poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Nigdy więcej -V

Gdy Teresa skończyła swą opowieść  oboje chwilę milczeli.
Oj, twoja opowieść ma znacznie więcej dramaturgii niż moje dzieje. Bo ja nic
a nic nie ucierpiałem z powodu tego, że byłem nieślubnym dzieckiem mamy,
ale o tym to tylko wiedzieli oni oboje i nikt inny. To mama zapewne cierpiała
przez całe życie, mną de facto opiekowali się dwaj ojcowie- jeden tu, drugi
z daleka,  mama pilnowała bym ja się o wszystkim za wcześnie nie dowiedział.
A  tobie ten człowiek spaskudził życie. Pewnie teraz patrzysz na cały ród
męski przez szkło powiększające.
Fakt- zgodziła się Teresa. Jakoś trudno mi uwierzyć w nawet jakieś proste
komplementy pod moim adresem. Zaraz zapala mi się czerwona lampka i po
głowie kołacze się  pytanie  do czego facet zmierza. Wiem, to skrzywienie
jakieś, ja nawet walczę z tym. I nawet dlatego dałam się namówić na zmianę
wyglądu - ścięłam włosy,  dałam się  namówić  na grzywkę,  zaczęłam nawet
inaczej  się ubierać. W pierwszym roku po rozwodzie poszłam nawet na
psychoterapię i chyba głównie po to, by dojść do wniosku, że wyszłam za mąż
nie z miłości a ze zwyczajnego przyzwyczajenia do Jacka, a ten rok mieszkania
razem przed ślubem nie nauczył mnie niczego o mnie, o moich potrzebach,
uczuciach a Jacek mi w tym w najmniejszym stopniu nie pomógł.
Paweł, ja cię bardzo przepraszam, nie powinnam cię obarczać własnymi lękami,
 nie mogę sama pojąć dlaczego ci tyle o osobie naraz powiedziałam.
Powiedziałaś, bo jednak  jakoś podświadomie wierzysz w to co powiedziałem-
ja naprawdę wciąż cię szukałem, wierzyłem, że cię znajdę.
Słuchaj, nie musimy się z niczym spieszyć, słuchajmy siebie wzajemnie, mówmy
sobie prawdę o tym co czujemy, co lubimy, czego nie chcemy a co chcemy. W ten
sposób nie tylko poznamy się wzajemnie ale i sami siebie. Zdajmy się po prostu na
wielką szczerość, wzajemną, tak żeby żaden temat nie był tematem tabu. Jeśli coś
będzie cię drażniło w moim wyglądzie, zachowaniu to mi to powiedz- nawet
jeśli będzie ci się wydawało, że taka szczerość jest nietaktem. Ja też tak będę
postępował w stosunku do ciebie. Myślę, że tylko w ten sposób możemy się
dobrze poznać, nabrać do siebie zaufania. A różnicą wieku zupełnie się nie
przejmuj, to jest bez znaczenia. Już ci mogę powiedzieć co mi się nie podoba-
nosisz za długą spódniczkę - masz bardzo  zgrabne  nogi, ale tracą na wyglądzie
przecięte na tej wysokości brzegiem spódnicy. Chodź,  stań na stołku przy
lustrze - podciągnij wyżej spódnicę, o tyle. Widzisz jakie masz zgrabne nogi
gdy skrócisz długość tej spódnicy?
Teresa  stała na stołku i kręciła głową mówiąc- ale, jakie tam zgrabne, nogi jak
każde inne. Jedna lewa, druga prawa, żadna atrakcja.
Ale zeskakując ze stołka  wsparła się na ramieniu Pawła.
Nawet nie była pewna, czy Paweł dobrze zrozumiał ten gest.Bo stołek nie był
wysoki, a Teresa  była nieźle wygimnastykowana.
Wiesz co Paweł- zaimponowałeś mi - widzimy się raptem kilka godzin a ty już
zobaczyłeś jakie mam nogi, stwierdziłeś, że twarz mi się przez te 10 lat nic nie
zmieniła, dziś na mój widok na Okęciu nie zemdlałeś, pomimo zmiany fryzury
rozpoznałeś mnie od razu a jednak przejście od koka do  grzywki i krótkich
włosów to jednak spora zmiana. Bystry jesteś, imponujesz mi.
Nie bystry, ale mam wyryty w mózgu twój obraz- gdybym miał talent to
mógłbym cię namalować z pamięci.
Szkoda, mogłabym mieć swój portret, najlepiej w balowej sukni, takiej z gołymi
ramionami. Nawet mam taką. Nie wiem tylko po co ją trzymam, ani razu
w niej nie byłam.
Paweł uśmiechnął się- no to nic straconego, wybierzemy się w takim razie
razem na  Sylwestra. W poniedziałek rozejrzę się gdzie będą bale, coś wybiorę,
potem z tobą to skonsultuję i się wybierzemy.A może wyjedziemy  na okres świąt
i Sylwestra na wycieczkę zagraniczną z Orbisem?
Pawełku - mam dla Ciebie niespodziankę - wzięłam kilka dni urlopu, więc się
może rozejrzymy razem.Zadzwonię do koleżanki do Orbisu, ona na pewno wie
dokąd warto pojechać by się dobrze bawić i nie żałować wydanych na to
pieniędzy.
Paweł znieruchomiał- powtórz to, powtórz, ale nie to o koleżance ale ten pierwszy
wyraz, który powiedziałaś. Teresa zdębiała- powiedziałam "Pawełku". No właśnie,
właśnie to chciałem jeszcze raz usłyszeć. Powiedziałaś do mnie  "Pawełku', tak
cudnie, z uczuciem. Nie śmiej się, ale jeszcze  żadna dziewczyna tak  do mnie nie
mówiła. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
A dużo masz tego urlopu?- zapytał. Cały tydzień. I mam jeszcze  całe  2 miesiące
urlopu - za poprzedni rok i ten. W sumie 60 dni. Paweł aż klasnął w ręce - to cudnie!
Przydadzą się te  urlopy.
Teresa opowiedziała mu, że chce zmienić pracę, że była na szkoleniu dla personelu
naziemnego na lotnisku ale gdyby  dostała propozycję pracy np. w KLM to nawet
byłoby lepiej, bo na lotnisku to praca jest wielozmianowa.
Ojej, zawołał w pewnej chwili Paweł - powinienem wyjść i dać ci pospać, dochodzi
pierwsza w nocy.
Teresa popatrzyła na zegar- rzeczywiście, jakoś szybko to zleciało. Ale , jeśli będziesz
spał na wersalce, to możesz tu pospać. Pokoje są od siebie niezależne. Bo tak prawdę
mówiąc to nie masz się stąd jak wydostać o tej porze. Spać możesz do oporu, kiedy
wstaniesz to będzie  dobrze. A jeśli się obudzisz a ja będę jeszcze spała to możesz
sobie sam zrobić śniadanie, lodówka i szafka obok są do twojej dyspozycji. Ja też sobie
pośpię do oporu, zwłaszcza, że nie mam zwyczaju jeść rano.
Śniadanie jem dopiero około 10,00 lub 11,00
Tereniu, uprzedzam lojalnie, że rano dopóki się nie ogolę, wyglądam jak bezdomny,
więc się mnie nie przeraź i nie dzwoń po milicję, że cię bezdomny napadł. Przejedź
ręką po moim policzku i wyobraź sobie, że rano te szorstkości będą widoczne.
Teresa roześmiała się, ale będą mniej kłujące  bo już dłuższe. Coś o tym wiem, były
był brunetem, ale nie przejmował się wcale  swym wyglądem.Nosił brodę i co kilka
dni ganiał do fryzjera na golenie, a może robił sobie trwałą?
Pawełku, a ja wyglądam rano jak Lili-koszmar , bo dopóki się kawy nie napiję to nie
wiem jak mam na imię i gdzie jestem. Znaczy fajna z nas para sów.
Gdy tylko doszli do wniosku, że mogą rano spać do oporu to zrobili sobie  jeszcze
herbatę, Paweł opowiadał jeszcze o pobycie u ojca i  o swym młodszym przyrodnim
rodzeństwie. Około drugiej w nocy Teresa z pomocą  Pawła przygotowała dla niego
spanie, wygnała go pierwszego do łazienki i mniej więcej o trzeciej nad ranem usnęli.
Każde we własnym pokoju i własnym łóżku.
Rano, a właściwie tak bliżej południa Teresie śniło się, że wchodzi do kawiarni.
Pachniała kawa i jakieś ciasto. I w tej chwli się rozbudziła. Na podłodze obok jej
łóżka siedział Paweł pijąc kawę, wlepiając w nią oczy . Na talerzyku stojącym  na
podłodze leżało coś jakby racuszek i pachniało obłędnie.
Witaj Lili, napijesz się kawy?
Pawełku, czemu siedzisz na zimnej podłodze a nie na krześle lub na moim tapczanie?
Przecież się zaziębisz.! Ostatnie wyrazy zdania poszły w przestrzeń, bo Paweł już
zniknął w kuchni. Za chwilę przyszedł z kawą, tacą, racuszkami i owinięty kocem
przysiadł na tapczanie.
Chciałem mieć dwie przyjemności na raz- pić poranną kawę i patrzeć na  ciebie, ale
nie zamierzałem cię z tej okazji obudzić.
Sama się obudziłam, nie obudziłeś mnie. A które jest godzina?
Wczesna, dopiero 11,30.
Mhmm, a z czego zrobiłeś te racuszki? Są takie delikatne! Z budyniu i mleka i jajek.
Wypaprałem ci 3 opakowania budyniu, przepraszam.
No coś ty, przecież jemy to razem. Wypiłeś? To wskakuj pod kołdrę i ogrzej się trochę
jesteś jak sopelek lodu. Zaziębisz się i rozchorujesz. A ja zaraz tu wrócę. Spać mi się
jeszcze chce.
W łazience patrząc w lustro i przeczesując włosy szepnęła do swego odbicia- nie
prowokuj, ale nie broń się, pozwól mu. Przecież też tego chcesz, będzie dobrze.
Wracając  do pokoju zabrała z kuchni  mały termowentylator. Podłączyła do kontaktu
mówiąc, że jest w tym pokoju bardzo zimno , kaloryfery jeszcze nie grzeją a powinny,
może znów jest jakaś awaria? Trochę nam poszumi, ale i pogrzeje. Wstaniemy gdy
będzie ciepło.
Wślizgnęła się pod kołdrę, delikatnie przytulając się do Pawła.
Przytul się Lili, powiedział obejmując ją ramieniem.
Dwa razy 36,7 da  z matematycznego punktu widzenia zapewne dobrze ponad 70 stopni.
Masz fajną tę piżamkę w pieski. Pieski też się z nami ogrzeją.
Obejmująca Teresę ręka delikatnie krążyła po odzianym w piżamę ciele. Błądziła po plecach,
zawadziła o pośladki, powędrowała do góry do szyi, potem w dół, rozpinając po drodze małe
guziczki.
Pawełku, a ty znałeś jakąś Lili?
Nie,  znam dopiero od  wczoraj .Jest cudowną kobietą, rozpala mnie tak, że mam mętlik
w głowie.Do niedawna znałem tylko pewną piękność ze zdjęcia, teraz poznałem Lili.
Od  dziś jesteś dla mnie Lili, zmieniam ci imię.
Ręka wyzwoliła już Teresę z bluzki piżamowej,  teraz delikatnie walczyła ze spodenkami,
co jakiś czas pieszcząc  piersi Teresy, poznając  lekką krągłość brzucha. Na pomoc ręka
wezwała resztę Pawła i Teresa-Lili była golutka.
Teraz ręka zaczęła się zapoznawać z innymi częściami  ciała Teresy, a ta coraz mocniej
przytulała się do Pawła.
Wreszcie usta, z westchnieniem, "oj, ale cię podrapię" pozazdrościły ręce wędrówki po ciele
Teresy i same zaczęły wędrować, systematycznie zapoznając się z nagim ciałem.
W pewnej chwili ciało Teresy podjęło decyzję co ma być dalej,pozwalając by kolejny organ
Pawła podjął teraz działania. Po raz pierwszy w swym życiu  Teresa -Lili doznała spełnienia.
Nie znała tego  uczucia, była nawet nieco przerażona,  było to jednak coś bardzo miłego.
Rozgrzewanie się pod kołdrą przedłużyło się po późnego popołudnia aż głód ich wygnał
z łóżka.
Nieco zmęczeni, ale oboje niezmiernie sobą zachwyceni zrobili szybki obiad i powrócili
do dalszego wzajemnego poznawania swych ciał.
A ponieważ rzeczywiście była awaria ogrzewania, brakowało też ciepłej wody, przenieśli
się późnym wieczorem do mieszkania Pawła, zabierając ze sobą zapas jedzenia.
Za poradą koleżanki z Orbisu wykupili wyjazd sylwestrowy do Budapesztu. Niemal cały
urlop Teresy spędzali w  łóżku. Teresa nie poznawała sama siebie- to co było koszmarem
jej w  małżeństwie tu było szczęściem, radością  zachwytem.
Tuż przed balem sylwestrowym Paweł zaręczył się z Teresą, dzieląc się tą nowiną ze swym
ojcem.
Ślub tej co miała nigdy więcej nie wyjść za mąż odbył się w Polsce, w maju. Przyjechała
cała rodzina Pawła ze Stanów. Teresa śmiała się, że ma prawdziwego teścia i przyrodnią
teściową oraz przyrodniego szwagra i szwagierkę.
Ale to nie był koniec sensacji- ta co nie może mieć dzieci latem wyjechała  razem z Pawłem
do USA i tam teściowa  zaprowadziła ja do lekarza, który orzekł,że po odpowiednim
leczeniu na 90% zajdzie w ciążę. I ta co nie może mieć dzieci z tym, któremu nie zależało
na przekazywaniu swych genów mają już  dorosłą córkę. Do Polski nie wrócili.
A ja straciłam w ten sposób fajną koleżankę.

                                                            KONIEC

                                         



4 komentarze:

  1. Czyli jednak bajkowe zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością, Happy end :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jak to dobrze, że pomimo obaw i złych prognoz fajnym ludziom udało się odnaleźć szczęście ze sobą. Niewiarkom wątpiącym we wszystko, ta historia może dodać otuchy, że cuda się zdarzają, zwłaszcza jak się w nie wierzy. Najbardziej nieprawdopodobne są prawdziwe historie. Super, że je opisujesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy człowieka prześladuje jakaś seria złych przeżyć to ciężko jest nawet pomarzyć, że może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń