ dawno nie byłam na blogach dopiero dzisiaj przeczytałam ten tekst. Wiesz Anabell, tak wyglądały przez wiele lat moje stosunki z byłym mężem i jego nową rodziną. Rozluźniły się dopiero kiedy dzieci dorosły. Kiedyś, nakręcona przez ludzi, którzy ciągle wydziwiali na ten sposób rozstania, poskarżyłam się moim dorosłym już synom, że może trzeba było inaczej, walczyć o pieniądze, zabraniać, obmawiać... Wtedy starszy popatrzył na mnie i powiedział: jak już musiało tak być, że się rozwiedliście, to tak było dobrze. Jesteśmy przynajmniej normalni. Odetchnęłam z ulgą, dokonałam właściwego wyboru. Pozdrawiam, eurydyka
OdpowiedzUsuńPS Ja - to ta druga Eurydyka :-))
OdpowiedzUsuń