piątek, 5 grudnia 2008

Wyzszość owada nad kotletem

Wszyscy zastanawiają się jak uchronic świat przed efektem cieplarnianym, jaką produkować zywnosc, zeby zmniejszyc emisję dwutlenku węgla, a tu okazuje sie, ze jest dość prosty sposób-wystarczy zmienić menu.
Biolog dr Łukasz Łuczaj z Wyzszej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi od lat eksperymentuje z jedzeniem. Kto wie, moze za jakiś czas będziemy zmuszeni powrócic do konsumpcji owadow? O ile wyglad i smak owadów to rzecz gustu, o tyle ich wartości odzywcze nie podlegają dyskusji. Są bogate w bialko i nienasycone kwasy tluszczowe, niektore zawieraja wiecej węglowodanów niz ryby i wołowina. Mają niska zawartość cholestrolu a są w stanie dostarczyć więcej energii niż wołowina i ryby. Niektore z nich , np. larwy tropikalnych motyli bogate są w potas, wapń, magnez, cynk i witaminę B.
Ponadto jedzenie owadów jest ekologiczne. Nie trzeba wycinać lasów pod uprawę, nie trzeba produkować nawozów, ( nie będzie sie nimi zanieczyszczać środowiska) no a poza tym sa zimnokrwiste i nie zuzywają energii na podtrzymywanie stałej temperatury ciała, dlatego aby wyprodukować gram swojej masy, zuzywaja dziesiec razy mniej pozywienia.
Na europejskich stolach owady lądują w formie ciekawych przekasek, ale pół świata się nimi zajada.
Największą popularnościa cieszą się owady z rodziny szarańczowatych. W całej niemal Azji mozna je kupić na straganach grillowane i opiekane.
W Afryce przysmakiem sa smazone gąsienice i termity, a z larw motyli przyrządza sie sosy do mięs i ryb.
W Kolumbii przyrządza sie mrowki żniwiarki w postaci pasty lub jako dodatek do mies.
W Japonii przysmakiem są larwy pszczół w oleju sojowym, a meksykańskie dzieci zajadają sie konikami polnymi w czekoladzie.
Wszystkich zainteresowanych nowym, ekologicznym pokarmem odsyłam do ksiazki napisanej przez dr Ł.Łuczaja pt. "Podrecznik robakożercy" wydanej przez "Chemigrafia 2005"
Mozna w niej znależć równiez przepisy na prażone koniki polne oraz ważki po balijsku.
anabell

3 komentarze:

  1. Ojej... Może, gdybym nie wiedziała co jem, to pewnie bym zjadła, ale z własnej, nieprzymuszonej woli to obawiam się, że nie przełknęłabym żadnego pasikonika ani nic w tym guście:) Zdecydowanie wolę kotlety, spaghetti, pizzę, kurczaki i inne niezdrowe papu. Ja się nawet owoców morza nie chwycę, bo mi dziwnie z talerza łypią oczami:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, z owoców morza to moge zjeść tylko i wyłącznie małze wędzone, ktore sa potem umiesczone w oleju i zapuszkowane. To nawet jest smaczne, w pezeciwieńswtie do innych malzy, ktorych jakos nie moge tknąc.Pasikoników tez bym nie ruszyła, nawet w czekoladzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, z owoców morza to moge zjeść tylko i wyłącznie małze wędzone, ktore sa potem umieszczone w oleju i zapuszkowane. To nawet jest smaczne, w przeciwieństwie do innych malzy, ktorych jakos nie moge tknąc.Pasikoników tez bym nie ruszyła, nawet w czekoladzie.

    OdpowiedzUsuń