niedziela, 13 lipca 2014

Spotkanie - cz. VIII

Następnego dnia Joanna obudziła się z piekielnym bólem głowy - była całkiem rozbita.
Zasnęła dopiero około trzeciej nad ranem.
Cały czas zastanawiała się co dalej. Sprawa była z gatunku "co zrobić by zjeść ciastko i
mieć je nadal". Po sto razy powracała myślą do wydarzeń minionego dnia. Czuła jeszcze
na sobie dotyk rąk Witka, za którym tak kiedyś tęskniła.
Gdyby ktoś kilka dni  wcześniej przepowiedział jej, że w wieku niemal 70 lat dozna
jeszcze tak ekscytujących doznań i to z facetem siedem lat od siebie starszym, chyba
dostałaby skrętu kiszek ze śmiechu.
W tym momencie przypomniała sobie swą już nieżyjącą ciotkę. Joanna bardzo ją
kochała i poważała, była dla Joanny nie tylko ciocią ale i też przyjaciółką. Ciocia
w wieku 75 lat wyglądała super młodo, miała energię szesnastolatki, męża młodszego
od siebie o 10 lat i kiedyś się  zwierzyła Joannie, że jeżeli partner jest doświadczony,
nastawiony na dostarczenie partnerce satysfakcji, to seks w tym wieku  jest naprawdę
świetną sprawą. Pomaga utrzymać dobre zdrowie fizyczne i psychiczne.
Joanna pamiętała swoją reakcję na tę wiadomość - przyjrzała się dokładnie  cioci i
powiedziała: cioteńko, mam wrażenie, że często się kochacie, bo wyglądasz  świetnie.
A cioteńka uśmiechnęła się figlarnie i powiedziała: w tym wieku nie ma znaczenia ilość
ale jakość. I to wysoka jakość, bez pośpiechu.  Pamiętaj o tym na przyszłość.
Joanna , która była teraz zupełnie pogubiona w tym wszystkim co się wydarzyło, zaczęła
prosić w myślach : cioteńko pomóż mi, bym wybrała swą drogę mądrze i nikogo przy
tym nie skrzywdziła. Nie była religijna, nie chodziła do kościoła, nigdy się nie modliła,
ale miała głębokie przekonanie, że we wszechświecie krążą energie tych co odeszli i
czasami udaje się żyjącym doznać pomocy tych, którzy nas kochali, ale już odeszli.
Rodzina z tego powodu nazywała Joannę poganką.
Joanna-poganka zabrała się do przepędzania bólu głowy- pouciskała kilka miejsc na
czole i skroniach, zrobiła sobie aromaterapię i ból minął.
Starała się nie myśleć o tym, że tego dnia odlatuje Witek. Żeby odegnać myśli o Witku
zabrała się za porządkowanie  kwiatów na balkonie.  Powinna była  zrobić to już kilka
dni wcześniej, ale nie miała na to czasu, a poza tym nie przepadała za tym zajęciem.
Musiała przesadzić kwiaty z doniczek do skrzynek, więc wpierw musiała pomyć
skrzynki. Bardzo tego nie lubiła. Idąc ze skrzynkami do kuchni zabrała  ze sobą komórkę.
Po chwili usłyszała, że przyszedł sms.  Wiadomość była od Witka - "jestem na lotnisku,
zmieniłem termin wylotu. lecę za tydzień. Nie mogę tego tak zostawić. Zadzwonię
pózniej.W."
Joanna omal nie podskoczyła z radości - skasowała wiadomość, w ekspresowym tempie
wymyła skrzynki, potem posadziła kwiaty.
Upiekła czym prędzej najprostsze ciastka , czyli palmiery z mielonymi migdałami. Zawsze
miała w lodówce gotowe francuskie ciasto, więc od chwili wyjęcia ciasta z lodówki do
otrzymania gotowych upieczonych ciastek mijało najwyżej pół godziny.
Był to wyraznie ukłon w stronę męża - straszny był z niego łasuch.
Bo Joanna czuła wyrzuty sumienia - nadal nie bardzo wiedziała co ma zrobić.
Iść na oślep za głosem serca nawet gdyby to miało ją zawieść na skraj przepaści?
To wszystko co się wydarzyło kojarzyło się jej ze sprawdzaniem zawartości  baku przy
pomocy zapalonej zapałki.
Analizowała swoje uczucia wobec męża - kochała go po swojemu, tzn. było w tym dużo
przyjazni, zero namiętności i żal, że nie był dobrym kochankiem. Bo tym się  albo jest
albo się nie jest, tego się facet nie nauczy, to nie regułka z fizyki.
Z czasem Joanna przestała z nim współżyć, o co wcale nie miał pretensji. Jego zdaniem
seks był najmniej ważnym elementem małżeństwa.
Do tego wszystkiego kopcił niczym lokomotywa a Joanna miała uczulenie na dym
tytoniowy, co jej mąż uważał za zwyczajną histerię.
Palił wprawdzie tylko i wyłącznie w jednym pomieszczeniu  i przy otwartym oknie, ale
Joanna i tak  dostawała mdłości. Mdłości to była pestka, ją natychmiast bolały i piekły
wszystkie  śluzówki w nosie i zatokach. I tym sposobem żyli nie tyle ze sobą, ale obok
siebie.
Od kilku lat już nie palił bo się dorobił kilku chorób, ale to już było za pózno na poprawę
stosunków pomiędzy nimi. Prawie nigdy się nie kłócili, ale tak naprawdę każde z nich
żyło własnym życiem.
W każdym razie Joanna go nie zdradzała i nie zastanawiała się wcale czy on ją zdradza
czy też nie. Wszyscy znajomi uważali ich za świetną parę, ale nikt nie wiedział jak to
naprawdę jest. Joanna nigdy nie opowiadała swym nawet najbliższym koleżankom o
swoim małżeństwie. Nie dążyła do rozwodu, chciała by dziecko miało na miejscu oboje
rodziców, poza tym była zdania, że chłopiec powinien mieć w domu męski wzorzec do
naśladowania. I tym wzorcem powinien być ojciec.
Gdy wtedy Witek wyjechał nie da się ukryć, że skręcało ją z tęsknoty za nim.
W ramach szukania antidotum rzuciła się w wir zabaw i spotkań. Ale nie było lepiej.
A potem spotkała swego obecnego męża i przystała na jego propozycję małżeństwa.
Unikała wspólnych znajomych Witka i swoich, by przypadkiem niczego o nim nie
usłyszeć.

Joanna z drżeniem serca czekała na telefon od Witka.
Po południu wybrała się na plotki do swej koleżanki. Gdy siedziały na balkonie na
11 piętrze wieżowca  i plotkując gapiły się na okolicę, zadzwoniła komórka.
To telefonował Witek z zapytaniem , czy będą się mogli zobaczyć następnego dnia.
Umówili się na popołudnie, choć Witek nieco marudził, że dopiero na popołudnie.
Od tej chwili godziny zaczęły Joannie  płynąć niczym woda w stawie zarośniętym rzęsą.
Była sama sobą zgorszona - zachowywała się jak zakochana nastolatka- ona, chodząca
powaga i stabilizacja, zimna koza a nie ciepła krowa, kobieta o kamiennym sercu,
przekobiecona  lodówka, jak kiedyś określił ją jeden ze znajomych.
By znów nie przedumać nocy łyknęła walerianę - nie chciała się czuć następnego dnia
dnia jak rozdeptana żaba.
c.d.n.

2 komentarze:

  1. To prawda - nie liczy się ilość tylko jakość:-)))
    Jednego dnia nadrobiłam wszystkie zaległości.
    Kapitalne to "Spotkanie".
    Serdeczności pozostawiam.
    Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie to się czyta, świetnie, taka opowieśc na lato :-)
    Lubie latem takie ksiązki czytać, może dlatego ,że gorąco.
    Genialne zdanie:
    Bo tym się albo jest
    albo się nie jest, tego się facet nie nauczy, to nie regułka z fizyki.

    OdpowiedzUsuń